Florian Nowicki

Lipiec 2003

 

Kwestia agrarna w Polsce -część 4

 

 

Państwowe Gospodarstwa Rolne i ich prywatyzacja

 

W 1989 r. państwowy sektor rolnictwa użytkował 17,7% użytków rolnych[1] i zatrudniał 435 tys. osób (liczba 435 tys. odnosi się do PGR resortu rolnictwa, ogółem zaś PGR zatrudniały 441 tys. osób[2]), co z członkami rodzin stanowiło ok. 2 mln osób (do tego dochodzi jeszcze kilkadziesiąt tysięcy emerytów). Większość z nich zamieszkiwała w specjalnych osiedlach (ok. 6 tys.). 3/4 rodzin mieszkało w mieszkaniach należących do PGR. Gospodarstwo utrzymywało osiedle mieszkaniowe, często szkołę, organizowało rozrywki i wypoczynek wakacyjny[3].

Zbiorowa umowa o pracę dawała równe szanse wszystkim zatrudnionym w PGR w korzystaniu z opiekuńczej funkcji zakładu pracy. Niewielkie różnice w poziomie kwalifikacji wśród pracowników na stanowiskach robotniczych łączyły się z niewielkimi różnicami w wynagrodzeniu za pracę. Sytuacja pracownika PGR zwalniała też w trudnym okresie końca lat siedemdziesiątych i początku osiemdziesiątych z konieczności "zdobywania" artykułów żywnościowych[4].

PGR-y były obciążone nie tylko kosztami rozbudowy i utrzymania bardzo dużej bazy mieszkaniowej wraz z pełną infrastrukturą techniczną, ale także kosztami utrzymania stołówek, przedszkoli, świetlic, klubów, ośrodków zdrowia lub punktów lekarskich, infrastruktury sportowej i klubów sportowych, ośrodków wypoczynkowych. Ponieważ PGR-y były najczęściej jedynymi ośrodkami aktywności społecznej w okolicy, z ich bazy kulturalnej, sportowej i rekreacyjnej, a także częściowo socjalnej z reguły korzystała okoliczna ludność wiejska[5].

Pracownicy PGR, szczególnie w latach i osiemdziesiątych wyróżniali się ogólnie lepszą sytuacją pracy i warunkami socjalno-bytowymi niż większość rolników indywidualnych Społeczność PGR-owska była społecznością odrębną w stosunku do pozostałej ludności wiejskiej. Pracownicy PGR byli przez społeczność wiejską często postrzegani jako "obcy". Stereotypy ciążące na PGR i ich pracownikach uległy złagodzeniu w latach 80-tych, kiedy to wzrosły funkcje PGR wobec otoczenia, a także nastąpił wzrost dyscypliny pracy w PGR[6].

"Warunki pracy i wchodzące w ich skład świadczenia socjalne (na czele z bezpłatnym mieszkaniem) były kształtowane nie tyle w oparciu o rzeczywisty wkład i jakość pracy, lecz o zasady wywodzące się z idei egalitaryzmu społecznego. Dlatego też sytuacja materialno-bytowa rodzin pracowników PGR danego osiedla nie różniła się w istotny sposób i zależała w większym stopniu od sposobu wydatkowania pieniędzy..."[7].

Na mocy uchwały Rady Ministrów w 1981 roku, w PGR-ach wprowadzona zostaje reforma gospodarcza, zwana reformą 3xS (samorządność, samodzielność, samofinansowanie). Następuje pełne odejście od systemu zarządzania nakazowo-rozdzielczego. Zysk staje się głównym miernikiem ich efektywności. PGR otrzymują pełne prawo podejmowania samodzielnych decyzji (z wyjątkiem decyzji co do inwestycji realizowanych z kredytów, inwestycji w zakresie budownictwa mieszkaniowego oraz tworzenia i wydatkowania funduszów na cele odtworzeniowe i rozwojowe). Wyeliminowano dotacje na cele produkcyjne oraz zlikwidowano system redystrybucji środków między przedsiębiorstwami. Przejściowo utrzymano tylko niektóre dotacje do zadań pozaprodukcyjnych (mieszkania, placówki socjalne, utrzymanie i konserwacja zabytków) i dość wąskich działów produkcji. Utrzymano również dotacje do hodowli twórczej roślin i zwierząt (a także dla pewnych specyficznych gospodarstw). Likwidacji uległy terenowe i centralne zjednoczenia PGR-ów oraz Centralny Zarząd PGR - poszczególne przedsiębiorstwa uzyskały prawo dobrowolnego zrzeszania się na szczeblu wojewódzkim i ponad-wojewódzkim.

