GRA W KOLORY
Przy całym krytycyzmie wobec Piotra Ikonowicza trudno nie zauważyć, że nie
brakuje mu energii, samoozaparcia i "woli mocy", by drążyć skałę.
Piotr Ikonowicz jako publicysta i członek redakcji "Naszej Metropolii" już 1
sierpnia 2003 r. zapowiedział "dzień zapłaty". Zapowiedź ta w uszach
społeczności lokalnej, na lokalnym, warszawskim rynku brzmi nieomal tak groźnie,
jak internetowy "dzień sznura" z manifestu portalu "Lewica bez cenzury", który
właśnie się podzielił na zwolenników wąsko rozumianej "rewolucyjnej przemocy" i
schematyzmu trockistowskiego spod znaku MLK. Jednocześnie zapowiedź ta mieści
się w dobrze pojętej tradycji i przekazie ustnym bojowych pieśni ("Czerwony
Sztandar") i tradycji ruchu robotniczego.
Ikonowicz nie epatuje obrazami zemsty plebsu, bardziej zresztą swojskimi dla
warstw chłopskich i drobnomieszczańskich niż dla proletariackich. W artykule
swym (P. Ikonowicz, "Nadejdzie dzień zapłaty", "Nasza Metropolia" nr 14/2003, s.
11) dystansuje się zaledwie od Sojuszu Lewicy Demokratycznej i w sposób
przekonujący kreuje własną, docelową zapewne alterpostać "partii Piotra
Ikonowicza". Udział P. Ikonowicza w "Naszej Metropolii" pozwoli mu pewnie
nagłośnić działania Społecznego Komitetu Obrony FSO i tym podobne akcje
obywatelskie. Na razie pozwala punktować SLD i dystansować się od liberalnego
kursu tej partii, co jest zresztą godne odnotowania.
I z tym właśnie jest kłopot. Gdy w tekście "Waga zmian" z 22 lipca b.r.
pochwaliliśmy Nową Lewicę ("również i poniekąd, dzięki niej wznowiona została
dyskusja nad alternatywą antykapitalistyczną, którą należy kontynuować. Chwała
jej za to!"), zaatakowali nas zwolennicy programowych rozłamów i strażnicy (we
własnym mniemaniu) świętego ognia, "spartakusowcy". Wszystko, jak widać, wiąże
się z niechęcią do kontynuacji dyskusji i to nie tylko tej nad tekstem "Waga
zmian" na rozłamowym portalu "Forum Dyskusyjnego LBC".
"Spartakusowcy" już wówczas uznali, że "Dyskusja na ten temat jest zbędna,
ponieważ od czasów Marksa, Lenina, Trockiego (MLT - stąd taki podpis pod ich
tekstami) taka alternatywa jest znana". Przy okazji ogłosili oni "bankructwo GSR"
i "niezrozumienie przez nas podstaw marksizmu-leninizmu", co przez następne 10
lat będą powtarzać jak pacierz.
Jak widać, w rozumieniu "spartakusowców" i wszelkiej maści biurokratów
partyjnych wolna dyskusja, wyważanie stanowisk i niuansowanie krytyki jest
największą zbrodnią przeciw ich doktrynerstwu i partyjniactwu.
Gdy padł serwer wraz z rozłamowym "Forum Dyskusyjnym LBC" strażnicy ognia
świętego przewędrowali na Forum Klubu Dyskusyjnego Nowej Lewicy, nie po to, by
dyskutować, lecz aby nękać i piętnować nie tylko "katolicki Ełk" i Barbarę
Radziewicz (co robili już wcześniej), ale i utrzymać podział mapy politycznej na
dwa kolory: czarny i biały. I choć bardzo się starali w ręku Ikonowicza pozostał
"Czerwony Sztandar", gdy tymczasem okręt flagowy "spartakusowców", program MLK,
trafiony przez nas, nabrał wody... w usta.
Wkrótce należy się spodziewać odsieczy z centrali MLK (najbardziej mobilnej z
"międzynarodówek"!) - dopiero wówczas dyskusja nabierze globalnego wymiaru.
Oczekiwania, że rolę tę spełni Stowarzyszenie ATTAC, Polskie czy Europejskie
Forum Społeczne legły w gruzach wraz z nieprzemyślaną akcją "Obywatela" - jedyną
skuteczną akcją obywatelską, wieńczącą dzieło i zwiastującą rychły zmierzch
ruchu "alterglobalistycznego". W tym kontekście kontynuacja dyskusji o
przyszłości lewicy nabiera szczególnego znaczenia, wiąże się z przyszłością
klasy robotniczej, z dziejową rolą proletariatu - z koniecznością odbudowy
rewolucyjnego ruchu robotniczego. Dlatego ją kontynuujemy!
18 sierpnia 2003 r.