Dyskusja na temat klasy robotniczej lat dziewięćdziesiątych XX wieku. W załączeniu publikujemy artykuły uczestników dyskusji redakcyjnej, opublikowane w "Samorządności Robotniczej" (pismo GSR). W dyskusji, która była kontynuacją poprzednich dociekań na ten temat, udział wzięli: Ewa Balcerek, prof. Jacek Tittenbrun, prof. Jan Dziewulski, Włodzimierz Bratkowski, Jerzy Łazarz, Zbigniew Partyka i prof. Przemysław Wójcik.


Zbigniew Partyka

W POSZUKIWANIU DIAGNOZY

 

Podstawowym problemem klasy robotniczej w Polsce lat ostatnich jest jej niewątpliwa degradacja. Z podstawowego antagonisty w sporze ustrojowym lat osiemdziesiątych, najbardziej znaczącego realnie i symbolicznie segmentu społeczeństwa (lub w innej, apologetycznej interpretacji - podstawy ustrojowej realnego socjalizmu) polska klasa robotnicza stała się przedmiotem przebudowy społeczeństwa, reagującym nad wyraz spokojnie na doznawane klęski i poniżenia. Rozpad woli politycznej i podmiotowości nastąpił na wszystkich poziomach analizy.
Przede wszystkim, dostrzec trzeba wytrącanie całych sektorów robotniczych z szeregów pracujących. Dotyczy to wcześniejszych emerytów, robotników rolnych w PGR, chłoporobotników i zwykłych bezrobotnych w miastach i miasteczkach. Szczególnie kompromitujący był los chłoporobotników, którzy w majestacie prawa i bez szczególnego oporu związków zawodowych na podst. art.8. pkt. 3 ustęp 5 ustawy z 28 grudnia 1989 o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn dot. zakładu pracy, zwaną ust. o zwolnieniach grupowych, zostali pozbawieni należnych pozostałym robotnikom praw, jeżeli byli właścicielami 5 ha przeliczeniowych, co wytworzyło szczególny rodzaj nieufności między robotnikami wiejskimi a miejskimi. W wymiarze ogólnym nastąpił gwałtowny przeskok od reżimu ustawy "anty-lumpowskiej" - o uchylających się od pracy - do sytuacji masowego bezrobocia. Oznaczało to generalną degradację klasy robotniczej jako całości, w szczególności bezrobotnych, ale także osłabienie pozycji przetargowej większości pozostałych pracujących. Z drugiej jednak strony, nie do przeoczenia były i są przykłady awansu pionowego całych grup robotniczych, przekupywanych w trakcie prywatyzacji i (jakkolwiek ma to mniejsze znaczenie) awansu jednostek, aż do opuszczenia szeregów klasy robotniczej, poprzez wybór losu partyjnych czy związkowych urzędników czy, niekiedy, kapitalistów.
Ogromne znaczenie dla sytuacji klasy robotniczej ma stopień jej reprezentacji politycznej. Bez względu na wymagające odrębnego aparatu badawczego kwestie reprezentacji interesów politycznych do znacznie prostszego pomiaru pozostaje kwestia rzeczywistego uczestnictwa robotników w strukturach politycznych. I tu niekwestionowany jest spadek tego uczestnictwa na przestrzeni ostatniego dziesięciolecia do iście śladowych, mieszczących się dużo poniżej skali błędu statystycznego. Podobnie sprawa ma się z uczestnictwem w ruchu związkowym, gdzie stopień uzwiązkowienia jest wprawdzie stosunkowo wysoki jak na sytuację europejską, lecz nieporównanie mniejszy niż u początku lat osiemdziesiątych, zaś stopień aktywności związkowej, skala zadań i aspiracji jest wyraźnie na niższym poziomie. Uzupełnieniem tego obrazu jest brak uczestnictwa w ruchu stowarzyszeniowym o charakterze robotniczym lub jego ograniczenie do starszego pokolenia. Także uczestnictwo w powszechnym ruchu stowarzyszeniowym jest wśród robotników wyraźnie niższe niż w innych, znaczących grupach społecznych. Pewnym wyjątkiem jest w tym zakresie działalność katolickich duszpasterstw ludzi pracy, co w tym kontekście trudno uznać za rzecz krzepiącą.
