Michał Nowicki

200 tysięcy wejść na LBC

 

Towarzysze!!!

Z dumą pragniemy ogłosić, że dnia 4 stycznia 2007 r. strona Lewica bez cenzury została odwiedzona po raz dwustutysięczny. Okrągły jubileusz jest okazją do podsumowania naszych dotychczasowych osiągnięć, jak i wytyczenia planów na przyszłość. Parafrazując słowa Przewodniczącego Ziętka[1] mogę powiedzieć, że: „mam świadomość tego, że Lewica bez cenzury to nie jest strona polityczna, która w tej chwili ma szansę na to, żeby realizować swoje cele, ale chcemy to robić i nie jest dokładnie tak, że to jest poziom zerowy. LBC zostało już odwiedzone 200 tysięcy razy, to jest oczywiście mało, bardzo mało, ale to nie jest nic! Możemy przyjąć założenie, że będziemy czekać, na mesjasza, na owo zjednoczenie, ale my przyjmujemy założenie, że nie czekamy, idziemy dalej do przodu!”. Gdy stosunki produkcji zaczynają blokować dalszy rozwój sił wytwórczych, to konieczna jest rewolucyjna zmiana, która wprowadzi nową formację społeczno –ekonomiczną. Na obecnym etapie technicznym osiągnęliśmy już wszystko. Mimo, że strona zawsze była brzydka, mimo, że przez cały ten czas wszystkie teksty wrzucała jedna osoba, mimo środowiskowego bojkotu, LBC stała się stroną popularną i zgromadziliśmy pokaźną bibliotekę marksistowskich tekstów i zyskaliśmy całkiem spore grono wiernych czytelników. Ale w miarę jedzenia, rośnie apetyt i strona aktualizowana raz dziennie robiona najprymitywniejszym programem do robienia stron WWW już się nam znudziła. Gdy zakładałem LBC to moja znajomość informatyki, była na poziomie minimalnym i choć w ciągu tych 4 lat sporo się nauczyłem, to strony głównej nigdy nie zmieniłem. Teraz to się zmieniło a nawiązane znajomości tym bardziej mnie mobilizują do technicznej rewolucji na LBC.

Od dawna już eksperymentujemy z multimediami. Najpierw wrzucaliśmy MP3, potem pojawiły się filmy i zrealizowanie każdego kolejnego pomysłu, rodzi następne i następne. Niestety czasy rewolucyjne mają to do siebie, że rozwój sił wytwórczych na pewien czas ulega zatrzymaniu. Ale gdy tylko wprowadzi się nowe stosunki produkcji, to rozwój jest jeszcze szybszy niż przed rewolucją. W przypadku LBC będziemy mieli do czynienia z dwoma krótkimi rewolucjami. Pierwszy dotyczy komputera, z którego wszystkie aktualizacje były robione. Należy w niego trochę zainwestować, dodać nowe sprzęty, wszystko sformatować i zainstalować nowe oprogramowanie. Rzecz tą można wykonać stosunkowo szybko i być może nawet się nie zorientujecie, że już po wszystkim. Do tej pory jednak nie mieliśmy na to czasu i zależało nam na jak najszybszym dobiciu do 200 tysięcy. Niestety nigdy nie można wykluczyć jakiś pomyłek, poślizgów itd. i nawet jeśli w samych tekstach płynności nie stracimy –to przez kilka dni możemy nie odpisywać na mejle itd.

Gdy już uda się nam z tym problemem uporać, to naszym nowym najważniejszym zadaniem, będzie całkowita reorganizacja LBC. Koniec z amatorskim blogiem, robionym na programie, który może obsługiwać przedszkolak. Brzydota LBC razi po oczach i o ile lewakom to nie przeszkadza, to tzw. „normalnych” to odrzuca. Tutaj nasuwa się inna refleksja dotycząca wizualnych i zapachowych różnic między tzw. normalnymi a lewakami. Można by wymienić wiele śmiesznych historii – o tym, że Che Guevara nie nosił majtek[2], ale ograniczę się do jednego cytatu, który być może każdy kiedyś słyszał:

„- Ci twoi koledzy są jacyś dziwni

-Chodzi o to, że dużo mówią o Marksie i rewolucji?

