Tekst ten pochodzi ze strony Tadeusza Lemańczyka http://www.geocities.com/tadfrompoland/ . Porusza on bardzo ważną dla komunistów kwestie: władzy klasy robotniczej po rewolucji i biurokratycznej degeneracji. Dyskusje te w partii bolszewickiej były od samego rewolucji. I nie jest prawdą, że o prawa klasy robotniczej upominali się tylko trockiści. Już w 1918 roku grupa "lewicowych" komunistów jak ich wtedy Lenin określał, protestowała przeciw wprowadzeniu pewnych kapitalistycznych metod jak: praca na akord i nierówne pensje (robotnicy zarabiali mniej niż inżynierowie). Złamanie socjalistycznej zasady, że każdy pracownik najemny jest równy, Lenin uzasadniał ciężką sytuacją państwa radzieckiego (wojna domowa, interwencja imperialistyczna) i twierdził, że jest to sytuacja tymczasowa. Jak się później niestety okazało ten wrzód biurokratyzacji - rozrósł się do takich rozmiarów, że zdobycze rewolucji zostały zaprzepaszczone. Ale nie będziemy się wdawać z Leninem w polemikę. Każdy ma prawo do błędu -nawet Lenin. Nie chcemy wdawać się w rozważania "co by było gdyby...". Być może gdyby pensje inżynierów były takie jak robotników - to by wyjechali z Rosji - a przez to Armia Czerwona uległaby nowocześniejszej armii interwencyjnej i rewolucja upadła by po kilkunastu miesiącach...
Tadeusz Lemańczyk
Rewolucja Październikowa a "lewicowy komunizm".
Każda rocznica skłania do refleksji nad przebytą drogą. Dla
nas, komunistów, rocznica Rewolucji Październikowej ma jeszcze bardziej doniosłe
znaczenie. Uosabiając bowiem sobą 69 lat zmagań na polu urzeczywistniania w
praktyce społecznej założeń naszego ruchu, zmusza nas do zastanowienia się nad
sensem tych lat.
Godzi się pokrótce przypomnieć, co na temat tych trojakiego charakteru ocen
napisał Marks w swoim podstawowym dziele przy okazji rozważań o burżuazyjnym
(podkreślam to nieprzypadkowo) ekonomiście, Dawidzie Ricardo.
"Punkt widzenia Ricarda tylko wtedy odpowiada na ogół interesom burżuazji
przemysłowej, kiedy i o ile istnieje zbieżność jej interesów z interesami
produkcji lub z interesami rozwoju wydajności pracy ludzkiej. Tam, gdzie
powstaje przeciwieństwo między burżuazją przemysłową a tym rozwojem, Ricardo
występuje równie bezwzględnie przeciwko burżuazji, jak bezwzględnie występuje
kiedy indziej przeciwko proletariatowi i arystokracji". "Jest to stanowisko
stoickie, obiektywne, naukowe".
A sentymentalni przeciwnicy Ricarda? "Jeżeli utrzymuje się, jak utrzymywali
sentymentalni przeciwnicy Ricarda, że produkcja jako taka nie stanowi celu, to
zapomina się, że produkcja w imię produkcji oznacza właśnie rozwój ludzkich sił
wytwórczych, a więc rozwój bogactwa natury ludzkiej jako cel sam w sobie.
Jeżeli, podobnie jak Sismondi, przeciwstawiać temu celowi pomyślność
poszczególnych jednostek, znaczy to tyle, co utrzymywać, że gwoli zapewnienia
pomyślności poszczególnych jednostek należy wstrzymać rozwój rodzaju ludzkiego,
że więc na przykład nie wolno w ogóle prowadzić wojny, gdyż w każdym razie
pociąga ona za sobą zagładę poszczególnych osób. (Sismondi ma tylko rację wobec
ekonomistów, którzy tuszują to przeciwieństwo, negują je.) W podobnych
rozważaniach brak zrozumienia tego - nie mówiąc już o jałowości takich
budujących roztrząsań - że ów rozwój uzdolnień rodzaju ludzkiego, jakkolwiek z
początku odbywa się kosztem większości jednostek ludzkich, a nawet całych klas
ludzkich, przezwycięża w końcu ten antagonizm i utożsamia się z rozwojem
poszczególnych jednostek, że więc wyższy rozwój osobowości ludzkiej osiąga się
jedynie za cenę procesu historycznego, w którego przebiegu składa się ofiary z
jednostek ludzkich, albowiem w świecie człowieka, podobnie jak w świecie
zwierząt i roślin, interesy rodzaju biorą zawsze górę nad interesami jednostek,
a owe interesy rodzaju utożsamiają się z interesami szczególnych jednostek, co
zarazem stanowi siłę tych uprzywilejowanych".
A apologeta Malthus? "Ten nędzny typ wysnuwa z przesłanek uzyskanych przez naukę
(i przez niego wciąż kradzionych) tylko takie wnioski, jakie "sprawiają
przyjemność" (są pożyteczne) arystokracji kosztem burżuazji, tym zaś obu klasom
- kosztem proletariatu. Nie chce on przeto produkcji w imię samej produkcji,
lecz tylko takiej, jaka zachowuje lub wzmacnia to, co istnieje, i jaka odpowiada
korzyściom klas panujących.
