Korowiow
O Komunistyczną Politykę Historyczną!
W orwellowskim „Roku 1984”, napisano: „kto kontroluje przeszłość, kontroluje przyszłość”. Współczesna prawica wzięła sobie te słowa bardzo do serca, gdyż robi wszystko by pokazać historię ze swojego, reakcyjnego, z punktu widzenia, wymazując wszelką lewicę z pozytywnych kart historii i pozostawiając dla niej jedynie miejsce przy zbrodniach, mordach i wszelkich innych niegodziwościach, w myśl zasady iż nie ma uczciwych lewicowców.
Taki cel przyświecał powołaniu (przy haniebnym poparciu pseudo-lewicy socjalliberalnej) Instytutu Pamięci (czyt. Prawicy) Narodowej. IPN ma za zadanie przedstawić historię w dwóch kolorach – białym (tym dobrym) i czerwonym (tym złym) – kolory pośrednie, lub wybijające się z tego schematu nie istnieją. W wydawanych przez siebie biuletynach i opracowaniach „naukowych” polska prawica fałszuje historię w sposób, jaki można porównać jedynie ze stalinowską szkołą falsyfikacji – przy czym robi to w sposób bardziej „wysmakowany”, dobrze opakowany i rozreklamowany, niż toporny reżim stalinowski (wystarczy porównać książki np. filohitlerowca(!) Wieczorkiewicza z „Krótkim kursem”...). Fałszerstw, jakich dopuszcza się prawica w swoich publikacjach, od manipulacji P. Gontarczyka (jak pokazują ostatnie wypadki z Wołoszańskim, mistrza tej profesji) i L. Żebrowskiego poczynając, a kończąc na osławionej „Czarnej księdze komunizmu” jest ogromna ilość. Historia ruchu robotniczego jest albo przemilczana, gdy nie można dolepić komuś łatki „zbrodniarza”, czy „totalitarysty” (Waryński, Luksemburg), albo przedstawiana jako dzieje biednego ruchu mas ludowych, manipulowanego przez komunistów (kiedyś była to żydokomuna, obecnie po doświadczeniach Holokaustu karta antysemicka jest często skrzętnie ukrywana...), będących agenturą obcego mocarstwa, a nie internacjonalistycznymi bojownikami o wolność.
Od samego początku III(i IV) RP historia lewicy komunistycznej jest celowo przeinaczana i pokazywana z błędnej strony, jako jeden wielki zbrodniczo-totalitarny ruch, mający na celu sprowadzić na ludzkość najgorsze nieszczęścia – w końcu, powie niejeden prawicowy dyletant historyczny, obozy koncentracyjne jako pierwsi utworzyli bolszewicy (zainteresowanych odsyłamy do portali prawy.pl i Strona Pro-kapitalistyczna)... Oczywiście nasz drogi ignorant nie wie nic o kolonialnych praktykach rządów europejskich, które jako pierwsze utworzyły nie tyle obozy koncentracyjne(a więc takie, gdzie przetrzymuje, „koncentruje” się ludzi, a nie po to by ich niszczyć, jak np. obozy jenieckie), ale istne obozy zagłady z sadystami jako strażnikami, bardzo często mających pozwolenie wyższych dowódców na stosowanie tortur i zabijanie (jak to miało przykładowo miejsce podczas ludobójstwa w czasie kolonizacji Australii przez brytyjskich imperialistów). Wpychanie „na siłę” do obozu lewicy ruchów takich jak faszyzm i narodowy socjalizm jest kolejnym przykładem na utylitarny charakter prawicowej polityki historycznej. Kiedy czytamy wypociny niektórych prawicowców możemy być zdumieni, jakimi są łgarzami, albo ignorantami – nie znają nawet historii ruchów narodowych do których sami się odwołują (endecja i narodowy-radykalizm) – nasi „mędrcy” nie czytali nawet własnych idoli, jak Dmowski i J. Giertych – swego czasu zafascynowanych ruchami faszystowskimi... Warto też zauważyć, że brednie prawicowców często się ze sobą kłócą, ale nikomu za bardzo to nie przeszkadza...
