Zbigniew Marcin Kowalewski
"RAP. Między Malcolmem X, a subkulturą gangową."



Rozdział 4

Po powstaniu w Los Angeles NO JUSTICE, NO PEACE
 


"...Więc trzeba obalić ten rząd / Bracia mający kałasznikowy i uzi / Muszą się nauczyć, jak się nimi właściwie posługiwać / l zachować amunicję na czas re-wolucji / Gdy biedni biali i Czarni rozwalą system." To słowa z albumu 3 Years, 5 Months And 2 Days In The Life Of..., nagranego w 1992 roku przez zespół Arrested Development - jednego z wielkich sukcesów muzyki rapowej. W koń-cu kwietnia 1992 roku stało się to, co rap zapowiadał od kilku lat: Stanami Zjednoczonymi wstrząsnęło powstanie w Los Angeles, wywołane przez czarną młodzież, za którą poszła młodzież latynoska, a nawet biała. Hasło brzmiało: "No Justice, No Peace" - bez sprawiedliwości nie będzie pokoju.

Powstanie wybuchło na wiadomość, że ława przysięgłych, złożona z białych rasistów, uniewinniła policjantów-oprawców, którzy znęcali się z dzikim okru-cieństwem nad zatrzymanym w nocy czarnym kierowcą Rodneyem Kingiem. Scenę tę sfilmował przypadkowy świadek, wyposażony w kamerę i za pośred-nictwem telewizji obejrzał ją cały świat.

Jak mieliśmy zareagować na niesprawiedliwość?, zapytuje Ice-T w czasopiśmie "Nerve". "Głosować? Mówi nam się, że to właśnie powinniśmy robić. Przychodzi taka chwila, gdy ludzie muszą powiedzieć nie i wyjść na ulice po to, żeby wycią-gnąć konsekwencje - czy to spalić dzielnicę, czy odpowiedniej osobie wpakować kulę w łeb. Ktoś musi wiedzieć, że z niesprawiedliwości zostaną wyciągnięte kon-sekwencje. Nasz rząd organizuje zamachy stanu i wywołuje zaburzenia w słab-szych krajach. CIA robi to cały czas. Gdy jest problem z jakimś rządem, nasz rząd wyciąga zaraz konsekwencje, które z reguły są śmiercionośne. Ciągle mówimy ludziom z Zatoki Perskiej, że jeśli nie zrobią tego, co im każemy, to wyciągniemy konsekwencje: zbombardujemy ich. Tak działa nasz rząd. Większość problemów załatwia przy pomocy morderstwa. Więc nadeszła chwila, gdy ludzie doszli do wniosku, że nie ma sprawiedliwości. Mówi się, że mieli po prostu ochotę na rozruchy. Gdyby tak było rzeczywiście, to dlaczego rozruchy nie wybu-chły w chwili, gdy pokazano kasetę wideo? Przecież to, co na niej zobaczyliśmy, wystarczało, żeby wyjść na ulice i mieć ochotę kogoś zabić. Jednakże ludzie czekali, bo jeszcze mieli nadzieję, że sprawiedliwości stanie się zadość."

