ROZBITE KORYTO
29 lipca rozpoczęli strajk hutnicy z postawionej w stan upadłości Huty
"Ostrowiec". Strajkowi okupacyjnemu towarzyszą blokady ronda i ulic,
manifestacje i przemarsze pod Urząd Miasta. I tym razem jaja dosięgły celu. Są
one jednak tylko wyrazem bezsilności.
31 lipca odbył się 2-godzinny strajk ostrzegawczy kolejarzy w województwie
śląskim, akcja miała szeroki zasięg; mimo że dyrekcja strajk uznała za
nielegalny - stanęły 72 pociągi, 100 zaś nie wyruszyło na trasę. W porównaniu ze
strajkiem ostrzegawczym na węźle gdańskim z 14 lipca protest był aż nadto
odczuwalny, by można było liczyć na odstąpienie kolejarzy od swoich postulatów.
Śląscy kolejarze z podziwu godnym uporem rehabilitują związek i Komitet
Strajkowy, który odstąpił od strajku generalnego.
W międzyczasie, 30 lipca, wrócił temat "kształtowania jedności lewicy
antykapitalistycznej", tym razem "poprzez konkretne działania na rzecz
pracowników najemnych". Wrócił za przyczyną powołania Społecznego Komitetu
Obrony FSO. Tak przynajmniej twierdzi redakcja "Dalej!" i Nurt Lewicy
Rewolucyjnej, "usunięty" tylko co z zawieszonego mazowieckiego oddziału
Stowarzyszenia ATTAC-Polska, będącego podobno symbolem jedności i współdziałania
antykapitalistycznej lewicy w duchu "najszerszego pluralizmu", podobnie zresztą
jak Polskie Forum Społeczne, którego członkami są zarówno NLR, jak i
Stowarzyszenie ATTAC czy też Nowa Lewica - niewątpliwy lider i spec od
organizacji improwizacji.
30 lipca okazało się, że zebrani "obrońcy FSO" zobowiązani są złożyć się na
opłacenie wynajętej zawczasu sali w Federacji "Metalowców" przy ulicy Długiej w
Warszawie. Organizatorom - Nowej Lewicy, Nurtowi Lewicy Rewolucyjnej i Grupie
Pracowniczej na rzecz Odnowy i Jedności Ruchu Związkowego - zabrakło 170 zł.
Nie był to powód do wstydu, raczej okazja do pokazania swojej bezinteresowności!
Potrzeby i plany są zresztą wielkie, a kasa pusta (rozbita?). Kolejną potrzebą,
którą chcieliby zaspokoić organizatorzy jest typowy w dobie strukturalnego
bezrobocia brak rąk do pracy. Do klejenia plakatów, rozdawania ulotek i innych
prac pomocniczych na gwałt potrzebni są wolontariusze. Mile widziane są również
komplementarne pomysły, rozwijające idee samopomocy społecznej i ruchu
obywatelskiego. W związku z tym przewidziany jest nawet udział społeczności
lokalnej w akcjach promujących stare modele samochodów produkowanych w FSO i
polską myśl techniczną tej branży. Podobno nie brakuje entuzjastów i miłośników
takich pomysłów. Kontakt z Nową Lewicą i organizatorami podjęło już
Stowarzyszenie Miłośników FSO. Wstępne poparcie zadeklarowała również Rada
Naczelna PPS.
Gorzej rzecz ma się z dyskusją nad celami i założeniami organizacyjnymi SKO FSO
czy programowym zbliżeniem lewicy. Już w pierwszym zdaniu Maciej Guz,
otwierający obrady "obrońców FSO" odniósł się w krótkich, żołnierskich słowach
do naszych "wypocin i głupot". W podobnym stylu wypowiedział się następnego dnia
zabierając głos na Forum Klubu Dyskusyjnego Nowej Lewicy.
Ze swojej strony, bardziej elokwentny, Piotr Ikonowicz, z rozmachem kreśląc
plany, zbeształ przybyłych na spotkanie związkowców z zakładowej organizacji
"metalowców".
