Tekst ten został napisany na nasz konkurs. Bardzo nam miło, niestety Z.B. Łancut jako stały felietonista LBC musi się zadowolić uściskiem dłoni redakcji bo nasz konkurs miał na celu "wyłowienie nowych talentów"


 

MÓJ    GŁOS    NA    „NIE”

 

 

            To jest ważna decyzja. Niewątpliwie jedna z najważniejszych jaka czeka nas na przestrzeni ostatniego stulecia. Ja jestem przeciw. Niniejszy tekst jest próbą przedstawienia moich racji

            Nie wiem czy ktoś zauważył, ale w traktacie akcesyjnym nie ma słowa o procedurze czy nawet możliwości wystąpienia z UE. Wynika z tego, że ewentualne wejście będzie „na dobre i na złe” by wesprzeć się tytułem znanego serialu. Ze wszelkimi negatywnymi konsekwencjami których być może jeszcze nie można przewidzieć, lub które jeszcze się nie ujawniły. Niezależnie od rozwoju sytuacji wynika z tego, że nie będziemy mieli możliwości opuszczenia tej struktury. Można założyć, że któryś z następnych rządów zechce zerwać więzy z Unią. Co wtedy?. Przecież jako suwerenny rząd suwerennego państwa może w pełni decydować o jego przyszłości, kierunkach rozwoju czy ewentualnych sojuszach. Może się wtedy okazać, że przedstawiciele UE pokażą jakiś dawno podpisany dokument który rzekomo wiąże nas na zawsze z Unią, a  za próbę usamodzielnienia się przewiduje sankcje polityczne, gospodarcze czy nawet „humanitarne bombardowania” i „chirurgiczne cięcia” w imię obrony interesów koncernów, spółek czy korporacji. Może się okazać, że tak jak w 1968 wojska Układu Warszawskiego stanęły w „obronie jedności” tak wtedy wojska NATO nie pozwolą na żadną niezależność i dopiero wtedy poczujemy „pieszczącą dłoń UE”. Nie jest przecież powiedziane, że za czterdzieści lat polskie społeczeństwo będzie nadal kochało Unię. Wychodzi na to, że jednak będzie musiało

            Nie mogę się zgodzić na żadne ograniczenia w produkcji rolnej. Co to niby ma znaczyć, że nasze krowy mają prawo dać (przykładowo) jedynie 50 mln  litrów mleka i ani kropli więcej?. Czemu nikt z tzw. „euroentuzjastów” nie wspomniał, że gdy pod koniec lat 90tych niemieckie krowy się „wściekły” ( jak to krowy) i dały ileś milionów litrów więcej to rząd Niemiec musiał zapłacić olbrzymią grzywnę za przekroczenie „limitu produkcji”. Oczywiście jest to wina mleczarni które popieprzyły coś w obliczeniach i nie wylały tyle mleka ile trzeba, ale fakt kar pozostaje. Nie mogę zgodzić się na limit ile możemy wyprodukować mleka, zboża, jabłek, jajek. Pytanie co z nadwyżką?. Zniszczyć by unijni biurokraci nie wpadli na jej trop?. Można rozdać biednym, ale to jest sprzeczne z „etosem” kapitalizmu, i poza tym w razie wpadki grozi procesami ze strony firm które „naraziliśmy na straty” rozdając żywność za darmo.

            Pomyślcie jakbyście się czuli gdyby przyszedł do was urzędnik i powiedział, że możecie sprzedać tylko tyle mleka, jabłek, kapusty i ani kilograma więcej gdyż normy unijne wyznaczyły nam tylko taki poziom produkcji. Przecież to jest poważne naruszenie naszej wolności. Oczywiście już słyszę krzyki, że tam gdzie są limity produkcji gospodarstwa rolne nie tylko upadają ale nawet się rozwijają. Być może jest to prawda, ale przecież polskie gospodarstwo bez rozwoju, bez wpompowania w nie sporej ilości gotówki nigdy nie dorówna poziomowi gospodarstwu zachodniemu.

