Podsumowanie sondy nr 5
Ponieważ była to nietypowa sonda, to i nietypowe będzie podsumowanie. Pytaliśmy co radykalna lewica powinna zrobić w związku z przyjazdem Busha. Wyniki miały być wskazówką dla organizatorów protestu. Oto one:
1. Zrobic wielka demonstracje w miejscu w ktorym bedzie (30) 22%
1. Zrobic hepening w sali, gdzie bedzie przemawial i rzucic go tortem (30) 22%
3. Powolac nowy komitet Anty -Bush (23) 17%
4. Zbojkotowac Busha poprzez zostanie w domu (15) 11%
5. Oplakatowac i wymalowac caly Krakow haslami antyimperialistycznymi (13) 9%
6. Zrobic pikiete na lotnisku i opuznic wyladowanie samolotu (11) 8%
7. Zrobic wielka kukle Busha i spalic ja (moze przy pomocy 2 malutkich samolocikow?) (10) 7%
8. Inne propozycje (w ksiedze gosci wpisujcie) (5) 4%
Jak było z realizacją tych pomysłów ?
Demonstracja się odbyła - niestety Bush jeszcze nie był wtedy w Polsce. Hepening z tortem się nie udał, gdyż administracja amerykańska wpuściła na wystąpienie Busha, tylko lojalnych sługusów. Jeśli chodzi o komitet to
Krakowska Koalicja Antywojenna w pewnym sensie spełniła jego zadanie. Niestety w skali ogólnopolskiej organizacja protestu zawiodła. A najlepszym tego przykładem jest fakt, że PD do Florencji wywiozło 120 ludzi a do Krakowa (który ma mniej zabytków niż piękne italskie miasta) tylko 30. Ale o tym napiszemy później. Opcja numer 4 w praktyce wygrała - gdyż frekwencja na demonstracji była mizerna. Plakaty w Krakowie były - ale bardzo nie wiele. Pikieta na lotnisku nie wypaliła, gdyż Bush lądował na lotnisku wojskowym, które jest zamknięte dla cywilów. Było na demonstracji trochę wizerunków Busha (plakaty, kukły), hepeningi też podobno były - niestety Warszawiakom nie było dane ich oglądać, gdyż przez policję na demonstracje się spóźniliśmy. Jeśli chodzi o inne propozycje - to dominowała opcja radykalna -by go zabić.
Demonstracja przeciw Bushowi była przede wszystkim wielką kompromitacją "warszawki", która stara się kierować radykalną lewicą w całej Polsce. Sekty, które na co dzień głośno ogłaszają, że są "jedynymi" organizacjami w kraju - nie potrafią jak widać działać w innych miastach. To prawda, że w Warszawie jest najwięcej demonstracji w całej Polsce - gdyż protest w stolicy - jest najlepiej zauważany przez władzę. Niestety ma to też negatywny wpływ na warszawskich "rewolucjonistów". Dla nich walka oznacza spokojny spacer podczas licznych warszawskich demonstracji, po ładnych warszawskich ulicach w centrum miasta. Demonstracje mają pod domem i nie jest to dla nich nic nadzwyczajnego. Po 2 godzinach już są wolni i mogą wrócić do domu na obiad i ogłosić wszem i wobec, że "jedyna rewolucyjna grupa znowu poprowadziła masy robotnicze ulicami Warszawy...".
Przyczyny klęski "warszawki" były dwie. Jedne grupy są obiektywnie zbyt słabe, by mogły mieć jakiś wpływ na demonstrację poza Warszawą - inne zbojkotowały akcję z powodów sekciarskich i ambicjonalnych.
Przytoczę teraz treść rozmowy z członkiem warszawskiej Nowej Lewicy (jak zainteresowany wyrazi zgodę mogę podać imię i nazwisko). Więc ja go pytam czy spotkamy się w Krakowie. A kiedy dostałem odpowiedź przeczącą to spytałem: "Dlaczego? Przecież Ikonowicz to cały czas mówi o Bushu". Początkowo mój rozmówca nie chciał mi odpowiedzieć. W końcu jednak się przyznał, że Nowa Lewica nie bierze udziału w demonstracji przeciw Bushowi, ponieważ akcję organizuję Pracownicza Demokracja. A Nowa Lewica może brać udział tylko w takich imprezach, gdzie pierwsze skrzypce gra Ikonowicz i działacze NL. W dalszej części rozmowy przekonywał mnie do demonstracji przeciw G8 we Francji. Z talentem bazarowej przekupki zachwalał "Słuchaj stary, płacisz tylko 70 zeta i masz wycieczkę do Francji. Dogadaliśmy się z Niemcami, którzy płacą za transport, a Francuzi płacą za wyżywienie..." Przypomniały mi się wtedy słowa Zbyszka Partyki z tekstu "Nowa Lewica jako zadanie" "Nie podejmujemy rywalizacji z firmami, które nęcąc członków proponuj
ą niskie, naprawdę najniższe na rynku składki, wyjazdy na szkoleniowe obozy zagraniczne i inne, kuszące atrakcje. Jak ktoś chce, podamy adresy, znamy je. U nas będzie odwrotnie, bojownicy Nowej Lewicy będą wymagać od siebie nawzajem przede wszystkim zaangażowania i ofiarności" i zacząłem się śmiać.
