Carl Bernstein
Raport specjalny: Święte Przymierze
Źródło: “Time” z 24 lutego 1992 r., str. 28
W obliczu przejęcia władzy przez wojsko w Polsce prezydent Ronald Reagan i
papież Jan Paweł II potajemnie połączyli swe siły, by utrzymać Związek
“Solidarność” przy życiu. Mieli nadzieję nie tylko przycisnąć Warszawę, ale i
wyzwolić całą Europę Wschodnią.
Spotkali się w cztery oczy w Bibliotece Watykańskiej w poniedziałek 7 czerwca
1982 r. Było to ich pierwsze w życiu spotkanie i trwało 50 minut. W tym samym
skrzydle papieskich apartamentów kardynał Agostino Casaroli i arcybiskup Achille
Silvestrini rozmawiali z sekretarzem stanu Alexandrem Haigiem i sędzią Williamem
Clarkiem, doradcą Reagana ds. bezpieczeństwa narodowego. Większość ich rozmowy
koncentrowała się na inwazji Izraela na Liban, rozpoczętej poprzedniego dnia;
Haig powiedział, że premier Menachem Begin zapewnił go, iż oddziały inwazyjne
nie wkroczą na terytorium Libanu głębiej niż na 40 km.
Ale Reagan i papież poświęcili tylko parę minut wydarzeniom na Bliskim
Wschodzie. Zamiast tego skoncentrowali się na problemie o wiele bliższym ich
sercom: Polsce i radzieckiej dominacji nad Europą Wschodnią. Na tym spotkaniu
zgodzili się podjąć tajną kampanię, by przyspieszyć rozpad imperium
komunistycznego, Jak powiedział poprzedni doradca Reagana ds. bezpieczeństwa
narodowego Richard Allen: “To był jeden z najtajniejszych sojuszów wszech
czasów”.
Operacja koncentrowała się na Polsce, najludniejszym radzieckim satelicie w
Europie Wschodniej i rodzinnym kraju Jana Pawła II. I papież, i prezydent byli
przekonani, że Polskę można wyrwać z orbity radzieckiej, jeśli Watykan i Stany
Zjednoczone dołożą wysiłków dla destabilizacji polskiego rządu i utrzymania przy
życiu ruchu “Solidarności”, zdelegalizowanego po ogłoszeniu stanu wojennego w
1981 r.
Zanim została ponownie zalegalizowana w 1989 r., “Solidarność” kwitła w
podziemiu, karmiona, wspierana pomocą i radą w szerokim zakresie przez sieć
ustanowioną pod auspicjami Reagana i Jana Pawła II. Tony wyposażenia – faksów
(wtedy nowość w Polsce), maszyn drukarskich, nadajników, telefonów,
krótkofalówek, kamer wideo, fotokopiarek, dalekopisów, komputerów z
oprogramowaniem przemycano do Polski kanałami ustanowionymi przez księży,
amerykańskich agentów, przedstawicieli AFL-CIO i europejskich ruchów
związkowych. Pieniądze dla zakazanego związku pochodziły z funduszów CIA,
Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji, tajnych kont w Watykanie i od zachodnich
związków zawodowych.
Lech Wałęsa i inni przywódcy “Solidarności” otrzymali strategiczną pomoc –
często dostarczaną przez księży albo amerykańskich i europejskich ekspertów
związkowych pracujących nielegalnie w Polsce – która odzwierciedlała myślenie
Watykanu i rządu Reagana. Kiedy efektywność oporu wzrastała, strumień płynących
na Zachód informacji o wewnętrznych decyzjach polskiego rządu i treści rozmów
Warszawy z Moskwą przekształcił się w wielką rzekę. Szczegóły pochodziły nie
tylko od księży, lecz także od szpiegów w polskim rządzie.
Precz z Jałtą!
Według pomocników, którzy podzielali światopogląd swych szefów, Reagan i Jan
Paweł II odrzucili fundamentalny fakt polityczny swoich czasów: podział Europy
ustalony w Jałcie i dominację komunistyczną nad Europą Wschodnią. Byli
przekonani, że wolna, niekomunistyczna Polska będzie sztyletem w sercu imperium
radzieckiego; i jeśli Polska stanie się demokratyczna, inne państwa
wschodnioeuropejskie podążą za nią.
Dziś Reagan mówi: “Obaj czuliśmy, że w Jałcie popełniono wielki błąd i coś
trzeba z tym zrobić. Solidarność była bronią nadającą się do tego celu, bo była
organizacją pracowników Polski”. Reagan odnotowuje, że nic podobnego do
“Solidarności” nie istniało wcześniej w Europie Wschodniej, dodając że ten
związek robotniczy był przeciwieństwem tego wszystkiego, czego życzyliby sobie
Sowieci lub komuniści [w Polsce]”.
Według przywódców “Solidarności” Wałęsa i jego zastępcy byli świadomi, że i
Reagan, i Jan Paweł II byli przywiązani do sprawy przetrwania “Solidarności”,
ale mogli jedynie domyślać się, do jakiego stopnia oni współpracowali ze sobą.
