Poniżej zamieszczamy teksty nadesłane na konferencję na temat klasy robotniczej, pióra Jarosława Tomasiewicza. Teksty te ukażą się w zbiorze pokonferencyjnym, w dziale: "Wariant populistyczny: domniemany autorytaryzm klasy robotniczej; robotnicy a tendencje populistyczne". Uwagi do tekstów, komentarze, polemiki, ewentualne teksty autorskie - wciąż mile widziane!

Tekst był publikowany w "Obywatelu" nr 4 (8) z 2002 r.


Jarosław Tomasiewicz

SŁOŃ, OSIOŁ I MRÓWKI
 


Gdzie dwóch się bije tam trzeci traci Jak mówi ludowe przysłowie, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Nie zawsze. Czasem zmagania tych dwóch tak wydepczą łąkę, że już żadne inne zwierzę się tam nie uchowa. Tak jest w przypadku systemów dwupartyjnych, w których większościowa ordynacja spycha "partie trzecie" na margines. Klasycznym przykładem systemu dwupartyjnego są Stany Zjednoczone Ameryki, gdzie władza przechodzi wahadłowo między dwoma partiami (czy właściwie komitetami wyborczymi o zamazanych konturach ideologicznych). Jak napisał Michael Parenti: "Dwie wielkie partie prześcigają się w różnych fortelach w celu utrzymania monopolu w polityce wyborczej i powstrzymania rozwoju radykalnych trzecich partii. [...] Aby wpisać na listę kandydatów swego przedstawiciela, mniejsze partie muszą zebrać ogromną liczbę podpisów na petycjach, co jest zajęciem kosztownym i żmudnym. [...] Praktykowane w większości amerykańskich stanów wybory jednego tylko reprezentanta z każdego okręgu wyborczego sprzyjają umacnianiu głównych partii i osłabianiu mniejszych. [...] System [...] pozbawia mniejsze partie nie tyko przedstawicielstwa, lecz w końcu także i wyborców, gdyż niewielu obywateli chce marnować swe kartki wyborcze głosując na partię, która wydaje się niezdolna do uzyskania reprezentacji w organach ustawodawczych". W amerykańskim systemie istnieje jednak długa tradycja "partii trzeciej". W końcu XIX w. znacznym poparciem cieszyła się Partia Populistyczna (w 1892 r. - 8,5 proc.). Kilkakrotnie do wyborów stawała Partia Socjalistyczna, dochodząc do 6 proc. w 1912 r. W tym samym roku Partia Postępowa, która pod przywództwem Teodora Roosevelta wyłamała się z Republican Party, uzyskała aż 27,4 proc. głosów. Inna mutacja Partii Postępowej (Robert La Follett) w 1924 r. zdobyła 16, 6 proc. W 1968 r. ultraprawicowiec George C. Wallace występując pod szyldem Amerykańskiej Partii Niezależnych uzyskał poparcie 13,5 proc. wyborców. Na ogół jednak "niezależni" nie są w stanie zagrozić duopolowi Demokratów i Republikanów - np. niezależny kandydat Harry F. Byrd uzyskał w 1960 r. śmieszne 0,6 proc. głosów. W 1992 r. wydawało się, że nastąpi przełom. W lutym tego roku teksański milioner Ross Perot ogłosił swój zamiar kandydowania w wyborach prezydenckich. Deklaracja ta wywołała entuzjazm znużonych wyborczą monotonią Amerykanów. Pod poparciem dla Perota podpisało się w sumie ponad 5 milionów obywateli. Niektóre sondaże dawały niezależnemu kandydatowi drugie miejsce w tych wyborach. W lipcu jednak Perot przerwał kampanię, zgłaszając swoją kandydaturę dopiero we wrześniu. Podcięło to skrzydła jego ruchowi United We Stand, który nie zdążył odzyskać dawnej dynamiki. W rezultacie w wyborach 1992 r. Ross Perot uzyskał około 20 proc. głosów, co nie dało mu żadnego