Antywojenna szopka
USA i ich kundelki bezkarnie panoszą się po Iraku szykując się do długiej okupacji i ataku kolejnych państw na Bliskim Wschodzie w imie imperialistycznych interesów. Iran, Syria, Korea Północna, Kuba czy roponośna Wenezuela, mogą się stać kolejnym celem Busha. Niestety ruch antywojenny w Polsce i na świecie nie jest w stanie tych woen zatrzymać. Redakcja "Lewica bez cenzury" wielokrotnie mówiła organizatorom, że ruch bez spójnego programu - nie ma szansy na sukces. I mieliśmy rację. Wypaczenia, które można było jeszcze zlikwidować 15 lutego czy na początku wojny -teraz już są zbyt silne. Formuła ruchu antywojennego w tej formie już się wyczerpała. Dziś 12 kwietnia na demonstracji antywojennej było znacznie mnie ludzi niż na poprzednich. Było może z 200 osób (ale nie wiem - nie potrafie liczyć tłumu), co przy demonstracji 15 lutego było ilością po prostu śmieszną - zwłaszcza ze ofiar wojny jest cały coraz więcej. Jak ta demonstracja wyglądała ?
Tradycyjnie demonstracja rozpoczęła się na placu zamkowym. Pod kolumną stała śmietanka ze "Stop wojnie" i monotonnie skandowała non stop te same hasła. Pierwsze wrażnienie jakie sie nasuneło - to wyrastanie na pierwszy plan kolejnej totalitarnej rodzinki. Dinozaur Andy jest powoli odsuwany na dalszy plan - a jego miejsce przejął dynamiczny Ilkowski. Przez 2 godziny skandował następujące hasła w kółko:
Miller, Kwaśniewski - dwa Busha pieski
George Bush - Terrorysta, Tony Blair - Terrorysta... i tak kilkunastu różnych polityków z Polski i zagranicy
Hop, Hop - Wojnie Stop
Nie bushować po Iraku
A gdy był zmęczony to oddawał megafon... no własnie megafon trafiał do jego dziewczyny, która skandowała dokładnie to samo. Przez całą demonstracje - ponad 200 osób musiało słuchać bełkotu (bo przez 2 godziny skandowanie cały czas tych samych haseł to bełkot) Ilkowskiego i jego dziewczyny. Ilkowski zapewne w końcu zrozumiał, że naprawdę trwałe organizację buduje się na więzach rodzinnych i że pora "przejąć interes" czyli zepchnąć Andy'ego ze stołka.
Troche zdjęć w gazetach, kilka migawek w telewizji i kilka wywiadów jakie ostatnio Ilkowski udzielił, sprawiły, że poprzewracało mu się w głowie... ale to już wewnętrzny problem PD.
Wracając do demonstracji... Więc 40 metrów od kolumny zygmunta, gdzie stało "STOP WOJNIE" - stało około 20 narodowców. Rozwineli oni 4 duże transparenty - tworząc ściane i długości 10 metrów. Tak, że byli najbardziej widoczną siłą na demonstracji. Co jakiś czas ich lider skandował "Precz z masońską okupacją !!!". Rozprowadzali swoje faszystowskie broszurki - ale nikomu to nie przeszkadzało. Przeciwników wojny było 200 - tamtych może 20 i w dodatku połowa to emeryci - ale nikt nie wpadł na pomysł - by ich stamtąd przegonić. Więc przez 30 minut stania na placu zamkowym -zgromadzeni mieli cały czas dwugłos (tzw STEREO) - z jednej strony Ilkowski - z drugiej narodowcy. I tu nagle doszło do inwazji kosmitów....
Wiem, że głupio to brzmi - ale tak własnie się czułem - razem ze wszystkimi chyba na placu - włącznie z policjantami. Od strony Krakowskiego Przedmiescia przyszło na plac zamkowy około 500 młodych ludzi (większość to chyba licealiści) którzy walczyli o LEGALIZACJE MARIHUANY. Głośno więc skandowali swoje hasła - tak, że zagłuszyli przeciwników wojny i narodowców. W końcu jeden z nich zabrał Ilkowskiemu megafon i zaczął skandować "Legalizacja, legalizacja" - co podchwycił cały plac. Ilkowski zorientował się, że władza wysuwa mu się z rąk - i szybko zaczął wyprowadzać ludzi. Niestety z ogromnego tłumu jaki się nagle zgromadził - pod ambasadę poszło może z 30 % - reszta wolała zostać by walczyć z masońską okupacją lub o Marihuane.
W sumie mówić by można długo o demonstracji - ale jest to przygnębiające. Jeszcze nie dawno ulicami Warszawy przeszło kilka tysięcy ludzi - a dziś zaledwie garstka. Przyczyn klęski jest wiele - ale na pewno "robienie wsi" , które proponuje Ilkowski z dziewczyną - nikogo nie zachęca - i tu bym widział jedną z wielu przyczyn klęski. Ruch antywojenny potrzebuje kierownictwa, które nie tylko nie zaszkodzi - ale pomoże ruchowi...
Jedynym pozytywem był brak na demonstracji FMUP. Po wielu, wielu miesiącach ciężkich walk z P.C. (postanowiłem, że nie będe już wymieniał nazwiska tego kapusia) i FMUP - w końcu odnieśliśmy sukces. Teraz wszyscy przyznają nam rację. Mamy obecnie do czynienia z typową reakcją "kopania leżącego". PD w swojej gazetce na drugiej stronie dało artykuł "KOMPROMITACJA UNII PRACY". Artykuł jest dobry- najwyraźniej jego autorka często odwiedza naszą strone - bo powtarza nasze argumenty. Niestety smutne jest to, że kiedy trzeba było nas poprzeć w walce - większość się od OA odcięło. Dziś kiedy FMUP się rozpadła i kiedy walka już jest wygrana - wszyscy przyznają nam rację.
No cóż na FMUP świat się nie kończy. Miejmy nadzieje, że w przyszłości, kiedy podejmiemy jakieś działania wynikające ze SŁUSZNOŚCI NASZYCH ANALIZ - to więcej ludzi nas poprze, nauczeni faktem- że LBC po prostu ma rację.