Mówi Wojciech Adamiecki, ówczesny organizator i wydawca podziemnych gazetek
“Solidarności”, a obecnie konsul polski w Waszyngtonie: “Oficjalnie nie
wiedziałem, że Kościół współpracował ze Stanami Zjednoczonymi. Powiedziano nam,
że papież ostrzegał Sowietów, że jeśli wkroczą do Polski, to przyleci do niej i
zostanie z polskim ludem. Kościół udzielał nam pierwszej pomocy. Ona była na pół
jawna, na pół tajna. Jawna jeśli chodzi o pomoc humanitarną – na przykład w
kościołach były dostępne żywność, pieniądze, lekarstwa, porady lekarskie – a
tajna jeśli chodzi o wsparcie działalności politycznej: dystrybucję wszelkiego
rodzaju maszyn drukarskich, udostępnianie nam lokali dla podziemnych spotkań,
organizowanie specjalnych demonstracji”.
Na swym pierwszym spotkaniu Reagan i Jan Paweł II rozmawiali o tym, że mają ze
sobą coś wspólnego: w odstępie sześciu tygodni 1981 r. obaj padli ofiarą
zamachów, ale je przeżyli, bo – jak wierzyli - Bóg chciał zachować ich dla
specjalnych celów. Mówi kardynał Pio Laghi, były nuncjusz apostolski w
Waszyngtonie: “Bliski przyjaciel Ronalda Reagana powiedział mi, że prezydent
powiedział, że to była robota sił diabelskich, ale Opatrzność czuwała”. Według
sędziego Clarka papież i Reagan za cud uznali fakt, że przeżyli. Powiedział on,
że oni obaj mieli wspólny światopogląd i wspólny pogląd na imperium radzieckie:
że Bóg ma wobec niego taki plan, że Dobro je zwycięży.
Mówi admirał Bobby Inman, były zastępca dyrektora CIA: “Reagan miał bardzo
proste, ale ugruntowane poglądy. Można powiedzieć, że widział nadchodzącą zapaść
[komunizmu] i że robił wszystko, by się do niej przyczynić”. W pierwszej połowie
1982 r. opracowano pięciopunktową strategię, która miała na celu doprowadzenie
do zapaści radzieckiej gospodarki, zerwanie więzi, które łączyły ZSRR z jego
państwami klientelnymi w Układzie Warszawskim i wymuszenie reform w imperium
radzieckim. Tych pięć punktów było następujących:
- Dalsze rozwijanie potencjału obronnego Stanów Zjednoczonych, tak by wojskowe
współzawodnictwo ze Stanami Zjednoczonymi stało się dla Sowietów zbyt kosztowne.
Centralną ideą tego punktu były tak zwane “gwiezdne wojny” Reagana, czyli
Inicjatywa Obrony Strategicznej.
- Tajne operacje, mające na celu wspieranie ruchów reformatorskich na Węgrzech,
w Czechosłowacji i Polsce.
- Pomoc finansowa dla państw Układu Warszawskiego, jeśli okażą się chętne do
przestrzegania praw człowieka oraz podjęcia reform politycznych i
wolnorynkowych.
- Izolacja gospodarcza Związku Radzieckiego i pozbawienie go dostępu do
zachodniej i japońskiej techniki. Administracja Reagana skoncentrowała się na
sprawie pozbawienia ZSRR zysków z tego, co miałoby być głównym źródłem dopływu
twardej waluty na XX w. - transkontynentalnego rurociągu, dostarczającego gaz
ziemny do Europy Zachodniej. 5800-kilometrowy gazociąg z Syberii do Francji
ostatecznie zaczął pracować 1 stycznia 1984 r., ale w znacznie skromniejszym
zakresie, niż Sowieci by sobie tego życzyli.
- Wzrastające użycie Radia “Swoboda”, Radia “Wolna Europa” i “Głosu Ameryki” do
transmitowania przesłania administracji Reagana do ludów Europy Wschodniej.
W 1982 r. ani Reagan, ani papież jeszcze nie mogli przypuszczać, że do władzy
dojdzie taki radziecki przywódca jak Michaił Gorbaczow, ojciec “głasnosti” i “pieriestrojki”;
jego reformatorskie wysiłki uwolniły potężne siły, które wymknęły mu się spod
kontroli i doprowadziły do rozwiązania Związku Radzieckiego. Pewien urzędnik ze
Stanów Zjednoczonych, wtajemniczony w szczegóły intrygi zmierzającej do
utrzymania przy życiu “Solidarności”, zauważa, że sojusz Waszyngtonu z Watykanem
“nie spowodował upadku komunizmu. Po prostu wielcy przywódcy mają szczęście.
Papież i prezydent wykorzystali działanie praw historii do swoich celów”.