Już jego pierwsza rozprawa, jeden z najbardziej godnych uwagi literackich
przykładów powodzenia osiągniętego przez plagiat kosztem utworów oryginalnych,
miała ten praktyczny cel, że w interesach istniejącego rządu angielskiego i
arystokracji ziemskiej pragnęła w sposób "ekonomiczny" dowieść, iż dążenia
Rewolucji Francuskiej i jej zwolenników w Anglii do udoskonalenia społeczeństwa
są utopią. Był to, słowem, pamflet panegiryczny na cześć istniejących stosunków,
godzący w rozwój historyczny, a zarazem było to usprawiedliwienie wojny z
Francją rewolucyjną". "Wnioski naukowe Malthusa są "pełne względów" dla klas
panujących w ogóle, a dla reakcyjnych elementów tych klas panujących w
szczególności; znaczy to, że fałszuje on naukę w imię tych interesów. Natomiast
jego wnioski pozbawione są jakichkolwiek względów, jeżeli chodzi o klasy
ujarzmione. Jest on nie tylko bezwzględny, lecz podkreśla sztucznie swą
bezwzględność, pyszni się nią cynicznie i wyolbrzymia wnioski, jakie godzą w
owych nieszczęsnych, wyolbrzymia nawet ponad tę miarę, która byłaby z jego
punktu widzenia naukowo usprawiedliwiona. (Kiedy Ricarda jego własna teoria
doprowadza na przykład do takiego wniosku, że wzrost płacy roboczej ponad jej
minimum nie podnosi wartości towarów, mówi on o tym otwarcie, Malthus zaś
pragnie utrzymać płacę roboczą na niskim poziomie, aby zyski z tego ciągnął
burżuj)".
Wydarzenia lat osiemdziesiątych w naszym kraju dowiodły, że tak w partii, jak i
w całym społeczeństwie jesteśmy nieźle wyczuleni na oceny charakteru
apologetycznego. Gorzej jednak z ocenami charakteru sentymentalnego. Skorzystam
więc z tego, że i Rewolucja Październikowa miała swoich sentymentalnych
krytyków, że wśród samych bolszewików wątek sentymentalny najwyraźniej wystąpił
w ocenach "lewicowych komunistów", że wreszcie, ocenom tym oceny naukowego
charakteru przeciwstawił Lenin, który już na VII Zjeździe RKP(b) uznał kryzys
związany z utworzeniem w partii "lewicowej" opozycji za jeden z największych
kryzysów, jakie przeżywa rewolucja rosyjska. Stwierdzając jednak w niecałe 2
miesiące poźniej, że jest to groźba dla rewolucji tak wielka, iż gdyby nie
wiedział, że jest to grupa, która nie posiada wpływów, i że na każdym zebraniu
uświadomionych robotników tezy jej zostaną odrzucone, to powiedziałby: rosyjska
rewolucja zginęła, dodał jednocześnie, że z "lewicowymi komunistami" należy
dyskutować, ponieważ są oni przykładem popełniania błędu przez marksistów i
analiza ich błędu pomoże klasie robotniczej w znalezieniu słusznej drogi.
"Lewicowy komunizm" był zjawiskiem roku 1918, ściślej: marca-czerwca 1918 r. Bez
wątpienia zaostrzonym przez pokój brzeski. Fakt ten niesłusznie jednak
przyćmiewa stanowisko "lewicowych komunistów" w sprawach polityki wewnętrznej,
gdzie efekt analogistycznej użyteczności kreśli się nam szczególnie wyraźnie.
Czołowymi teoretykami "lewicowego komunizmu" byli Bucharin i Osiński, którzy
wspólnie z Radkiem i Smirnowem redagowali tygodnik "Kommunist", organ egzekutywy
RKP(b) obwodu moskiewskiego. Właśnie na łamach tego tygodnika sformułowane
zostało stanowisko krytyczne wobec koncepcji większości partii bolszewików z
marca 1918 r. Właśnie ze sformułowaniami kwietniowych numerów tego tygodnika
bezpośrednio polemizuje Lenin. Sedno tej polemiki można sprowadzić do oceny
stopnia dojrzałości mas pracujących w Rosji i problemu wykorzystywania osiągnięć
kapitalizmu w ramach rewolucji socjalistycznej oraz znaczenia i istoty
ekonomicznej i politycznej władzy proletariackiej.
Punktem wyjścia całego tego sporu była koncepcja dalszego rozwoju rewolucji,
jaką kierownictwo partii bolszewików i rządu radzieckiego wysunęło po zawarciu
pokoju brzeskiego. Jej zarys znany był "lewicowym komunistom" już od 4 kwietnia,
to jest od ich spotkania z członkami KC partii z Leninem na czele. Kilka tygodni
później jej rozwinięta wersja opublikowana została przez Lenina w pracy
"Najbliższe zadania Władzy Radzieckiej". Z atakiem "lewicowych komunistów"
spotkały się w szczególności następujące tezy Lenina: "Rosjanin jest w
porównaniu z przodującymi narodami kiepskim pracownikiem. Nie mogło być zresztą
inaczej za carskiego reżimu i w warunkach istnienia żywych jeszcze pozostałości
pańszczyzny", "W kraju drobnochłopskim, który zaledwie rok temu obalił carat, a
niecałe pół roku temu uwolnił sie od Kiereńskich, zachowało się, rzecz
naturalna, sporo żywiołowego anarchizmu spotęgowanego przez zezwierzęcenie i
zdziczenie towarzyszące każdej długotrwałej i reakcyjnej wojnie, zrodziło sie
niemało nastrojów rozpaczy i bezprzedmiotowego rozjątrzenia".
Z takiej oceny płynie następujący wniosek Lenina: w czasie pracy obowiązuje
załogi bezwzględne podporządkowanie sie jednoosobowym rozporządzeniom
przedstawicieli władzy radzieckiej, bezwzględne podporządkowanie sie woli
radzieckich kierowników, którymi w Rosji Radzieckiej 1918 r. mogli być jedynie
owi uczeni i specjaliści w różnych gałęziach wiedzy, techniki i praktycznego
doświadczenia, którzy siłą rzeczy są w swej masie burżuazyjni wskutek
całokształtu warunków tego życia społecznego, które uczyniło ich specjalistami.
Co więcej, aby z racji swojego zacofania kraj nie był zmuszony dalej ponosić
corocznie miliardowych strat, musi się pogodzić z wydatkiem milionowych sum na
opłacenie tych specjalistów, sum, które trzeba będzie podwoić (przewidując
wypłacanie premii za szczególnie pomyślne i szybkie wykonanie najważniejszych
zadań organizacyjno-technicznych), a nawet powiększyć w czwórnasób (przewidujac
przyciągnięcie do pracy bardziej wymagających specjalistów zagranicznych). I
przy tym wszystkim Lenin dodaje, że owo podporządkowanie kolektywów
pracowniczych kierownikom, przy idealnym uświadomieniu i zdyscyplinowaniu
uczestników wspólnej pracy, może bardziej przypominać łagodne kierownictwo
dyrygenta. Gdy jednak brak tej idealnej karności i idealnego uświadomienia,
kierownictwo może przybierać ostre formy dyktatury.
Prócz tego, zdaniem Lenina, "trzeba na porządku dziennym postawić, w praktyce
zastosować i wypróbować płacę akordową, postawić sprawę zastosowania wielu
rzeczy naukowo słusznych i postępowych w systemie Taylora, sprawę związania
wysokości zarobku z ogólnymi wynikami produkcyjnymi lub wynikami
eksploatacyjnymi transportu kolejowego i wodnego itd., itp.", "Uczyć się
pracować - zadanie to powinna Władza Radziecka w całej jego rozciągłości
postawić przed narodem. Ostatnie słowo kapitalizmu w tej dziedzinie, system
Taylora - jak i każdy krok postępowy kapitalizmu - łączy w sobie wyrafinowane
bestialstwo wyzysku burżuazyjnego z szeregiem największych zdobyczy naukowych w
dziedzinie analizy ruchów mechanicznych podczas pracy, wyeliminowania ruchów
niepotrzebnych i niezręcznych, opracowania najwłaściwszych metod pracy,
wprowadzania najlepszych systemów ewidencji i kontroli itd. Republika Radziecka
za wszelką cenę powinna przejąć wszystko, co jest wartościowe w zdobyczach nauki
i techniki w tej dziedzinie. Możność urzeczywistnienia socjalizmu będzie właśnie
zależała od naszych sukcesów w łączeniu Władzy Radzieckiej i radzieckiej
organizacji rządzenia z najnowszymi postępowymi zdobyczami kapitalizmu. Trzeba w
Rosji zorganizować badanie i wykładanie systemu Taylora, systematyczne
wypróbowywanie go i przystosowywanie".
Wszystko to podsumowuje Lenin następująco: "Prowadź ściśle i sumiennie rachunki
pieniężne, gospodaruj oszczędnie, nie próżnuj, przestrzegaj w pracy najsurowszej
dyscypliny - takie właśnie hasła, słusznie wyśmiewane przez rewolucyjnych
proletariuszy wtedy, kiedy burżuazja takimi nawoływaniami osłaniała swoje
panowanie jako klasy wyzyskiwaczy, stają się obecnie, po obaleniu burżuazji,
aktualnymi i głównymi hasłami chwili".
O ile tylko ktoś zna realia Rosji Radzieckiej roku 1918, może się zastanawiać,
czy wyjściowa ocena Lenina nie była aby nazbyt pesymistyczna. Powinien jednak
równocześnie zastanowić się, czy z kolei ocena wyjściowa "lewicowych komunistów"
nie była nazbyt optymistyczna. A oddają ją najlepiej następujące słowa napisane
przez Osińskiego w drugim numerze "Kommunista": "Z punktu widzenia
socjalistycznej organizacji pracy absolutnie niedopuszczalne są wynagrodzenia na
akord i pomiar czasu trwania czynności. Ale ustanowienie norm wydajności w
powiązaniu z godzinowym, zabezpieczającym normalną egzystencję, opłacaniem pracy
jest nie tylko dopuszczalne, ale tego wymaga godność społecznego robotnika,
którym teraz staje się każdy proletariusz. Wytworzyć określoną, na miarę
możliwości przeciętnego człowieka ilość produktu - to dla robotnika kwestia
zawodowej godności i obywatelskiego obowiązku. Wytworzyć ją w przyzwoity sposób,
bez niedbalstwa i zaniedbań - to także sprawa honoru. Niepodporządkowanie się
normom ustanowionym w tym znaczeniu przez organizacje robotnicze jest świadomym
lub nieświadomym sabotowaniem socjalizmu i powinno być w najbardziej surowy
sposób ścigane przez sądy koleżeńskie. Dla ludzi, których nie cechuje koleżeńska
godność, nie ma miejsca wśród towarzyszy pracy, podobnie jak dla łamistrajków.
Stawiając problem w ten sposób, wychodzimy z przesłanki zaufania do klasowego
instynktu, klasowej inicjatywy proletariuszy".
Przedstawienie argumentacji "lewicowych komunistów" trzeba jednak zacząć od
czegoś innego. W pierwszej części swojego artykułu "O budowie socjalizmu"
Osiński zdaje się sugerować, że Lenin, traktując o pracy kierowniczej wysoko
opłacanych specjalistów, zwłaszcza gdyby byli oni w stanie utrzymać się w roli
"dyrygentów przemysłowej orkiestry", a nie odgrywać roli dyktatorskiej,
eksponuje tylko jeden z dwu aspektów rządzenia i zarządzania, o których Marks
pisze w I tomie "Kapitału" w związku z kooperacją, a w III tomie "Kapitału" w
związku z procentem i zyskiem przedsiębiorcy. A przecież, pisze Osiński, "w
dużym przedsiębiorstwie agenci kapitału, jego żywe oczy i uszy (dyrektorzy,
inżynierowie, mistrzowie i tak dalej), nie tylko organizują techniczny proces
produkcji, nie tylko organizują pracę, jako "konkretną", produkcyjną wartość
użytkową wydatkowania siły roboczej, ale organizują również konsumpcję siły
roboczej, wydobywanie z robotników pracy "abstrakcyjnej", fizjologicznego
nakładu energii, która tworzy wartość wymienną. To ostatnie jest w sumie
ważniejsze. I w ramach tego stosunku nie ma według nich miejsca dla wolnego
człowieka posiadającego samodzielną wolę. Jest tylko kupiony za pieniądze
szczególny towar, żywy przedmiot, źródło wartości wymiennej, złotego soku. Skoro
tylko towar ten został sprzedany za pieniądze, nie powinien on "wiecować". I
dlatego głównym zadaniem wszystkich tych inżynierów, techników, nadzorców jest
jak najlepsze wykorzystanie tego towaru, najpełniejsze wyciskanie z niego
drogocennego soku. I dlatego właśnie ich władza rozkazodawcza nad siłą roboczą
powinna być nieograniczona".
Ponieważ to wszystko grozi jednak nazbyt szybkim przejściem od roli dyrygenta do
roli dyktatora, pisze dalej Osiński, "kapitalista stara się tak ukształtować
sytuację, ażeby, zachowując komendę kapitału i nieograniczone prawo wyciskania,
a robotnika pozostawiając żywym przedmiotem, zmusić go jednocześnie, jako
posiadacza towaru i człowieka zarządzającego swoją siłą roboczą, do tego, aby
sam wyciskał z siebie nieco więcej złotego soku i oddawał go kapitaliście.
Osiąga się to, mówiąc słowami Marksa, drogą przekształcenia płacy roboczej z
ceny siły roboczej w cenę pracy. Robotnikowi płaci się nie za to, że on w ogóle
najął się do pracy na określony okres czasu, powiedzmy miesiąc, dwa tygodnie.
Jemu zaczynają płacić od godziny, od sztuki, wprowadzać premie itp.".
Jak gdyby chcąc w tym momencie ustrzec Osińskiego przed nazbyt trywialnym
zarzutem, że wraz z innymi "lewicowymi komunistami" jest on zwolennikiem
egzekwowania w płacy roboczej "pełnego produktu pracy", Bucharin kilka stron
dalej przy okazji recenzowania pracy lewicowego eserowca Trutowskiego o okresie
przejściowym między kapitalizmem a socjalizmem nadmienia, że nawet w
społeczeństwie socjalistycznym będą miały miejsce potrącenia na fundusz
społeczny.
Kontynuując, Osiński twierdzi, że "dlatego właśnie absolutny i hierarchiczny
system zarządzania przedsiębiorstwem kapitalistycznym ściśle związany jest z
systemem płacy akordowej, premii, "udziału w zyskach", i na koniec, z najwyższą
syntezą wszystkich tych chwytów - "systemem Taylora" (ponieważ w pierwszej
kolejności okazuje się on systemem wyciskania potu)". System ten, zdaniem
Osińskiego, "wywołuje wśród robotników konkurencję i rozkład. Prowadzi do
przewagi egoistycznych interesów osobistych nad ogólnymi, klasowymi.
Przekształca robotników w drobnych handlarzy swoją siłą roboczą, jest najlepszym
sposobem wpojenia masom robotniczym drobnomieszczańskiej psychologii i
drobnomieszczańskiego oddziaływania, a nawet, przekształca w końcu najbardziej
zręcznych robotników po prostu w drobnych właścicieli. Zmusza do zwrócenia całej
uwagi na pracę zawodową, wąskośrodowiskową, odwraca uwagę od zadań społecznych.
Robotnik stara się codziennie "wystukać" możliwie najwiecej, na resztę nie
pozostaje jemu ani czasu, ani zainteresowania".
Pisząc to, Osiński nawiązuje do jeszcze jednej oceny Lenina. Otóż w swoim
przemówieniu wygłoszonym w Moskiewskiej Radzie Delegatów Robotniczych,
Chłopskich i Armii Czerwonej, 23 kwietnia 1918 r., Lenin zawarł następującą
ocenę: "wrogiem, o którym mówiłem, jest żywioł drobnego posiadacza, który żyje
jedną myślą: "urwać, co się da, a potem niech się dzieje, co chce" - jest to
wróg silniejszy od wszystkich Korniłowów, Dutowów i Kaledinów razem wziętych. Ci
drobni kułacy, drobni właściciele, posiadacze, powiadają: "zawsze nas
ciemiężono, zawsze nas uciskano - jakże więc mamy nie skorzystać dziś z tak
sprzyjającej chwili" . Zjawisko to jest poważną przeszkodą, bez której pokonania
niepodobna zwyciężyć, ponieważ z każdego drobnego właściciela, z każdego
chciwego chapacza rośnie nowy Korniłow". Właśnie owego "chapania" Osiński się
uczepił. Uważa on, że "to "chapanie" będzie doprowadzone do skrajnych rozmiarów
własnie przez system płacy akordowej, w najwyższym stopniu rozwinie
drobnomieszczańskie, kramarskie skłonności i stłumi klasową świadomość
robotników", gdyż "tępić drobnomieszczańskie nurty i przywracać dyscyplinę pracy
drogą wprowadzania płacy akordowej i premii oznacza walczyć z diabłem przy
pomocy Belzebuba. Oznacza to tylko głosić wielkie słowa o walce z
drobnomieszczańskimi zapędami, a w rzeczywistości rozwijać wśród robotników
drobnomieszczańskie wyuzdanie, pogoń za kopiejką, frymarczenie, które odwracają
uwagę od zadań politycznych, obniżają klasową zdolność do walki i świadomość".
Najgorsze w tym wszystkim jest bowiem to, że wzorowanie się wielkich
przedsiębiorstw socjalistycznych na wielkich przedsiębiorstwach
kapitalistycznych oznacza, iż "masom proletariackim proponuje sie patrzeć na
siebie przede wszystkim jako na robotników, w profesjonalnym, technicznym
znaczeniu tego słowa. Troszczyć się przede wszystkim o to, aby pracować.
Przejęcie się mieszczańskimi nakazami - to od tej chwili wasze główne hasło.
Troska o prowadzenie przedsiębiorstw, o nadanie kierunku ich działalności jest z
was zdjęta. Tego będą was uczyć obywatele organizatorzy przemysłu. To będzie
roztrzygane w centrum. Wasze społeczne zadanie sprowadza się do uczestnictwa w
wyborach tej wierchuszki, która będzie bronić waszych interesów, i do biernego
poparcia w zaprowadzaniu "dyscypliny pracy" i porządku na miejscu. Gdyż
oczywiście z centralizacją zarządzania również w tym przypadku łączy się jego
autokratyczny charakter. Dyrektorzy wysłani do zakładów pracy posiadają pełnię
władzy i prawo domagania się pełnego podporządkowania sobie. W tej oto formie
będzie realizowała się samodyscyplina i tworzył się "porządek", "kazania o
podkręcaniu robotników" i "samodyscyplinie", jako pierwszoplanowych zadaniach,
szkodliwe są nie tylko z tego względu, że usiłują nadać cechy bezwolnego
mechanizmu proletariatowi, którego główną powinnością jest teraz natężyć
wszystkie swoje społeczne, organizacyjne siły życiowe. Kazania te odwracają
uwagę od zadania podstawowego - organizacji roztrzygających obiektywnych
czynników wydajności pracy. A co my mamy teraz faktycznie w tej ostatniej sferze
działania?" - pyta na koniec Osiński. "Biurokratyczną mitręgę, jałowe dekrety,
rozsyłanie komisarzy z nadzwyczajnymi pełnomocnictwami, bezładne upychanie
pieniędzy z jednej strony, skrajne sknerstwo i matnie formalnego czepiania się
przy wyasygnowywaniu środków z drugiej strony".
Ale być może o to właśnie "prawicowym komunistom" chodzi, konstatują "lewicowi
komuniści". "O ile w pierwszym okresie, przed pokojem brzeskim, nasza polityka
ekonomiczna była stawką na proletariacką inicjatywę, to okres po zawarciu pokoju
brzeskiego charakteryzuje się inną polityką. W kierunku proletariatu ostrzem
swym skierowane są mędrkowate , a krzepkie formuły: "Nie bałagań", "Nie
kradnij", "Dyscyplinuj się" itd." - pisze w "Ekonomicznych notatkach" Łomow.