South Central Los Angeles było beczką prochu już od dłuższego czasu - przynajmniej od chwili, gdy koreańska sklepikarka strzałem w tył głowy zabiła czarną dziewczynkę, Latashę Harlins, którą posądziła o próbę drobnej kradzieży. Kapitał koreański nie krył się ze swoim agresywnym rasizmem wobec czarnej społeczności w gettach Los Angeles, w których monopolizuje handel i uprawia superwyzysk konsumentów. Choć zbrodnia została utrwalona na taśmie filmowej, sprawczyni poniosła karę jak za wykroczenie drogowe. "W oczach czarnej społeczności (...) Koreańczycy nie są już uchodźcami ze zniszczonego wojną kraju, który też padł ofiarą imperializmu w stylu Jankesów. Postrzega się ich jako agentów ciemięzcy", pisze James Bernard, wydawca "The Source", czarnego czasopisma niezależnego, poświęconego muzyce, kulturze i polityce hip-hopowej. Raperzy zapowiadali powstanie i z góry opisywali, jaki będzie miało przebieg - można przekonać się o tym, słuchając choćby albumu Street Soldiers, wyda-nego przez Priority Records, a będącego kompilacją utworów różnych raperów. Ice Cube nagrał w albumie Death Certificate utwór Black Korea, w którym ostrzegł opinię publiczną, co czeka biznes koreański, jeśli nadal będzie postępo-wał tak jak dotychczas. W ciągu pierwszego tygodnia sprzedano milion egzem-plarzy albumu. Reakcja mass-mediów i "ośrodków opiniotwórczych" była typo-wa, W prasie zaczęła się nagonka. "Billboard", czasopismo będące biblią handlową przemysłu fonograficznego, oraz centrum Szymona Wiesenthala i Koalicja Koreańsko-Amerykańska zażądały wycofania albumu ze sprzedaży, a to "z powodu jego odrażająco gwałtownej i szkodliwej treści, która krzewi  postawy nienawiści rasowej, zwłaszcza wobec kupców koreańskich". Apel poparła czarna organizacja umiarkowana, Konferencja Przywódców Chrześcijańskich Południa (SCLC). Brytyjska firma Island Records usunęła Black Korea z nagrania albumu, przeznaczonego na rynek europejski.

Wydawcy amerykańskiego czasopisma muzycznego "Spin" nie zawahali się nazwać cenzorów Death Certificate "faszystami myśli i tyranami słowa". "Te wszystkie krzyki o 'rasiźmie' Ice Cube'a same robią wrażenie przeraźliwie rasis-towskich", pisali. Kilka miesięcy później stało się to, co zapowiedział Ice Cube: w gettach Los Angeles czarna młodzież puściła biznes koreański z dymem.

RAP ZAPOWIEDZIAŁ POWSTANIE

Mike Davis ocenia, że w powstaniu uczestniczyło około ćwierć miliona osób, w tym czynnie od 40 do 50 tysięcy. Miasto, filmowane z powietrza, zdawało się płonąć, podpalane przez zbuntowane tłumy. Ofiarą pożogi padło dziesięć tysięcy sklepów i zakładów usługowych oraz tysiąc budynków publicznych i pry-watnych. Monster Kody pisze: "Niektórzy twierdzą, że uczestnicy podpalali swoje własne dzielnice, co jest takim samym absurdem, jakim byłoby twierdzenie, że Wietnamczycy niszczyli swój kraj, żeby przepędzić Amerykanów. Chcę wyjaśnić, że sklepy i zakłady usługowe, które zniszczono, nie były własnością ludzi, mieszkających w tych dzielnicach. Ich właścicielami i administratorami byli ludzie mieszkający w dzielnicach podmiejskich. Usługi były w nich po astronomicznych cenach, a towary często niskiej jakości. Wbrew wersjom wydarzeń rozpowszech-nianym przez rozmaitych Wujów Tomów, wśród ludzi uciskanych istniała zbioro-wa świadomość, o której świadczy wybór celów ataku i rodzaj zagarniętych produktów. Jako ofiara wyzysku znam poziom świadomości przeciętnego buntownika, który brał udział w podpalaniu i wywłaszczaniu dóbr."

James Bernard stwierdził na podstawie szczegółowej wizji lokalnej, że podpalano i grabiono selektywnie, świadomie atakując te zakłady, które nie zatrudniały miejscowej ludności ani nie inwestowały zysków na miejscu, a więc nie stwarzały miejsc pracy w gettach. "Ponieważ był to bunt, a nie zamieszki, celem stały się placówki handlowe; domów, szkół i kościołów nie tknięto. W tym znaczeniu była to wojna klasowa: hasłem był atak na prywatnych właścicieli. (...) Bunt, który osiągnął punkt kulminacyjny w dniu 30 kwietnia 1992 roku, był najbardziej wyartykułowanym i dramatycznym od końca lat 60-tych wołaniem

0 szerokie zmiany społeczne; wyważył przed nami drzwi, przez które mogliśmy przejść po to, żeby doprowadzić do końca proces ocalenia, rozpoczęty przez ruchy na rzecz praw obywatelskich i czarnej władzy."

