Dyskusja na temat klasy robotniczej lat dziewięćdziesiątych XX wieku. W załączeniu publikujemy artykuły uczestników dyskusji redakcyjnej, opublikowane w "Samorządności Robotniczej" (pismo GSR). W dyskusji, która była kontynuacją poprzednich dociekań na ten temat, udział wzięli: Ewa Balcerek, prof. Jacek Tittenbrun, prof. Jan Dziewulski, Włodzimierz Bratkowski, Jerzy Łazarz, Zbigniew Partyka i prof. Przemysław Wójcik.


Prof. Jacek Tittenbrun

Teoria i metoda



Największą zaletę książki Juliusza Gardawskiego Przyzwolenie ograniczone (Warszawa 1996) stanowi jej przedmiot; zajmuje się ona świadomością polskiej klasy robotniczej, a na nadmiar publikacji dotyczących robotników nie możemy się uskarżać. Poprzednie zdanie wprowadza nas zarazem w sam gąszcz zagadnień, których ocena musi już odbiegać od jednoznacznej aprobaty, jaką budzi sam fakt ukazania się książki. Pierwsze pytanie dotyczy badanej zbiorowości; przy całym rozbudowanym aparacie statystycznym autor nie dysponuje, niestety, dobrą teorią struktury społecznej lepiąc swoją koncepcję z elementów różnego pochodzenia, uzupełnionych własnymi, też budzącymi wątpliwości, pomysłami (podstawowa, wtórna, globalna klasa robotnicza). Gardawski nie może się zdecydować, czy stosować konsekwentnie, a jeśli tak, to jaką, teorię klas i w jakiej relacji pozostawać ma ona do koncepcji tzw. grup czy kategorii społeczno-zawodowych.
Perspektywę zapewniającą rozwiązanie problemów, z którymi nie może uporać się autor oferuje teoria klas oparta na kryterium własności (w tym własności klasy robotniczej). Jakkolwiek jednak autor pisze o różnych marksistowskich koncepcjach klas, wspomniane ujęcie z jakichś sobie tylko znanych powodów (i, moim zdaniem, na swoją szkodę) pomija. Zupełnie nie do przyjęcia z punktu widzenia materialistyczno-historycznej teorii struktury społecznej jest stosowanie de facto przez Gardawskiego jako wyznacznika granic klas kryterium świadomościowego. Przykładowo, pisze on, iż "gdyby przyjąć za podstawę operacjonalizacji pojęcia <<klasa robotnicza>> orientację umiarkowanie modernizacyjną z 1991 r., to należałoby zaliczyć do tej klasy również kierowników z wyższym wykształceniem". Na tym jednak kłopoty Przyzwolenia ze świadomością się nie kończą.
Autor - mówię to z żalem - wpisał się swoją książką w miłościwie nam panujący paradygmat rodzimej socjologii, na mocy którego pojęcie badań empirycznych zostało praktycznie zmonopolizowane przez techniki poboru wypowiedzi werbalnych. Można przyznać, że na tym tle badania Gardawskiego wyróżniają się nawet korzystnie, gdyż wykracza on przynajmniej poza kolejny, sprawowany w ramach poprzedniego monopolu, submonopol badań ankietowych i kwestionariuszowych, jako że wykorzystuje, np., wywiad swobodny. Tak czy owak książka umacnia niedobry stereotyp utożsamiający socjologa z facetem (tką - kłania się Polityczna Poprawność), który/a nie tylko nie przyczynia się do zasypania luki w wiedzy o warunkach bytu i pracy polskiej klasy robotniczej, ale stwarza dodatkowe znaki zapytania dotyczące sposobu ujmowania, a co za tym idzie badania owej świadomości.
Świadomość jest strukturą wielowarstwową, w której wyróżnione miejsce zajmują te jej postacie, które są wbudowane w działania. Tymczasem, do tych właśnie, odgrywających największą rolę w życiu społecznym form świadomości, obiegowa socjologia ankietowa nie dociera. Przykład pozwoli unaocznić specyfikę także metodologiczną owej "akcyjnej" czy społecznie efektywnej - w odróżnieniu od ideologicznej, racjonalizującej, czy wprost epifenomenalnej, bądź artefaktualnej - formy świadomości. Ważniejsze i, dodajmy, bardziej wiarygodne od zadawanego przez J. G. pytania o stosunek robotników do strajku byłoby zbadanie faktycznego ich udziału w akcjach strajkowych.
