AWANGARDYZM
Wydawałoby się, że postulat utworzenia Konfederacji Organizacji Związków
Zawodowych w Daewoo-FSO jest ze wszech miar godny poparcia. Rzecz w tym, że w
konkretnym przypadku towarzyszą mu inne, jak choćby: podania się do dymisji
wszystkich etatowych, a zatem skorumpowanych "działaczy związkowych" z czterech
działających w FSO związków. Odmawia się im nawet prawa do obrony i ponownego
wyboru do władz związkowych.
Nie mniej bezkompromisowe są inne żądania "Związkowego Kreta" i Grupy
Pracowniczej - choćby całkowitej wymiany członków Zarządu Fabryki i Dyrektorów,
redukcji kadry kierowniczej i ograniczenia ich płac do poziomu przetestowanego
przez komunizm wojenny. To propozycja na miarę sierpnia 1980 r., a raczej
rewolucji proletariackiej.
W sytuacji zakładu-bankruta, gdy szykuje się redukcja pracowników o 2/3, ta
niezwyczajna, bo nadzwyczajna, iście awanturnicza, hurrarewolucyjna lista
słusznych postulatów uniemożliwia nawet rozmowy międzyzwiązkowe, nie mówiąc już
o współpracy czy współtworzeniu Konfederacji. Nie o nią zatem chodzi.
Nawet wstępne żądanie czystki, czy też ingerencji prokuratora, który wyręczyć ma
Trybunał Rewolucyjny, stawia kadrę kierowniczą i szefostwa funkcjonujących w FSO
związków pod ścianą, zmuszając ich do wspólnej, solidarnej obrony własnych
stołków i interesów.
Najprostszą obroną są represje wobec zwolenników "Związkowego Kreta" i Grupy
Pracowniczej, której członkowie, nie mając nic do stracenia, muszą szukać
oparcia za bramą zakładu, skoro wewnątrz "jawne sprzyjanie (...) grozi
wypowiedzeniem umowy o pracę przez pracodawcę". O co zresztą w obecnej sytuacji
nie trudno, idą przecież redukcje.
Dobrowolne wręcz zejście do podziemia "Związkowego Kreta" (co jest naturą
kreciej roboty), nie znajduje usprawiedliwienia w sytuacji przedrewolucyjnej czy
rewolucyjnej, nie jest również efektem nadejścia czasów odwetu i reakcji.
Odwet i rozliczenia winnych mogą zresztą zaczekać na występ straceńców, którzy w
najbardziej krytycznym dla FSO momencie widzą jedyną i ostatnią zapewne okazję
do zaistnienia i nawiązania do korzeni NSZZ "Solidarność" z sierpnia 1980 roku i
do twórców Wolnych Związków Zawodowych z czasów PRL.
Warto zaznaczyć, że bezpośrednim powodem wzburzenia pracowników stało się
zwolnienie ich bez odpraw ze spółki ZUTech, w tym inicjatora protestu, członka
Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, i zmuszenie ludzi do poszukiwania środków do życia,
m.in. przed Sądem Pracy. Od obrony Grupa Pracownicza przeszła do ataku,
stawiając na "kreta historii". Kret kretowi nie jest jednak równy. O
niestabilności sytuacji "Związkowego Kreta" świadczą częste "zmiany" wydawców.
Ton pisma i bezkompromisowe żądania nie pozostawiają wątpliwości, że popis swój
"straceńcy" zamierzają zakończyć saltem mortale z asekuracją Społecznego
Komitetu Obrony FSO. Podbudową tej awangardystycznej polityki są
antybiurokratyczne założenia o trockistowskim rodowodzie. Prekursorem zaś nowego
związkowego tytułu jest dawne pismo "Kret" Nurtu Lewicy Rewolucyjnej. Oczywista,
w tym kontekście, gra na wylansowanie bohaterów indywidualnych i zbiorowych nie
może trwać wiecznie - rozwiązanie nastąpi wraz z ostatnią ewolucją (nie mylić z
rewolucją).
Pracownikom FSO pozostanie już tylko oklaskiwanie artystów i gorycz kolejnej
porażki - ceny czyjegoś "sukcesu".
18 sierpnia 2003 r.