No nic ale wracając do sedna. Nie wiem jaka jest strategia Nowej Lewicy, która podobno aktywnie działa w ruchu bezrobotnych. Bezrobotni nie są przecież grupą, która może sobie pozwolić na atrakcyjne wycieczki zagraniczne. Internacjonalizm nie polega na tym, że walczy się tylko w innych krajach. Na zachodzie są inne standardy i w demonstracjach bierze udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. 50 czy 100 działaczy NL nie wiele może im pomóc. O wiele bardziej ci ludzie są potrzebni w Polsce, gdzie jest święto gdy na ulice wychodzi ludzi kilkaset. Nowa Lewica wybrała demonstrację we Francji niż w Krakowie gdyż bardziej zależy jej na stołkach w europejskim parlamencie niż na walce klasowej w Polsce. Taka jest smutna prawda. O Nowej Lewicy jeszcze napiszemy w oddzielnym artykule - a to jest przecież podsumowanie sondy.
No i pozostaje opisać sekty, które nie dojechały - i nikt specjalnie się tym nie zdziwił, nikt też z tego powodu nie płakał. Znane głównie z internetu, jedyne grupy w Polsce z przymiotnikiem "rewolucyjny" jak NLR i WGR na demonstracji się nie pojawiły. Tak samo nie pojawiła się redakcja "Jedności Pracowniczej", która wojnie w Iraku poświęciła 25 % swojej gazety. W sumie wyliczankę, "kto zawiódł" można by kontynuować, gdyż na miejsce dojechało tylko 31 osób z Warszawy - co jest wynikiem żenującym. Niestety jak się bliżej przyjrzymy - to będzie jeszcze gorzej.
Zacznijmy może jednak od początku. Więc wyjazd był organizowany przez firmę Pracownicza Demokracją S.A z.o.o. Od samego początku PeDecja robiła wszystko by wyjazd się nie udał. Odrzuciła wszystkie propozycje demokratycznego komitetu. PD po kolei wszystkim wytłumaczyła, że "my już mamy ludzi i doświadczenie, do Florencji pojechało 120 osób, a teraz pojedzie jeszcze więcej...". Istotnie Kraków bliżej niż Florencja - więc demonstrantów powinno być więcej. Niestety było inaczej. Czytelnicy LBC zdemaskowali PD w Księdze Gości, na próbie malwersacji finansowych co skompromitowało całą imprezę. Okazało się, że cena podawana przez PD (40zł) była dwukrotnie zawyżona. I choć PD, w akcie desperacji w ostatniej chwili obniżyła cenę biletu do 30 zł (czyli i tak za mało) to już było za późno na uratowanie klęski. A szkoda. W końcu na mieście rozwiesili tysiące kolorowych plakatów, akcja informacyjna w internecie też wyszła całkiem nieźle. Gdyby PD uczciwie podeszła do sprawy - to naprawdę demonstracja mogła się udać.
Jeśli chodzi o tych co pojechali to przynajmniej połowę można skreślić. Było więc kilku chrześcijańskich pacyfistów, którzy przez całą drogę rozmawiali o Biblii, była też grupa młodzieży alternatywnej, którzy zajęli miejsca z tyłu i mieli wszystkich w dupie (piwo, mariuhuana...). W końcu dość mocno był podkreślony akcent familijny - bo demonstranci wzięli ze sobą dzieci. Nawet "żelazna gwardia" zawiodła i z aktywnych na co dzień działaczy PD były obecne tylko dwa klany: państwo Żebrowscy i państwo Ilkowscy. Najliczniejszą siłą byli chyba aktywiści, wspieranej przez wielkie korporacje Amnesty International. Ale o tym napiszemy oddzielny artykuł, gdzie zamieścimy szczegółową relację z krakowskiej demonstracji i walki z Policją - gdzie prowadzili nas dzielni aktywiści PD.
Zapraszamy do głosowanie w kolejnej sondzie, która też jest poświęcona Bushowi.