Tekst pochodzi z organu SDKPiL Przegląd Socjaldemokratyczny nr 12, czerwiec 1909, rok V, strony 127 -136. Jeden z trockistów współpracujących z LBC, poproszony o popularyzatorski wstęp, powiedział, że tekst jest nudny i właściwie się z nim zgadzamy. Warto jednak zwrócić uwagę na końcówkę tekstu i rozważania Trockiego dotyczące kwestii chłopskiej po rewolucji socjalistycznej. Można tu doszukać się egzotycznego antyleninowskiego sojuszu Trockiego ze Stalinem.


 

Lew Trocki

Włościaństwo a Socjaldemokracja.

(Losy rewolucji rosyjskiej).

 

Program kadecki (właściwie: były program kadecki) przymusowego wywłaszczenia gruntów obszarniczych według "sprawiedliwego" szacunku daje maximum tego, co można osiągnąć na drodze twórczości prawodawczej. Tak twierdził biedny romantyk "realizmu" politycznego Piotr Struwe za owych czasów,   gdy partia kadecka zamierzała pogrzebać absolutyzm pod stosem kartek wyborczych do pierwszej Dumy. Tymczasem w rzeczywistości liberalna próba prawodawczej konfiskaty gruntów dworskich doprowadziła tylko do rządowej konfiskaty prawa wyborczego i do zamachu stanu 16 czerwca. Kadeci upatrywali w likwidacji szlachty obszarniczej operację czysto finansową i mieli szczery zamiar dać swemu "sprawiedliwemu szacunkowi" treść, o ile się da, możliwą do przyjęcia dla właścicieli ziemskich. Lecz szlachta wzięła rzecz z innej strony. Nieomylnym swym instynktem pojęła ona, że idzie nie o prostą sprzedaż 50 miljonów   diesiatyn  gruntu,   choćby po wysokiej cenie, lecz o likwidację całej roli społecznej szlachty, jako stanu panującego – i wręcz odmówiła zlicytowania samej siebie. "Niech będzie waszym hasłem, - woła w roku 1-ej Dumy hr. Sałtykow, zwracając się do ziemiaństwa:  ani  piędzi   naszej   ziemi;  ani ziarnka piasku naszych pól, ani badylka naszych łąk;  ani gałązki naszego lasu". I nie był to głos   wołającego   na puszczy, o nie:   właśnie   lata rewolucji są okresem skupienia stanowego i politycznej konsolidacji szlachty rosyjskiej. W czasach najcięższej reakcji Aleksandra III szlachta była tylko jednym   ze stanów, chociaż co prawda  pierwszym. Strzegąc swej niezależności, absolutyzm nie wypuszczał szlachty z pod nadzoru policyjnego i nakładał swą cenzurę nawet na język jej zachłanności stanowej. Dzisiaj szlachta jest w całym znaczeniu tego wyrazu stanem komenderującym; kręci gubernatorami, grozi ministrom i zrzuca ich, otwarcie  stawia  ultimata rządowi   i  uzyskuje ich  wykonanie. Hasło zaś jej brzmi: ani piędzi naszej ziemi, ani cząsteczki naszych przywilejów!

60 000 właścicieli prywatnych o dochodzie rocznym wyżej 1000 rb. ma w swym rozporządzeniu około 75 miljonów diesiatyn ziemi: przy cenie rynkowej 5,9 miliardów rubli przynosi ona swym posiadaczom corocznie 450 miljonów rubli dochodu. Nie mniej niż 2/3 tej sumy przypada na szlachtę. - Z własnością obszarniczą ściśle jest związana biurokracja. 90 tysiącom urzędników, otrzymujących wyżej 1000 rb. pensji rocznej, przypada w udziale prawie 200 miljonów rb. na rok. Lecz właśnie w tych średnich i wyższych warstwach biurokracji główną rolę gra szlachta. Nadto rozporządza ona niepodzielnie organami samorządu ziemskiego i wszystkiemi korzyściami, które są z niemi związane.