Na tak zarysowanym tle organizacyjnym dopełnieniem jest obserwacja braku ofensywnych strategii działania i ograniczenie się, zwłaszcza związków zawodowych, do działań obronnych. Wyłączność działań obronnych wiąże się z rozbiciem klasowego, robotniczego jądra świadomościowego. Artykulacja odmiennych interesów budżetówki, przedsiębiorstw w dobrej sytuacji rynkowej i upadających, przy braku miejsca wewnątrzklasowego kompromisu, prowadzi do tego, że żadne znaczące na terenie robotniczym centrale związkowe nie są w stanie przeciwstawić się tym tendencjom i przeciwstawić się uzgadniając wspólne strategie, które mogłyby przynajmniej nie prowadzić do pogorszenia sytuacji klasy jako całości. Bez tego trwać musimy w kamiennym kręgu niemożności, gdzie budżetówka z malejącym impetem będzie wymuszać pozory należnej jej części dochodu narodowego, ulegając przy tym, jak w wypadku służby zdrowia, sugestiom lobby prywatnolekarskiego; gdy upadające zakłady ograniczać się będą do żądań tworzenia specjalnych stref ekonomicznych (czyli oaz podatkowych) dla zagranicznych inwestorów, a związki gałęzi strategicznych gwarantować będą pracownikom utrzymanie uprzywilejowanych warunków płacowych, oczywiście jedynie do czasu prywatyzacji. Poza tematem pozostaje bierność polityczna i bezradność programowa partii politycznych, które z upodobaniem zajmują się (poza PSL) jedynie losem "klasy średniej".
Doniosłym, nowym problemem jest zmiana charakteru rekrutacji do klasy robotniczej i status pracownika w zmieniającym się kontekście kulturowym, prawnym i organizacyjnym. Odszedł do historii układ tradycyjny, charakteryzujący się zarówno dziedziczeniem przynależności do klasy robotniczej, napływem ze wsi do miasta, jak i szerokimi możliwościami wyjścia z klasy robotniczej poprzez awans edukacyjny. Zmienił się lub zanikł wpływ takich instytucji, jak zasadnicze szkoły zawodowe czy satelitarne wobec PZPR organizacje młodzieżowe. Bez względu na ocenę tych instytucji, były one fragmentem drogi życiowej większości dotychczasowych przywódców robotniczych, zarówno Wałęsy, jak i Miodowicza, Walentynowicz czy Bujaka. W sytuacji masowego bezrobocia i braku świadomości interesu klasowego w związkach zawodowych pracodawcy uzyskują niesłychaną przewagę w sposobie kształtowania własnego "personelu", eliminując praktycznie możliwości istnienia w przedsiębiorstwie związków zawodowych, doprowadzając do zaistnienia konfliktu pokoleniowego, bądź zatrudniając w firmie wyłącznie osoby młode i bardzo młode. Stan prawny i rzeczywistość kulturowa jest przy tym tak pro-kapitałowa, że przedsiębiorcy mogą sobie w Polsce pozwolić na tak bezczelne formułowanie publicznie ofert pracy, jakie byłoby karalne w krajach Europy Zachodniej i Ameryki Północnej.
Analizy ekonomicznej i debaty politycznej wymaga problem uzbrojenia technicznego oraz stosunku kapitału zmiennego do stałego w polskiej gospodarce. W związku z rozbiciem krajowego zaplecza badawczo-rozwojowego przemysłu i brakiem strategii podstawowych badań naukowych sytuacja zdaje się rysować bardzo drastycznie, w wyniku czego polska klasa robotnicza i polskie społeczeństwo jako całość stanąć może (bez względu nawet na stosunek do pracy i kapitału) na progu marginalizacji w ramach międzynarodowego kapitalistycznego podziału pracy, przyjmując rolę kraju surowcowo-nakładczego.
Przy całej złożoności przemian świadomościowych klasy robotniczej, przy trudnościach uogólnienia tych przemian i całości doświadczeń, braku analiz na poziomie sektorowym i regionalnym, trzeba przyjąć jako rzecz niewątpliwie wynikającą ze wszystkich badań socjologicznych, że najbardziej związaną ze świadomością robotniczą wartością jest egalitaryzm i że cecha ta wyróżnia robotników z całego polskiego społeczeństwa. I jeśli szukamy w całokształcie zjawisk i procesów jakiegoś elementu, który może się ostać wśród klęsk i przeciwności, który może być elementem zwrotnym, przełamującym tendencję, to jak dotąd jedynie ten fakt ma wymowę krzepiącą.
Uwagi te, rzecz jasna nie pretendują do wyczerpania tematu i zamknięcia nawet poruszanych tu kwestii. Służą one jedynie do rozpoczęcia dyskusji i poszukiwań, ogniskując je wokół zagadnień istotnych. Wyrażam przekonanie, że przeprowadzenie takich poszukiwań i dyskusji, opierających się na rzetelnych danych, a nie przebrzmiałe schematy, jest dla intelektualnego i organizacyjnego kształtu ruchu robotniczego kwestią zasadniczą.

("Samorządność Robotnicza", nr 16/1996, s. 3)