mandatu elektorskiego. Ruch perotystowski jednak przetrwał, organizując się (1995-1997) w Reform Party. Okrzepł w kampanii przeciwko NAFTA - Ameryka ujrzała wówczas tzw. "Halloween Coalition" obejmującą oprócz centrysty Perota także polityków lewicy: Ralpha Nadera i Jesse Jacksona oraz... ultrakonserwatywnego republikanina Pata Buchanana. John Talbott, rzecznik RP w New Hampshire uzasadniał to następująco: "Jeśli zamknięcie oczy trudno będzie wam usłyszeć różnice między Ralphem Naderem z lewicy i Patem Buchananem z prawicy gdy mówią oni o korupcji we władzach, o wynaturzeniach korporacyjnego państwa dobrobytu, o niszczących skutkach międzynarodowego wolnego handlu dla amerykańskiego robotnika, gdy żądają oczyszczenia Waszyngtonu od wpływów wielkiego kapitału i grup nacisku. Jest tego przyczyna: 91 procent Amerykanów zalicza się do klasy średniej lub pracującej. Nadszedł czas dla nowej partii politycznej która nie będzie lewicowa ani prawicowa, konserwatywna ani liberalna, lecz która stworzy reprezentację ciężko pracujących przeciętnych Amerykanów dla zreformowania naszego rządu. Jeśli my wszyscy pójdziemy razem, odrzucając uprzedzenia i ignorując tradycje klasyfikujące nas jako liberałów czy konserwatystów, będziemy mogli połączyć się w walce przeciwko współpracy Wielkiego Kapitału i Wielkiego Rządu, złamać dwupartyjny monopol, i oddać kontrolę nad rządem w ręce prawdziwych właścicieli tego kraju - amerykańskiego ludu". Taktyka ta przyniosła rezultaty. W listopadzie 1998 r. kandydat Partii Reform - Jesse Ventura nieoczekiwanie wygrał wybory na gubernatora stanu Minnesota. Wyglądało na to, że erozja systemu postępuje... Potem jednak nastąpił kryzys w Partii Reform. Wskutek sporów ideologicznych uformowały się w niej trzy główne frakcje: "stara gwardia" Perota, libertariańskie skrzydło Ventury i socjalkonserwatywne ugrupowanie Buchanana. Perot w walce z Buchananem wchodzi w sojusz nawet z Natural Law Party (wyznawcy Transcedentalnej Medytacji), a ostatecznie wspiera Busha. Inny odłam RP - antyperotystowska American Reform Party - dryfuje daleko na lewo udzielając poparcia kandydatowi Green Party R. Naderowi. Ventura w lutym 2000 r. organizuje Independence Party, która ma być "społecznie otwarta i finansowo odpowiedzialna": popiera swobodę aborcji, prawa gejów, legalizację marihuany itp. ale zarazem chce ograniczenia podatków i swobody posiadania broni. Zimą tego roku tzw. Buchanan Brigade przechwytuje kontrolę RP ale wynik wyborczy Buchanana w wyborach prezydenckich daleki jest od oczekiwań. Gdy nie udało się przekształcić RP w czołową "trzecią partię" prawicy buchananyści formują (wiosną 2002 r.) America First Party bądź przyłączają się do Constitution Party... Jednolity front niezależnych rozsypał się w drzazgi. Lepperyzm po amerykańsku Reform Party była najnowszym wcieleniem amerykańskiego populizmu - ruchu mającego w USA długą acz niejednoznaczną tradycję. Gdy spotykamy się z pojęciem "populizmu" powinniśmy wiedzieć, że jego ojczyzną są właśnie Stany Zjednoczone. Kapitalizm najpierw tam stworzył forsowną modernizacją warunki do pojawienia się ruchu protestu, który nie ani nie nawiązywał do "feudalnej reakcji", ani nie odwoływał się do socjalistycznej utopii, tylko wyrastał wprost z demokratycznej