Jeśli przed rewolucją na czele dobrej połowy ziemstw stali "liberalni" właściciele ziemscy, zasłużeni na polu "kulturalnej" pracy ziemskiej, to lata rewolucji wywołały w tej dziedzinie zupełny przewrót, skutkiem którego w pierwszych szeregach znaleźli się najzaciętsi przedstawiciele reakcji obszarniczej. Wszechmocna Rada zjednoczonej' szlachty, która postawiła na czele urzędu "uporządkowania ziemi swojego ministra Kriwoszeina, tłumi w zarodku wszelkie przedsiębrane w interesie przemysłu kapitalistycznego rządowe próby "zdemokratyzowania" ziemst lub rozluźnienia pęt stanowych włościaństwa.

Wobec  tych  faktów  kadecki  program  rolny,   jako podstawa porozumienia prawodawczego, okazuje się beznadziejnie utopijnym i nic dziwnego, że kadeci milcząco zrzekli się go.

Socjaldemokracja krytykowała program kadecki głównie od strony "sprawiedliwego szacunku" - i miała słuszność. Już ze stanowiska finansowego wykup wszystkich posiadłości, przynoszących swym właścicielom ponad 1000 rb. rocznie, dodałby do naszego dziewięciomiljardowego długu państwowego okrągłą sumę 5-6 miljardów; znaczy to, że same procenty zaczęłyby pożerać corocznie 3/4 miljarda. Rozstrzygające atoli znaczenie ma nie finansowy, lecz polityczny punkt widzenia.

Warunki t. zw. reformy uwłaszczającej z r. 1861 z pomocą wyszrubowanej sumy wykupu za grunta włościańskie faktycznie wynagradzały panów za stracone dusze chłopskie (mniej więcej w wysokości 1/i miljarda, t. j. 25% całej sumy wykupu). W tym wypadku istotnie zapomocą "sprawiedliwego szacunku" zlikwidowano wielkie prawa i przywileje historyczne szlachty, - a ta potrafiła się przystosować do reformy półuwłaszczającej i pogodzić się z nią. Ujawniła wówczas taki sam trafny instynkt, jak teraz, gdy stanowczo odmawia wykonania samobójstwa stanowego, - chociażby według "sprawiedliwego szacunku". Ani piędzi naszej ziemi i ani cząsteczki naszych przywilejów! - pod tym znakiem szlachta ostatecznie opanowała aparat państwowy, wstrząśnięty przez rewolucję i pokazała, że walczyć będzie z całym okrucieństwem, do jakiego jest zdolna klasa rządząca, gdy idzie o jej śmierć i życie.

II.

Kiedy chłop podpalał dwór pański, aby raz na zawsze wykurzyć dziedzica, mówił niejako w ten sposób, że dla jednego z nich na wsi niema miejsca. Lecz doprowadzić tej zupełnie słusznej myśli do końca teoretycznie ani, co ważniejsza, praktycznie chłop dotąd nie potrafił.

W grubych zarysach rozróżnić można trzy obszary "rewolucji" włościańskiej: 1) północ, wyróżniająca się znacznym rozwojem przemysłu przetwarzającego, 2) południowy wschód, względnie bogaty w rolę i 3) centrum, gdzie brak gruntów staje się jeszcze dotkliwszym wskutek marnego stanu przemysłu. Stosownie do trzech tych okręgów ruch włościański wytworzył trzy główne typy walki: zagarnianie zboża, bydła, siana, wyrąbywanie lasu - dla bezpośredniego zaspokojenia potrzeb wsi, cierpiącej głód i chłód; zagarnianie gruntów dworskich z wypędzaniem panów i niszczeniem folwarków, - w celu rozszerzenia włościańskiego użytkowania z roli; wreszcie ruch strejkowo-bojkotowy, dążący albo do obniżenia czynszów dzierżawnych albo do podniesienia płacy roboczej. Najburzliwszy charakter przybrał ruch włościański w upośledzonym centrum. Tu pogromy przewionęły, jak niszcząca trąba powietrzna. Na południu uciekano się głównie do strejków i bojkotu folwarków pańskich. Na północy wreszcie, gdzie  ruch  był   najsłabszy,   naczelne   miejsce zajmowało wyrąbywanie lasów. Nieuznawanie przez włościan władz administracyjnych i odmowa płacenia podatków zachodziły wszędzie, gdzie żywiołowy bunt rozsadzał swą łupinę rolno-ekonomiczną i występował, jako zaczątkowy ruch rewolucyjno-polityczny.