-Nie. Chodzi o to, że śmierdzą…”

Jeśli najbrzydsza strona w internecie mogła zrobić tak wielką furorę wśród lewaków, to mogę to tłumaczyć jedynie specyfiką środowiska. Ale nam już nie wystarcza robienie strony dla zamkniętego getta. Chcemy wyjść do mas, a masy domagają się strony ładniejszej i bardziej profesjonalnej. 99 % opinii na temat LBC tych tzw. „normalnych”  zaczyna się od słów: „ta strona jest paskudna. Tyle czasu się nią zajmujesz, to spodziewałem (am) się czegoś profesjonalnego. A to aż śmierdzi amatorszczyzną…”

W tym miejscu jednak zaznaczę, że to nie moja wrażliwa na brzydotę dusza, jest najważniejszym motorem zmian. Znacznie ważniejsze od tego, czy strona jest ładna czy brzydka jest to, czy strona jest skuteczna. W obecnej formie, kiedy wszystkie kody posiada jedna osoba, to ewentualny urlop całkowicie wszystko paraliżuje. W ciągu trzech wakacyjnych miesięcy (lipiec, sierpień, wrzesień) nie miałem dostępu do komputera przez 60 dni i ta trwała absencja przełożyła się na obniżenie popularności LBC. To co bardzo trudno zbudować, a więc zaufanie czytelników, bardzo łatwo stracić. I gdy w październiku wreszcie wziąłem się za LBC, to odbudowa zaufania była bardzo ciężką pracą i starymi metodami sukcesu byśmy nie odnieśli. Dopiero filmy spowodowały, że LBC znowu się stała popularna, a grudzień miał najlepszy wynik w roku 2006.

Ale nawet jeśli wszystko jest OK. to strona i tak jest aktualizowana  zazwyczaj raz dziennie. Niestety to już „normalnym” nie wystarcza. W epoce błyskawicznej informacji, konkurencja nie śpi i jeśli ktoś nie nadąża za zmianami, to zostaje w tyle. Pora zdecydować, czy naszym celem jest ograniczanie się do tworzenia biblioteki rewolucyjnych tekstów, a więc robienie strony dla lewackiego getta i przekonywanie przekonanych, czy też chcemy wyjść do mas. Jeśli chcemy wyjść do mas, to redakcje trzeba poszerzyć. Na szczęście zmiana może być prawie bezbolesna, bo każdy kto spojrzy na listę autorów, których teksty na LBC zamieściliśmy to zobaczy, że jest tu całkiem sporo sensownych osób. Pojawiły się możliwości techniczne, w których redakcje można poszerzać, właściwie w nieskończoność, równocześnie nie tracąc kontroli nad całością. Gdybym dziś przekazał komuś kody, to świadomie, lub przez własną głupotę, mógłby wszystko skasować. Dziś można stworzyć taki panel administracyjny, gdzie osoba publikująca w jednym czy kilku działach, nie musi mieć dostępu do całości. Można więc zdemokratyzować proces aktualizacji, pozostawiając przywilej selekcji nielicznym.

Brałem udział w wielu nieudanych zjednoczeniowych inicjatywach i wiem, że w tym środowisku bardzo trudno coś sensownego zbudować. Brak zaufania, brak dobrej woli, brak wiary w powodzenie, wzajemne skłócenie i wygórowane ambicje, powodują, że bardzo często ciekawy projekt nie zostaje zrealizowany. Smutne jest to, że naszych kochanych towarzyszy, trzeba stawiać przed faktem dokonanym, bo inaczej sprawę spierdolą. Gdybym teraz rzucił hasło: „słuchaj lewico!!! LBC chce rozszerzyć redakcje. Zróbmy otwarte spotkanie i dogadamy szczegóły”. Efekt byłby taki, że na spotkaniu wszyscy ze wszystkimi, kłóciliby się o wszystko i projekt oczywiście by upadł”. Dlatego jeśli ten projekt ma się udać, to jak zwykle trzeba postawić lewicę przed faktem dokonanym. Najpierw wszystko przygotować i rozszerzyć redakcję jedynie o nieliczne grono zaufanych, a potem zaprosić resztę. Ale to czy ktoś ma kody do publikowania na LBC nie jest wcale konieczne by kogoś na LBC publikować. My możemy zaprosić: „towarzyszu dołączcie do załogi LBC, dostaniecie kody i możecie sobie publikować co i kiedy chcecie – byle by było antykapitalistyczne i na dobrym poziomie”, ale na szczeniacką odpowiedź: „nie będę nic robił z… (co ciekawe liczba jawnych wrogów Michała N. ostatnio spadła, więc równie dobrze argumentem może być ktoś inny z poszerzonej redakcji)” odpowiemy, tak jak zawsze odpowiadamy – a więc publicznie i po chamsku. Dobrą metodą jest np. opublikowanie artykułu osoby odrzucającą naszą wyciągniętą do współpracy dłoń, ze wstępem: „z wielką radością powitałem poszerzenie redakcji LBC…” Najlepiej jak w tym celu zostanie utworzony nowy login z nazwiskiem zainteresowanego. Zabawa, który login jest prawdziwy, a który obsługuje ja, może być zresztą pasjonująca dla czytelników. Bardziej pasjonująca od samego tekstu…