Jego zdaniem, "również w pierwszym okresie nikt nie negował konieczności
przyciągnięcia do przedsiębiorstw, nacjonalizowanych przez robotniczo-chłopski
rząd, inżynierów, techników i urzędników. Problem zawiera się w tym, na jakich
zasadach ich przyciągać. Był on rozwiązywany w ten sposób, że rząd
robotniczo-chłopski wykorzystywał ich pracę nie godząc się na ich kierowniczą
rolę. Obecnie sytuacja się zmieniła. Zamiast wykorzystywania powstaje
niebezpieczeństwo bycia wykorzystywanym".
W szczegóły wchodzi znowu Osiński, nie szczędząc przy tym ironicznego tonu:
"Cała inicjatywa, gdy chodzi o organizację i kierowanie przedsiębiorstwem,
będzie należała do "organizatorów trustów": przecież my nie uczyć ich chcemy,
nie czynić ich zwykłymi robotnikami, ale uczyć się u nich. Oczywiście, że
również na dole, w poszczególnych zakładach, zarządzanie będzie scentralizowane
i autokratyczne. Z centrum będą wyznaczani dyrektorzy, u boku których, bardzo
prawdopodobne, stać będą "archaniołowie", według określenia tow. Krylenki -
komisaryczni kontrolerzy. Władza ich nie będzie ograniczona ingerencją
robotników danego zakładu pracy. W najlepszym przypadku komitety robotnicze będą
miały prawo zaskarżania ich działań do centrum. Kontrola robotnicza w swojej
rozwiniętej postaci nie jest już potrzebna. Kontrolować można z centrum. Tam
przecież będą zasiadać zarówno przedstawiciele proletariacko-chłopskiej władzy,
jak i przedstawiciele profesjonalnych wierchuszek. Prawda, oni powinni przede
wszystkim uczyć się u obywateli kapitalistów. Ale to nie żaden problem -
uczniowie mogą kontrolować nauczycieli. Organizacja pracy w przemyśle, jaka się
w związku z tym zarysowuje, jest także bardzo znamienna. Dosyć juz wiecowania i
"rozwiązywania konfliktów". Przede wszystkim - o pracę! O strukturę produkcji
zatroszczą sie w centrum, a zwykły robotnik powinien pamiętać przede wszystkim o
tym, że jest siłą roboczą, którą należy wykorzystać możliwie jak
najintensywniej. Robotnicy nie zdali egzaminu społecznej dojrzałości, nie
potrafili zorganizować produkcji, nie potrafili połączyć wyzwolenia od
kapitalistycznej pałki z podwyższeniem wydajności pracy. I dlatego należy ich
usunąć od kierowania produkcją i zmusić do pracy drogą materialnych zachęt:
wdrożenia płacy akordowej i, być może, systemu Taylora. Skoro nie ma
kapitalistów, to i nie ma niebezpieczeństwa. Przy tym należy także prowadzić
wśród nich agitację o samodyscyplinę, wprowadzenie sądów koleżeńskich, normy
wydajności itp. Należy od góry ściągnąć lejce, a od dołu zachęcać robotników do
podporządkowania się tym lejcom i, w dodatku jeszcze, do samodzielnego
zakładania ich na siebie. We wszystkim tym nie ma żadnego niebezpieczeństwa: u
władzy jest klasa robotnicza, a organizatorzy trustów będą tylko nauczycielami,
instruktorami".
Tydzień później Osiński kontynuuje już jednak w najzupełniej poważnym tonie: "W
takich warunkach dyktatura proletariatu nad samym sobą nieuchronnie zamieni się
w dyktaturę nad proletariatem - ale już nie proletariatu, a oczywiście
drobnomieszczaństwa", "Jeśli sam proletariat nie potrafi stworzyć niezbędnych
przesłanek dla socjalistycznej organizacji pracy - nikt za niego tego nie zrobi
i nikt go do tego nie przymusi. Pałka podniesiona nad robotnikami będzie
znajdować sie w rękach takiej siły społecznej, która albo znajduje się pod
wpływem innej klasy społecznej, albo nieuchronnie powinna dostać się pod jej
wpływy. Jeśli ta pałka będzie w rękach władzy radzieckiej, to władza radziecka
zmuszona będzie oprzeć się przeciwko robotnikom na innej klasie (przykładowo na
chłopstwie) i tym samym zginie jako dyktatura proletariatu. Socjalizm i
socjalistyczna organizacja pracy będą utworzone przez sam proletariat albo one
nie będą wcale utworzone, a utworzone będzie coś innego - kapitalizm państwowy".
Zwłaszcza, że "partia bolszewików stała się w trakcie rewolucji partią
ogólnonarodową, partią całej biedoty. W tym jest jej siła, ale również źródło
wielkich niebezpieczeństw, które można przezwyciężyć tylko w tym przypadku,
kiedy jej proletariackie elementy nie będą zamykać oczu na niebezpieczeństwo,
nie będą uważać, że wszystko układa się pomyślnie, kiedy będą one znać, że w
takim drobnomieszczańskim kraju, jakim jest Rosja, możliwe jest
drobnomieszczańskie przerodzenie władzy, niezależnie od woli proletariackich
przywódców" - dodaje Radek w artykule zatytułowanym "Po pięciu miesiącach".