tradycji. Populizm niejako kontestował ewolucję amerykańskiego ustroju w imię jego pierwotnych założeń. Czym wobec tego jest populizm? Przede wszystkim jest masowym, żywiołowym ruchem protestu zwróconym przeciw establishmentowi. Niekiedy ogranicza się do niewyraźnego artykułowania instynktownego niezadowolenia, czasem jednak przyjmuje formę radykalnej krytyki społecznej. Warto tu zauważyć, że ta krytyka nie dotyczy fundamentów ustroju - wręcz przeciwnie, chętnie głosi powrót do nich. Na ogół warstwa teoretyczna populizmu pozostaje bardzo uboga, bywa jednak, że rodzi bardzo skomplikowane teorie. Na ogół populiści preferują moralizatorstwo zamiast naukowych analiz - czasem sięgając po uzasadnienia religijne. Mimo to populizm zachowuje dystans wobec kościoła, nieraz jest wyraźnie antyklerykalny. Populizm ma charakter "reakcyjny" w tym sensie, że z reguły populistów motywuje do działania mit utraconego Złotego Wieku a nie antycypowana futurystyczna utopia. Podstawową cechą populizmu wydaje się być uproszczona dualistyczna wizja społeczeństwa przeciwstawiająca różnoklasowy "lud" elitom (politycznym, ekonomicznym, intelektualnym). Usunięcie elit (tym łatwiejsze, że często przypisuje się im obce pochodzenie) ma przywrócić dawną jedność społeczeństwu. Wizja tego "nowego-starego" ładu nie jest socjalizmem ale kombinacją indywidualizmu z egalitaryzmem; najbliższy wydaje się jej być Rousseański ideał wspólnoty równych sobie drobnych posiadaczy. Demokratyzm populistów nie ma charakteru liberalnego - tu wola większości jest ważniejsza od praw jednostki. Ambiwalentny stosunek mają populiści wobec państwa: z jednej strony patrzą na nie podejrzliwie, uważając aparat państwowy za kontrolowany przez elity, z drugiej jednak strony wierzą, że państwo może i powinno być narzędziem w rękach ludu. Amerykański populizm ma wiejski rodowód. Jego pierwszym przejawem był ruch grangerów (od grange - farma) zainicjowany w 1867 r. Narastającej presji towarzystw kolejowych farmerzy stanów Minnesota, Illinois, Iowa i Washington próbują się przeciwstawić przez budowę zbiorowych spichlerzy; domagają się stałych taryf kolejowych oraz pomocy państwa w zbycie produktów i nabywaniu sprzętu. Kilka lat później populizm uzyskuje wymiar polityczny. Impulsem stała się wydana w 1875 r. ustawa o wymianie zdewaluowanych dolarów papierowych (tzw. greenback) na złote. Uchwalona w interesie wielkiej burżuazji uderzała w drobnych przedsiębiorców i farmerów powodując spadek cen produktów rolnych i zmuszając do spłacania długów złotem. W 1876 r. powstaje Greenback Party z postulatem nieograniczonej emisji papierowego pieniądza jako sposobu na przeciwdziałanie nędzy ludu. Odnotujmy ten punkt: prekeynesistowska idea inflacyjnego nakręcania koniunktury wydaje się być odtąd stałym elementem populistycznych programów. Greenback Labor Party (powstała po przyłączeniu się w 1878 r. części związków zawodowych) zdobyła około miliona głosów w wyborach do Kongresu. Populizm przenosi się chwilowo do miast. W 1879 r. Henry George publikuje książkę "Progress and Poverty" tworząc pierwszą z długiego szeregu populistycznych utopii. Głosi w niej, że jedynym źródłem kapitału jest praca, a "praca może być urzeczywistniona jedynie poprzez uprawę ziemi". Wynika z tego, że