Wyłom
Kampania Waszyngtonu i Watykanu na rzecz utrzymania przy życiu “Solidarności”
zaczęła się bezpośrednio po tym, gdy generał Wojciech Jaruzelski ogłosił stan
wojenny 13 grudnia 1981 roku. W tę czarną godzinę łączność Polski z
niekomunistycznym światem została przerwana; 6000 przywódców “Solidarności”
zostało internowanych; setki zostały oskarżone o zdradę, podporządkowanie obcym
siłom i kontr-rewolucję; dziewięciu zostało zabitych; a związek został zakazany.
Ale tysiące innych zeszły do podziemia, wielu szukało schronienia w kościołach,
u rektorów wyższych uczelni i u księży. Władze najpierw umieściły Wałęsę pod
strażą, a potem internowały go w odciętym od świata domku myśliwskim.
Krótko po tym, gdy polskie siły bezpieczeństwa zostały wyprowadzone na ulice,
Reagan zatelefonował do papieża, by zasięgnąć jego rady. W ciągu następnych
kilku dni na serii narad u Reagana zastanawiano się, co robić. Wspomina były
sekretarz stanu Haig: “Strasznie się kłóciliśmy i w rządzie, i w Radzie
Bezpieczeństwa Narodowego, jakie przygotować kontrposunięcia. Jedni chcieli
sankcji, które załamałyby Polskę, a inni jeszcze twardszego postępowania, tak by
doprowadzić do takiej sytuacji jak na Węgrzech w 1956 roku albo jak w
Czechosłowacji w 1968 roku”.
Haig polecił ambasadorowi do specjalnych poruczeń Vernonowi Waltersowi, głęboko
wierzącemu katolikowi, spotkać się z papieżem. Walters niedługo przybył do Rzymu
i spotkał się (oddzielnie) z papieżem i z kardynałem Casarolim, sekretarzem
stanu Watykanu. Obie strony zgodziły się, że nie można pozwolić na zgaśnięcie
płomienia “Solidarności”, że Sowieci muszą być międzynarodowo izolowani i że
polski rząd musi zostać poddany presji moralnej oraz w ograniczonym zakresie –
gospodarczej.
Według źródeł w wywiadzie Stanów Zjednoczonych, papież już radził Wałęsie
kanałami kościelnymi, żeby utrzymać związek zdolny do działania w podziemiu, a
żeby 10 milionów członków “Solidarności” nie wychodziło na ulice i nie
ryzykowało sprowokowania wojny domowej z polskimi siłami bezpieczeństwa, a tym
bardziej interwencji Układu Warszawskiego. Ponieważ komuniści przerwali
bezpośrednie połączenia telefoniczne miedzy Polską a Watykanem, Jan Paweł II
komunikował się z kardynałem Józefem Glempem w Warszawie przez radio. Wyprawił
też do Polski swego specjalnego wysłannika, żeby doniósł mu, jaka tam jest
sytuacja. Mówi Haig: “Watykan otrzymywał absolutnie lepsze informacje niż my, i
szybsze pod każdym względem. Mieliśmy i swoje bardzo dobre źródła, ale
informacje z nich szły do nas bardzo długo, zanim zostały przefiltrowane przez
biurokrację w wywiadzie”.
W pierwszych godzinach kryzysu Reagan polecił, żeby papieżowi jak najszybciej
przekazać ważne dane amerykańskiego wywiadu, łącznie z informacjami od polskiego
wiceministra obrony, który potajemnie donosił do CIA. Waszyngton także przekazał
Watykanowi raporty i analizy pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, wyższego oficera
polskiego sztabu generalnego i informatora CIA, który w listopadzie 1981 r.
został wycofany z Polski, ale przedtem zdążył donieść, że Sowieci przygotowują
się do inwazji na wypadek, gdyby polski rząd nie wprowadził stanu wojennego.
Podobne ostrzeżenie o radzieckiej akcji wojskowej Kukliński przekazał już
wcześniej, pod koniec 1980 r., co doprowadziło do tego, że rząd Cartera na
odchodnym poufnie bluffował wobec Leonida Breżniewa, że jeśli to zrobi, to Stany
Zjednoczone sprzedadzą Chinom dużą partię broni. A tym razem Kukliński
raportował do Waszyngtonu, że Breżniew coraz bardziej się niecierpliwi, i że z
powodu nieurodzaju w ZSRR skierowano mniej niż zwykle żołnierzy do pomocy przy
żniwach, więc zamiast tego mogą oni zostać użyci do inwazji. Mówi Reagan:
“Natychmiast informowaliśmy papieża o wszystkim, o czym myśleliśmy, że jeszcze
nie wie”.
Katolicka drużyna
Wszystkie kluczowe figury w administracji Reagana – to byli głęboko wierzący
katolicy: i Walters, i Haig, i Clark, i Allen, i szef CIA William Casey, i
pierwszy ambasador Reagana w Watykanie William Wilson. Uważali oni stosunki
Stanów Zjednoczonych z Watykanem za święte przymierze: połączenie moralnej siły
papieża i nauki jego Kościoła z amerykańskim pojęciem demokracji i gwałtownym
antykomunizmem. Byłoby to niemożliwe do urzeczywistnienia bez pełnego poparcia
Reagana, który żarliwie wierzył w to, że takie stosunki z Watykanem są i
dobrodziejstwem, i będą miały przełożenie na praktykę. Mówi Reagan: “Jednym z
pierwszych moich celów jako prezydenta było uznanie państwa watykańskiego i
uczynienie z niego sojusznika”.
