WAGA ZMIAN
O wadze zmian w świadomości społecznej robotników świadczą nie tylko postulaty
załóg współpracujących z Ogólnopolskim Komitetem Protestacyjnym. Nawet
"Solidarność", która latem ubiegłego roku domagała się przyspieszenia
prywatyzacji i "prawdziwego kapitalizmu" musiała zmienić nie tylko
przewodniczącego, ale i taktykę działania - inaczej nastąpiłaby marginalizacja
związku. Marginalizacji nie uniknęła OPZZ.
Już jako "odnowiony związek propracowniczy" Solidarność zdecydowała się na
obronę upadających branż i miejsc pracy. Broniąc "schyłkowych" sektorów
upomniała się nawet o podstawowe prawa pracownicze. Świadczyły o tym
ubiegłoroczne manifestacje górników, stoczniowców i hutników czy demonstracje
"Solidarności" w obronie elbląskich szwaczek.
Nie stroniąc od działań "ponad podziałami" (jakościowa zmiana w dotychczasowej
praktyce związku) Solidarność upomniała się nawet o prawa pracownicze w
zakładach prywatnych, w tym również z polskim kapitałem. O zmianie żądań
"Solidarności", niegdyś głównej osłony kapitalistycznej transformacji, świadczy
także ostatni protest kolejarzy - przeciw likwidacji lokalnych połączeń i
spółkom pasożytującym na prywatyzacji wyodrębnionych, dochodowych części PKP.
Istotne jest, że w Komitecie Strajkowym obok kolejarskiej "Solidarności",
Związku Zawodowego Maszynistów i siedmiu innych związków grupujących pracowników
PKP nie znalazł się żaden z 11 związków kolejarskich należących do OPZZ!
To, że działania te są niekonsekwentne nie powinno budzić zdziwienia, skoro
"Solidarność" nie przedstawia alternatywy wobec kapitalizmu. Nie tylko zresztą
ona. Alternatywy takiej nie przedstawia marginalizująca się OPZZ, ani OKP. Ta
ostatnia próbuje jedynie wraz z Polskim Lobby Przemysłowym uzdrowić gospodarkę i
reanimować akcjonariat pracowniczy oraz różne formy partycypacji pracowniczej, o
czym dobitnie świadczą cele stowarzyszenia powołanego przy OKP.
I nie ma się czemu dziwić - na scenie politycznej, tej zdawałoby się najbardziej
kompetentnej do snucia alternatywnych wizji i propagowania konkurencyjnych
projektów ustrojowych panuje od dawna zastój i marazm.
Legły w gruzach "alternatywne" zabiegi Samoobrony RP i Ligi Polskich Rodzin. Nie
zaistniał Front Lewicy, wyczerpały się pomysły raczkujących antyglobalistów.
Nowa Lewica nie liczy się jako zwarta siła polityczna, tym bardziej że nie
przedstawia sobą wiarygodnej alternatywy wobec kapitalizmu.
Alternatywny program o charakterze reformistycznym, nie kwestionujący zresztą
kapitalizmu, przedstawiła tylko tzw. lewica patriotyczna (Mieczysław Rakowski i
Jan Dziewulski), która próbuje bezskutecznie wpisać się w działania liczących
się sił (Samoobrona, Liga Polskich Rodzin), nie stroniąc przy tym od haseł
narodowych i histerii, sięgając nawet do doświadczeń ekonomicznych niemieckiego
nazizmu (Jan Dziewulski). Znamiennym jest fakt abstrahowania od realności takich
rozwiązań ekonomicznych bez osłony ideologii i praktyki faszyzmu. Coż tonący
"nowoczesny i prawdziwy socjalista" nawet brzytwy się chwyta.
Na skrajnej lewicy czy, jak kto woli, radykalnej atmosferę rozruszała nieco
Konferencja Programowa Nowej Lewicy, która ukazała rzeczywisty obraz rzeczy,
ujawniła istotne p r z e m i e s z c z e n i a na mapie politycznej i
krystalizujące się na naszych oczach podziały.
I choć trudno się spodziewać, by Nowa Lewica wraz z przyległościami zaistniała
jako rzeczywista alternatywa wobec kapitalizmu, to jednak, również i poniekąd,
dzięki niej wznowiona została d y s k u s j a n a d a l t e r n a t y w ą a n t
y k a p i t a l i s t y c z n ą, którą należy kontynuować. Chwała jej i za to!
22 lipca 2003 r.