społeczeństwo dzieli się na dwie wielkie grupy: producentów (robotnicy, farmerzy, rzemieślnicy, drobni przedsiębiorcy) i pasożytów (zwłaszcza stara dziedziczna arystokracja). Producenci chcąc obalić jarzmo "trutni" powinni sięgnąć po single tax - jedyny podatek gruntowy. Skutki tego mają być błogosławione: spadają ceny ziemi, zamiera spekulacja gruntami. Uwalnia to miliony hektarów na potrzeby ludzi pragnących przenieść się z miasta na wieś. Naturalną koleją rzeczy (m.in. na skutek zmniejszenia podaży siły roboczej) wzrosną płace, wzrośnie zaś oprocentowanie. Program George'a ma wyraxny wymiar utopijny: represyjne państwo zanika, miasta zmieniają swój charakter na przyjaźniejszy ludziom, nie ma agresji w stosunkach międzyludzkich. Georgizm zyskuje niezwykłą popularność. W 1886 r. utworzona przez związki zawodowe Niezależna Partia Robotnicza wysunęła kandydaturę George'a na burmistrza Nowego Jorku; zdobył on 31 % głosów. Pod wpływem tego sukcesu zaczyna tworzyć "prawdziwą partię ludu" o nazwie Postępowa Demokracja (potem Komitet Robotników Wsi i Miast). Partia powstaje w konflikcie z socjalistami (usuniętymi z niej w 1887 r.), co ostatecznie przynosi polityczny upadek ruchu. W wyborach 1888 r. georgistowska Zjednoczona Partia Robotnicza uzyskała 2808 głosów. Warto jednak pamiętać o wpływie George'a na Europę, zwłaszcza na niemieckich volkistów oraz Silvio Gesella - "Marksa anarchistów". Georgistowska partia Retsforbund do tej pory działa w Danii (w latach 1957-1960 należała do koalicji rządzącej). Zmierzch georgizmu zbiegł się w czasie z narodzinami ruchu, który jako pierwszy przyjął miano "populistycznego". W końcu lat 80. spadły ceny produktów rolnych, co miało tym gorsze skutki, że wojna domowa zniszczyła system społeczny Południa zostawiając farmerów na łasce banków. Z idei współpracy producentów przeciw plutokratom rodzą się małe lokalne zrzeszenia samopomocowe, te zaś łączą w Farmers' Alliances. W marcu 1890 r. Farmerskie stowarzyszenia domagają się zrazu taniego kredytu i interwencyjnego skupu płodów rolnych przez państwo. Gdy główne siły polityczne nie wykazują zainteresowania postulatami rolników - w marcu 1890 r. zapada decyzja o tworzeniu własnej reprezentacji politycznej - People's Party. W lipcu 1892 r. zjazd w Omaha przyjmuje program opracowany przez Ignatiusa Donnelly'ego. Zakładał on m.in. progresywny podatek dochodowy, nacjonalizację monopoli (koleje, żegluga parowa, telegraf), skrócenie dnia pracy w przemyśle, ograniczenie pracy imigrantów (nie świadczy o reakcyjności populizmu, przeciwnie - był to postulat związkowy!), bezpośrednie wybory prezydenta i senatorów, obronę politycznych praw Murzynów, wreszcie nieograniczony obieg srebra. Ten ostatni postulat wymaga wyjaśnienia. Ortodoksyjna doktryna ekonomiczna głosiła, że każdy dolar znajdujący się w obiegu musi mieć pokrycie w złocie. Ponieważ podaż kruszcu nie zwiększała się, wynikający stąd wzrost wartości dolara sprawiał, że dłużnikom (zwłaszcza farmerom) coraz trudniej było spłacać swe zobowiązania wobec wierzycieli. Hasło swobodnego bicia srebrnej monety było więc nową postacią populistycznego "prekeynesizmu". W wyborach 1892 r. kandydat populistów James B. Weaver uzyskał ponad milion głosów (9 %). Po raz pierwszy od wojny