Tekst pochodzi z Tygodnika Idei "Europa", dodatku do Dziennika, nr 1 (144) 6 stycznia 2007 str. 10.
Marek J. Siemek
Lenin i kamerdynerzy
Slavoja Zizka rehabilitacja marksizmu
Polska (czy szerzej: Europa Środkowo-Wschodnia) ze swoim całkowitym odrzuceniem marksizmu jest fenomenem na tle państw Zachodu, gdzie marksistowską tradycję ceni się i nadal rozwija - przypomina Marek J. Siemek. Wydawane w Polsce prace Slavoja Zizka mogą sprawić, że stosunek do tej tradycji w polskim dyskursie intelektualnym ulegnie zmianie - zaczniemy oceniać ją bardziej obiektywnie, a nie tylko z pozycji moralnego odrzucenia.
Slavoj Zizek jest dziś jednym z najbardziej znaczących
filozofów, jeśli nie w skali światowej, to z pewnością europejskiej. Dlatego
zainteresowanie jego pracami w Polsce nie powinno dziwić. W naszym kraju ukazują
się one zresztą z pewnym opóźnieniem i wciąż mamy zaległości do nadrobienia.
Zainteresowanie myślą lewicową zawsze było na Zachodzie żywe. Jedynie w dawnych
krajach tak zwanego bloku wschodniego nastąpiło gwałtowne odreagowanie okresu
realnego socjalizmu, które znalazło również wyraz w pełnym zaślepienia i
nienawiści odrzuceniu całej tradycji marksistowskiej. Pod tym względem
pozostajemy fenomenem na tle Europy Zachodniej - nie wspominając już o Ameryce
Łacińskiej - gdzie tradycja myśli socjalistycznej zawsze była silnie obecna. W
połowie lat 90. w jednym z numerów "Die Zeit" ukazało się wielkie zdjęcie Marksa
z napisem "Marks żyje!", a pod tym drobniejszym drukiem: "pracuje w Banku
Światowym". Hasło to dość dobrze oddaje pewien paradoks. Podczas gdy u nas
tradycja marksistowska została wyrzucona poza oficjalny dyskurs, w będącej dla
krajów naszego regionu wzorem Europie Zachodniej była ona nadal podtrzymywana.
Świadczy to o środkowo- i wschodnioeuropejskiej (nie tylko polskiej)
intelektualnej prowincjonalności, która oczywiście uwarunkowana jest
historycznie. Dlatego podejmowane w Polsce próby ponownego sięgania do marksizmu
i innych nurtów lewicowych są ze wszech miar godne wsparcia.
Przez pierwsze kilkanaście lat przemian ustrojowych skupiliśmy się przede
wszystkim na szybkim doganianiu rozwiniętej cywilizacji europejskiej, której
ważnym filarem jest społeczeństwo obywatelskie. Ceną tego okazała się - by użyć
sformułowania Zizka - hegemonia ideału konsensualnej demokracji liberalnej w
byłych krajach socjalistycznych.
W tym kontekście znamienny jest fakt, że Zizek pochodzący ze Słowenii (a więc z
dawnej Jugosławii) dźwiga cały bagaż mentalności środkowo- i
wschodnioeuropejskiej. Być może dlatego pozostaje w swej krytyce bieżącego stanu
rzeczy tak radykalny. Przeciwstawia się łagodniejszym, bardziej umiarkowanym i
mniej rewolucyjnym koncepcjom współczesnej zachodnioeuropejskiej lewicy
intelektualnej. Dotyczy to także myślicieli, których skądinąd bardzo ceni,
takich jak John Rawls z jego teorią sprawiedliwości, a także Jürgen Habermas,
Anthony Giddens czy Ulrich Beck.
Książka "Rewolucja u bram" wpisuje się w nurt swoistej rehabilitacji leninizmu.
Należy jednak traktować to jako pewien rodzaj prowokacji. O ile marksizm na
stałe zadomowił się w świadomości teoretycznej i ideowej lewicy zachodniej, o
tyle z leninizmem jest inaczej. Próba zrealizowania komunistycznej utopii
zakończyła się klęską, w wyniku czego radykalne nurty lewicowe zostały uznane za
obciążenie dla autentycznych wartości samego programu socjalistycznego.
Ten aksjomat, a zarazem dogmat współczesnej lewicy zachodniej Zizek próbuje
naruszać. Robi to zresztą w sposób udany i przekonujący, ponieważ sięga do tego,
co w myśli, a przede wszystkim w działalności politycznej Lenina stanowiło
najbardziej twórczy i ożywczy wkład w tradycję socjalistyczną. Zizek przemawia w
książce nie do rewolucjonistów czy praktyków aktywności społecznej, lecz głównie
do teoretyków. Bynajmniej nie zachęca on do podjęcia dziś działalności
rewolucyjnej w leninowskim stylu, co zresztą nie miałoby sensu, zważywszy na
ogromne różnice realiów historycznych, społecznych, politycznych. Zizek wskazuje
kierunek dążeń emancypacyjnych na rzecz wyzwolenia człowieka oraz pełnej
realizacji ludzkich możliwości i uzdolnień.