Nie ma nic dziwnego w tym, że młodzi buntownicy posłużyli się utworem rapowym Bum Hollywood Burn zespołu Public Enemy jako hymnem i że skando-wali imiona Chucka D, Ice-T, Ice Cube'a czy KRS-One'a. Muzyka rapowa zapowie-działa to powstanie. "Na długo przed tym, jak zginęło 58 osób, a sprawy rasowe zdominowały prasę krajowa, rap był jedynym środkiem przekazu, za którego pośrednictwem miliony ludzi mogły usłyszeć gniew i frustrację czarnej klasy niższej Ameryki", pisze Alan Light, jeden z-wydawców "Rolling Stone".

Jedyna trybuna

W czasopiśmie "Pulse!" Gregor Ehrlich zauważa: "Pozostawiając na boku obecną popularność rapu, należy stwierdzić, że muzyka ta była przez długi czas trybuną dla ludzi mających poczucie, iż nie dysponują żadnym innym środkiem politycznym, dzięki któremu mogliby dać wyraz swoim poglądom."

Na łamach "i-D Magazine" Kodwo Eshun prezentuje podobny punkt widze-nia: "Nim 29 kwietnia doszło do wydarzeń w Los Angeles, rap wielokrotnie przedstawiał scenariusze rozruchów. 'Pal Hollywood pal' z trzeciego albumu Public Enemy, zatytułowanego Fear Of A Black Planet, jest tylko jednym z wielu przykładów audiodramatycznego piekła, które uważano za hiperbolę, gdy album ten ukazał siew 1990 roku. Teraz zaś takie konserwatywne czasopisma, jak 'Newsweek' i 'Times' przytaczają jako proroctwo właśnie to, co uchodziło w nim za eksces - na przykład zawartą w nim myśl too black too strong."

John Leland, autor obszernego studium o rapie i rasie, opublikowanego w "Newsweek", podkreśla, że przez cztery lata rap hardcore antycypował "roz-ruchy" w Los Angeles i że czynił to przy pomocy bardzo graficznych obrazów aktów przemocy i wojny domowej. Leland dobrze uchwycił istotę rapu w po-równaniu z rolą, odgrywaną poprzednio, w okresie "integracji rasowej" lat 60-tych, przez muzykę rockową. "W okresie integracji (...) wspólny dla białych i czarnych słuchaczy był rock'n'roll. (...) Teraz, gdy po raz kolejny przeżywamy rozdarcie, a nasze poczucie zagrożenia skupia się coraz bardziej na zjawisku przemocy, wspólny teren wyznacza nośna często w przemoc granica, nakreślona przez rap. O ile w sercu kultury lat 60-tych była fascynacja młodością, o tyle dzisiaj jest to fascynacja rasą. (...) Obecnie muzyka popularna lepiej odzwiercie-dla głębokie zmiany, zachodzące w społeczeństwie, niż jakakolwiek inna forma debaty publicznej - podobnie, jak to miało miejsce przed trzydziestu laty. Gdy w Los Angeles doszło do eksplozji po wyroku, który zapadł w sprawie o pobicie Rodneya Kinga, najmniej zaskoczeni tym byli fani muzyki rapowej - czarni i biali."

W Watts na początku 1992 roku Jordan Downs Grape Street Crips nawiązali kontakty z innymi gangami Crips i z Nickerson Gardens Bounty Hunter Bloods. W wyniku rokowań, które trwały kilka miesięcy, zawarto rozejm. Jeden z przywódców Bloods opowiada: "Idea rozejmu wzięła się stąd, że niektórzy bracia i muzułmanie z Watts chcieli doprowadzić najpierw do pojednania trzy największe osiedla, Nickerson Gardens, Jordan Downs i Imperiał Courts. Pra-gnęliśmy, żeby zjednoczyły się i uświadomiły sobie, iż wszyscy jesteśmy braćmi i dążymy do tych samych celów."

James Bernard pisze: "W całym mieście gangbangers szeptali o tym, co działo się w Watts. Niektórzy zapatrywali się na to z nadzieją, ale wielu było nastawio-nych sceptycznie. Mieli do tego powody: dla kogoś, kto wyrósł w Los Angeles, jedność gangów była tak nieziszczalnym marzeniem, jak Czarny na urzędzie prezydenta czy jak miasto zbudowane na księżycu. Choć fundament pod rozejm położono przed 'zamieszkami', wyrok [w sprawie policjantów, którzy pobili Rodneya Kinga] pomógł mu chwycić wiatr w żagle. Zaalarmował sceptyków. Pozwolił im uświadomić sobie, że mają wspólnego wroga: gliny, 'system', FBI."

RAP ZAPOWIEDZIAŁ POWSTANIE

Podczas powstania gangi wystąpiły razem, zapewniając kierownictwo i orga-nizację. Ich uzbrojenie pozwoliło odstraszyć siły LAPD, które przez parę dni obawiały się przystąpić do akcji represyjnej na wielką skalę. Zaraz po powstaniu ruch rozejmowy się rozszerzył. Na zgromadzeniach z udziałem pięciuset, sześciu-set, siedmiuset młodych ludzi, często atakowanych przez policję, doszło do bratania się członków wrogich sobie do niedawna gangów. Proces ten opisali obszernie James Bernard i Mikę Davis. Kluczową rolę w wylansowaniu idei porozumienia między gangami oraz w jego umacnianiu odegrali weterani zwani original gangsters, działacze Narodu Islamu i raperzy.

Sanyika Shakur, były Monster Kody, podkreśla jednak, że "nim dojdzie do pokoju między Crips i Bloods, musi dojść do pokoju między samymi Crips", bo "wrogami numer jeden Crips są inni Crips. "W ciągu minionych dwunastu lat więcej Crips zginęło z rąk samych Crips, niż z rąk Bloods w ciągu dwudziestu dwóch lat konfliktu." Shakur, który przez wiele lat sam brał czynny udział w krwawej wojnie Eight Tray Crips z Rollin' Sixties Crips wie, jak trudno jest zaleczyć straszliwie rany, która zadała oraz wykorzenić mentalność gangową.

Gdy zaczął się rozszerzać rozejm w Los Angeles, czarny kryminolog William Oliver pisał w liście otwartym do członków gangów, : "Powinniście zrozumieć, że tych, którzy rządzą Ameryką, minimalnie obchodzi krzywda, jaką sami sobie wyrządzacie, ale że nie spoczną w prześladowaniu was i dążeniu, żeby was zniszczyć, jeśli uda wam się przebudzić i stanąć w jednolitym froncie do walki

0 wolność, sprawiedliwość, równość i lepsze życie dla was i dla waszego ludu. Ogłaszając rozejm staliście się wrogiem publicznym numer jeden. Powinniście wiedzieć, że utrzymanie rozejmu będzie trudne, bo okoliczności, które skłoniły wielu z was do narkomanii, życia w gangach i przemocy istnieją nadal. Ogłosze-nie rozejmu nie oznacza przecież, że w waszych środowiskach skończą się takie zjawiska, jak wysoka stopa bezrobocia, ubóstwo, zachodzenie nastolatek w ciążę i nałogi. Presja sytuacji społecznej na wielu z was będzie ogromna. Ponadto musicie być świadomi, że wasi wrogowie planują na wszelkie możliwe sposoby prowokacje, które spowodowałyby zerwanie rozejmu."

Louis Farrakhan ostrzegł ze swojej strony: "Uważam za bardzo interesującą wiadomość to, że 300 lub więcej agentów FBI, którzy brali udział w działalności szpiegowskiej, wymierzonej przeciwko Związkowi Radzieckiemu, ma być teraz skierowanych do społeczności miejskich, do pracy wśród gangów. Po co? Czy to im zawdzięczamy rozejm między Bloods i Crips? Czy to im zawdzięczamy pro-pozycję rozejmu między gangami w Chicago? Nie sądzę. Jest wielu ludzi na szczytach władzy, którzy nie pragną zakończenia wojny gangów, handlu narko-tykami, strzelania młodych ludzi do siebie podczas drive-by. Oni chcą, żebyśmy walczyli między sobą i wzajemnie się zabijali."

