Tekst pochodzi ze strony http://manufaktura.pl/attac/
Maciej Muskat
Rezygnacja
Z dniem dzisiejszym (07.08.2003) rezygnuję z funkcji przewodniczącego
stowarzyszenia ATTAC Polska oraz udziału w zarządzie stowarzyszenia. Powody tej
decyzji znajdują się w poniższym tekście.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zamysł
Mniej więcej dwa lata temu powstał ATTAC Polska. Mój akces do ATTAC wynikał z
przekonania (które dziś wydaje mi się jeszcze bardziej zasadne), że w obecnej
sytuacji Polski najważniejszą rzeczą jest tworzenie organizacji obywatelskich,
którym celem działania byłaby edukacja społeczna – czyli objaśnianie świata i
dostarczanie informacji, jakich próżno by dziś szukać na uczelniach i w
mass-mediach. Zanim się zdecydowałem, miałem okazję doświadczyć tego, co robi i
jak działa francuski ATTAC „na dole” – to właśnie spotkanie ze zwyczajnymi
członkami ruchu przekonało mnie, że warto się zaangażować.
Oprócz tego miałem nadzieję, że na gruncie tego nowego „ruchu edukacji
społecznej” mogą ewoluować nowe inicjatywy informacyjne, ekonomiczne, prawne,
które z biegiem czasu znajdą odpowiednią „dźwignię” w postaci szerszej grupy
osób zdolnych zarówno do rozpowszechniania tej wiedzy jak i organizowania
twórczych wydarzeń publicznych, pozwalających zwrócić uwagę ludzi na sprawy
podstawowe dla ich egzystencji, a umykające ich uwagi.
Praca
Kiedy zostałem wybrany na przewodniczącego stowarzyszenia zdawałem sobie sprawę
z tego, że praca zabierze mi mnóstwo czasu i wysiłku. Zakładałem jednak, że ów
czas i wysiłek będę poświęcał na rozpoznawanie głównych niebezpieczeństw
wynikających z procesu globalizacji korporacyjnej, organizowanie grup mogących
zajmować się zbieraniem informacji i rozpowszechnianiem jej wśród ludzi,
debatowanie nad skutecznymi i bezpiecznymi metodami akcji bezpośrednich oraz na
wspólne poszukiwanie nowych alternatyw dla neoliberalnego systemu.
Inaczej mówiąc zakładałem, że będę musiał robić to samo, co robiłem wcześniej,
tylko że tym razem na większą skalę.
Jednak, co okazało się już na początku, w ATTAC zaczęli pojawiać się ludzie,
którzy postrzegali stowarzyszenie jako nową platformę polityczną dla swych
partii lub małych koterii politycznych. Powstała dziwna sytuacja, w której z
jednej strony ja sam na otwartych spotkaniach starałem się wszędzie podkreślać
apolityczność ATTAC (w sensie braku związków z organizacjami o charakterze
organizacji politycznych), a jednocześnie zasada polegająca na przyjmowaniu w
poczet członków każdego chętnego owocowała pojawianiem się osób, które wyraźnie
były przyzwyczajone do postępowania w zgodzie z linią partii czy wyznawanej
ideologii. Muszę przyznać, że nigdy nie potrafiłem i nadal nie umiem znaleźć
wspólnego języka z osobami takiego typu, niezależnie od tego, jakiego
światopoglądu są stronnikami. Nie jestem w tym odosobniony - wiem, że wiele osób
indywidualnie pomagających polskiemu ATTACowi nie zapisuje się do stowarzyszenia
dlatego, że zniechęca je dogmatyczny styl niektórych lewicowych działaczy
będących członkami ATTAC. Podobnie jak ja, osoby te wolałyby poświęcać swój czas
na sprawy opisane w poprzednim akapicie niż na zajmowanie się sporami
personalno-ideologicznymi. Zajmowanie się nimi w świetle tego, co dzieje się
obecnie w kraju i na świecie, zostawia naprawdę gorzki posmak.
Zachód
ATTAC na zachodzie to osobna historia. ATTAC stał się szybko dużą organizacją w
Europie, ponieważ wysłał wyraźny komunikat: „staczanie się po równi pochyłej
neoliberalizmu nie jest zapisane w gwiazdach”. Jednocześnie zaktywizował dużo
silniejsze niż w Polsce środowiska tych ludzi, którzy nie widzieli żadnego sensu
w polityce z pierwszych stron gazet oraz tych specjalistów, którzy cenią
niezależność i widzą potrzebę dbania o interes wspólny (znów na Zachodzie jest
ich więcej niż u nas). To właśnie te grupy stanowią o sile i potencjale takiej
organizacji jak ATTAC. To dzięki nim ATTAC może organizować świetne akcje na
poziomie lokalnym lub przygotowywać tak potrzebną, konkretną amunicję
informacyjną np. w sprawie GATS.
