PIĄTEK, TRZYNASTEGO
 


Kto oglądał, ten wie. Znakomitej klasy horror, który może być niedościgłym wzorem dla dzisiejszych nic nie znaczących, podrzędnych filmików udających horrory oraz hołdujących zasadzie, że im więcej krwi tym lepszy efekt.
Oczywiście niniejszy tekst nie będzie recenzją filmową. Ten artystyczny wstęp na celu pokazanie, że nie wszystko co źle wygląda musi być w rzeczywistości złe.
W tym konkretnym przypadku zasada przynoszącego pecha dnia może się ziścić. Istnieje możliwość, że wydarzenia z piątku, trzynastego ekipa premiera Millera zapamięta właśnie jako horror. Na ten dzień zaplanowano właśnie głosowanie wotum nieufności dość niefrasobliwie zgłoszone przez samego bohatera spektaklu. Mówi się, że Miller to nie samobójca, że przed zgłoszeniem tego wniosku dokładnie przeanalizował sejmową arytmetykę i wyszło mu, że pozostanie na stanowisku. Być może w uczelnianych salach matematyka jest wartością constans, jednak w politycznych realiach to, co z pozoru pewne może niekiedy okazać się zdradliwe. Przypomnijmy sobie niechlubne wydarzenia z połowy 1993 r. kiedy to jednego z posłów koalicji chwyciła nagła, acz gwałtowna obstrukcja. Zgodzimy się chyba wszyscy, ze sala sejmowa nie jest odpowiednim miejscem do załatwiania tego typu spraw i w ten oto niespodziewany sposób rząd Hanny Suchockiej przeszedł do historii. Zdarzenie to powinno być jasnym ostrzeżeniem dla wszystkich chcących zbyt pochopnie sprawdzać barometr swojej popularności.
Całe szczęście, że nad wotum zaufania głosuje Sejm. Oznacza to, że premier ma jeszcze jakąś tam szansę. Gdyby los rządu zależał od opinii społeczeństwa, to obywatel Leszek Miller mógłby już dawno stać się działaczem łódzkiego Widzewa, co jak wielokrotnie deklarował będzie jego sposobem spędzania czasu na emeryturze. Prawdę mówiąc nie jest to chyba najlepszy pomysł. Jeśli chciałby kierować Widzewem tak jak rządem, marna przyszłość przed tą drużyną. I piszę to bez żadnej złośliwości mimo mojego warszawskiego rodowodu.
Oczywiście jak większość społeczeństwa chciałbym by kuriozalny rząd L. Millera przestał już przerażać mieszkańców naszego kraju swoją dalszą obecnością. Zmiany są nieuniknione, ale czy za wszelką cenę?. Przegrane wotum zaufania oznacza automatyczne wybory. Aktualne sympatie polityczne dają największe poparcie koalicji PO – PiS. Nie muszę chyba mówić jak wielkim zagrożeniem dla kraju jest perspektywa objęcia przez nich władzy. Zdajemy sobie chyba sprawę z tego jak wyglądała by publiczna służba zdrowia, pomoc społeczna, państwowe szkolnictwo czy inne socjalne elementy państwa. Ciągle pamiętam niedawny artykuł Janusza Lewandowskiego, w którym dowodził on, że mniejsze nakłady na pomoc społeczną to lepsza perspektywa dla osób z niej korzystających. Pięknie, zatankujemy mniej benzyny to zajedziemy o wiele dalej. Takie bzdury mogą powstać chyba tylko w najbardziej zaślepionym nienawiścią do ludzi neoliberalnym umyśle. Ten artykuł jest tylko wstępem do tego, co nas czeka w przypadku przejęcia władzy przez Lewandowskiego & Co.
Czy Leszek Miller może liczyć na poparcie w Sejmie?. Dość trudne pytanie. Głosowanie przeciw zapowiadają wszyscy oprócz SLD-UP i nowego koła poselskiego powstałego w dniu 11 czerwca z połączenia Partii Ludowo – Demokratycznej Waldemara Jagielińskiego, Polskiego Bloku Ludowego Wojciecha Mojzesowicza oraz Krajowej Partii Emerytów i Rencistów. Ta ilość głosów nie wystarczy jednak do osiągnięcia wyznaczonego celu. Są jeszcze koło SKLu Artura Balazsa, Mniejszość Niemiecka ( głosująca z reguły z każdym rządem by nie narażać swojej społeczności na jakieś reperkusje ) oraz kilku posłów niezrzeszonych. Jednak jak już wspominałem w polityce nie zawsze dwa razy dwa równa się cztery. Mówi się o istniejącej wewnątrz SLD opozycji w stosunku do obecnie rządzących. Na razie wiadomo o Izabeli Sierakowskiej, ale przecież nie ona jedna krytykuje sposób sprawowania rządów przez swoją partię. Grupka skupiona wokół niej nie jest wprawdzie z SLDowskiej I ligi, ale dzięki temu nie jest oderwana od życia. Wykonując mandat posła jeżdżą po swoich okręgach, spotykają się z ludźmi i doskonale widzą co dokonała ta ekipa. Widz, że program partii w ogóle nie jest realizowany, że partyjni baronowie reprezentują swoje, prywatne interesy oraz swoich politycznych przyjaciół, często kosztem prestiżu czy społecznego poparcia partii. Widzą, że w kraju dzieje się coraz gorzej i być może już nie wytrzymują tej politycznej schizofrenii, z jednej strony nakazującej im głosowanie zgodnie z interesem partii, z drugiej strony zgodnie z interesem swoich wyborców. Oni mogą nie wytrzymać i trzynastego w piątek zagłosować przeciw. Te kilka głosów może spowodować przedterminowe wybory i oddanie władzy w ręce neoliberalnej koalicji PO – PiS.
To głosowanie będzie dla wielu bardzo trudne. Z jednej strony pewne profity z racji sprawowania władzy, z drugiej wierność swoim wyborcom. Jednak w obliczu nadciągającej całkowitej już zagłady większości tego społeczeństwa, większości skazanej na wegetację poniżej minimum biologicznego tym razem należy zagłosować za wotum zaufania. Mi także trudno pisać te słowa. Jednak wiedząc jakie spustoszenia dokona przyszła koalicja w prawie pracy, stosunkach społecznych, szkolnictwie, służbie zdrowia, pomocy społecznej, rolnoctwie, górnictwie, kulturze i wielu innych ważnych dla wszystkich dziedzinach na ich miejscu głosowałbym za wotum zaufania. Należy jak najdalej odsunąć ryzyko przejęcia włazy przez Lewandowskiego, Gilowską, Piskorskiego. Może uda się jeszcze uniknąć tego scenariusza.

Zachary Barnaba Łańcut