Policja i władza, stwierdził Mikę Davis wkrótce po powstaniu, obserwują ewolucję gangów z wielkim niepokojem. "Ekumeniczny ruch Crips i Bloods jest dla nich najgorszą rzeczą, jaką można sobie wyobrazić: istnieje bowiem ryzyko, że przemoc gangów przestanie być ślepa, upolityczni się i przeistoczy w czarną Intifadę. LAPD pamięta doskonale, że za czasów poprzedniego pokolenia skut-kiem rebelii w Watts było nastanie pokoju między gangami, z którego powstała w Los Angeles gałąź partii Czarnych Panter."

Plany młodzieży gangowej

Zaraz po powstaniu koalicja przywódców Crips i Bloods opracowała wspólny program postulatów bieżących, dotyczących rozwoju społeczno-gospodarczego i kulturalnego ubogich społeczności Los Angeles. Na łamach lewicowo-liberalnego czasopisma "The Nation", w którym się ukazał, oceniono go jako jedyny pro-gram, mający za podstawę realia i aspiracje wspomnianych społeczności. Zdaniem Mike'a Davisa świadczy on, że nie należy lekceważyć zdolności i inteligencji politycznej młodzieży z getta.

Gwoli promocji idei rozejmu kilku Crips i Bloods nagrało wspólnie album rapowy Bangin' On Wax, który cieszył się ogromną popularnością. W gangach i między gangami zaczęły się dyskusje nad rozmaitymi pomysłami przekształcenia się w organizacje społeczne i gospodarcze, a nawet w grupy polityczne. Przy-wódca West Boulevard Crips powiedział wydawcy "The Source": "My już nie jesteśmy Crips; teraz nazywamy się CARIPS. Skrót ten oznacza California Revo-lutionary International Pistolslingers (Rewolucyjni Rewolwerowcy Międzynarodowi Kaliforni). Staramy się zjednoczyć wszystkich Crips. Jeżeli Bloods będą chcieli połączyć się z nami, to będzie świetnie. Teraz trzeba działać rewolucyjnie. Mamy dość ucisku i krzywdy. (...) Wiemy, że my, Czarni, jesteśmy silnym narodem i że chciano nas podzielić według kolorów chust, które nosimy. Możemy się rządzić i wiemy o tym."

Z kolei przywódca Grape Street Crips, który zainicjował ruch rozejmowy, po-wiedział Jamesowi Bernardowi: "Ruch, który rozpoczął się w Watts, musi roz-szerzyć się na cały kraj. Jeśli uda się nam doprowadzić do tego, to będziemy mogli skończyć z rasizmem i wszystkimi innymi problemami tego kraju. Chcemy, aby nasz ruch dotarł na forum ONZ i mógł zabrać tam głos - zaprotestować przeciwko warunkom, w jakich żyjemy jako naród i pokazać, jak system, który mamy, wykorzystał nas do tworzenia bogactw, a nigdy nie wypłacił nam odszkodowania za czasy niewolnictwa. Będzie to akcja korzystna dla wszystkich, nie tylko dla Czarnych. Uważamy, że dla każdego jest miejsce przy budowie nowego narodu, bez względu na kolor skóry."

Pomysł umiędzynarodowienia walki o prawa Czarnych w Ameryce, w tym postawienia sprawy na forum organizacji i instytucji międzynarodowych, jest stary jak czarny nacjonalizm. W pierwszej połowie lat 20-tych masową petycję do Ligi Narodów przygotowywał Marcus Garvey; został uwięziony, a następnie deportowany na Jamajkę, skąd pochodził. W połowie lat 60-tych Malcolm X przygotowywał wraz z przywódcami niektórych państw afrykańskich projekt uchwały, potępiającej rząd amerykański za rasizm, która miała być przedłożona Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ. Uzyskał dla tej inicjatywy poparcie Martina Luthera Kinga. Między innymi dlatego został zamordowany.