Aby socjalizm w Rosji Radzieckiej nie był jedynie kapitalizmem państwowym, tak
jak przykładowo w Prusach, pisze Oiński, należy dążyć do tego, aby
nacjonalizacja stała się uspołecznieniem. A to wymaga spełnienia dwóch warunków:
"po pierwsze, aby organizacja gospodarki w nacjonalizowanych przedsiębiorstwach
była tworzona na socjalistycznych zasadach, żeby była zniszczona rozkazodawcza
władza kapitału i żeby w strukturze przedsiębiorstwa nie było gleby dla
odrodzenia się tego komenderowania, po drugie, trzeba, aby ta społeczna władza,
w ręce której przechodzi własność środków produkcji, była władzą proletariacką".
Odpowiedź Lenina na krytykę "lewicowych komunistów" zawarta jest przede
wszystkim w pracy "O "lewicowej" dziecinadzie i o drobnomieszczańskości". A
także w jego wystąpieniach na posiedzeniu Ogólnorosyjskiego Centralnego Komitetu
Wykonawczego Rad 29 kwietnia 1918 r.
W swojej odpowiedzi Lenin jeszcze mocniej i bardziej precyzyjnie określa stan
rzeczy osiągnięty w Rosji Radzieckiej 1918 r. Pozostaje ona "w tyle za
najbardziej zacofanym państwem spośród państw zachodnioeuropejskich, jeśli
chodzi o organizację solidnego kapitalizmu państwowego, jeśli chodzi o poziom
kultury, o stopień przygotowania do materialno-produkcyjnego "wprowadzenia"
socjalizmu", "gdybyśmy mieli w Rosji kapitalizm państwowy, przejście do pełnego
socjalizmu byłoby łatwe, byłoby w naszych rękach, ponieważ kapitalizm państwowy
jest czymś scentralizowanym, obliczonym, kontrolowanym i uspołecznionym, a nam
tego własnie brakuje, grozi nam żywioł drobnoburżuazyjnej ślamazarności, żywioł,
który cała historia Rosji i jej ekonomika w pierwszym rzędzie przygotowały i
który tego właśnie kroku, od którego zależy sukces socjalizmu, uczynić nam nie
daje". A zatem, "nie kapitalizm państwowy walczy tu z socjalizmem, lecz drobna
burżuazja plus kapitalizm prywatny walczą razem, ręka w rękę, zarówno przeciw
kapitalizmowi państwowemu, jak i przeciw socjalizmowi. Drobna burżuazja
przeciwstawia sie wszelkiej państwowej ingerencji, ewidencji i kontroli, zarówno
państwowo-kapitalistycznej, jak i państwowo-socjalistycznej".
"Jeśli lewicowi komuniści nie zauważyli tego, to dlatego, że nie widzą
prawdziwego życia, a hasła swe czerpią z przeciwstawiania kapitalizmu
państwowego idealnemu socjalizmowi". My zaś uważamy, twierdzi w imieniu
większości partii bolszewików Lenin, że socjalizm "nie jest wymysłem, lecz
przyswojeniem sobie przez awangardę proletariacką, która zdobyła władzę,
przyswojeniem sobie i zastosowaniem tego, co stworzyły trusty". Co więcej, "nie
wyobrażamy sobie innego socjalizmu niż socjalizm zbudowany na podstawie
wszystkich doświadczeń zdobytych przez wielką kapitalistyczną kulturę". I
właśnie dlatego "zadaniem naszym jest uczyć się kapitalizmu państwowego od
Niemców, przyswajać go sobie ze wszystkich sił, nie szczędzić dyktatorskich
metod, aby to przyswajanie przyspieszyć jeszcze bardziej niż Piotr przyspieszał
przyswajanie kultury zachodniej przez barbarzyńską Ruś, nie cofając się przed
barbarzyńskimi środkami walki z barbarzyństwem".