Przeciwko rewolucji włościańskiej szlachta obszarnicza miała gotowy scentralizowany aparat państwa. Przezwyciężyć go włościaństwo mogłoby tylko zapomocą jednoczesnego i stanowczego powstania- Do tego atoli okazało się niezdolne zarówno naskutek technicznych jak i psychologicznych warunków swego bytu. Rozproszone na przestrzeni 5 miljonów wiorst kwadratowych Rosji Europejskiej - pomiędzy 500 tysięcy osad - włościaństwo ze swej przeszłości nie otrzymało żadnych przyzwyczajeń do skoordynowanej walki politycznej. Dla zbuntowanych włościan zadanie ich sprowadzało się do wypędzenia panów z granic swej wsi, swej gminy, wreszcie swego powiatu. Kretynizm lokalny jest przekleństwem historycznym wszystkich ruchów włościańskich.

Węzeł barbarzyństwa społeczno-politycznego Rosji zawiązany jest na wsi; lecz nie znaczy to, że ta sama wieś wysunęła siłę, zdolną do rozcięcia tego węzła. Taka siła powstać może tylko w procesie rewolucji z wzajemnego oddziaływania wsi i rewolucyjnego miasta.

W pracy swej "Der deutsche Bauernkrieg" Engels daje bardzo pouczającą dla nas charakterystykę rewolucji włościańskiej XVI wieku w Niemczech. Już w tym czasie, bez względu na słabość ekonomiczną i małą wagę polityczną miast, ruch włościański z natury rzeczy poddawał się pod bezpośrednie kierownictwo stronnictw miejskich. Fatalna nieodpowiedniość pomiędzy objektywnym radykalizmem interesów społecznych włościaństwa a jego politycznym rozproszeniem, ograniczonością i bezradnością sprawiła, że zbuntowane włościaństwo, niezdolne do stworzenia swej własnej partji, dawało- zależnie od warunków miejscowych - przewagę albo mieszczańsko-opozycyjnemu, albo plebejuszowsko-rewolucyjnemu stronnictwu miasta. To ostatnie było jedynym stronnictwem, które, zdaniem Engelsa, mogłoby zapewnić zwycięstwo ruchowi włościańskiemu. Lecz samo ono, chociaż opierało się na najradykalniejszej klasie społeczeństwa ówczesnego, na embrjonie nowożytnego proletarjatu (das Vorprole-tariat - przedproletarjat) było prawie zupełnie pozbawione łączności ogólno - państwowej i jasnej świadomości celów rewolucyjnych. I jedno i drugie było niepodobieństwem wskutek nizkiego poziomu politycznego, pierwotnego stanu komunikacji i partykularyzmu państwowego. W ten sposób zadanie współdziałania politycznego zbuntowanej wsi i miejskiego plebsu nie dało się wówczas i nie mogło się dać zwycięsko rozwiązać. Ruch włościański zdławiono... Po trzech z górą stuleciach to samo ustosunkowanie powtórzyło się w rewolucji roku 48. Liberalna burżuazja nietylko nie chciała i nie mogła poruszyć włościaństwa i zjednoczyć go dokoła siebie, lecz najbardziej bała się wzrostu ruchu włościańskiego właśnie dlatego, że przede-wszystkim wzmacniał on i utrwalał pozycję plebejuszowsko-radykal-nych żywiołów  miasta  przeciw   samej   burżuazji.   Z drugiej strony żywioły te wciąż jeszcze nie przezwyciężyły swej bezkształtności i rozdrobnienia społeczno-politycznego i dlatego niezdolne były odsunąć liberalną burżuazję i stanąć na czele mas włościańskich. Rewolucja 48 roku ponosi klęskę. Lecz na sześć dziesięcioleci przed-tym widzimy we Francji zwycięskie urzeczywistnienie zadań rewolucji właśnie przy pomocy kooperacji włościaństwa i plebsu miejskiego, t. j. proletarjuszy, półproletarjuszy i lumpenproletarjuszy owej epoki. Kooperacja ta przybrała postać dyktatury Konwentu, t. j. dyktatury miasta nad wsią, Paryża nad prowincją a sankiulotów nad Paryżem.

W warunkach naszej rewolucji przewaga polityczna ludności przemysłowej nad rolniczą jest jeszcze jaskrawsza, lecz w naszych miastach chaotyczną czerń zastąpił proletarjat przemysłowy. Na włościaństwie zaś w czasach rewolucji podawnemu oprzeć się może ta tylko partja, która prowadzi za sobą najrewolucyjniejsze masy miasta, która nie lęka się wstrząsnąć podwalinami własności prywatnej, państwowości klasowej i kultury kapitalistycznej. Taką partją jest Socjaldemokracja.

Wprawdzie powstanie Związku Włościańskiego, a zwłaszcza Grupy Pracy napozór pozwalało sądzić, że włościaństwo rosyjskie zdolne jest stworzyć sobie samoistną partję wiejską, na którą spadnie nietylko! wielka praca, lecz i główna część odpowiedzialności politycznej za bieg i wynik rewolucji rolnej. Tego rodzaju oczekiwanie uważaliśmy za chybione z gruntu. Co się tyczy Grupy Pracy, to nie należy ani na chwilę zapominać, że ta bezpartyjna "partja" jest produktem nie tylko objektywnego radykalizmu interesów włościańskich, lecz i systemu wyborczego Bułygina-Wittego. Odcięci od miejskich partji politycznych, niemający wyobrażenia o związku swych zadań miejscowych z biegiem całej rewolucji, włościanie nadto musieli wybierać pełnomocników, wyborców i posłów z pośród siebie. Niezgrabny wielbłąd rewolucji rolnej musiał przełazić przez ucho igielne stanowo-kurjalnego systemu wyborczego. Odcinając wieś od miasta, system ten utrwalił bezradność polityczną włościaństwa w postaci Grupy Pracy. Popychani przez nieprzejednaność interesów chłopskich członkowie tej grupy - niemal instynktownie - siedli w Dumie na lewo od przedstawicieli liberalnej burżuazji; lecz przygnębieni własną bezradnością i zarazem wiejską nieufnością do mieszczuchów nie mogli i nie umieli systematycznie popierać przedstawicieli proletarjatu. Główną treść życia drugiej Dumy stanowił właśnie proces pomiędzy Socjaldemokracją a kadetami o Grupę Pracy.

Przy nowym przypływie rewolucyjnym będziemy mieli nieocenioną skarbnicę doświadczenia trzech Dum, z której będziemy peł-nemi garściami czerpali przy naszej agitacji na wsi. Znajdziemy tam glebę bez porównania bardziej przygotowaną, a nasza bezpośrednia przeciwniczka, partja kadecka, teraz, po swej trzyletniej ewolucji, jeszcze mniej, niż w r. 1905 liczyć może na zawładnięcie włościaństwem.

III.

Przy omawianiu kwestji stosunku pomiędzy włościaństwem a Socjaldemokracją w warunkach rewolucji rosyjskiej ignorujemy zwykle doświadczenie małego kraiku, który mamy pod ręką, - Finlandji. W drugim sejmie finlandzkim na 200 posłów jest 83 socjaldemokratów. Tymczasem Finlandja jest w daleko większym stopniu niż Rosja krajem drobnomieszczańsko-włościańskim: wielki przemysł jest tam nieznaczny, Socjaldemokracja o wiele młodsza niż w Rosji i wpływ jej jest w znacznej mierze odbiciem roli rewolucyjnej proletarjatu rosyjskiego. I cóż? Gdy w drobnomieszczańskich miastach Socjaldemokracja zebrała 33.3% głosów, na wsi głosowało na nią 37.6% wyborców. I w Finlandji, jak w Rosji w ognisku walki społecznej stoi kwestja rolna (torparna), przyczym konserwatyzm własnościowy liberalizmu burżuazyjnego całkowicie odcina go od nieposiadającego włościaństwa i pcha je do obozu Socjaldemokracji. Związek Włościański, pokrewny rosyjskiej Grupie Pracy, pomimo wielkiego znaczenia kwestji torparnej nikłą ogrywa rolę: przy ostatnich wyborach sejmowych skupił on dokoła 9 posłów zaledwie 6% ogólnej liczby głosów. Trzeba uwzględnić, że cały przewrót w Finlandji był wynikiem pierwszego rozpędu rewolucji wszech-rosyjskiej, przyczym wybory do sejmu, zwłaszcza do drugiego, odbywały się w atmosferze obawy natarcia zwycięskiej reakcji.