domowej "trzecia partia" miała przedstawicieli w kolegium elektorów. Populiści inspirowani przez Henry'ego D. Lloyda chcąc wejść do miast starają się budować sojusz z proletariatem, jednak zarówno socjaliści DeLeona jak i związkowcy Gompersa po doświadczeniach z georgizmem dystansują się od partii farmerskiej. Mimo to w wyborach 1894 r. na populistów padło jeszcze więcej (1.471.590) głosów: mają 6 senatorów, 6 kongresmenów, kilkuset lokalnych funkcjonariuszy. Po wyborach wszakże aktywizuje się konserwatywne skrzydło populizmu (Herman E. Taubeneck, J. Weaver). Organ populistów "National Watchman" w lutym 1895 r. pisze: "Nadszedł czas, by populizm i socjalizm wzięły rozbrat". Program partii zostaje zredukowany do bimetalizmu, czemu sprzyja kryzys 1893 r. Ten zwrot w prawo sprawia, że znikają przeszkody do zbliżenia z Partią Demokratyczną, która w 1896 r. swym kandydatem uczyniła radykała W. Bryana. Zjazd populistów w St. Louis zdecydował więc o poparciu kandydatury Bryana, co było początkiem końca partii. Zorganizowany populizm został wchłonięty przez Partię Demokratyczną (choć w szranki wyborcze stawał jeszcze w 1908 r.). Odrodzenie populizmu następuje w dobie Wielkiego Kryzysu. Sztandarem ruchu stał się Huey P. Long - od 1928 r. gubernator Luizjany, od 1930 senator. Energicznie przeciwdziała nędzy przez program robót publicznych, rozwój powszechnej edukacji, ulgi dla biednych (czego skutkiem ubocznym jest ogromne zadłużenie stanu). Początkowo zwolennik New Deal, w 1934 r. zrywa z Rooseveltem. W książce "My First Days in the White House" zaprezentował swój program: progresywny podatek dochodowy ("wydojenie bogaczy") zlikwiduje rozpiętości dochodów, czas pracy zostanie radykalnie ograniczony (czyżby idea "podzielenia się pracą"?), każdy będzie miał wyższe wykształcenie i zagwarantowany dochód, służba zdrowia wyeliminuje choroby, przeprowadzona zostanie reforma systemu karnego. Zyskuje szerokie poparcie - w 27.000 klubów Share Our Wealth skupiło się 7,5 mln członków. Krajowa komisja Demokratów w tajnym sondażu stwierdziła, że Long może liczyć na co najmniej 4 miliony głosów w wyborach prezydenckich, co wywołuje kontratak Roosevelta. Long odpowiada autorytarnymi metodami. Jak napisał amerykański historyk: "Gorączka polityczna w Luizjanie stała się niemożliwa do wytrzymania". 8 września 1935 r. Long zginął z rąk zamachowca. O dziwo, choć Long stronił od wykorzystywania uprzedzeń rasowych, na ogół lokowany jest w pobliżu antysemickich "faszystów" pokroju ks. Coughlina. Nie jest to tylko manipulacja mediów. Po Wielkim Kryzysie populizm zmienia swój charakter. Amerykański "lud" stał się bardziej konserwatywny: osiągnąwszy dobrobyt chciał go bronić przed komunistycznymi wichrzycielami; elity zwalczał o tyle, o ile podejrzewał je o prokomunizm. Wyraźnie widać to w mccarthyzmie. Joseph McCarthy nie zdążył stworzyć ruchu politycznego. Jego kariera zaczęła się od przemówienia w Wheeling w lutym 1950 r., gdy zarzucił Departamentowi Stanu że jest infiltrowany przez komunistów. Bezpardonowo atakuje demokratów (m.in. sekretarza obrony George'a C. Marshalla, a nawet prezydenta Trumana) za "dwadzieścia lat zdrady". Po zwycięskich dla republikanów wyborach 1953 r. zostaje szefem senackiej komisji bezpieczeństwa. Latem