Ale podobnie jak w Polsce tak i na Zachodzie narodziny ruchu nazwanego przez
media „antyglobalistycznym” uaktywniły stare organizacje, które spostrzegły w
nim potencjalnego sojusznika. Nagle wychynął spod ziemi skompromitowany sierp i
młot, podkreślając, że przecież od zawsze był przeciw wielkiemu kapitałowi.
Aczkolwiek w swoich dokumentach elementy Międzynarodówki podkreślają, że „antyglobalizm”
to „próżna walka”, bo tylko ostateczne zwycięstwo proletariatu gwarantuje
poprawę sytuacji, to jednak zalecają, żeby włączać się w nowy ruch i uczyć oraz
wpływać. Oprócz nich częścią tej drugiej grupy w ATTACu są ludzie, których można
by określić jako Nowa Lewica albo – jak nazywa ich Chomsky – „gołębie”:
wykształceni na dobrych uczelniach, uwielbiają dyskusje o ideologiach,
nastawieni wobec radykalnej lewicy lekko paternalistycznie, jakby nie bardzo
wiedzieli, co zrobić z takim rodowodem. Podobnie jak ich odpowiedników na
Prawicy rozpoznaje się ich po tym, że opowiadają płaskie dowcipy o drugiej
stronie sceny politycznej, a ich teksty i wystąpienia są niewiarygodnie
przewidywalne i w związku z tym nudne. Protestują wobec amerykańskiej inwazji na
Afganistan, ale w prywatnych rozmowach stwierdzają, że „może to i wyjdzie na
dobre, bo przecież ci Talibowie to prawdziwe średniowiecze.” Uważają, że obecne
problemy z państwami zbójeckimi, jak np. USA, są silnym argumentem za
„politycznym planetarnym konsensusem” i szybkim stworzeniem oświeconego rządu
światowego. Generalnie kierunek jest więc dobry, trzeba tylko dokonać korekt na
szczeblu globalnym.
Wielu z nich dość alergicznie – znów podobnie do Prawicy - reaguje na argument o
tym, że podniesienie standardu życia na Zachodzie dokonało się dzięki grabieży
większości planety (trzeba wyjść poza ramy naszego systemu edukacji, żeby to
dostrzec), a nie dzięki wyjątkowej inteligencji i pracowitości naszych przodków.
Powiedzenie „tak, to prawda” wymagałoby bowiem przyznania, że wzrost dobrobytu
państw „cywilizowanych” (w tym socjaldemokratycznych), był w głównym stopniu
wynikiem drenażu środowiska i Południa; zmiana relacji kapitał-praca jest
drugorzędna. A w związku z tym zamiast programów pomocowych kierowanych na
Południe należałoby dokonać gigantycznej redystrybucji i krańcowej zmiany zasad
handlu, żeby jakoś zadośćuczynić za 500 lat rabunku.
Względnie duży wpływ tej drugiej grupy, którą w całości można by nazwać
polityczno-biurokratyczną, skutkował tym, że ATTACi z Europy Zachodniej nie
wykazywały zbytniej ochoty do merytorycznej pomocy w naszym regionie, a niektóre
z nich interesowały się głównie zarzutami o „prawicowe odchylenie” polskiego
ATTAC, formułowanymi przez osoby z międzynarodówki
marksistowsko-trockistowsko-liberalnej (zdaję sobie sprawę z tego, że osoby
czytające doniesienia i informacje na stronie www albo na ulotkach ATTAC, mające
świadomość, że w mass-mediach jesteśmy przedstawiani jako „antyglobalistyczna
lewica”, myślą teraz intensywnie o tym, jakim cudem ktoś może coś takiego
wymyślić – cóż, jak to mówią, wiele zależy od punktu siedzenia i źródeł
finansowania). Muszę niestety przyznać, że współpracując wcześniej ze starszymi,
liczebnie dużo mniejszymi organizacjami, znacznie częściej spotykałem się z
pytaniami o realia życia w Polsce, mogłem też liczyć na oferty konkretnej
pomocy. Myślę też, że szybki sukces części ATTACów europejskich, mierzony dużą
liczebnością członków, przesłonił ich liderom zagrożenie wynikające z
poszerzenia Unii Europejskiej o kraje naszego regionu, dzięki któremu ich własne
(dużo wyższe od naszych) standardy społeczno-ekonomiczne mogą ulec szybkiej
erozji. Patrząc na główne tematy absorbujące zachodnie ATTACi nie dostrzegam tej
świadomości i wynikającej z niej wyraźnej chęci merytorycznej i organizacyjnej
pomocy służącej budowaniu na terenie nowych członków UE silnych ATTACów,
skoncentrowanych właśnie na sprawach społeczno-ekonomicznych, które mogłyby w
najbliższej przyszłości stanowić przeciwwagę dla neoliberalnej retoryki.