Według admirała Johna Poindextera, asystenta wojskowego doradcy prezydenta ds.
bezpieczeństwa narodowego, kiedy w Polsce został ogłoszony stan wojenny, to
Reagan był przekonany, że komuniści grubo się przeliczyli: pozwoliwszy
“Solidarności” jawnie działać przez 16 miesięcy, a potem ją złamawszy, próbując
okaleczyć ruch związkowy, rząd polski mógł tylko nastawić przeciwko sobie swoich
obywateli, a co ważniejsze, także potężny Kościół. Mówi Reagan: “Nigdy nie
uważałem, że to [stan wojenny w Polsce i zniszczenie “Solidarności”] się
utrzyma, bo przeczy temu i historia Polski, i religia, i w ogóle...” Mówi
kardynał Casaroli: “Między Stanami Zjednoczonymi a Watykanem była prawdziwa
zbieżność interesów”.
Główne decyzje dotyczące przelania środków na pomoc dla “Solidarności” oraz
innych kontrposunięć po decyzjach rządów polskiego i radzieckiego podjęli Reagan,
Casey i Clark w porozumieniu z Janem Pawłem II. Mówi Richard Pipes,
konserwatywny uczony polskiego pochodzenia, ówczesny szef Ławy Radzieckiej i
Wschodnioeuropejskiej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego: “Prezydent mówił, że
złem jest system radziecki, a nie lud, i że musimy uczynić wszystko, co w naszej
mocy, żeby pomóc temu ludowi i “Solidarności”, która walczyła o wolność. Ludzie
tacy jak Haig, jak minister handlu Malcolm Baldrige i jak James Baker [ówczesny
szef kancelarii prezydenta] myśleli, że to jest nierealistyczne. George Bush
nigdy nie odzywał się ani słowem – pamiętam, bo zwykle siedziałem obok niego.
Ale Reagan to dobrze rozumiał, o co chodzi w tej grze”.
Według większości źródeł Casey w pierwszych dniach po ogłoszeniu w Polsce stanu
wojennego był głównym architektem polityki wobec niej, tak samo jak wobec
Ameryki Środkowej. Tymczasem Pipes i inni członkowie Rady Bezpieczeństwa
Narodowego zaczęli szkicować propozycje sankcji. Mówi Pipes: “Sankcje były
uzgadniane z Egzekutywą Operacji Specjalnych [wydział tajnych sił i tajnych
operacji CIA], a pierwszym ich celem było utrzymanie “Solidarności” przy życiu
przez dostarczenie jej pieniędzy, środków łączności i innego sprzętu”.
Jeden z urzędników Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który kierował działaniami
mającymi przeszkodzić budowie gazociągu, wyjaśnia: “Kościół próbował łagodzić
całą sytuację. Oni w efekcie próbowali tworzyć okoliczności, które zażegnałyby
poważne niebezpieczeństwo interwencji radzieckiej, a nam umożliwiali
usztywnianie stanowiska, brali udział w prawie wszystkich naszych naradach na
temat obecnej i przyszłej ewolucji sytuacji w Polsce – czy rząd będzie łagodził
represje, czy zaostrzał”.
Mówi Clark o swych zazwyczaj krótkich rozmowach z Reaganem o Polsce: “Zdaje się,
że nie rozmawiałem z nim poważnie na żaden temat dłużej niż przez trzy minuty,
choć to może być szokujące. Mieliśmy swój sposób porozumiewania się. Wiedziałem,
co on chce zrobić w sprawie Polski. Prezydent, Casey i ja stale dyskutowaliśmy o
sytuacji w Polsce, o tajnych operacjach, o tym co kto ma robić, gdzie, dlaczego
i jak, i czy to się uda”. Według Clarka to on i Casey zadecydowali, żeby do
codziennych raportów CIA dla prezydenta dołączać dodatek nadzwyczajny o tajnych
operacjach i analizach sytuacji w Polsce.
I sam papież, nie tylko jego zastępcy, spotykał się z amerykańskimi oficjelami,
żeby ocenić wydarzenia w Polsce i efektywność amerykańskich działań, i przesyłał
Reaganowi wiadomości czasami ustne, czasami na piśmie. Przy prawie wszystkich
podróżach do Europy i na Bliski Wschód Casey leciał najpierw do Rzymu, żeby
spotkać się z Janem Pawłem II dla wymiany informacji. Ale głównym emisariuszem
na trasie Waszyngton-Rzym pozostawał Walters, były zastępca dyrektora CIA, który
doskonale dogadywał się z Caseyem. Według źródeł watykańskich Walters spotykał
się z papieżem chyba ze dwanaście razy. Mówi były ambasador Stanów Zjednoczonych
w Watykanie, Wilson: “Walters latał tam i z powrotem, bo przekazywał wiadomości
między papieżem a prezydentem. Ale nikt nie powinien był wiedzieć, że Walters
tam bywał. Nie wszystkie dyskusje dotyczyły tylko Polski; czasami poruszano
także sprawy Ameryki Środkowej i zakładników w Libanie”.