Początki pewnie będą trudne, ale za to mamy nadzieje, że konsekwentne stosowanie takich metod spowoduje, że cel zostanie zrealizowany i ludzie, którzy siebie nienawidzą, będą razem budować jeden lewacki portal, który wreszcie wyjdzie poza lewackie getto. Portal będzie miał kilkanaście albo nawet więcej działów. Jak na razie mamy następujące pomysły: Historia ruchu robotniczego, Klasyka marksizmu (źródła), Ekonomia/alterglobalizm (chodzi o miejsce gdzie można wrzucać współczesną literaturę ekonomiczną krytyczną wobec kapitalizmu, nie koniecznie z pozycji marksistowskich), Publicystyka, Tłumaczenia, Recenzje. Do tego dodalibyśmy działy o charakterze niusowym: Walka klas w Polsce, Walka klas na świecie. Newsy z Polski, Newsy ze świata. Rozważamy też dodanie działów, którymi dotychczasowa LBC się nie zajmowała. Dużo jednak zależy od ewentualnego redaktora działu, który by się zgłosił. Możemy więc utworzyć dział: Prawa kobiet, który rejestrowałby łamanie praw pracowniczych spowodowanych różnicami płci. Interesują nas takie fakty, jak to, że: pracownica zarabia mniej bo jest kobietą, pracownica jest zmuszana do seksu, bo nie chce stracić pracy, bezrobotna nie może dostać pracy, bo nie chce z burżujem uprawiać seksu itd. Nie interesują nas gender studies, nie interesuje nas historia kultury, nie interesują nas ploteczki z życia burżuazyjnych feministek. Interesują nas problemy milionów robotnic, którymi żadne medium się dzisiaj nie interesuje. Dział powstanie, jeśli znajdzie się redaktor – lub redaktorka, którzy zrozumieją, że LBC to portal komunistyczny a nie feministyczny. I jeśli wyciągamy rękę do współpracy, to w konkretnej sprawie i na określonych warunkach. Dział ma dotyczyć walki klasowej kobiet, takiej jak strajki włókniarek, demonstracje pielęgniarek, walka pracownic Biedronki itd. Mając negatywne doświadczenia współpracy z feministkami, będę wyjątkowo szczegółowo badał ten dział pod kątem zgodności newsów z głównym tematem i z miłą chęcią będę kasował wszystkie genderowe bzdury.

