Szkoda, że towarzysz Anty Burżuj już więcej tekstów nie napisze, pozostaje więc podziękować, za to co zrobił - a zrobił dużo. Napisał 10 dobrych tekstów (zdaniem niektórych jego teksty były najlepsze na LBC). Cenimy Anty Burżuja jako dobrego marksistę i mamy nadzieje, że wkrótce zmieni zdanie i będzie dalej pisał na LBC. Teksty rewolucyjnych organizacji, które w odróżnieniu od trockistowskich sekt podjęły walkę będziemy publikować dalej a jeśli komuś się to nie podoba to trudno. Organizacjom takim jak CCC czy Czerwone Brygady daleko do anarchizmu i zamiast czerpać wiedzę z burżuazyjnych mediów namawiamy wszystkich do czytania oryginalnych tekstów, które tłumaczymy. Szkoda, że tak nie wielkie środowisko marksistowskie w tym kraju jest tak skłócone. Kilkuosobowe sekty wydają niskonakładowe gazetki raz na kilka miesięcy lub prowadzą strony internetowe, aktualizowane z tą samą częstotliwością - czego efektem jest marazm na lewicy. Żadna sekta nie potrafi dotrzeć do klasy robotniczej, podobne jest oddziaływanie ponad 100 lewackich stron w internecie w języku polskim, których nikt nie czyta. LBC jest tutaj wyjątkiem ponieważ jest codziennie aktualizowana. Wszyscy autorzy na LBC (albo zdecydowana większość) to marksiści, choć każdy ma swoją specyfikę i w wielu sprawach się różnimy. Ale łączy nas to, że mamy wspólnego wroga - kapitalizm i to, że nikt z nas nie będziemy drukowany w mediach burżuazyjnych. Krąg czytelników, tak jak zespół redakcyjny LBC cały czas rośnie i w ciągu tych kilku miesięcy dotarliśmy do większego grona ludzi niż wszystkie sekty w Polsce od 1990 roku za pomocą swoich gazetek (Dalej, Pracownicza Demokracja, Jedność Pracownicza, Platforma Spartakusowców...) A to dopiero początek. Antyburżuj najwyraźniej przyłączył się do Busha, Putina i Kwaśniewskiego w ich nagonce na "terrorystów" i z tego powodu obraził się na LBC. Miejmy nadzieje, ze zmądrzeje, przejrzy na oczy i zobaczy kto tak naprawdę jest terrorystą. A na zakończenie jeszcze raz pragniemy towarzyszowi Cholewińskiemu gorąco podziękować za to co zrobił dla LBC a także za to co zrobił dla OA (ale to już inna historia - OA się rozpadła i niedługo na LBC ukarzą się teksty byłych członków podsumowujące OA, w związku z dyskusją na Nowej Księdze gości)


Szanowni Czytelnicy LBC!
 


Muszę Wam coś wyznać... Chciałem nawet zrobić to w formie dopisku do tekstu “Alchemia i scholastyka”, ale okoliczności jego powstawania (nieoczekiwanie coraz bardziej rozrastające się rozmiary artykułu i późna już pora dnia) uniemożliwiły mi to. A zatem czynię to w odrębnym tekście.
Otóż niniejszy mój tekst jest już ostatnim, jaki ukazuje się na stronie LBC. Zbyt długo już trwało to, co miało być początkowo jednorazowym incydentem, a rozrosło się do szeregu artykułów i zaangażowało mnie tak, że moja rola mogła być opacznie rozumiana. A że mogła, o tym świadczy choćby to, co napisała GSR w artykule pod zabawnym tytułem “Na lewo od rozumu”, którym zareagowała na moje wcześniejsze o 4 dni oświadczenie o zakończeniu moich z nią polemik. Wśród zawartych tam rozmaitych bzdur (jak chociażby o tym, że na stronie b. OA jest napisane, jakobym był “konsultantem” programu tej organizacji – sprawdzałem, nic takiego na tej stronie nie ma), w jednym GSR ma przecież rację:
Zbyt długo tolerowałem to, czego tolerować nie powinienem. Zbyt długo utrzymywałem zbyt “dobre stosunki obustronne” z b. OA - ugrupowaniem politycznym, którego geneza sięga klikowego, a nie programowego rozłamu w lewicy posolidarnościowej, a którego programu politycznego nigdy nie akceptowałem. Pomijam już takie drobiazgi jak to, że nigdy nie przyjmowałem od OA ani formalnie, ani nieformalnie żadnego tytułu “honorowego konsultanta”, co mi imputuje GSR. Pomijam też to – naprawdę drobiazg nie warty wspomnienia – że nigdy nie upoważniałem nikogo z OA, aby na swoim programie drukowała moje nazwisko jako rzekomego “konsultanta” – ba, nawet nic nie wiedziałem o tym, że tak to się ukazało drukiem, dopiero od GSR się tego dowiedziałem.
Ale powtarzam, w jednym GSR ma rację: łączenie przez b. OA mojej skromnej osoby z jej programem, propagandą i poczynaniami mogło wprowadzać w błąd ludzi, którzy się o tym dowiadywali; wprowadzać w błąd - to znaczy wyrządzać im szkodę. I jakkolwiek mało by ich było (OA przecież nigdy nie była dużą grupą, a jej propaganda masową), to i tak za dużo. Wielka część winy za to spada zresztą na mnie, że takich sytuacji nie przewidziałem, nie dopilnowałem i nie położyłem im kresu już dawniej. Zawiniłem. Ale teraz zrozumiałem swój błąd. Więc składam samokrytykę, więcej, potępiam się za to, co czyniłem, i odcinam się od tych win ze swojej przeszłości.
Moja przelotna współpraca z LBC zostaje niniejszym zakończona raz na zawsze. Zresztą może i nie na zawsze? - wszak nigdy nie należy mówić “nigdy” – ale w każdym razie zostaje zakończona, dopóki LBC nie przejdzie na twarde pozycje proletariackie i komunistyczne, bez “solidarnościowych”, anarcho-terrorystycznych i nacjonalistycznych naleciałości i wypaczeń. A że na to się przynajmniej na razie nie zanosi, więc... Od tej pory nie będę tu już zamieszczał żadnych tekstów – może co najwyżej pozwolę sobie od czasu do czasu wpisać jakąś krótką uwagę polemiczną do jednej lub drugiej księgi gości.

Pozdrawiam wszystkich Czytelników,
Anty-Burżuj
(Cezary Cholewiński)