Rozejm w Los Angeles przyczynił się do podjęcia podobnych inicjatyw w in-nych miastach, między innymi w Cleveland, Chicago i Minneapolis. Czarna i laty noska młodzież, zorganizowana w gangach, uczciła pierwszą rocznicę powstania w Los Angeles w bardzo wymowny sposób. Około dwustu delegatów gangów z dwudziestu sześciu miast zebrało się w Kansas City (w stanie Missouri) na Szczycie Ogólnokrajowego Ruchu Rozejmowego na rzecz Pokoju i Rozwoju Gospodarczego. Na konferencji tej dyskutowano, jak zakończyć ostatecznie "wojnę miejską" między uciskanymi i zapewnić rozwój gett oraz wypracowano wspólną listę postulatów.

Rola Narodu Islamu

"W łonie [czarnych gangów z Los Angeles] zawsze istniała pewna świadomość polityczna, w tym mianowicie znaczeniu, że wielu ich członków sympatyzowało z ideologią czarnego nacjonalizmu i rozumiało nieubłaganie niszczycielską logikę wojny miedzy gangami", wyjaśnia Mikę Davis. "Weterani-założyciele gangów upolitycznili się w więzieniach lub gdzie indziej. Reprezentują oni pewien rodzaj czarnej polityki rewolucyjnej post-Black Panthers. Naród Islamu również odegrał bardzo poważną i konstruktywną rolę w forsowaniu pokoju (Louis Farrakhan jest prawdopodobnie jedyną osobistością szczebla ogólnokrajowego, z którą liczy się większość czarnej młodzieży."

Po powstaniu przywódca Narodu Islamu mówił: "Cóż takiego szczególnego dzieje się z naszą młodzieżą, że stała się obiektem konspiracji zawiązanej na najwyższych szczeblach władzy? Dlaczego chce się wyniszczyć obecne młode pokolenie? Ktoś, kto rządzi Stanami Zjednoczonymi Ameryki, ma obowiązek nie tylko sprawowania władzy zgodnie z konstytucją USA, ale również musi plano-wać działania przeciwko nieprzyjaciołom, w których upatruje zagrożenie dla swojego statusu, władzy i przywileju. Wśród białych rządców tego kraju zawsze istniał lęk, że pewnego dnia czarni ludzie powstaną i uczynią im to, co im dotychczas czyniono. (...)

"W 1992 roku nasza nieustraszona czarna młodzież jest gotowa przystąpić do walki o wyzwolenie. (...) Wróg boi się tak bardzo czarnej młodzieży, że bę-dzie ją zabijał na ulicach i w komisariatach policji. Wróg czuje, że musi rozprawić się z nią, bo jeśli tego nie uczyni, to ona rozprawi się z nim. (...) Obecnie naszą młodzież ogarnia duch organizacji. Zawsze istniało to, co oni nazywają gangami, lecz nigdy na taką skalę, jak obecnie. Mówicie: to jest straszna rzecz, te gangi. Jednakże ma to dodatnią stronę. Czy straszne jest to, że nasi ludzie trzymają się razem, czy też to, że czynią tak w zamiarach negatywnych? A dzieje się tak dlatego, że wizja i idea, której obecnie potrzebują, nie zaświtała im jeszcze w głowach. Jednakże to, co widzicie, jest najpotężniejszą oznaką budzenia się mas. (...)

