KRYSTALIZACJA GROTESKI
Z mieszanymi uczuciami przyjęliśmy deklarację (i warunek dalszej współpracy)
Cezarego Cholewińskiego, wymagającego od autorów skandalizującego portalu
internetowego "Lewica bez cenzury" przejścia na "twarde pozycje proletariackie i
komunistyczne, bez <<solidarnościowych>>, anarcho-terrorystycznych i
nacjonalistycznych naleciałości i wypaczeń" (Antyburżuj, "Szanowni Czytelnicy
LBC!").
Po zdystansowaniu się od pol-potowskiej deklaracji programowej Walczącej Grupy
Rewolucyjnej, obecne odcięcie się Antyburżuja od środowiska byłej Ofensywy
Antykapitalistycznej i LBC, to kolejny kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy
domorosłych lewaków.
Z drugiej jednak strony trudno nie zauważyć, że warunek czystości czy
"twardości" pozycji - usunięcie "naleciałości i wypaczeń" (zapewne również
odchyleń) brzmi wręcz groteskowo. Można bowiem przypuszczać, że naleciałości
"solidarnościowe" to, zgodnie z wykładnią Cezarego Cholewińskiego, nie tylko
interpretacja "epoki Solidarności" Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki
czy też innych apologetów "Solidarności", ale również nasze artykuły oraz
"pozostałych struktur postsolidarnościowych" w myśl szerokiej definicji
stosowanej przez Antyburżuja; nacjonalistyczne - to daleko i nie jedynie - to co
napiętnowaliśmy w artykule "Zwrot nacjonalistyczny na gruncie <<trockizmu>>",
ale wszelka specyficzna tematyka krajowa i "patriotyczna", której skądinąd od
lat pozostajemy wierni. Zaś pod odcięciem się od naleciałości
anarcho-terrorystycznych kryje się nieumiejętność i niechęć "kokietliwego
mistrza" wszelkiej maści lewaków do poważnego zmierzenia się z tematem
nurtującym jego uczniów. Fascynacja ta może bowiem mieć poważne następstwa.
W tej sytuacji odcinanie się jest co najmniej dwuznaczne moralnie. Czyżby obawa
przed "opacznym zrozumieniem" patrona rozmaitych, lewackich bzdur na portalu LBC
była podszyta zwykłym ludzkim strachem - bojaźnią i drżeniem o wymiarze
egzystencjalnym? Faktem jest, że Antyburżuj nie przewidział takiej sytuacji, nie
dopilnował i nie zareagował zawczasu. A teraz składa publiczną samokrytykę,
biczuje się i odcina od win ze swojej przeszłości (z okresu "błędów i
wypaczeń"?) zapewniając, że nie był świadomym konsultantem niedoszłej
"organizacji terrorystycznej".
Zamiast tej niesmacznej groteski i niezdrowych fascynacji proponujemy
wykorzystanie autorytetu, którym Cezary Cholewiński niewątpliwie cieszy się w
środowisku dawnej Ofensywy Antykapitalistycznej i LBC (o czym świadczy wstęp LBC
do jego deklaracji) w celu wykrystalizowania właściwego, marksistowskiego,
konkretnie historycznego stosunku do terroru indywidualnego, grupowego i
klasowego, w tym również państwowego.
Będzie to właściwa pokuta za "wielką część winy", nadmierną uległość i
kokietliwość oraz przelotny flirt z nieletnimi towarzyszkami i towarzyszami z
byłej Ofensywy Antykapitalistycznej.
22 lipca 2003 r.