Jakiż wpływ na włościaństwo zdobędzie partja nasza w procesie i w rezultacie kierownictwa nowym, bez porównania szerszym ruchem mas miejskich i wiejskich! Oczywiście - jeżeli sami nie złożymy broni, uląkszy się pokusy władzy politycznej, ku której niechybnie poniesie nas nowa fala.

Kierownicza rola robotników w ruchu włościańskim, ich wpływ polityczny po pierwszym stanowczym zwycięstwie rewolucji nadzwyczaj są ułatwione przez tę okoliczność, że przemysł nasz, zwłaszcza wielki, znajduje się przeważnie poza murami miasta.

 

Przedsiębiorstw, zatrudniających

ponad tysiąc robotników

%

Liczba

robotników

%

W miastach

146

32

351 000

30

Poza miastami

312

68

804 000

70

Ogółem…

458

100

1 155 000

100

 

Tabela powyższa uwzględnia tylko olbrzymie przedsiębiorstwa, zatrudniające ponad 1 000 robotników. Naogół zaś fabryki wszelkich rozmiarów, położone poza miastem, stanowią 57% liczby ogólnej i zatrudniają 58% ogólnej liczby robotników. Należy zresztą zastrzec, że do zamiejskich przedsiębiorstw zaliczono tu i fabryki, znajdujące się na przedmieściach (wyodrębnić tej kategorji nie mogliśmy dla braku danych), lecz przy tym wszystkim nie ulega wątpliwości, że topografja przemysłu rosyjskiego niepospolicie ułatwia Socjaldemokracji rewolucyjno-polityczne oddziaływanie na szerokie masy włościańskie.

IV.

Ale z drugiej strony rewolucja nauczyła czegoś i rząd carski. Wytęża on wszystkie siły władzy państwowej ku temu, aby rozwiązanie kwestji rolnej skierować na nierewolucyjną drogę. Pierwszym jego zadaniem jest zniszczenie gminy rolnej i administracyjno-podatkowej, która spoiła masy wiejskie jednością nędzy i w powstaniach włościańskich stawała się naturalnym organem samorządu rewolucyjnego ("gromadzkie" uchwały niszczenia folwarków pańskich i "gromadzki" podział zagarniętych gruntów i mienia...). Ustawa z d. 22 listopada 1906 r. dała każdemu gospodarzowi prawo żądania od gromady wiejskiej, by mu wydzieliła część użytków gminnych na własność prywatną, przyczym prawo to związane jest w ustawie z wielkiemi faktycznemi przywilejami dla majętnych włościan wielkorolnych. Rząd miał wyraźny cel: gminę, zjednoczoną przez walkę o grunta obszarnicze, rozbić na wrogie obozy, walczące o grunta ukaz owe; przy pomocy władzy państwowej pomóc zamożnej mniejszości włościaństwa zmienić się w silną klasę drobnych właścicieli, zawdzięczających całe swe położenie prawodawstwu kontrrewolucyjnemu, podobnie jak włościanie francuscy nowe swe posiadłości ziemskie zawdzięczali prawodawstwu rewolucji. Jakież są realne owoce stołypińskiego prawodawstwa na zasadzie art. 87?

