POŻEGNANIE "TOWARZYSZA BRONI"
Ukazał się ostatni numer "Robotnika Śląskiego". Od września, po miesięcznej
przerwie, pismo ma być wznowione pod tytułem "Nowy Robotnik". Jak będzie
wyglądał współczesny robotnik zwany Nowym, pokaże przyszłość. Byłoby jednak
zapewne nieporozumieniem oczekiwać rewolucyjnych zmian, chyba że zmiany takie
zajdą w szerokich kręgach społecznych, do których "Robotnik Śląski", hołdujący
modom, starał się jakoś dostosować.
Podciąganie polskiego czytelnika na ułudne "wyżyny antyglobalizmu" zaowocowało
"oportunizmem z zasadami", z których najnowszą okazał się plagiat z fragmentu
naszego artykułu "Zapadlisko i efekt mnożnikowy" ("Tak umiera ta kraina",
"Robotnik Śląski" nr 7/2003, s.11).
Mimo prób poszerzenia bazy, "Robotnik Śląski" pozostał pismem reprezentującym
partykularne interesy dawnego zespołu Ruchu Postępowo-Radykalnego, wydającego
niegdyś pismo "Barykada". Poszerzenie miało charakter obligatoryjny w kierunku "Le
Monde Diplomatique" i pism mandelowców ("Rouge", "Inprekor"/"International
Viewpoint") i lansowanego przez "Czwórkę" - "najszerszego pluralizmu", który na
rynku polskim zaowocował, m.in., otwarciem na Stowarzyszenie im. Edwarda Gierka,
porozumieniem z Konfederacją Pracy OPZZ, propagowaniem Nowej Lewicy,
Stowarzyszenia ATTAC czy Polskiego Forum Społecznego jako ugrupowań z gruntu
niesekciarskich.
Mocną stroną "Robotnika Śląskiego" były materiały reportażowe dotyczące śląskiej
i zagłębiowskiej klasy robotniczej. Zmiana tytułu zapewne nie będzie sprzyjać
utrzymaniu tego działu, a szkoda.
Linia polityczna radykałów ze Śląska mieściła się w ramach reformizmu czy
komplementarności i dostosowania polskiej gospodarki do dobrze pojętych potrzeb
Unii Europejskiej. Najnowszym tego przejawem jest interesujący artykuł stałego
współpracownika, Marcina Pazurka, "Ślązacy jednak istnieją" ("Robotnik Śląski"
nr 7/2003, ss. 10-11), który nawet sprzeciw wobec likwidacji śląskich kopalń
dostosował do potrzeb Unii Europejskiej: "Śląsk może w przyszłości stać się dla
tzw. Starej Europy (Francja, Niemcy, Belgia), odsuwanej od złóż ropy naftowej i
gazu ziemnego przez Amerykanów, swego rodzaju rezerwuarem energetycznym" (tamże,
s. 11).
Ta myśl, podchwycona przez "Robotnika Śląskiego" za senatorem SLD, Jerzym
Markowskim, nagłaśniana jest również w wartościowych artykułach Konrada
Markowskiego "Kto tu... restrukturyzuje" (tamże, s. 8), jak i w wywiadzie z
sekretarzem Komisji Krajowej WZZ "Sierpień 80", Bogusławem Ziętkiem ("Lepiej nie
pożyczać tych pieniędzy", tamże, s. 9).
"Robotnik Śląski" z powodzeniem wpisuje się w rozgrywki wewnątrz SLD i wszelkiej
maści reformistów, którzy wierzą (lub nie), że "inny świat jest możliwy" w
ramach kapitalizmu i "wspólnej Europy"; wierzą, że Polakom będzie lepiej w Unii
Europejskiej, gdyż model kontynentalny gwarantuje podniesienie poziomu życia do
rangi godnej "młodszego brata".
Taką gwarancją na przyszłość jest powiązanie ruchu antyglobalizacyjnego, zwanego
przez redakcję "alterglobalistycznym", z ruchem pracowniczym w skali szerszej
niż krajowa, czemu poświęcony jest każdy numer "Robotnika Śląskiego".
"Tubylcom" - redakcja odpłaca się wspomnianym już działem reportażu oraz
przywiązaniem do tradycji regionu, w czym godna jest naśladowania. Nie każde
jednak naśladownictwo preferowane przez "Robotnika Śląskiego" jest warte
polecenia, choćby nie było plagiatem, lecz obranym świadomie azymutem zgodnym ze
wskazaniami "Czwórki".
Podkreślić należy opowiedzenie się "Robotnika Śląskiego" po stronie świata pracy
przeciw liberalizmowi i kapitalistycznej globalizacji gospodarki, a także
jednoznaczne poparcie "postępu" w sferze obyczajowej zgodnie z ideami
liberalizmu, antyglobalistów i nowej lewicy. Tym bardziej postulatom tym nie
będzie zapewne sprzeciwiał się "Nowy Robotnik". Zmiana tytułu pisma jest
pośrednio dowodem, że w Polsce, tu i teraz, "toruje sobie drogę [w sposób
świadomy lub nieświadomy] teoria tzw. <<nowej klasy robotniczej>>, według której
czynnikiem determinującym położenie klasowe wszystkich członków tej kategorii
jest nie tylko ich wykonywany zawód, ale i wspólnota miejsca pracy. Według
teoretyków <<nowej klasy robotniczej>> będzie ona realizowała swoją misję
dziejową, przede wszystkim w ramach społeczeństwa superindustrialnego, w
kierunku antykapitalistycznego społeczeństwa racjonalnego i socjalnego" (Jerzy
Łazarz "Jaka jesteś klaso?", "Samorządność Robotnicza" nr 17/1997, s. 9).
Tak rozumiany antykapitalizm i superindustrializm, w przeciwieństwie do
postindustrializmu, gwarantuje przynajmniej zainteresowanie klasą robotniczą i
uwzględnienie jej miejsca na scenie politycznej. Witamy zatem "Nowego Robotnika"
jako nowego współtowarzysza broni, który upomni się, jeśli już nie o "schyłkowe"
sektory, to przynajmniej o "schodzącą" podobno klasę robotniczą, z marksizmem,
jak zawsze, pozostając nieco na bakier.
Z pewnością bowiem bieżącym celem "Robotnika Śląskiego" nie było upodmiotowienie
klasy robotniczej ani odbudowa rewolucyjnego ruchu robotniczego. "Nowy Robotnik"
zapewne niewiele tu zmieni, choć chcielibyśmy się mylić w tym względzie.
28 lipca 2003 r.