Za czasów Reagana amerykańskie tajne operacje (w tym w Afganistanie, Nikaragui i
Angoli) obejmowały także zabójczą pomoc dla sił powstańczych: broń, najemników,
doradców wojskowych i materiały wybuchowe. Ale w sprawie Polski papież,
prezydent i Casey obrali inny kurs. Pewien analityk wyjaśnia: “Co mieli do
zrobienia, to to, by uruchomić zasoby, które były tam na miejscu, ale tak, by
nie zostawiać swoich odcisków palców”. Ze współpracy Reagana z Caseyem powstała
precyzyjnie wymierzona operacja, której cel w porównaniu z innymi działaniami
CIA był skromny. Jeden z ludzi niechętnych Caseyowi, ale podziwiających go,
zauważa: “Gdyby on żył, to by się cieszył, bo w 1991 r. ład światowy zmienił się
tak, jak on i Reagan tego chcieli”.
Tajna dyrektywa
Niespełna trzy tygodnie po swym spotkaniu z papieżem w 1982 r. prezydent
podpisał tajną dyrektywę Rady Bezpieczeństwa Narodowego nr 32, która
zatwierdziła szeroki zakres gospodarczych, dyplomatycznych i wywiadowczych
posunięć w celu “neutralizacji wysiłków ZSRR”, zmierzających do utrzymania jego
panowania w Europie Wschodniej. Praktycznie najważniejszymi tajnymi operacjami
były te podejmowane w Polsce. Pierwszym celem dyrektywy nr 32 była
destabilizacja rządu polskiego przez tajne operacje obejmujące propagandę i
pomoc organizacyjną dla “Solidarności”, propagowanie praw człowieka, szczególnie
wolności wyznania, nacisk gospodarczy i izolację dyplomatyczną reżimu
komunistycznego. Dokument ten, odwołujący się do potrzeby obrony wysiłków w
kierunku reform demokratycznych w imperium radzieckim, wzywał także do wzrostu
propagandy na Europę Wschodnią, szczególnie podziemnego radia, bo Reagan i
dysydenci wschodnioeuropejscy sądzili, że to szczególnie pomocne w zachwianiu
przekonania, że Sowieci są niezwyciężeni.
Republikański kongresman Henry Hyde, w latach 1985-1990 członek Komisji Izby
Reprezentantów ds. Wywiadu, który był wtajemniczony w niektóre z tajnych akcji
rządu, zauważa: “W Polsce robiliśmy wszystko to, co zwykle robiliśmy w takich
krajach, gdzie chcieliśmy osłabić rząd komunistyczny, a wzmocnić opór przeciw
niemu. Dostarczaliśmy wsparcia i pomocy technicznej dla podziemnych gazetek,
radia, służyliśmy propagandą, pomocą organizacyjną i radą. A pomijając Polskę,
ten sam rodzaj oporu był organizowany w innych krajach komunistycznych Europy”.
Wśród tych, co odgrywali rolę doradczą, był Zbigniew Brzeziński, pochodzący z
Polski, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydenta Cartera. Wspomina
on: “Z Caseyem współpracowało mi się bardzo dobrze. On był elastyczny, nie
bardzo biurokratyczny, i miał wyobraźnię. Jeśli coś trzeba było zrobić, to
robił. Zrobił wiele dla tego, by przetrwało podziemie, całą sieć pomocy itd., i
to dlatego “Solidarność” nie została rozbita”.
W kwestiach wojskowych amerykański wywiad był lepszy od watykańskiego, lecz
Kościół miał przewagę w ocenach sytuacji politycznej, a zwłaszcza w rozumieniu
nastrojów ludzi i w kontaktach z kierownictwem “Solidarności”. Ówczesny zastępca
sekretarza stanu Watykanu kardynał Silvestrini wyjaśnia: “Nasze informacje o
sytuacji w Polsce miały bardzo dobre podstawy, bo biskupi podtrzymywali stały
kontakt między Stolicą Świętą a “Solidarnością”. Informowali nas o więźniach, o
działalności i potrzebach grup “Solidarności” oraz o postawach i rozłamach w
rządzie”. I wszystkie te informacje były przekazywane prezydentowi albo Caseyowi.
Mówi jeden z najbliższych asystentów papieża: “Jeśli przestudiujecie sytuację
“Solidarności”, to zobaczycie, że działała ona bardzo sprytnie, nie naciskając
za bardzo w krytycznych momentach, bo takie miała polecenia od Kościoła. Tak,
były takie czasy, że powstrzymywaliśmy “Solidarność”. Ale Polska była bombą,
która mogła wybuchnąć w sercu komunizmu, u granic Związku Radzieckiego,
Czechosłowacji i Niemiec Wschodnich. Zbyt silny nacisk - i bomba by wybuchła”.