Istnieje różnica pomiędzy dyskutowaniem na seminariach o obniżaniu standardów
pracy czy likwidowaniu demokratycznych procedur w III świecie, a wejściem do UE
krajów, w których zaczynają obowiązywać podobne standardy. Niedostrzeganie jej
stanowi moim zdaniem najważniejsze z zagrożeń dla społecznych i ekonomicznych
standardów dostatniej części Europy (i oczywiście dla samego ATTAC), a
jednocześnie pozostawia pole dla polityków typu LePen.
11.09
Po 11 września 2003 stało się jasne, że maszyna neoliberalna przechodzi do
zdecydowanych kroków, a to oznacza, że trzeba się zastanowić, co jest
najważniejsze. Moim zdaniem podstawowym błędem jest próba robienia wszystkiego
po staremu, tak jakby obraz świata nie uległ zmianie. Organizacje
zachodnioeuropejskie, w tym ATTAC, znajdujące się we względnie najlepszej
sytuacji, cieszące się silną pozycją i nie zwalczane jak amerykańskie
organizacje przez służby Ashcrofta, gromko oświadczyły, że nie dadzą się
zastraszyć i będą robić swoje. Tymczasem dla większości świata takie tematy jak
XX-wieczne boje między Prawicą i Lewicą czy kobietami i mężczyznami, zaczynają
szybko tracić na znaczeniu. Nie oznacza to, że nagle stały się nieważne, ale że
coś, co pozostawało w cieniu, stało się nagle dużo bardziej wyraźne i
zagrażające.
Korporacje przestają „wpływać” na rządy; „stają się” rządami. Mogą posługiwać
się czarnymi, białymi albo żółtymi; kobietami i mężczyznami; korumpować w sposób
bezpośredni bądź pośredni rządy prawicowe i lewicowe. Rasa, płeć, czy polityczna
barwa odgrywają coraz mniejszą rolę z ich punktu widzenia. Jeśli Bush z gwaranta
zamieni się w zagrożenie status-quo, zmienią go na kogoś a la Clinton, obierając
bardziej europejską, miękką ścieżkę działania. Rozpoczynają budowanie własnych
sił zbrojnych, które są konieczne w celu dalszego działania. Zawłaszczają
przeszłość poprzez tworzenie „praw intelektualnych” do niej, a także przyszłość
poprzez tworzenie samoreplikujących się technologii, które mogą zagrozić
istnieniu podstawowych systemów naturalnych daleko bardziej niż Czernobyl czy
Exxon-Valdez. Nazywają to post-humanizmem.
W tej sytuacji koncentracja wysiłków na podatku Tobina, problemie rajów
podatkowych, czy walce ze skrajną prawicą przypomina łapanie wściekłego psa za
końcówkę ogona.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chętnie odpowiem na już przysłane i ewentualne kolejne pytania w rodzaju: „co
zamierzasz teraz robić?” Zamierzam wraz z innymi ludźmi bez politycznego balastu
skupić się na opisywaniu wściekłego psa, a także na poszukiwaniu sposobów,
jakimi można sobie z nim radzić. Wielu ludzi na świecie i w Polsce próbuje
bronić się przed jego działaniem, oszukiwać go, nie wpuszczać na swój teren, a
nawet zagłodzić. Oprócz tego zamierzam, jeśli tylko się uda, pomagać w
testowaniu tych nowych społecznych, ekologicznych, ekonomicznych czy medialnych
inicjatyw i chronieniu ich przed apetytami wszelkiej maści graczy, którzy
chcieliby je wykorzystać w swoim „politycznym interesie”. Najważniejszą z nich
jest sama edukacja – jak sprawić, żeby ludzie zaczęli dostrzegać, że czające się
za rogiem problemy nie są wynikiem słabości narodu czy proletariatu, zbyt małej
ilości kapitału czy grzechu pierworodnego, lecz własnej arogancji i niedorozwoju
zdolności do postrzegania relacji pomiędzy różnymi zjawiskami, dzięki czemu
wszystkie problemy wydają się ze sobą niepowiązane, a proste recepty mogą padać
na podatny grunt.
Buckminster Fuller powiedział kiedyś: „Tak naprawdę walka z rzeczywistością nie
prowadzi do jej zmiany. Aby coś zmienić, trzeba zbudować nowy model, który ów
stary czyni przestarzałym.”