tego roku jest u szczytu potęgi skutecznie terroryzując kręgi intelektualne i polityczne; popiera go blisko połowa Amerykanów. Ale jego koniec jest bliski. W październiku 1953 r. "anonimowy sympatyk" nadsyła mu informacje o istnieniu komunistycznej siatki w jednej z jednostek wojskowych (co później okazało się bzdurą). McCarthy uderza w armię ale atakując jeden z filarów ustroju - kompleks militarno-przemysłowy - posuwa się o jeden krok za daleko. W grudniu 1954 r. senat potępił jego działalność. Mccarthyzm miał tylko niektóre cechy populizmu (głównie nieufność wobec elit), można go uznać za populizm zalążkowy. Prawicowy populizm rozwijał się jednak bez McCarthy'ego w organizacjach takich jak John Birch Society czy Christian Anti-Communist Crusade. Jego siłą napędową był mit zdrady, którą elity uknuły by zaprzedać kraj komunizmowi. Przemiany społeczne lat 60. (emancypacja kolorowych, interwencjonizm państwowy, ruch antywojenny, rewolucja obyczajowa) dostarczyły nowego paliwa konserwatywnemu populizmowi. Na jego czele stanął dysydent z Partii Demokratycznej, gubernator Alabamy George Wallace. Występując przeciw elitom obiecywał zaprowadzenie porządku, zaniechanie projektów inżynierii społecznej (zwłaszcza desegregacji rasowej), dobrobyt dzięki redukcji podatków (to novum w populistycznym programie!). W wyborach prezydenckich 1968 r. zdobył 10 mln głosów (wygrywa w 5 stanach Południa, ale połowa głosów pochodzi spoza tego regionu). Ale i Wallace pada ofiarą zamachu, który czyni go kaleką... Około 1984 r. powstaje nowa Populist Party, kierowana najpierw przez Billa Bakera, potem przez Dona Wassalla. W 1988 r. jej kandydatem na prezydenta był David Duke, cztery lata później płk. Bo Gritz. Niewiele jednak miała wspólnego ze swą imienniczką sprzed stu lat. Wysuwająca na czoło żądania zaniechania "akcji afirmatywnej", obniżki podatków, demontażu opieki socjalnej, walki z homoseksualizmem i feminizmem reprezentowała klasyczną ultraprawicę. Od trockizmu do "kryptofaszyzmu" Prześledziliśmy historię amerykańskiego populizmu, który zaczynał jako sojusznik radykalnej lewicy by skończyć na skrajnej prawicy. Nie wszyscy wszakże godzili się z nieuchronnością takiej ewolucji. Jako pierwszy próbę reanimowania postępowego potencjału populizmu podjął Fred Harris, senator z Oklahomy, przewodniczący Krajowego Komitetu DP. W 1969 r. występuje on z programem "nowego populizmu". Jego celem ma być cofnięcie koncentracji władzy ekonomicznej i politycznej a środkiem - m.in. przywrócenie warunków rzeczywistej wolnej konkurencji (a nie odgórne regulacje, które faworyzują wielki kapitał). W 1972 r. dziennikarze nowojorscy Jack Newfield i Jeff Greenfield publikują "The Populist manifesto" ale ambitna próba odrodzenia populizmu kończy się fiaskiem: Harris wycofuje się z walki o nominację na prezydenta z powodu braku funduszy. Idea bezpośredniego odwołania się przez lewicę do szerokich rzesz "zwykłych Amerykanów" jednak pozostała. Udało się to dopiero pastorowi Jesse Jacksonowi - czarnemu politykowi z lewego skrzydła Partii Demokratycznej. W wyborach prezydenckich 1984 r. próbuje on uzyskać nominację DP z ramienia tzw. Rainbow Coalition. Jackson tworzy nową formułę populizmu. Nie odwołuje się ani do "ludu pracującego" jak Donnelly