Do 14 sierpnia 303 tysiące gospodarzy wyszło ze swych gmin i przyswoiło sobie na własność 2 305 000 diesiatyn. Cyfry to niezaprzeczenie znaczne na pierwszy rzut oka. Należy jednak zważyć przedewszystkim, że w tych pierwszych dwuch latach działania nowego prawa rząd dał możność natychmiastowego wyjścia z gminy tym wszystkim jej żywiołom, które ekonomicznie dojrzały do takiego wyjścia w ciągu długiego czasu poprzedzającego. Dlatego dalsza praca stwarzania klasy włościan-posia-daczy będzie za każdym następnym krokiem trafiała na wzrastające trudności. Lecz i pominąwszy ten wzgląd zaznaczyć należy, że istotnie osiągnięte wyniki kontrrewolucyjnych zarządzeń agrarnych są w przytoczonych liczbach ogromnie przesadzone. Wszak rzeczywistym celem ustawy z 22 listopada jest stworzenie samoistnych, niezależnych od gminy, skupionych w jednolitych ucząstkach gospodarstw (futorowych, farmerskich). Tymczasem olbrzymia większość "wyjść" ma charakter czysto formalny: poprostu przepisuje się na własność poszczególnych gminniaków wszystkie porozrzucane zagony ziemi gminnej, które im wydzielono do użytku na podstawie ostatniego podziału. O gospodarstwie farmerskim w takich warunkach ani mowy być nie może: "wydzielony" pozostaje w zupełnej zależności od biegu gospodarki gminnej. Prawdziwych zaś futorników wyszło  w ciągu   dwuch  lat   wszystkiego  22 tysiące  przy 114 tys. diesiatyn ziemi, t. j. tylko około 7% wyszłych gminniaków i 5% wydzielonej ziemi[1]. Tych 114 tys. diesiatyn stanowi zupełnie nieznaczną wielkość, jeśli przeciwstawimy im 88 miljonów, zostających w posiadaniu gmin. - Bez porównania większy rozmach przybrała działalność banku włościańskiego, który w ciągu ostatnich trzech lat uprzystępnił i sprzedał włościanom z górą 8 miljonów diesiatyn ziemi kosztującej prawie miljard rubli. Jednakże i ta cyfra daje przesadne wyobrażenie o "ziemio-urządzającej" działalności rządu: sprzedaż ziemi idzie jak z kamienia, bank zmniejsza operacje, nowi "właściciele" nie mogą spłacać rat i wydzielone parcele, jak piszą z różnych okolic, znowu powracają do banku lub idą na sprzedaż przez licytację. Podsumować obecnie rezultaty cyfrowe wszystkich zarządzeń agrarnych kontrrewolucji zupełnie niepodobna, lecz z powyższego widać wyraźnie, że jakąkolwiek energję biurokratyczną rozwinie rząd, wieś rosyjska jeszcze na długi szereg lat pozostanie ogniskiem głębokich fermentów i wybuchów rewolucyjnych.

V.

Kretynizm lokalny jest historycznym przekleństwem ruchów włościańskich. O tępość polityczną chłopa, który u siebie na wsi rabował pana, aby zagarnąć jego ziemię, a, przystroiwszy się w kurtkę żołnierską, rozstrzeliwał robotników, rozbiła się pierwsza fala rewolucji wszechrosyjskiej. Wszystkie jej zdarzenia rozpatrywać można, jako szereg bezlitosnych lekcji poglądowych, za pomocą których historja wkuwa w chłopa świadomość związku między jego miej-scowemi potrzebami rolnemi a centralnym problematem władzy państwowej. W tę samą stronę kierować się powinno nasze oddziaływanie na włościanina, zależne przedewszystkim od tego, w jaki sposób  stawiamy  kwestję rolną wśród samego proletarjatu.

Jakkolwiek sobie wyobrażamy te formy własności ziemskiej, które się wytworzą po rewolucji rolnej, jasne jest, że teraz, gdy ziemia jest w posiadaniu obszarników, gdy w obronie tej własno, ści staje carat, zgoła niepodobna municypalizację przeciwstawiać nacjonalizacji. Tylko nowa władza, wyłoniona przez rewolucję, stworzyć może nowe formy własności ziemskiej. Przejście skonfiskowanej ziemi na własność całego ludu (względnie państwa) jest w każdym razie nieodzowną rewolucyjno-polityczną przesłanką municypalizacji ziemi. Całe zadanie rewolucji polega teraz właśnie na stworzeniu tej przesłanki. Przeciwstawiać w obecnej fazie rewolucji municypalizację nacjonalizacji znaczy mimowoli sankcjonować zasadniczo kretynizm lokalny chłopa. Wszedł on do rewolucji z przesądem, że dość jest wypędzić obszarników swego okręgu ¦i zbojkotować szlacheckie ziemstwo oraz policję powiatową, by zrobić spólnotę lub gminę właścicielką całej ziemi w danym miejscu. Naszym zaś zadaniem wyjaśnić mu, że musi dokonać tej pracy w zakresie ogólnopaństwowym i że potrzebne mu użytki może otrzymać tylko z rąk nowego, demokratycznego państwa. Municypalizacja jest programem, z którym będziemy mogli wystąpić w konstytuancie; ale wszak to już przypuszcza istnienie kostytuanty, mającej w swym rozporządzeniu fundusz rolny kraju.