Stan badań nad ruchem robotniczym i lewicowym w Polsce jest na najgorszym poziomie ze wszystkich działów historii. Po latach (post)stalinowskich wybielań i kanciarstw przyszła kolej na zakłamywanie z drugiej strony, połączone z oczernianiem historii lewicy. Dalej bardzo mało pisze się o antybiurokratycznych nurtach lewicy komunistycznej, nie przedstawia punktu widzenia antystalinowskich komunistów, unika stosowania materialistyczno-dialektycznej metody do badań społecznych. Jak to często bywa, Polska jest na szarym końcu w badaniach naukowych w porównaniu z Europą Zachodnią, gdzie marksizm dalej jest uważany za wartościowy system analityczny. I tak, jak świat odchodzi od neoliberalnych dogmatów Hayeka i Friedmanna, w Polsce z kolei ci dwaj myśliciele mieszczańscy cały czas utrzymują się jako „światowej sławy autorytety” w dziedzinie ekonomii. O ile, w Europie Zachodniej coraz częściej dochodzi do przedstawiania historii partii bolszewickiej nie jako dziejów zgrai morderców, ale jako ruchu wolnościowego, który musiał stawić czoła ogromnym siłom kontrrewolucyjnym, nie będącym wcale sojuszem bojowników o Ojczyznę, Prawdę i Zbawienie, lecz prototypem późniejszych faszystów, to pogląd taki w kraju nadwiślańskim dalej uważany jest za absurd, a wielu nie mieści się nawet w czerepach, by mógł ktoś myśleć w ten sposób.
Rewolucyjni marksiści nie mają co liczyć na burżuazyjnych historyków w stylu Paczkowskiego, Pipesa, czy nie żyjącego już Wołkogonowa. Historia, jak każda nauka społeczna jest uwikłana w walkę antagonistycznych klas nowoczesnego społeczeństwa mieszczańskiego – oto dlaczego prawicy i liberałom nigdy nie będzie na rękę pokazać historii naprawdę obiektywnie, tj. jako historii ludowej, jako walki uciskanych o wyzwolenie spod jarzma ucisku (kapitalistycznego, stalinowskiego, czy feudalnego).
Komunistyczna Polityka Historyczna musi wypełnić tę lukę, jeżeli lewica chce w ogóle istnieć jako zjawisko społeczne. Rewolucjoniści muszą rozpocząć poważną walkę na polu świadomości historycznej, by nie zostać całkowicie wymazanym z dziejów świata. Konieczne jest przeciwstawienie się wszystkim stereotypom podtrzymywanym przez prawicową publicystykę – a należy zacząć od Rewolucji Październikowej, analizy stalinizmu i promocji rewolucyjnej lewicy antystalinowskiej. Dalej należy zając się lewicowym nacjonalizmem rewolucyjnym, będący sojusznikiem marksizmu, oraz ruchem robotniczym sprzed 1917 roku - to z niego wyrosła w końcu partia bolszewicka i Międzynarodówka Komunistyczna. Historia jest ciągła, nie oderwana od siebie...
Historia jest również nauczycielką życia, jak mówili już starożytni. Współcześni komuniści muszą badać źródła sukcesów i klęsk swoich poprzedników, muszą używać marksistowskiej nauki do analizy dziejów, odrzucać to co błędne (np. mienszewicko-stalinowska idea dwuetapowej rewolucji, sojusze z burżuazją) na rzecz tego, co się sprawdziło (np. rewolucja permanentna ze wszystkimi jej elementami składowymi). Muszą być prawdziwymi uczniami Marksa i Lenina, dla których dopiero praktyka weryfikuje teorię... W końcu, to Lenin z Trockim przeciwstawili się głównemu nurtowi „ortodoksyjnego marksizmu” II Międzynarodówki, stawiając na niedorozwiniętą gospodarczo Rosję, jako pierwszy kraj, gdzie łańcuch kapitalizmu zostanie zerwany – rzecz nie do pomyślenia dla dogmatyków w stylu Kautsky’ego, Martowa, czy Plechanowa! Lewica wzorem swoich wielkich poprzedników, nie może bać się wyzwań historii, bo inaczej może sobie dać spokój z lewicowością i lepiej będzie jak się zajmie czymś innych, równie pożytecznym...
Bardzo ważne jest także, by polityka historyczna nie była dogmatyczna i sekciarska. Lewica marksistowska aż za dobrze wie, że nic dobrego z tego przyjść nie może; nie można tworzyć kościoła, gdyż to nie nasza droga i nie nasza metoda. Swoboda myśli i badań musi być dla niej żelazną zasadą. Nie należy bać się polemik z oponentem (lewicowym, czy prawicowym). Każde takie „starcie” to powód do dalszych przemyśleń i rozwoju intelektualnego.
Temu ma służyć dział historyczny portalu „Lewica Bez Cenzury”.
KRW.