Kawa z Caseyem
Tymczasem w Waszyngtonie powstały bliskie stosunki między Caseyem i Clarkiem a
arcybiskupem Laghim. Mówi Clark: “Casey i ja poszliśmy do jego [Laghiego]
rezydencji wczesnym rankiem, w najlepszym czasie, by poznać jego komentarze i
rady. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i dyskutowaliśmy o tym, co się dzieje
w Polsce. Rozmawiałem z nim często przez telefon, a on chyba był w kontakcie z
papieżem”. Mówi Laghi: “Oni lubili moją kawę. Czasami rozmawialiśmy o Ameryce
Środkowej albo o stanowisku Kościoła wobec kontroli urodzeń. Ale zwykle naszym
tematem była Polska”.
Mówi Robert McFarlane, początkowo zastępca Clarka, potem Haiga, wreszcie doradca
prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego: “Prawie wszystko, co dotyczyło Polski,
nie było załatwiane normalnymi kanałami, przez Departament Stanu, tylko przez
Caseya i Clarka. Wiedziałem, że spotykali się z Pio Laghim, i że przyjmował go
również prezydent, ale Clark nigdy nie mówił mi, co było tematem tych dyskusji”.
Co najmniej sześć razy Laghi przybywał do Białego Domu, by spotykać się z
prezydentem albo Clarkiem, i za każdym razem wchodził tylnym wejściem, żeby
uniknąć dziennikarzy. Mówi Laghi: “Utrzymywaliśmy ścisłe związki, ale nigdy nie
przekroczyliśmy pewnej granicy. Moją rolą było przede wszystkim ułatwienie
spotkań Waltersa z Ojcem Świętym, który znał swój lud. To była bardzo
skomplikowana sytuacja – jak nalegać na prawa człowieka, na wolność wyznania,
utrzymywać “Solidarność” przy życiu i chronić ją przed prowokacjami władz
komunistycznych. Powiedziałem Vernonowi, żeby zaufał Ojcu Świętemu, bo my mamy
2000-letnie doświadczenie”.
Chociaż William Casey był krytykowany za pewne aspekty swych działań w
charakterze szefa CIA, ale jednak nie w sprawie Polski. Mówi Edward Derwiński,
minister do spraw kombatantów, Polak z pochodzenia, były kongresman i doradca
rządu do spraw Europy Wschodniej, który często spotykał się z Caseyem: “On był
przekonany, że ten system jest skazany na upadek tak czy inaczej – a Polska jest
siłą, która do tego doprowadzi. On chciał stale koncentrować się na Europie
Wschodniej. To nie było dobrze widziane, bo w tym czasie ożyły inne, bardziej
kontrowersyjne historie z Nikaraguą i Salwadorem”.
W Polsce Casey przeprowadzał operację w starym stylu, która miała posmak działań
Urzędu Służb Strategicznych w czasie II wojny światowej albo CIA tuż po niej,
kiedy demokracje Europy Zachodniej podnosiły się z gruzów. Współpracownik Caseya
twierdzi, że to przez jego kontakty partie Międzynarodówki Socjalistycznej
zorganizowały poparcie dla “Solidarności”, zupełnie tak samo jak po wojnie,
kiedy socjaldemokratyczne partie Europy Zachodniej zostały użyte jako instrument
polityki amerykańskiej przez CIA, która pomogła im formować antykomunistyczne
rządy. A tym razem celem było utworzenie chadeckiej większości w Polsce – z
Kościołem i przeważnie katolickimi masami członkowskimi “Solidarności” jako
dominującą siłą polityczną w Polsce pokomunistycznej. Casey przez swe kontakty z
przywódcami Międzynarodówki Socjalistycznej, w tym z oficjelami
socjaldemokratycznych rządów Francji i Szwecji, zorganizował w Wielkiej Brytanii
i w Europie pomoc techniczną w przerzucaniu towaru do Polski. Mówi Brzeziński:
“Nie trzeba było wydawać dużo pieniędzy. Trzeba było podtrzymywać opór dzięki
informacji: książkom, środkom łączności, propagandzie, maszynom drukarskim i
tuszowi do nich”.
Co się kryje za związkowym szyldem?
W prawie każdym mieście i miasteczku pojawiły się podziemne gazetki i powielane
biuletyny, rzucające wyzwanie mediom kontrolowanym przez państwo. Kościół
publikował własne gazety. Ulotki “Solidarności”, fotokopiowane i powielane na
dostarczonym przez Amerykanów sprzęcie, były wywieszane na kościelnych tablicach
ogłoszeń. Niektóre plakaty zuchwale rozklejano nawet na posterunkach milicji,
budynkach rządowych albo przy wejściu do centrum kontrolowanej przez państwo
telewizji, w której wiadomości czytali oficerowie.
