TRZY GROSZE
Zapewne nie przypadkiem, z ponad miesięcznym opóźnieniem, ukazało się napisane "w duchu socjalistycznej litości", wyjątkowo ważkie oświadczenie Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, na wstępie którego czytamy:
"NLR znany jest z tego, że nie dąży do publicznych scysji (nie stroniąc jednocześnie od merytorycznej i konstruktywnej dyskusji) z innymi podmiotami na radykalnej lewicy. Uważamy, że często obecne na radykalnej lewicy pieniactwo nie interesuje ludzi pracy i prowadzi do pogłębienia podziałów w środowisku lewicy antykapitalistycznej, którego większość powinna powołać wspólną, realną siłę polityczną. Wychodzimy z założenia, że w kontaktach z innymi organizacjami i osobami na radykalnej lewicy powinniśmy przede wszystkim zaczynać od tego, co nas łączy, by móc skuteczniej występować przeciwko prawicy i kapitalizmowi, dopiero w drugiej kolejności dyskutować o różnicach.
Niestety, kaliber oskarżeń wysuniętych ostatnio publicznie przeciwko naszej organizacji zmusza nas do odpowiedzi. Uważamy, że poniższe oświadczenie jednoznacznie wyjaśnia całą sprawę i nie będziemy musieli do niej więcej powracać".
Jak sądzimy upłynął już miesięczny termin składania zażaleń i głosów ad vocem, wyznaczony z myślą o nas. NLR nie życzy sobie więcej wracać do tej sprawy.
Jako nieomal odwieczni polemiści NLR i ZMK (nie mylić ze Związkiem Młodzieży Komunistycznej) oraz autorzy tekstu "Zwrot nacjonalistyczny na gruncie <>" z 22 kwietnia 2003 r. mamy jednak moralne prawo "wtrynić swoje trzy grosze". Żeby głos nasz nie był odrzucony ze względów formalnych, gotowi bylibyśmy nawet swój tekst oznaczyć datą wsteczną, powiedzmy 22.04.2003 r. Szkopuł w tym, że termin ten jest zajęty przez nasz "Zwrot nacjonalistyczny...".
Domyślamy się, że data 21 kwietnia 2003 r. pod niezwykle ważnym oświadczeniem Nurtu Lewicy Rewolucyjnej wyprzedza o jeden dzień nasz "Zwrot nacjonalistyczny..." umyślnie, żeby nie kopać leżącego. Cóż za niezwyczajna subtelność uczuć, niezwykła wręcz u tej rangi rewolucjonistów, którzy gotowi są utopić ZMK nawet w łyżce wody, a następnie wystawić na pośmiewisko gawiedzi.
Chcielibyśmy również sprostać wymogom "merytorycznej i konstruktywnej dyskusji", preferowanym przez NLR. Zaczynamy więc od tego, co nas łączy z NLR. Jesteśmy lewicą rewolucyjną (nie tylko z nazwy). Nie stronimy od dyskusji. Występujemy "przeciwko prawicy i kapitalizmowi", pod jednym wszakże warunkiem, a mianowicie, że decydującą rolę w budowie kapitalizmu odgrywa właśnie prawica, a nie lewica, jak w Polsce. Nie zapominamy również o tych, którzy chcą współrządzić z kim popadnie, ani o tych, którzy ewoluują w wiadomym kierunku.
Publikujemy swoje teksty na portalach internetowych, z których jeden - "Niezwykli Ludzie Rewolucji" ma NLR w swoim adresie i winiecie. Uspołeczniliśmy go, gdyż trzeba było po was posprzątać. To nas łączy i, podobno, dzieli. Zgoda, oddamy go wam po połączeniu, jak to wy nazywacie, podmiotów. Jesteśmy przecież za wspólną własnością. Oczywiście, o ile Piotrek Strębski się na to zgodzi.
Różni nas, jakby to nie było dziwne, stosunek do Zbigniewa Marcina Kowalewskiego. Nie przejawiamy bowiem "socjalistycznej litości" i nie traktujemy go pobłażliwie, cenimy nawet niektóre jego teksty, o czym pisaliśmy nie raz. Nie uważamy również, jakoby "stracił kontakt z rzeczywistością", raczej azymut. Bowiem procesy rozkładu i gnicia Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki, w trakcie przyspieszonej "pielgrzymki do Porto Alegre", mogą się objawiać, zważywszy na pluralizm formacji, którego i wy jesteście przejawem, na różne sposoby. To również was dotyczy.
Trudno w tej chwili ocenić, wybaczcie szczerość, który z "podmiotów antykapitalistycznych" będzie godny miana lewicy rewolucyjnej, a który zatraci się w "środowisku lewicy antykapitalistycznej, którego większość powinna powołać wspólną, realną siłę polityczną", za czym się opowiadacie. Ten wasz realizm, jakby z innej epoki ("realizmu socjalistycznego" czy "realnego socjalizmu"?), nie przystoi rewolucjonistom. Chyba, że gnijecie wraz z całą formacją.
"Nie dążymy do publicznych scysji", prowadzimy merytoryczną i konstruktywną dyskusję (sami jesteście przyczyną tej konstrukcji) o kondycji lewicy społecznej, o porzuconej i "schodzącej", podobno, klasie robotniczej, o przegrupowaniach i zmianie miejsc. Wychodzimy jednak z założenia, że nie powinniśmy zamazywać podziałów i programowych różnic, aby skuteczniej występować w interesie klasy robotniczej. Niestety, podziały pogłębiają się, zarówno te społeczne, jak i te polityczne. Nie, dla nieprogramowych porozumień "ponad podziałami"! Możliwy jest natomiast jednolity front robotniczy, niekoniecznie jednak z waszym udziałem, skoro unikacie dyskusji, zarzucając innym pieniactwo i pogłębianie podziałów.
Niestety, unikając dyskusji (również tych niepublicznych), nie unikniecie "publicznych scysji". W tej sytuacji "kolejność dyskutowania", do której podobno przywiązujecie taką wagę, nie ma znaczenia. Robotnicy i tak mają "w poważaniu" NLR.
O sprawach istotnych dla ruchu robotniczego jesteśmy gotowi dyskutować z każdym, komu, w rzeczy samej, droga jest sprawa robotnicza, nie czyniąc wyjątków, bez uprzedzeń i bez urazy.
A tak, swoją drogą, chyba nie odmawiacie nam podmiotowości? Nie o nią zresztą chodzi, ważne jest tylko upodmiotowienie klasy robotniczej, pozostałe "podmioty" liczą się tylko w tym kontekście.
25 maja 2003 r.
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL