W SPRAWIE KONFERENCJI PROGRAMOWEJ
Zważywszy przebieg "zjazdu programowego" Nowej Lewicy wraz z
przyległościami i biorąc pod uwagę dyskusję pokonferencyjną, uważamy za celowe
zaproponować ponowienie działań na rzecz konsolidacji środowiska (takie głosy
pojawiały się w trakcie owej dyskusji).
Jak pokazało spotkanie Nowej Lewicy debata programowa jest nie do uniknięcia.
Dotychczasowa taktyka faktów dokonanych odsuwa jedynie zasadniczą dyskusję nad
postulatami cząstkowymi, programem minimum, postulatami pomostowymi czy
programem przejściowym oraz nad zasadniczymi kwestiami ideologicznymi.
Dla uniknięcia wszelkich niedomówień (ewentualnych pomówień) i prób zdominowania
środowiska przez poszczególne podmioty polityczne proponujemy zorganizowanie
Konferencji Programowej, celem spotkań której byłoby wypracowanie programu i
zasad działania sojuszu czy bloku na rzecz obrony podstawowych interesów
robotniczych i, szerzej, pracowniczych.
Zgadzamy się z twierdzeniem Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, że organizację można
budować poprzez "syntezę przemyśleń i doświadczeń różnych, dziś rozproszonych,
środowisk lewicy, przez zjednoczenie lewicy" ("Nie powtarzać scenariusza PPS").
Jednocześnie uważamy, że konieczne jest odrzucenie wszelkich działań o
charakterze manipulacyjnym i taktyki mimikry - w rezultacie "nie ukrywanie
swojej tożsamości", co również podkreśla Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Wykluczone
jest jednak wazeliniarstwo, poklepywanie po ramieniu i, co najważniejsze,
paternalistyczny stosunek do pozostałych ugrupowań i podmiotów, a przede
wszystkim do robotników.
Zgadzamy się z Nurtem Lewicy Rewolucyjnej, że przy obecnym stanie świadomości
środowisk pracowniczych możliwe jest wysunięcie konkretnych postulatów
reagujących na "konkretne bolączki" i problemy (drożyzna, bezrobocie, ucisk
kobiet czy brak perspektyw mieszkańców wsi, ale również w tak zasadniczych
sprawach, jak: kryzys gospodarczy, deindustrializacja kraju, sprowadzenie kraju
do roli półkolonii, upadek przemysłu, żałosna kondycja przedsiębiorstw i
zakładów pracy, ekspansja kapitału zagranicznego, penetracja importu, a w
rezultacie import bezrobocia, grożące katastrofą społeczną i gospodarczą, której
nieuchronność w tej sytuacji jest wręcz oczywista.
Uważamy, że niekorzystne trendy i efekty transformacji ustrojowej zmienić może
tylko walka szerokich mas ludowych. Nie pomogą żadne apele do władz. Walka ta
musi uwzględniać jednolitofrontowe dążenia robotników i udział w ich walce
codziennej, który możliwy jest tylko poprzez ruchy społeczne lub partie
względnie masowe, czyli zdolne prowadzić działalność wśród szerokich grup
pracowników najemnych, w tym również wśród bezrobotnych.
Żeby wypracować taki program i osiągnąć taki stan i stopień zorganizowania
ruchu, niezbędny jest etap i trud otwartych i nieskrępowanych dyskusji - "debata
programowa równająca w górę". Nie widzimy jednak powodu "z góry" wyznaczać jej
celu, zamykając dyskusję w ramach "programu przejściowego" czy "koncepcji
Konferencji Europejskiej Lewicy Antykapitalistycznej". Jedynym celem może być
obrona i realizacja dobrze pojętego interesu ludzi pracy (klasy robotniczej),
który w konkretnie historycznych warunkach, w Polsce na progu XXI wieku, musi
wiązać się z wypracowaniem alternatywy programowej wobec katastrofy społecznej i
gospodarczej, potęgującego się wyzysku i postępującej pauperyzacji szerokich
grup społecznych.
Konferencja programowa Nowej Lewicy potwierdziła, że istnieje potrzeba działań
na rzecz zbliżenia środowisk lewicy, co było zresztą wiadome od dawna. Nową
rzeczą, jaką ta konferencja pokazała był fakt, że nie uda się uniknąć dyskusji
programowej. Przez ponad rok, jaki upłynął od próby powołania Frontu Lewicy
wyczerpały swoje możliwości różnorodne manipulatorskie próby zdominowania
środowiska lewicy i narzucenia mu - metodą faktów dokonanych (inicjatywy typu
ATTAC, PFS czy "Stop wojnie!", czy obecnie inicjatywa NL) - swojego stylu
działania.
Tematy dyskutowane na konferencji programowej NL pokazują, że nie można w Polsce
mechanicznie przenosić wzorców działania organizacji zagranicznych i
międzynarodowych, jak to było regułą do tej pory. Udawanie, że istnieją świadomi
działacze zakorzenieni w strukturach międzynarodowych i "ciemna masa", z którą
nie należy się liczyć, nie ma dłużej racji bytu.
Lewica jest dziś bardzo zróżnicowana. Do naturalnych podziałów na reformistów i
rewolucjonistów dochodzą podziały sztuczne, narzucone przez ponad 20-letnią
tradycję kalkomanii uprawianej przez grupki wyznawców którejś z zachodnich
tendencji w ruchu lewicy, przenoszących wzajemne animozje na grunt Polski i
uniemożliwiające wykrystalizowanie się rodzimego ruchu. Nie oznacza to, że nie
należy tworzyć struktur międzynarodowych, jednak należy zachować zdrową kolej
rzeczy. Podziały przenoszone z rynku zagranicznego są w kraju potęgowane przez
ambicje karierowiczowskie rodzimych działaczy, którzy liczą na awans w
strukturach wybranej przez siebie organizacji międzynarodowej, stąd ich
pogardliwy i manipulatorski stosunek do szeregowych działaczy krajowych
(nastawienie to istnieje również w gremiach kierowniczych Nowej Lewicy).
Proponowany przez nas sojusz czy blok organizacji lewicowych byłby forum
ścierania się opinii i koordynacji działań, które miałyby na celu walkę o prawa
ludzi pracy. Szeroki charakter takiego bloku nie miałby nic wspólnego z
"najszerszym pluralizmem" lansowanym przez Nurt Lewicy Rewolucyjnej za byłym
Zjednoczonym Sekretariatem IV Międzynarodówki (obecnie Międzynarodowy Komitet).
Rzeczywista treść owego "najszerszego pluralizmu" wyszła na jaw podczas
warszawskiej konferencji programowej Nowej Lewicy (28 czerwca b.r.) - jest on
tak bardzo szeroki, że nie toleruje niczego, co nie mieściłoby się w jego
interpretacji "programu przejściowego", zadań i charakteru lewicy (eliminując
pozostałe nurty przy pomocy epitetów, np. "pro-life", "Ciemnogród",
"piłsudczycy", "sekciarze" itd.).
Mało prawdopodobne wydaje się, w tej sytuacji, by proces jednoczenia i
krystalizacji nowej formacji na polskiej scenie politycznej mógł mieć charakter
bezkonfliktowy. Zbyt dużo partykularnych interesów ma w tym swój udział.
Nie ma jednak innej drogi do przezwyciężenia jałowości wysiłków i niemocy
organizacyjnej niż otwarte i nieskrępowane dyskusje, które sprzyjają "równaniu w
górę".
7 lipca 2003 r