Analiza zaś haseł i motywów akcji udzieliłaby odpowiedzi na wiele pytań stawianych w pracy. Gardawski konstruuje typologię orientacji wobec kluczowych kwestii ustrojowych mających występować wśród robotników dochodząc do wniosku, iż przeważa postawa "umiarkowanie modernistyczna", co ma z kolei tłumaczyć tytułowe przyzwolenie na tzw. reformy, czy jak kto woli - kapitalistyczną (kontr)rewolucję. Widać tu, jak wiele zależy od, mówiąc uczenie, konceptualizacji przyjętej przez badacza. Dlaczego, np. wśród owych typów pojawiają się tylko takie, a nie inne?
Nawet nie wykraczając poza materiał zebrany przez J.G. łatwo dałoby się wyodrębnić np. orientację lewicowo-rewolucyjną czy samorządową zamiast rozczłonkowywać ją na elementy zaliczane potem do innych typów. Por. w tej kwestii fragment pracy: "Druga zasada umiarkowanie modernizacyjna - umożliwienie pracownikom przejmowania swych przedsiębiorstw na własność - została wyrażona w postaci bardzo ogólnej, sugerującej nieodpłatne przekazywanie przedsiębiorstw dotychczasowym załogom i przekształcanie ich w spółdzielnie pracownicze lub spółki pracownicze o względnie równej dystrybucji udziałów majątkowych.
Tak zdefiniowany sposób przekształceń własności państwowej odpowiadał najbardziej robotnikom, zwłaszcza niewykwalifikowanym (90 proc. poparcia). Cechą charakterystyczną dla preferencji politycznych robotników była przewaga poparcia demokracji bezpośredniej nad poparciem demokracji przedstawicielskiej. Większość robotników (69 proc.) preferowała ustrój oparty na formach demokracji bezpośredniej, polegającej na tym, że rząd we wszystkich ważnych sprawach ogłaszałby referendum. Większość robotników oczekiwała ustroju o silnych instytucjach demokracji bezpośredniej, dwupartyjnego, odzwierciedlającego zasadniczy podział społeczeństwa na świat pracy i świat kapitału, władzy".
I w tej kwestii autor daje świadectwo swojej niezdolności odejścia od sądów obiegowych pisząc, iż "tak zarysowany obraz ustroju zawiera... w sobie pierwiastek populizmu". Co najmniej uzupełnienia wymaga wyjaśnienie podstaw owego robotniczego "przyzwolenia". O jednym z takich czynników mówi się nawet - choć niezupełnie w danym kontekście - w książce. Ten czynnik to lęk przed powiększeniem szeregów rezerwowej armii pracy. Por. w tym względzie następujący fragment: "Wykwalifikowani robotnicy wielkoprzemysłowi częściej od ogółu robotników wykwalifikowanych popierali zasadę konkurencji i postulaty efektywnościowe, częściej proponowali likwidowanie nierentownych przedsiębiorstw, rzadziej popierali bezpośredni zarząd państwowy nad przedsiębiorstwami (monocentryzm), częściej akceptowali rozszerzenie zasięgu nowych inwestycji zagranicznych. [...] Szczególnie ważne jest to, że przemysł zapewnia pracownikom względny komfort psychiczny. Robotnicy wielkoprzemysłowi, zwłaszcza o dłuższym stażu pracy pracowali w klimacie stosunkowo dużego bezpieczeństwa, byli chronieni przez instytucje związkowe, w czasie prowadzenia badań w większości dużych przedsiębiorstw działały jeszcze samorządy pracownicze. Ta sytuacja pracy mogła powodować, że robotnicy wielkoprzemysłowi mniej się obawiali nowych instytucji wprowadzanych przez gospodarkę rynkową niż pozostali robotnicy".
Robotników zmiękcza nie tylko kij bezrobocia, ale i marchewka zakładowych akcji oferowanych przy prywatyzacji. Aby jednak właściwie ocenić rolę owych akcji jako czynnika motywującego zachowania robotników, trzeba dysponować porządną teorią własności. I w ten oto sposób wracamy do punktu wyjścia.

("Samorządność Robotnicza", nr 17/1997, ss.3-4)