Problem jest niesłychanie złożony, przyznaje Lenin, i nie można go obejść przy
pomocy najbardziej nawet dowcipnego stwierdzenia, w rodzaju: "No tak, po
zagarnięciu władzy zaśpiewali oczywiście o dyscyplinie", "kiedy partia wasza nie
znajdowała sie u władzy, obiecywała robotnikom złote góry, kiedy saś ludzie ci
znaleźli się u władzy, nastąpiła zwykła przemiana, zaczynają mówić o ewidencji,
o dyscyplinie, o samodyscyplinie, o kontroli itp.". Trzeba natomiast bardzo
mocno podkreślić, "że rewolucja rosyjska roztrzygnęła najpierw łatwe zadanie -
obalenie obszarnika i burżuazji - i stanęła teraz przed trudniejszym zadaniem
socjalistycznym: zorganizowaniem ogólnonarodowej ewidencji i kontroli - przed
tym zadaniem, od którego prawdziwy socjalizm się zaczyna", "pech "lewicowców" na
tym właśnie polega, że nie dostrzegli najbardziej istotnej cechy "chwili
bieżącej", przejścia od konfiskat (przy których przeprowadzaniu główną zaletą
polityka jest stanowczość) do uspołecznienia (którego realizacja wymaga od
rewolucjonisty innych zalet). Wczoraj sedno chwili bieżącej polegało na tym, aby
możliwie jak najbardziej stanowczo nacjonalizować, konfiskować, bić i dobijać
burżuazję, łamać sabotaż. Dzisiaj tylko ślepi nie widzą, żeśmy ponacjonalizowali,
nakonfiskowali, narozbijali i nałamali więcej, niż zdążyliśmy obliczyć. A
uspołecznienie tym właśnie różni się od zwykłej konfiskaty, że konfiskować można
przy pomocy samej tylko "stanowczości" bez umiejętności dokonania prawidłowego
obliczenia i prawidłowego podziału, uspołecznić zaś bez takiej umiejętności
niepodobna".
I z właściwą sobie szczerością Lenin sprowadza ten ważki problem na grunt
zupełnie konkretny: "każdej delegacji robotniczej, z którą wypada mi mieć do
czynienia - kiedy przychodziła do mnie i skarżyła się, że fabryka staje,
mówiłem: chcecie, żeby wasza fabryka została skonfiskowana. Dobrze, blankiety
dekretów mamy gotowe, w jednej chwili podpiszemy. Powiedzcie jednak: czy
potrafiliście ująć produkcję w swe ręce i obliczyliście to, co produkujecie, czy
znacie związek waszej produkcji z rynkiem rosyjskim i międzynarodowym. I tu
okazuje się, że tego jeszcze się nie nauczyli i że w książkach bolszewickich nic
jeszcze na ten temat nie napisano, ba, nawet w mieńszewickich nic o tej sprawie
nie powiedziano", "Znajomość socjalizmu mamy, ale znajomości organizacji na
milionową skalę, znajomości organizacji i podziału produktów itd. - tego nie
mamy. Tego starzy przywódcy bolszewiccy nas nie nauczyli. Tym partia bolszewików
w swych dziejach poszczycić się nie może. Tego kursu jeszcze nie
przechodziliśmy. I mówimy, niechaj to będzie nawet arcyłotr, skoro jednak
zorganizował trust, skoro jest kupcem, który miał do czynienia z organizacją
produkcji i podziału dla milionów i dziesiatków milionów, skoro posiadł
doświadczenie - musimy się od niego uczyć. Jeśli się tego od nich nie nauczymy -
nie będziemy mieli socjalizmu, wówczas rewolucja pozostanie na tym szczeblu, do
którego doszła. Tylko rozwój kapitalizmu państwowego, tylko skrupulatne ujęcie
sprawy ewidencji i kontroli, tylko najściślejsza organizacja i dyscyplina pracy
doprowadzą nas do socjalizmu. Bez tego zaś nie ma socjalizmu".
Grubo myliłby się jednak ten, kto by sądził, że Lenin w tym wszystkim
bagatelizował sobie problem tego, jaka klasa społeczna będzie klasą panującą
politycznie. Wprost przeciwnie. Jeżeli Lenin pisze: "Socjalizm jest nie do
pomyślenia bez wielkokapitalistycznej techniki, zbudowanej według ostatniego
słowa najnowocześniejszej nauki, bez planowej organizacji państwowej,
podporządkowującej dziesiątki milionów ludzi najścislejszemu przestrzeganiu
jednolitej normy w dziedzinie produkcji i podziału produktów". "Jednocześnie,
socjalizm jest nie do pomyślenia bez panowania proletariatu w państwie: to też
jest abecadło", to pisze tak właśnie dlatego, że traktuje oba te warunki
konieczne równoważnie i nierozłącznie. A jak chodzi o ten drugi warunek, to
dodaje jeszcze jedną, niezmiernie przenikliwą tezę: "im pełniej
urzeczywistniliśmy w Radach państwo socjalistyczne i dyktaturę proletariatu, tym
mniej wolno nam się obawiać "kapitalizmu państwowego".
Kończąc, należy więc stwierdzić, że "lewicowy komunizm" wbrew swoim intencjom
ujawnił historyczna konieczność zaistnienia realnego socjalizmu na drodze do
komunizmu w krajach przedkapitalistycznych i słabo rozwiniętych krajach
kapitalistycznych. Realnego socjalizmu, w którym w związku z tym musi być wiele
elementów kapitalizmu państwowego przejawiającego ciągłą tendencję do wymykania
się spod kontroli klasy robotniczej, gdyż również o klasową istotę tej kontroli
toczy się ciągła walka. Przeznaczeniem tej myśli było, iż miała ona jeszcze
nieraz powracać na czoło wydarzeń minionych 69 lat procesu rewolucyjnego
zainicjowanego 25 października (czyli 7 listopada) 1917 r.: w latach NEP-u, w
reformie gospodarczej lat sześćdziesiątych, w dniu dzisiejszym Związku
Radzieckiego, i nie tylko jego.