"Verstaatlichung (nacjonalizacja) ziemi odstraszy włościan". Dlaczego? Dlatego, że wogóle odstrasza ich postawienie kwestji rolnej w zakresie ogólnopaństwowym? Ale wszak właśnie musimy rozbić tę "municypalną" ograniczoność, aby móc dopiąć bodaj tej samej municypalizacji ziemi. Albo dlatego, że włościanie zlękną się nacjonalizacji swych działów i prywatnych drobnych majątków? Ale wszak kwestja rolna staje przed włościaństwem nie jako kwestja tego, co robić z jego własnemi gruntami (o które nikt się nie kusi i nie pokusi) lecz jako kwestja tego, jak dostać do swego rozporządzenia grunta dworskie. My odpowiadamy: za pomocą demokratycznego państwa. Nacjonalizacja ziemi może się stać w swoim czasie ostoją restauracji? Wszystko może się stać. Lecz w obecnej chwili jest ona dźwignią rewolucji.

Co uczynimy ze skonfiskowanemi gruntami?

Powyżej staraliśmy się wykazać, że likwidacja własności ob-szarniczej możliwa jest tylko przy takim rozmachu rewolucji, który postawi u steru władzy Socjaldemokrację. Niepotrzeba nawet mówić, że nie zajmie się .ona konfiskatą gruntów ukazowych i drobnych majątków. Również nie może być mowy, aby rząd proletarjacki po konfiskacie posiadłości o wielkiej produkcji rozparcelował je i oddał do eksploatowania drobnym producentom, - jedynym wyjściem będzie produkcja współdzielcza pod kontrolą komunalną lub bezpośrednio państwową. Grunta prywatne, uprawiane inwentarzem włościańskim, będzie należało oddać bezpośrednim producentom, przyczym naturalnym i nieuniknionym pośrednikiem pomiędzy niemi a państwem będą organy samorządu miejscowego[2]. Municypalizacja ziemi stanie się możliwą i żywotną tylko przy ogólnej trwałości porządku rewolucyjnego. Restauracja obszarnicza jednakowo zagraża "nacjonalizacji" i "municypalizacji": albowiem w razie swego zwycięstwa opanuje ona naturalnie nietylko władzę centralną, lecz i ziemstwa. Dlatego przy nietrwałości nowego porządku (a stanowić o niej będą nietylko wewnętrzne warunki, lecz i międzynarodowe) rząd rewolucyjny będzie musiał oddać ziemię do podziału, albowiem wobec zadania wywłaszczenia miljonów drobnych posiadaczy wstrzyma się nawet najzaciek-lejsza restauracja. Pozostanie jej w takim wypadku najwyżej za przykładem restauracji Burbonów wynagrodzić obszarników kosztem skarbu za odebrane im grunta. Wtedy to może znaleźć zastosowanie kadecki "sprawiedliwy szacunek", - nie jako program ugody stanów i prawodawczego rozwiązania  kwestji rolnej, lecz jako program zwrócenia szlachcie kosztów i strat, spowodowanych przez zwycięską rewolucję rolną.

Tak czy inaczej będzie, - obecnie przecież wypracowujemy nie zarządzenia przeciw przyszłej restauracji, lecz program walki z istniejącym caratem.

Działalność naszą w 3-ciej Dumie rozpatrywać powinniśmy w perspektywie naszych ogólnych zadań rewolucyjnych. Im śmielej, i energiczniej frakcja nasza wysunie te żądania naszego programu, które właśnie teraz, kiedy w sferze handlowo-przemysłowej panuje straszny kryzys a na wsi głód, niechybnie ściągną na siebie uwagę szerokich mas ludowych, tym szybciej pójdzie samookreślenie frakcji włościańskiej, tym większe zawady postawimy na drodze rządowi stołypinowskiemu i jego Dumie i, co najważniejsza, tym ściślej skupimy wokoło naszej partji socjalistyczne żywioły klasy robotniczej. Nikt nie może powiedzieć, kiedy przyjdą wielkie wypadki, lecz bądź co bądź najlepszym sposobem przygotowywania się do nich jest - szeroko rozwinąć przed masami sztandar rewolucji.


[1] Główna masa tych odrębnych działów przypada na gubernje kijowską i saratowską, zmienione w cieplarnie gospodarstw futorowych. Po odliczeniu tych dwuch gubernji na całą Rosję przypada niespełna 5000 działów futorowych.

[2] Patrz o tym   N. Trocki: "Nasza riewolucja". Petersburg 1906. Str. 254 i nast., 273 i nast.