Potrzebujemy impulsu, który pozwoli nam odepchnąć się od wszystkiego, w czym
jesteśmy zanurzeni, w co jesteśmy uwikłani, co nas warunkuje, co nas ogranicza.
Oczywiście takie odepchnięcie się nie jest możliwe w stopniu całkowitym. Zizkowi
przyświeca jednak inny cel. Chodzi o to, by nie popaść w przeświadczenie, że
establishment współczesnego świata jest na tyle potężny, iż nie pozostaje nic
innego, jak się mu podporządkować. Tak proste przesłanie nie oznacza
jednocześnie, że należy wdrażać je w życie metodą przewrotu wojskowego, jakim
była faktycznie rewolucja leninowska.
Zizek interpretuje leninizm w duchu neopsychoanalizy Jacques'a Lacana, która
przywiązuje wielką wagę do odkrycia, a nawet więcej - do uwolnienia potencjału
twórczego, jaki we współczesnym człowieku tłumi otaczająca go społeczna,
polityczna i ekonomiczna rzeczywistość. Potencjał ten można określić jako
emancypacyjny. Wyzwolicielska misja Lenina ulega tu więc pewnej estetyzacji.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Lenin fascynuje Zizka przede wszystkim jako
wielka postać historyczna w sensie bohaterów historycznych, o których pisał
Hegel w "Wykładach z filozofii dziejów". Zresztą Zizek jest jednym z nielicznych
dzisiaj aktywnych współtwórców nowego kierunku poszukiwań intelektualnych
lewicy, którzy oddają należytą sprawiedliwość myśli Hegla. W latach 60. i 70.
pozytywny stosunek do heglizmu różnił marksistów jugosłowiańskich od szkoły
frankfurckiej, a współcześnie różni Zizka od autorów francuskich.
Zizek ma upodobanie do żywego dramatu historii, który koncentruje się w jednym
człowieku, w jego osobistym działaniu. Tak się właśnie przedstawia schemat
heglowskiego bohatera historycznego. To jednostka, która jest wielka nie swoim
rozumem czy swoją dobrą wolą, lecz siłą swoich namiętności. Ta Heglowska
diagnoza przewija się u Zizka nieustannie: to nie idee i ideały, lecz interesy i
namiętności motywują ludzi. Wielka jednostka to nie jednostka, która posiadła
prawdę i realizuje w swojej działalności dobro moralne, lecz jednostka, która
dąży, pchana właśnie żądzą władzy, sławy, zysku, do czynów przesyconych duchem
hazardowego ryzyka i stawiania wszystkiego na jedną kartę.
W Polsce Lenin kojarzy się niemal wyłącznie ze straszliwymi konsekwencjami
rewolucji komunistycznej. Świadczy to o tym, że w dużym stopniu myślimy i
odczuwamy - by użyć języka Hegla - w wymiarze kamerdynerskim. W "Wykładach z
filozofii dziejów" Hegel bardzo obrazowo wyjaśnia, kim są kamerdynerzy historii
i na czym polega kamerdynerski stosunek do bohaterów. Kamerdyner to ktoś, kto
bohaterowi zdejmuje wieczorem buty i zna doskonale jego predylekcje do szampana,
do tłustego jedzenia i - nie daj Boże - do pięknych kobiet. Zna więc bohatera od
kuchni i od łoża, czyli od całej prozaicznej strony jego życia. Dlatego właśnie
perspektywa ta jest perspektywą lokaja. Spłaszcza horyzont, w jakim rzeczywiście
obracają się myśli i czyny bohatera. Zizek chce w nas naruszyć tę kamerdynerską
mentalność. Na Lenina trzeba spojrzeć, wykraczając poza utrwaloną w naszej
świadomości kliszę. Chodzi o zachowanie dystansu i przyjęcie obiektywnej
perspektywy, a nie angażowanie się za każdym razem z pozycji moralnego
sprzeciwu. Pozycja taka jest oczywiście ważnym składnikiem naszego życia
codziennego, ale często zawęża nasze widzenie świata. Tak jest zwłaszcza wtedy,
gdy w grę wchodzą wielkie przemiany historyczne i wydarzenia epokowe.
Marek J. Siemek, ur. 1942, filozof, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, zajmuje
się głównie filozofią społeczną. Jeden z najwybitniejszych w Polsce znawców
Hegla, Marksa i klasycznej filozofii niemieckiej. Opublikował m.in. "Idea
transcendentalizmu u Fichtego i Kanta" (1977), "Hegel i filozofia" (1998),
"Wolność, rozum, intersubiektywność" (2002).
MAREK J. SIEMEK