Na podobnych zasadach możemy stworzyć dział Antyklerykalizm. Tam gdzie kościół popiera władzę i burżuazję, tam należy go zwalczać. Jeśli jednak jakiś ksiądz popiera strajk, i będzie za to krytykowany – to takie newsy będą kasowane. Oprócz tego powstaną inne działy na innych zasadach, takie jak Filmy, MP3, Humor, Poezja, Ogłoszenia itd. Na razie wszystko jest w fazie projektu i tracimy sporo czasu na poznawanie spraw technicznych. Jednym z ważniejszych obowiązków nadzorowania takiej wzajemnie się nienawidzącej redakcji, jest umiejętność nie tylko dodawania tekstu, ale też ich usuwania, a do tego musimy być w pełni niezależnie technicznie. Jest to dużo trudniejsze od Frontpejdża, ale chyba sobie poradzimy. Od kilku dni o niczym innym nie myślimy – tylko o profesjonalizacji LBC. Długo się wahaliśmy czy sprawę ogłosić publicznie, i na początku prowadziliśmy rozmowy kuluarowe. Wszyscy jednak się zgadzali, że taki portal jest konieczny, ale każdy miał inny pomysł. Chodzi zarówno o sprawy merytoryczne, jak i politykę kadrową. Najczęstsze problemy to: jakie mają być działy, jaka ma być linia polityczna (radykalnie komunistyczna, czy też publikować socjaldemokratów, feministki itd.), polityka kadrowa („Tego chuja zaprosiłeś? Przecież ten skurwysyn wszystko popsuje…”) W końcu zasady funkcjonowania samej redakcji. Jedni preferują model demokratyczny: linie polityczną wyznacza redakcyjny kolektyw. Każdy tekst, każdy news jest omawiany na liście dyskusyjnej i głosowany. To kolektyw też decyduje o ewentualnych korektach. Drugi model można określić jako anarchistyczny: każdy wrzuca to co chce i nikt nikogo nie cenzuruje. Trzeci model, który jest mi najbliższy możemy nazwać hierarchiczny, a przeciwnicy nazywają go również autorytarnym. Za całość strony odpowiada redaktor naczelny i to on ma wyłączność na politykę kadrową. To on wyznacza redaktorów poszczególnych działów i w przypadku problemów, funkcjonuje odpowiedzialność personalna. Jeśli dział jest źle redagowany, rzadko aktualizowany, teksty są na niskim poziomie, to się delikwenta degraduje i wyznacza kogoś nowego. Nie lubię tajemnic i wszystko powinno być jawne, bo ma to charakter wychowawczy. Uprawnienia cenzorskie mają jedynie redaktorzy działów i oczywiście naczelny.

Wychodzę z leninowskiego założenia, że dyktatura proletariatu jest koniecznym etapem na drodze od kapitalizmu do socjalizmu i demokracji radzieckiej. Zintensyfikowanie komunistycznej propagandy wymaga też metod dyktatorskich. Nikt nie wybierał Fidela na szefa partyzantki i nikt nie wybierał redaktora naczelnego LBC. Jak komuś te zasady nie odpowiadają, to po prostu nie współpracuje. W przypadku LBC to te zasady i moja dyktatorska władza były obecne od początku. Każdy kto ze mną współpracuje, wie, że nie ingeruje w treść. Wychodzę z założenia, że każdy lansuje (i kompromituje) samego siebie i jeśli komuś się to nie podoba, to może się wyżyć w komentarzach pod tekstem. Jedyny problem wymagający ingerencji w tekst będzie dotyczył relacji z konkretnych lewicowych imprez. Jeśli byłem gdzieś i było załóżmy 100 osób, a redaktor nie lubiący organizatorów wpisze 30, lub redaktor lubiący organizatorów wpisze 300 – to ostateczną liczbę będę musiał wyznaczyć ja.

Nie zamierzam jednak tracić czasu na ingerowanie w cudze teksty. Wiem kto potrafi pisać i takich w pierwszej kolejności będę do rozszerzonej redakcji przyjmował. Zamiast więc sprawami wewnętrznymi, wolę się zajmować ekspansją na zewnątrz. Jeśli redaktor naczelny gdzieś ingeruje w portal, to nie w teksty, ale w układ graficzny całości. To co jest największą zaletą obecnej formy LBC i jego przewagą nad konkurencją, to elastyczna forma. W każdej chwili można jakiemuś wydarzeniu nadać wielką rangę i do granic wytrzymałości je eksploatować. W tych sprawach uważam siebie za profesjonalistę i dzięki temu LBC kilkakrotnie wybiło się z getta na kilka dni. Klasycznym przykładem jest zabawa po śmierci papieża, Pinocheta, czy Saddama. Ale oprócz agresywnych kampanii i skandali, są także inne formy reklamowania strony i tym właśnie chce się przede wszystkim zajmować. Każdy na naszym okręcie, znajdzie działkę dla siebie, w której może się wykazać, żeby jednak okręt nie wpadł na mieliznę, potrzebuje dobrego sternika…

Co teraz? Mamy nadzieje, że wstępny projekt strony pojawi się za kilka tygodni. Żeby to jakoś wyglądało, to szkielet strony zostanie uzupełniony o przedruki z archiwum LBC. Tekstów jest na tyle dużo, że wszystko oprócz newsów, będzie można zapełnić. Wtedy to będzie trzeba stworzyć szczegółowy regulamin, i wyznaczyć hierarchie. Niektórych pewnie też będzie trzeba poduczyć nowych technologii. Mamy nadzieje, że nowa wersja LBC ruszy pełną parą 23 lutego 2007 w czwartą rocznicę powstania strony. Do tego czasu, będziemy dalej prowadzić starą stronę.