ani do "zwykłych Amerykanów" z klasy średniej jak McCarthy; nowa większość ma być koalicją różnych dyskryminowanych mniejszości połączonych wrogością wobec systemu. Choć Jackson celu nie osiąga, to jego sukcesem jest mobilizacja biernych do tej pory grup społecznych. Znaczna część ultralewicy popiera jego kampanię upatrując w tym swą szansę: postmaoistowskie grupy New Democratic Movement (dawna Communist Workers Party) i Freedom Road Socialist Organization, stalinowska New International, neotrockistowska International Workers Party. Przyjrzyjmy się tej ostatniej. Jej korzeni szukać możemy w burzliwym roku 1968, kiedy Fred Newman utworzył w Nowym Jorku kolektyw polityczny "IF...THEN". Na początku lat 70. przekształca się on w Centers for Change. Newman preferuje konkretne działania zamiast teoretyzowania - CfC prowadzi szkołę dla dzieci w wieku 3-7 lat, klinikę w Bronxie, lokalny serwis informacyjny Community Media Project i wydawnictwo CFC Press. Grupa liczy ok. 40 aktywistów; w jej kręgu oddziaływania znajdują się głównie związkowcy i odbiorcy pomocy socjalnej. W sierpniu 1974 r. na bazie CfC powstaje marksistowsko-leninowska "awangardowa partia klasy robotniczej" - IWP. Niechętni Newmanowi publicyści określają jej ideologię mianem "mesjanicznej formy trockizmu". Jak można się domyślać, Międzynarodowa Partia Robotnicza nie odniosła wielkich sukcesów na polu organizowania amerykańskiego proletariatu. Na początku 1977 w Gary (Illinois) odbyło się IV Plenum Partii, które podjęło decyzję o rozwiązaniu IWP czy też raczej o jej utajnieniu. Przyjęta została strategia infiltracji organizacji społecznych różnych środowisk w celu stworzenia niejawnej "formacji przedpartyjnej"; służyć ma temu jawna Council of Independent Organizers oraz wewnętrzny biuletyn "Party Building". W 1978 r. newmaniści starają się zinfiltrować wielorasową People's Party dr. Benjamina Spocka. Rok później pod przewodnictwem Emily Carter tworzą New Alliance Party (choć jej krajowa konwencja założycielska odbyła się dopiero w... maju 1985 r.). Nowa partia unika marksistowskiej frazeologii, sytuuje się jednak na głębokiej lewicy - NAP walczy o pokój, sprawiedliwości społeczną, wielorasową harmonię, równouprawnienie gejów i lesbijek. Organami partii są agitacyjne pismo "National Alliance" i teoretyczny periodyk "Practice". Partia Nowego Sojuszu działa przede wszystkim przez "organizacje frontowe" takie jak Castillo Cultural Center czy różne ośrodki terapeutyczne: Center for Crisis Normalization (Chicago, Los Angeles, Washington, Jackson, New Jersey), Institute for Social Therapy and Research (New York i Boston), Social Therapy Associates (sam Newman zajmuje się tzw. "radykalną psychologią" tworząc własną teorię "terapii społecznej"). Najważniejszym "awatarem" NAP są jednak Rainbow Alliance i Rainbow Lobby (Nancy Ross, Tamara Weinstein) - organizacje, które nieprzypadkowo nawiązują nazwą do "Tęczowej Koalicji". W latach 1984-87 newmaniści usilnie kokietują Jacksona, próbując uczynić zeń sztandar swojej sprawy. Gdy wielebny okazał się niepodatny na manipulacje do wyborów prezydenckich 1988 r. wystawiają własną kandydatkę. Dr Lenora Fulani - pierwsza czarna kobieta ubiegająca się o urząd prezydenta - odnosi niebagatelny sukces rejestrując swoją