Amerykańska ambasada w Warszawie stała się najważniejszą placówką CIA w świecie
komunistycznym i według wszelkich doniesień najefektywniejszą. Tymczasem AFL-CIO,
które było największym źródłem amerykańskiej pomocy dla “Solidarności” przed
stanem wojennym, uważało podejście administracji Reagana za zbyt kunktatorskie i
nie dość konfrontacyjne w stosunku do polskich władz. Mimo to według źródeł
wywiadowczych przewodniczący AFL-CIO Lane Kirkland i jego asystent Tom Kahn
naradzali się często z Poindexterem, Clarkiem i innymi oficjelami w
Departamencie Stanu i Radzie: Bezpieczeństwa Narodowego w takich sprawach jak:
kiedy i jak wysyłać towar i pieniądze do Polski, określenie, w jakich miastach
szczególnie “Solidarność” potrzebuje zorganizowania pomocy, oraz sprawdzenie,
jak “Solidarność” i AF:L-CIO mogłyby współpracować w przygotowaniu materiałów
propagandowych.
Derwiński zauważa, że “Lane Kirklandowi przypada szczególna zasługa. Oni nie
lubią się przyznawać [do tego], ale oni naprawdę nie mogli zrobić kroku bez
rządu. A więc nigdy nie zapomnijcie, że żony Billa Clarka i Lane Kirklanda
pochodzą z Czechosłowacji. To był powód, że wszyscy brali w tej walce udział,
traktowali to poważnie i nikt tego nie kwestionował”.
Ale bonzowie AFL-CIO nigdy nie byli świadomi zasięgu tajnej pomocy Stanów
Zjednoczonych czy zaufania rządu do wskazówek Kościoła co do tego, jak twardo
można naciskać polskie i radzieckie władze. Casey był ostrożny z wciąganiem
amerykańskich i europejskich ruchów związkowych w wysiłki rządu, nie
wtajemniczał ich w zbyt wiele szczegółów. I rzeczywiście, ściśle rzecz biorąc to
nie była operacja CIA. Raczej to było połączenie tajności i jawności, jawnej
polityki z tajnymi działaniami. Casey wiedział, że pod wieloma względami AFL-CIO
wykazywało się większą od jego agentów wyobraźnią w dostarczaniu “Solidarności”
pomocy organizacyjnej i przemycaniu sprzętu do Polski. Według byłego zastępcy
dyrektora CIA Inmana – Casey zdecydował, że skoro stosunki amerykańskiego ruchu
związkowego z “Solidarnością” były tak dobre, to niech AFL-CIO finansuje i
organizuje swoimi kanałami to, czego potrzebuje CIA. Mówi Inman: “To nie
pieniądze były tym, czego oni potrzebowali najbardziej, tylko organizacja, a w
tym drogą związkową można było im nieskończenie lepiej pomagać niż klasycznymi
tajnymi działaniami”.
Biuro “Solidarności” w Brukseli stało się międzynarodowym kantorem, w którym
spotykali się przedstawiciele Watykanu, agenci CIA, przedstawiciele AFL-CIO,
Międzynarodówki Socjalistycznej oraz Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji,
finansowanej przez Kongres, która także ściśle współpracowała z Caseyem. To w
tym miejscu “Solidarność” informowała swoich przyjaciół – niekiedy nie znała
nawet ich prawdziwych imion - czego jej potrzeba, jaka pomoc, towary czy
organizatorzy, byłaby najbardziej użyteczna. Księża, kurierzy, organizatorzy
związkowi i agenci wywiadu jeździli do Polski, żeby się zorientować, jaka pomoc
jest potrzebna, a wracali ze szczegółowymi informacjami o sytuacji w rządzie i w
podziemiu. Do Polski płynęły żywność, ubrania, pieniądze, żeby płacić grzywny za
przywódców “Solidarności”, którzy byli ciągani po sądach. W samej Polsce księża
mieli sieć wymiany informacji między kościołami, w których ukrywało się wielu
tych przywódców.
Latem 1984 r., kiedy wydawało się, że sankcje przeciw Polsce bardziej szkodzą
zwykłym Polakom niż komunistom, Laghi pojechał do Santa Barbary, żeby spotkać
się tam z Reaganem (w tak zwanym Białym Domu Zachodniego Wybrzeża) i nalegać,
żeby niektóre sankcje zostały zniesione. Równocześnie Biały Dom w ścisłym
porozumieniu z Watykanem odrzucił możliwość złagodzenia gospodarczego nacisku na
Moskwę, i żeby ukarać ją za trwający ucisk w Polsce, utrzymał zakaz eksportu do
ZSRR żywności, technologii i wymiany kulturalnej z nim.
Wiele sprzętu przeznaczonego dla “Solidarności” docierało do Polski drogą morską
– często pakowano je w kontenery z fałszywymi oznaczeniami w Danii i Szwecji,
potem w Gdańsku i innych portach wyładowywali je dokerzy potajemnie
współpracujący z “Solidarnością”. Według oficjeli administracji Reagana
socjaldemokratyczny rząd Szwecji i szwedzkie związki zawodowe odgrywały
decydującą rolę w załatwieniu przeokrętowania tego towaru do Polski. Z polskich
portów zaś sprzęt wędrował do swych miejsc przeznaczenia w ciężarówkach i
prywatnych samochodach sympatyków “Solidarności”, którzy często korzystali z
kościołów, użyczanych przez księży jako kontaktowe punkty zbiórki i dystrybucji.