Każdy zainteresowany posiadaniem kodów, umożliwiających błyskawiczną publikację tekstu na stronę, albo redagowaniem jakiegoś działu – wymienionego wyżej, lub zupełnie nowego, niech się zgłasza. Mile widziane wszystkie dobre pomysły, zwłaszcza, że za jakiś czas zaczniemy robić graficzne przymiarki. Jest tylko jedno kryterium: rozmowa kwalifikacyjna. Jeśli ktoś jest z poza Warszawy to musi zaplanować przyjazd. Wszyscy powinni pamiętać, że celem strony jest walka z kapitalizmem i większość działów wymaga pracy właśnie na tym polu. Wyjątkiem będzie publicystyka i pewnie newsy dotyczący Polski, gdzie tradycyjnie będą odbywać się walki lewackich gladiatorów. Ale na szczęście, nie będzie to cała zawartość strony. Gdyby znalazł się jakiś ekolog i przekonał mnie, że można pisać o ekologii w antykapitalistycznym kontekście, to taki dział też może powstać. To samo dotyczy homoseksualistów, mniejszości narodowych. Można też stworzyć dział poświęcony polskim emigrantom na zachodzie (obozy pracy itd.) Można zrobić serwis antywojenny. Jeśli ktoś zna nasze poglądy i potrafi w konkretnej sprawie z nami współpracować, to nasz wstępny projekt zmodyfikujemy. Nie będziemy jednak tworzyć niepotrzebnej fikcji. Najpierw stworzyć dział o Prawach Kobiet, a z braku socjalistki, będziemy pisać o feministkach z Wysokich Obcasów, namaszczonych przez Michnika.

Jednym słowem naszym celem jest stworzenie portalu, gdzie co chwile coś by się działo. Albo nowe newsy, albo nowe teksty, albo nowe filmy, albo w końcu nowe komentarze. Planów mamy więcej, ale dla dobra strony lepiej zostawić pewne rzeczy w tajemnicy. Gdy 2 miesiące temu rozpoczynaliśmy naszą przygodę z filmami, to nikt nam nie wierzył, że podołamy temu zadaniu. Tylko sternik, był w stanie spojrzeć w dal i widzieć na horyzoncie przyszłość, „nie objętą dla ludzkiego oka…”

 

Jesień 2007 –dwie ważne rocznice

 

Drodzy Towarzysze, zapewne już zauważyliście nowe banery na LBC, które jasno wyznaczają nasze historyczne priorytety na rok 2007. Co prawda do jesieni jest jeszcze sporo czasu, ale zamierzamy w tym roku naprawdę zrobić coś wielkiego, na miarę postaci, którym chcemy oddać hołd. Trzydziesta rocznica śmierci Guevary zapoczątkowała swoisty renesans zainteresowania tą postacią i to właśnie Guevara przyciągnął do radykalnej lewicy sporo młodych działaczy. Niestety pop kultura i komercjalizacja wykastrowały Guevarę z treści rewolucyjnych i jednym z głównych celów naszej kampanii było by przypomnienie o jego rewolucyjnej działalności, zarówno na polu praktycznym jak i teoretycznym. Głębsza refleksja nad tekstami Guevary była by też pretekstem, do ataku na pseudolewicę, a więc ludzi noszących CHE –gadżety na lewicowych demonstracjach, którzy potępiają rewolucyjną walkę z kapitalizmem. Nie interesuje nas spęd lewicowej rodzinki i wałkowanie powszechnie znanych banałów. Nie interesują nas festyny z kubańską muzyką, gdzie wyznacznikiem „guevaryzmu” było by palenie cygar. Nie interesuje nas nie konfrontacyjna impreza, której nikt nawet nie zapamięta. Naszym celem jest popularyzacja dorobku teoretycznego Guevary z naciskiem na teksty dotyczące strategii rewolucyjnej walki z kapitalizmem. Teksty te były wymierzone we współczesną Guevarze pseudolewicę, której ideowi pogrobowcy noszą dziś CHE-gadżety.