"Nieustraszoność i gniew młodzieży obraca się w samozniszczenie. (...) Wskutek ożywiającego je [gangi] ducha, swojej nieustraszoności i gotowości zarówno do tego, żeby umrzeć, jak i tego, żeby zabić, stały się one siłą, która wywołuje lęk. Matki wołają: na litość boską, uwolnijcie nas od gangów. Nie, matko, nie nawołuj do tego. Wzywaj, aby gang przyswoił sobie słuszną ideę i zapewnił ochronę społeczności. Powodem, dla którego policja boi się gangów, jest to, że dotychczas ona była jedynym gangiem w mieście i mogła zachowywać się wobec nas jak gang, a teraz pojawia się coś, czego sama musi się bać. Sugeruję więc, że powinniśmy z rzeczy negatywnej uczynić rzecz pozytywną, a nie niszczyć tego, co sam Bóg pozwolił, by powstało."

Młodzież w czarnych gettach pogardza całym establishmentem czarnych przywódców, który powiązany ze strukturami władzy i dwupartyjnym systemem politycznym - monopolem partii kapitalistycznych, republikańskiej i demokra-tycznej - nie zasługuje w jej oczach na nic poza określeniem mianem Wujów Tomów lub house niggaz, "domowych czarnuchów". Termin house niggaz spopularyzował Malcolm X: wczasach niewolnictwa, mawiał, były dwa rodzaje Czarnych. Jedni stanowili służbę domową u właścicieli niewolników i gdy pan był chory, mówili "jesteśmy chorzy", inni zaś, których była ogromna większość, pracowali na polach, buntowali się, uciekali z plantacji lub przynajmniej marzyli, żeby poderżnąć panu gardło. Malcolm X mówił, że sam należy do tych ostatnich, natomiast oficjalni przywódcy czarnej społeczności należą do tych pierwszych.

W oczach czarnej młodzieży autorytetem obok raperów cieszy się jedynie Farrakhan, do czego przyczynili się zresztą sami raperzy. Z biegiem czasu nawet twórcy najostrzejszego rapu gangsterskiego z Los Angeles ulegli wpływom doktryny Narodu Islamu, o czym świadczą takie albumy Ice Cube'a, jak Death Certificate, The Predator, a zwłaszcza Lethal Injection, czy Guerrillas In Tha Misi zespołu Da Lench Mob. Poparcie to jest obopólne.

Ku radykalnej organizacji politycwej

W "I-D Magazine" Frank Broughton pisał w marcu 1993 roku: "Ubiegłoroczne gwałtowne wydarzenia w South Central Los Angeles doprowadziły do nagłego i nieuchronnego upolityczniania się kultury gangowej w tej okolicy, co dobrze odzwierciedla twórczość zespołów gangsta. Crips i Bloods wezwali do zaprzes-tania długiej, trwającej ponad dwadzieścia lat i irracjonalnej wojny. W rzeczywis-tości, podobnie jak w rapie, przemoc obraca się teraz wyraźnie przeciwko systemowi. Rewolucyjna retoryka takich zespołów z wybrzeża wschodniego, jak Public Enemy, przenika do środowiska gangbangers, a tacy raperzy, jak Ice Cube i Da Lench Mob, zamiast nadal opiewać przemoc wojny ulicznej między Czarnymi, świętują dzisiaj mało reklamowany przez środki przekazu rozejm między gangami i nowe poczucie braterstwa."

Również Ben Tupper zdaje sprawę z tej ewolucji: podczas gdy jedne nurty rapu gangsterskiego nadal rozpowszechniają swoje klasyczne przesłania, inne przechodzą do krytyki samoniszczycielskiej przemocy. "W rezultacie pojawia się grupa byłych gangstas, którzy redefiniują gangsterstwo z pomocą pewnej wiedzy politycznej. Podejście to cechuje analiza przemocy i jej przyczyn, które nie tkwią w konkurencyjnym gangu, lecz w rasizmie, alkoholizmie, nikłej estymie dla same-go siebie, ubóstwie i narkotykach. Linia podziału między tymi dwoma sposobami myślenia pogłębia się w miarę, jak niektórzy artyści rozwijają rewolucyjną teorię rapu, nie rezygnując z gwałtownego gniewu ani nie porzucając kultury gang-sterskiej, lecz skierowując dotychczasową przemoc wzajemną w muzyce i w życiu przeciwko rasistowskim strukturom społeczeństwa. Należy śledzić tę ewolucję z optymizmem, lecz zarazem trzeba pamiętać, że muzyka rapowa musi stawiać czoła dziedzictwu trwających przez dziesięciolecia zachowań samoniszczycielskich i nigdy nie kończącemu się napływowi nowych artystów, których muzyka od-zwierciedla i sławi samozniszczenie. W każdym razie na płodny acz ulotny grunt miast amerykańskich pada posiew pod budowę i rozwój upolitycznionych gan-gów i organizacji radykalnych."