“Solidarność” żyje!
Derwiński zauważa: “Rząd pozostawał w łączności z Kościołem. Nie tylko przez
kościelną hierarchię, lecz także przez poszczególne kościoły i biskupów.
Wielebny Bronisław Dąbrowski, zastępca kardynała Glempa, przyjeżdżał do nas
często, żeby mówić, czego mu potrzeba: spotykał się ze mną, z Caseyem, z Radą
Bezpieczeństwa Narodowego i czasami z Waltersem”. Najbliższym papieżowi
amerykańskim hierarchą kościelnym był kardynał Jan Król z Filadelfii, którego
ojciec pochodził z Polski. Źródła CIA oraz Derwiński twierdzą, że kardynał
często spotykał się z Caseyem, by dyskutować o pomocy dla “Solidarności” i
tajnych operacjach. Mówi Derwiński: “Król trafiał do przekonania prezydentowi
Reaganowi i był źródłem stałej rady i kontaktu. Często on był jedynym, z do
którego Casey czy Clark chcieli chodzić, bo on naprawdę rozumiał sytuację”.
Około 1985 r. okazało się, że kampania polskiego rządu, prowadzona by zdławić
“Solidarność”, nie udała się. Według raportu Adriana Karatnyćkego, który pomógł
zorganizować pomoc AFL-CIO dla “Solidarności”, w Polsce ukazywało się ponad 400
podziemnych pisemek, niektóre w nakładzie przekraczającym 30000 egzemplarzy. W
tysiącach egzemplarzy drukowane były książki i broszury, które rzucały wyzwanie
władzy rządu komunistycznego. Między innymi były to zabawne niby bajki dla
dzieci, w których Jaruzelski występował jako łotr, komunizm jako czerwony smok,
a Wałęsa jako bohaterski rycerz. W domach i w kościelnych suterenach miliony
ludzi oglądały filmy dokumentalne na taśmach wideo, nakręcone za pomocą sprzętu
przemyconego z zagranicy.
Za pomocą tajnych nadajników dostarczonych przez CIA i AFL-CIO “Solidarność”
regularnie podłączała się do rządowego programu i nadawała przesłanie:
“Solidarność” żyje! albo: Stawiajcie opór! Zaopatrzona w nadajnik dostarczony
przez CIA kanałami kościelnymi, “Solidarność” przerywała także fonię, a nieraz i
wizję w telewizji i nadawała wezwania do strajków i demonstracji. Mówi pewien
kościelny urzędnik z Watykanu: “Wielka chwila nadeszła w połowie piłkarskiego
meczu o Puchar Polski. Kiedy sędzia zagwizdał na przerwę, na ekranach
telewizorów pojawiło się hasło: “SOLIDARNOŚĆ ŻYJE!”, a z głośników popłynęło
wezwanie do oporu. Szczególnie genialne było to, że zrobiono to w przerwie, a
nie w czasie gry - bo to by się mogło nie spodobać kibicom”. Jak podsumowuje
Brzeziński, “wtedy pierwszy raz represje komunistycznej policji nie odniosły
sukcesu”.
Mówi pewien kardynał, jeden z najbliższych doradców papieża: “Nikt nie wierzył,
że zapaść komunizmu wydarzy się tak szybko, czy w dającym się przewidzieć
czasie. Ale w czasie pierwszego spotkania Ojciec Święty i prezydent zgodzili
się, że to jest wspólny cel władz kościelnych i amerykańskich. I od tego czasu
wysiłki w tym kierunku koncentrowały się na Polsce”.
Sowieci oraz komunistyczny rząd w Polsce poddawani byli stopniowo coraz
większemu naciskowi moralnemu, gospodarczemu i politycznemu przez papieża i
prezydenta. Więźniów musieli wypuścić, z postawienia Wałęsy przed sądem za
obrażanie urzędników państwowych – zrezygnować, w polskiej partii komunistycznej
zaczęły się bratobójcze walki, a gospodarka kraju załamała się pod naciskiem
strajków, demonstracji i sankcji.
19 lutego 1987 r., po tym gdy Warszawa zgodziła się na otwarcie dialogu z
Kościołem, Reagan zniósł sankcje ze strony Stanów Zjednoczonych. W cztery
miesiące później papież Jan Paweł II był oklaskiwany przez miliony rodaków,
kiedy podróżował po Polsce, domagając się przestrzegania praw człowieka i modląc
się za “Solidarność”. W lipcu 1988 r. Gorbaczow odwiedził Polskę i
zasygnalizował, że Moskwa przyznaje, iż nie da się rządzić bez współpracy z
“Solidarnością”. 5 kwietnia 1989 r. podpisano porozumienie legalizujące
“Solidarność” i rozpisujące wolne wybory parlamentarne na czerwiec. W grudniu
1990 r., w dziewięć lat po swym uwięzieniu i delegalizacji swego związku, Lech
Wałęsa został prezydentem Polski.