Jeszcze większym wyzwaniem są dla nas obchody 90 rocznicy Rewolucji Październikowej. Jeśli w kwestii Guevary dominuje hipokryzja i nawet pseudolewica się z nim obnosi, to w kwestii Wielkiego Października, pseudolewica jest przynajmniej szczera i Rewolucję Październikową potępia. Chcemy zrobić to czego w Warszawie od dawna nie było. Kilkudniową konferencję, gdzie oprócz referatów i debat były by też wystawy, filmy, recytacje, koncerty. 7 listopada chcemy zaś zrobić demonstracje, która zakończyła by się pod Pałacem Prezydenckim. Jesteśmy jeszcze za słabi by go szturmować, ale możemy przypomnieć, jak robili to bolszewicy. Ale same obchody to będzie zaledwie kilka dni, a nam zależy na wprowadzeniu do masowej świadomości, że w tym roku przypada 90 rocznica Rewolucji Październikowej. Już dziś możemy propagować gdzie tylko się da taki ciąg liczb 1917-2007. Kleić plakaty, wlepki, dawać grafiki na stronie, spamować Internet, kręcić filmy, pisać wiersze, śpiewać piosenki, robić koszulki, transparenty i inne gadżety, w przemówieniach w różnych miejscach, wszędzie gdzie tylko się da, zawsze pamiętać, by przypomnieć publice o 90 rocznicy pierwszej zwycięskiej Rewolucji Proletariackiej. Im bardziej rządząca prawica zajmuje się dekomunizacją, tym bardziej musimy pielęgnować pamięć najważniejszego wydarzenia z historii ruchu komunistycznego. 89 rocznicy właściwie nie było. Nie było w każdym razie nic godnego opisania. A bez własnej polityki historycznej nie ma mowy o budowaniu ruchu i przyszłości.

Niezależnie od reformy LBC już dziś chcemy zaapelować do wszystkich komunistów o pomoc w obchodach 90 rocznicy Rewolucji Październikowej. Apelujemy do grafików, poetów, publicystów o zaangażowanie swoich talentów w popularyzowanie tej informacji. Im wcześniej zaczniemy kampanie propagandową tym lepszy będzie jej efekt. Już dziś możemy zalepić Polskę rocznicowymi plakatami i wlepkami. Od najbardziej prymitywnych, do tych najbardziej wyszukanych. To samo można zrobić z filmikami. Mamy nadzieje, że odpowiecie na nasz apel – jesteśmy coś winni bolszewikom.

04 01 2007


[1] Debata na Weekendzie Antykapitalizmu nr 10 http://www.youtube.com/watch?v=rtsdSSoLtIw 5:10 -6:15.

[2] „Jak żyje partyzant? Normalny tryb jego życia - to długotrwałe marsze. Weźmy dla przykładu partyzantkę w górach lub w okolicach leśnych, stale ściganą przez nieprzyjaciela. W tych warunkach partyzanci maszerują w ciągu dnia, aby zmieniać stanowiska, nie zatrzymując się na posiłki. Kiedy przychodzi noc rozkładają obóz na polance w pobliżu wody, warzą strawę, rozpalają ogniska. Partyzant je, kiedy może i to, co ma pod ręką. Niekiedy zjada olbrzymie ilości żywności podczas jednego posiłku, innym razem musi głodować dwa, trzy dni, nie tracąc zdolności do pracy. Partyzant mieszka pod gołym niebem. Sypia w hamaku przykrytym kawałkiem nieprzemakalnego nylonu, a pod hamakiem ma swój plecak, karabin i amunicję - wszystkie swoje skarby. Są miejscowości, gdzie nie zdejmują na noc butów ze względu na możliwość ataku nieprzyjacielskiego. Obuwie jest również cennym skarbem partyzanta. W ten sposób mijają dni, podczas których partyzanci nie zbliżają się do żadnego osiedla, unikając wszelkiego niezaplanowanego z góry kontaktu z ludźmi. Przebywają oni wówczas w najbardziej niedostępnych okolicach, cierpią głód, pragnienie, chłód, upał, pocą się w ciągłych marszach, nie zawsze mają możność umycia się. (...) Można mieć ze sobą zmianę bielizny, na ogół jednak miewają ją tylko początkujący. Najczęściej partyzanci noszą spodnie bez bielizny i obchodzą się bez takich rzeczy jak np. ręcznik. Życie bowiem partyzanckie zmusza bojownika do zmniejszania ciężaru plecaka i do wyrzucania z niego wszystkiego, co nie jest niezbędne.” Che Guevara, Wojna Partyzancka http://www.geocities.com/che_lbc/017wojna_part3.htm