Raperzy jako jedni z pierwszych zaczęli wyciągać wnioski z doświadczeń powstania w Los Angeles, w tym zwłaszcza stawiać palącą kwestię kierownictwa politycznego czarnych mas, którego brak widać było jak na dłoni, gdy płonęło Los Angeles.

"Czas, żebyśmy więcej wymagali od naszych przywódców i znaleźli takich, którzy pokierują nami w sposób bardziej skuteczny", oświadczyła raperka Yo Yo. Jednakże zdaniem Hanka Shocklee, członka zespołu Public Enemy, powstanie wykazało, że nie można liczyć na ogromną większość obecnych czarnych przywódców: cała czarna Ameryka ujrzała ich po raz pierwszy po powstaniu, gdy rzekomo w jej imieniu wypowiadali się na ekranach telewizorów. KRS-One uważa, że nie należy składać losów ludzi czarnych w ich ręce, lecz oprzeć walkę na oddolnej samoorganizacji.

Najdalej ze wszystkich raperów poszedł Paris. W albumie Sleeping With The Enemy, wydanym w 1992 roku, opowiada o czarnej partyzantce, która dokonuje zamachów na prezydenta Busha w odwet za jego "nowy ład światowy", agresję na Irak i wojnę wydaną czarnej młodzieży pod pretekstem walki z handlem narkotykami. W utworach Parisa gangi młodzieżowe zamieniają się w grupy polityczno-wojskowe, których przemoc zwraca się przeciwko systemowi. "Uto-rujcie drogę panterze", apeluje, wskazując, że zadaniem na dziś powinno być kształtowanie świadomości i tworzenie organizacji jako podstaw polityki re-wolucyjnej, łączącej postulat czarnej władzy w czarnych społecznościach z dą-żeniem do obalenia całego systemu białej supremacji.

Paris jest bardzo krytycznie nastawiony do subkultury gangowej, choć obficie wykorzystuje jej wątki. Jak komentuje Don Howland w czasopiśmie "Spin", jest to ze strony Parisa bardzo świadomy zabieg: "próba dotarcia do szerokiej - i jego zdaniem na szeroką skalę zbałamuconej - publiczności gangsta". Skojarze-nie sztuki i polityki osiągnęło w rewolucyjnym rapie Parisa poziom bez preceden-su w muzyce rapowej. Nie dziwi więc, że jako jeden z pierwszych raperów padł ofiarą represji ze strony wielkiego biznesu fonograficznego. Po wykupieniu firmy Tommy Boy Musie, która była jego producentem, firma Warner Brothers Records odmówiła nagrania albumu Sleeping With The Enemy. Ukazał się z dużym opóź-nieniem dzięki czarnej niezależnej firmie Scarface Records.

Dhoruba Bin Wahad, były-działacz Czarnych Panteryktóry przesiedział w wię-zieniu dziewiętnaście lat, po wyjściu na wolność powiedział czasopismu "Inter-national Viewpoint" (z 20 lipca 1992 r.): "Wyrok w sprawie Rodneya Kinga pobudził sporo czarnej młodzieży do walki z rasizmem. Uważamy, że w USA formuje się obecnie nowe pokolenie,czarnych działaczy. W gettach Ameryki rozbrzmiewa coraz głośniej wezwanie do utworzenia nowej partii Czarnych Pan-ter. Młodzi czarni ludzie, którzy padają ofiarą ataków, pragną odpowiadać cio-sem na cios. Dlatego odkrywają Malcolma X, Czarne Pantery i filozofię czarnego nacjonalizmu."