kandydaturę we wszystkich 50 stanach. Cztery lata później nie powtarza jednak już tego sukcesu - tym razem "czarnym koniem" okazał się Perot. Skłania to newmanistów do kolejnej zmiany taktyki, do dalszego przesunięcia się w kierunku centrum. W 1992 r. NAP została rozwiązana a jej aktywiści (wraz z członkami Patriot Party) włączają się w budowę nowej partii populistycznej wokół Perota. Marksistowska grupa Fulani konsekwentnie wspierała Perota w rozgrywkach frakcyjnych wewnątrz Reform Party. RP nie spełniła jednak pokładanych w niej nadziei. Newmaniści jednak od 1994 r. budowali równoległą strukturę: ponadpartyjny Committee for a Unified Independent Party. Komitet tworzą byli aktywiści NAP (oprócz Fulani także Nancy Ross, Lou Hinman, Phyllis Goldberg, Gwen Mandell) wraz z działaczami Independence Party of New York (Harry Kresky, Sarah Lyons), ponadto też Jacqueline Salit, Omar H. Ali, John Opdycke, Naomi Azulay, Kipp Lyle. CUIP nie jest partią lecz ośrodkiem badań i strategii dla ruchu niezależnych, reprezentującego 35-40 % Amerykanów nie identyfikujących się z żadną z wielkich partii. Nie zamierza jednoczyć istniejących "partii trzecich" a jedynie stworzyć ruch reformy systemu. Reforma ta miałaby polegać m.in. na rozbiciu demokratyczno-republikańskiego duopolu poprzez równouprawnienie kandydatów niezależnych (np. dostęp do debat prezydenckich), klarownych zasadach finansowania kampanii wyborczych, zwiększeniu roli inicjatywy ludowej i referendum. W tym celu Komitet zbiera podpisy pod "Independent Appeal", wzywając Jesse'go Venturę, Ralpha Nadera i Rossa Perota do wspólnego poprowadzenia "Marszu Miliona Niezależnych" (wyraźna jest tu inspiracja "Marszem Miliona Czarnych Mężczyzn" Farrakhana, niegdysiejszego sojusznika NAP). W lutym 1996 r. Fulani po raz kolejny szokuje opinię publiczną swymi niekonwencjonalnymi poglądami. W artykule "What Does The New Populism Mean For African-Americans?" uznała centryzm a la Clinton (scharakteryzowany jako zwykły oportunizm) za głównego przeciwnika, który stabilizuje status quo. Centryści szukają kompromisu z korporacjami, nie robią zaś nic dla Afroamerykanów i innych uciskanych grup, bo uważają, że czarni i biedni nie mają innego wyjścia jak głosować na Demokratów. Fulani jednak konstatuje, że "dziś populizm jest równie silny co centryzm" i wzywa do szukania sojusznika właśnie tam - w "white middle America". Reprezentantem zaś owego "Nacjonalizmu Średniej Ameryki" jest... Pat Buchanan, przez innych lewicowców uważany wręcz za faszystę. Fulani oskarża politycznie poprawną lewicę o demonizowanie Buchanana: "nie zgadzam się w wielu punktach z panem Buchananem, ale nie wierzę, by było w interesie amerykańskiego ludu demonizowanie go...". Apel ten przemawia do tej części lewicy, która koncentruje się na klasowej opozycji wobec wielkiego kapitału, na drugi plan przenosząc kwestie obyczajowe takie jak rasizm, seksizm i homofobia. Czyniąc tak idzie za wskazaniami Marksa, dla którego "baza" była zdecydowanie ważniejsza niż "nadbudowa": wszelki ucisk narodowościowy, wyznaniowy, seksualny zniknie po zniszczeniu kapitalizmu. Nie przeszkodziło to jednak strażnikom rewolucyjnej ortodoksji zarzucać Lenorze Fulani (czarnej marksistce!) - a jakże - "faszyzmu". Jarosław Tomasiewicz