            Przed podjęciem tak ważnej decyzji należy się rzetelna i uczciwa informacja. Rzeczowe argumenty za i przeciw. Debata przeciwników i zwolenników akcesji. A cóż mamy?. Jednostronną, chamską, agresywną propagandę korzystającą z najlepszych goebellsowskich wzorców. Wzorców każących zakrzyczeć, opluć, zgnoić każdego kto ośmiela się nam sprzeciwić. Dzień i noc stada kundli w każdej niemal telewizji ujadają za „jedynie słuszną” linii. Jeśli zaproszą nawet jako listek figowy jakiegoś przeciwnika integracji zaczyna się wtedy festiwal obelg, wyzwisk, byleby go jak najbardziej zgnoić, zmieszać z błotem, ośmieszyć, nie dać dojść do głosu. Zawodowi propagandyści wydają się wtedy bardzo z siebie zadowoleni zwłaszcza, że zwykle mają wsparcie prowadzącego program. Najlepsza sytuacja powstaje wówczas gdy przeciwnik UE poda argument na który nie ma odpowiedzi. Zapada wówczas taka słodka cisza w czasie której wszyscy wbijają wzrok w podłogę. Albo, co niestety częściej się zdarza ktoś warknie coś mniej kulturalnego, prowadzący program przyklaśnie i o całej sprawie momentalnie się zapomina. Regułą w tych programach jest, że gdy przemawia zwolennik Unii wszyscy słuchają, a gdy głos zabiera przeciwnik UE musi się przebijać przez kakofonię wytworzoną przez prowadzącego który mówi razem z nim starając się go jak najbardziej zagłuszyć przy całkowitym braku sprzeciwu innych uczestników programu. Entuzjaści „jedynie słusznej linii” starają się też obrzucać swoich adwersarzy przeróżnymi inwektywami. Odzywki w stylu „Ależ co pani mówi...”. „Jak można tak mącić w głowach telewidzom...” „Pan nie rozumie historycznej konieczności...” są na porządku dziennym. Niemal każda merytoryczna uwaga przeciwnika UE kwitowana jest jakąś pogardliwą odzywką. Trzeba być inteligentnym inaczej by nie zauważyć, że to tylko przejaw bezradności i braku argumentów. Ostatnio z trybuny sejmowej „słynny” ex minister Lewandowski, obecni poseł PO prawie wypluł z siebie, że antyunijna argumentacja to „zbójeckie prawo” przeciwników Unii. Taki wybuch ledwo skrywanej nienawiści to kolejny dowód, że nerwy puszczają i że z nami nie można już inaczej się spierać jak tylko wyzwiskami. Z jednej strony cieszy mnie to bardzo gdyż widać wyraźnie jaką mordę mają fanatyczni zwolennicy wchłonięcia nas przez UE, a z drugiej strony mnie to martwi gdyż ci osobnicy niestety rządzą naszym krajem. Nie wróży nam to najlepiej na przyszłość.

            Nie mogę tolerować nachalnej, prounijnej propagandy prowadzonej całkiem otwarcie w szkołach. Oczywiście zwolennicy integracji ( ostatnio minister Łybacka) mówią, że młodzież ma prawo wiedzieć wszystko o otaczającym ją świecie, a szkoła jest od tego by tę wiedzę dostarczać. Skoro Unia Europejska jest częścią otaczającego nas świata to obowiązkiem szkoły jest dostarczać o niej informacji. Oczywiście jest to prawda tylko dziwnym trafem przeoczyli, że w tej „informacji” są same, rzekome plusy integracji. Częścią składową tej „informacji” są też zapewne wypracowania zadawane uczniom o temacie „Dlaczego popieram wejście Polski do Unii Europejskiej”. Aż łezka się w oku kręci kiedy człowiek przypomni sobie własne wypracowania. „Kto jest twoim ulubionym bohaterem historycznym i dlaczego Włodzimierz Lenin” to jeden z najpopularniejszych tematów. Te wszystkie „kluby europejskie” w większości szkół. W relacji dużej części moich znajomych wynika, że kto nie należy do takiego klubu nie ma co liczyć na dobre oceny na maturze. To jest normalny rozbój w biały dzień. Być może takie anomalie zdarzają się w niewielkiej ilości szkół, ale choćby był choć jeden taki przypadek jest on do napiętnowania. Te wszystkie „debaty europejskie” w czasie których uczniowie reprezentujący partie antyunijne mają programowo pieprzyć takie głupoty by je jak najbardziej ośmieszyć. Jakakolwiek próba prezentacji odmiennego poglądu w skrajnych przypadkach może się nawet zakończyć usunięciem ze szkoły. Doszły mnie słuchy o jednym takim przypadku. W szkole zadano wypracowanie na znany wszystkim temat, jeden z uczniów napisał i poważnie uzasadnił, „Dlaczego jestem przeciw Unii Europejskiej” i został usunięty ze szkoły za „niegodne reprezentowanie” jej na zewnątrz. Wydarzyło się to podobno w województwie pomorskim choć oczywiście żadne media nie podały tej informacji.

            To są niektóre z głównych powodów dla których będę głosował przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej. Jeśli ktoś zechce spróbować mnie nawrócić to zapraszam. Chętnie popolemizuję,

antyunijny@wp.pl

 

                                                                     Zachary Barnaba Łańcut