Internetowa rewolucja GSR.

 

 

 

Od ponad roku  GSR  zaszczyca mnie swoimi tekstami , które prawdopodobnie produkuje z powodu braku innych zajęć. Widocznie mają takie hobby, a szef w pracy jest zbyt tolerancyjny. Niby nic w tym złego ,może za kilkadziesiąt lat zostaną wydane jako zbiór dzieł największych internetowych  rewolucjonistów  XXI wieku. Niepojętym jest jednak  fakt , że pod wpływem własnej frustracji i zawiści swoją działalność rewolucyjną ograniczają wyłącznie  do produkowania  niezliczonej  ilości tekstów , w których przewijają  się właściwie dwa wątki: podziały w poprzek i  walka klas. Udzielają jedynie słusznych porad, kładąc szczególny nacisk na podjęcie  działalności wśród klasy  robotniczej. Mam wrażenie , ze dla  ludzi z GSR świat   zatrzymał się na etapie ostatniego dziesięciolecia XX wieku. Przeoczyli jeden istotny fakt, że w naszym kraju nie ma już grupy społecznej określanej mianem klasy  robotniczej.

Dość łatwo pisze się teksty i zamieszcza w Internecie , dużo trudniej wyjść do ludzi i nawiązać z nimi na tyle bliski kontakt, by przekonać ich do współpracy i wspólnej walki o lepsze jutro. Zapewniam , ze pisząc nawet najmądrzejsze  teksty, nigdy  nie zastąpią one bezpośredniego kontaktu i rozmowy z ludźmi ,szczególnie z tymi, którzy dawno  stracili nadzieję i zaufanie do polityków. Gdybyście choć raz spróbowali swoje teorie wdrożyć w czyn , zapewniam ,że Wasze rozczarowanie byłoby znacznie większe niż moje  po przeczytaniu kolejnych rozpaczliwych kawałków o walce klas, podziałach w poprzek, nowej lewicy –starej socjaldemokracji itp. Proponuję przejdźcie od teorii do czynu. To nie my naigrywamy się z poważnych problemów, my je pomagamy rozstrzygać, łagodzić skutki i wspólnie z poszkodowanymi walczyć o lepszy świat, świat przyjazny człowiekowi. Niewiele posiadacie informacji o naszej działalności , a może  uznajecie , że nie jest  godna by docenić jej znaczenie. Dla ludzi , którzy żyją w Stolicy , mają niezłe posady i nigdy nie zaznały biedy , upokorzenia, nie przeszły przez piekło bezrobocia będę  postrzegana  jako osoba , która jest tylko działaczką  związkową. Z pewną pogardą odnosicie się do działaczy związkowych , dlatego , że zasób wiedzy odnośnie działalności szeregowych związkowców posiadacie znikomy , a swoje oceny kształtujecie na podstawie dokonań baronów związkowych najwyższego szczebla.  Od dawna gardzicie każdą działalnością i z pieczołowitością  piętnujecie niedociągnięcia, jakie zdarzają się w działalności  każdego człowieka. Błędów nie popełnia  ten , kto nie robi nic. Nigdy nie oczekiwałam ze strony GSR na słowa pochwały, biorąc pod uwagę Wasz potężny zasób wiedzy historycznej i teoretycznej, ale też  znikomy aktualnej sytuacji wśród załóg pracowniczych , a tym bardziej wiedzy  praktycznej. Bo i skąd  możecie taką wiedzę posiąść, na pewno nie z Internetu czy prasy , bo zawsze będzie to  wiedza szczątkowa. Ja nie wstydzę się swojej działalności, nie ubolewam z powodu braku działaczy i cieszę się, że ludzie, których reprezentuję doceniają moją pracę i wraz ze mną uczestniczą we wszystkich przedsięwzięciach  lokalnych i krajowych. Odnośnie programu i Statutu partii, pozostańcie na tyle mili , żeby nie ingerować w wewnętrzne sprawy partii. Przynajmniej raz spójrzcie na swoje zachowanie krytycznym okiem , tym samym oszczędzicie sobie dalszych rozczarowań. Zachowujecie się jak zła wróżka przepowiadająca apokalipsę, tym samym zniechęcacie  czytelnika  do swoich  tekstów oraz podejmowania polemiki odnośnie treści w nich zawartych. Obraliście złą taktykę , pisząc z  pozycji obserwatora i recenzenta ba, nawet dyktatora. Znacznie łatwiej prowadzi się dyskusję z pozycji partnera lub towarzysza walki. Wyjdźcie na ulicę, weźcie choć raz udział w publicznej debacie, zawiążcie w końcu organizację i pozyskajcie działaczy, może wtedy wymienimy poglądy jak partnerzy.

Zapewniam, że internetowa rewolucja nie przyniesie poprawy bytu bezrobotnym, nie ulży wyzyskiwanym pracownikom ani nie zmieni ustroju w kraju.

 

Barbara Radziewicz

 we własnym imieniu.