I tak to się zaczęło... Nastąpiła wymiana mocnych zdań, gróźb, konkretnych
argumentów, pomówień i weryfikacja danych. Okazało się, że liczący niegdyś 24
tysiące pracowników koncern FSO, dziś zatrudnia nie 4,5 tys., a jedynie 3200
osób, z czego do "metalowców" należy 650. Porównywalna jest liczba członków
"Solidarności". Tymczasem Konfederacja Pracy OPZZ liczy w FSO 11 osób.
W międzyczasie puszczono listę założycielską Społecznego Komitetu Obrony FSO, z
około 30 osób obecnych na sali zapisała się zaledwie 1/3. Listę otwiera Zbigniew
Partyka z Nowej Lewicy. Wśród chętnych znalazł się były przewodniczący Związku
Metalowców w FSO - Dariusz Szewczyk oraz organizatorzy i osoby wspierające.
Jałowość programową pomysłu zastąpić ma widowiskowość i medialność akcji.
Przygotowano już projekty plakatów w formacie B-1 lub B-2 oraz stary model "Pobiedy"
z czerwonymi siedzeniami, który wesprzeć ma propagandowo produkcję
udoskonalonego "Poloneza".
Komitet w osobie Piotra Ikonowicza (Nowa Lewica) liczy przede wszystkim na
szerokie poparcie obywatelskie warszawiaków i byłych pracowników FSO (inżynierów
i techników); w osobie Macieja Guza (NLR i GP) komitet liczy na powtórkę
Sierpnia'80 i rozbudowę zakładowej komórki Konfederacji Pracy OPZZ. Należy
zaznaczyć, że bardziej pomocna w tym dziele jest ofensywa "Związkowego Kreta"
(ukazał się już 3. numer).
Obaj liderzy SKO FSO liczą na promocję swoich organizacji.
Na razie spotkali się przy rozbitym korycie - zwolniony z Zutech (była spółka
FSO), Maciej Guz, który nie ma nic do stracenia (właśnie procesuje się przed
Sądem Pracy) oraz bezrobotny, Piotr Ikonowicz, który, po raz nie wiadomo który,
złapał złotą rybkę. Wkrótce ogłoszona ma być decyzja o przekształceniu FSO w
montownię samochodów. W międzyczasie, każdy z nich chce się pokazać z najlepszej
strony. Nic dziwnego, że malkontentów mają za nic - nie będą przecież odpowiadać
na propozycję "poparcia OKP". Już i tak popierają FSO i sami liczą na poparcie
społeczności lokalnej i niemieckiej centrali IG "Metal".
Tak szeroko zakrojona akcja nie może zakończyć się bez rezultatów. Jednym z nich
jest "kształtowanie jedności lewicy antykapitalistycznej" - Nowej Lewicy (a
przynajmniej krystalizacja podziałów na lewicy), innych, jakże istotnych, na
razie brak. Brak również perspektyw dla wielu polskich zakładów. FSO nie stanowi
tu wyjątku, chyba że za wyjątek uznamy utrzymanie, tu i teraz, chociażby
montowni na Żeraniu.
Nie stanowi również przełomu. Jaki jest układ sił w FSO, rozstrzygnie
spodziewany protest pracowniczy. Wówczas uwidoczni się rzeczywisty wpływ na bieg
wydarzeń Grupy Pracowniczej, Konfederacji Pracy OPZZ, Nowej Lewicy i założonej
właśnie, w wąskim gronie, SKO FSO.
Zaproszenie do wspólnej akcji związków zawodowych, złożone przez przybyłych na
zebranie założycielskie SKO FSO "metalowców" zostało odrzucone. Ważniejsze było
nie co można wspólnie zrobić, lecz kto zawinił i kto dał się skorumpować.
"Solidarność" wątpliwej jedności lewicy i akcji obywatelskiej nie poświęciła
uwagi, "olewając" powstanie SKO FSO. Jej śladem poszli również robotnicy nie
zorganizowani w związkach zawodowych, działających w FSO, mimo rozdania
kilkunastu tysięcy ulotek "na rybkę".
4 sierpnia 2003 r.