Rozpoczyna się proces bardziej efektywnego kształtowania produkcji i wycofywania się z działalności pozaprodukcyjnej. W rezultacie pod koniec lat 80-tych PGR-y nie prezentowały się gorzej, a w niektórych wskaźnikach  nawet lepiej niż inne formy gospodarowania. W rezultacie uzyskania przez PGR-y samodzielności:

- nastąpił podział większości kombinatów rolniczych i większych wielozakładowych przedsiębiorstw na mniejsze jednostki (część zakładów wyodrębniała się, rozpoczynając funkcjonowanie jako samodzielne przedsiębiorstwa, a pozostałe zakłady w większości - ok 85% - przechodziły na pełny wewnętrzny rozrachunek ekonomiczny[8])(liczba PGR-ów wzrosła o 30%)

- PGR-y pozbyły się prawie 200 tys. ha ziemi "niechcianej", której zagospodarowanie im narzucono w latach 70-tych

- ograniczono pogłowie bydła i wykup z gospodarstw chłopskich cieląt, prosiaków i warchlaków

- PGR-y ograniczyły kierunki produkcji deficytowej lub mało opłacalnej.

W okresie 1980-1989 zatrudnienie w PGR-ach zmniejszyło się z 490,3 do 441,4 tys. osób, natomiast w PGR-ach resortu rolnictwa z 481,5 do 434,9 tys. osób. Zatrudnienie spadło przede wszystkim w produkcji rolnej, placówkach socjalnych oraz przy inwestycjach i remontach.

Zmiany te spowodowały szybką poprawę efektywności gospodarowania (W latach 1981-1989 efektywność gospodarowania PGR-ów poprawiała się rocznie o ponad 4%, podczas gdy w gospodarce chłopskiej około 1% rocznie; w rezultacie, w 1989 roku efektywność gospodarowania w PGR-ach była tylko o 5% niższa niż w gospodarce chłopskiej). Jednak dynamikę poprawy efektywności PGR-ów wyhamowało wdrażanie w życie zasady uniwersalizmu prawnego dla całej gospodarki. Z jednej strony objęto PGR-y takimi samymi obciążeniami, jak inne przedsiębiorstwa państwowe, z drugiej zaś zlikwidowano resztki przywilejów, jakie miały te gospodarstwa w stosunku do gospodarstw chłopskich, nie likwidując jednocześnie dużych przywilejów przysługujących gospodarstwom indywidualnym i spółdzielczym. A więc w końcu lat 80-tych PGR-y funkcjonowały w bardziej niekorzystnych warunkach ekonomicznych niż gospodarstwa chłopskie i spółdzielcze.

Niemniej począwszy od 1982 roku PGR-y wykazywały zysk, a od 1988 zysk nawet po odjęciu wszystkich dotacji i subwencji (przy czym dotacje i subwencje stanowiły tylko 6,7% przychodów ze sprzedaży produkcji i usług i były to dotacje pozaprodukcyjne oraz subwencje do hodowli twórczej, które nie wyrównywały nawet kosztów socjalnych). Od 1984 roku nie można już mówić o problemie "deficytowych" PGR-ów (skala deficytowości była prawdopodobnie znacznie wyższa w gospodarstwach indywidualnych)[9].

PGR-y odgrywały znacznie większą rolę w rolnictwie, niż by to wynikało z udziału w użytkowaniu ziemi. Przede wszystkim odgrywały dominującą rolę w kreowaniu i wdrażaniu postępu naukowo-technicznego w polskim rolnictwie. Np. Stacje Hodowli Roślin oraz Ośrodki Hodowli Zarodowej Zwierząt były głównym dostarczycielem materiału siewnego i zarodowego dla wszystkich gospodarstw rolnych w kraju. Warto też wskazać na gospodarstwa rolne o charakterze naukowo-badawczym lub wdrożeniowo-dydaktycznym. PGR-y były ponadto obciążane istotnymi zadaniami interwencyjnymi: prowadziły ważne rodzaje produkcji, których niechętnie podejmowały się gospodarstwa indywidualne oraz zagospodarowywały ziemię wypadającą z chłopskiego użytkowania - zwłaszcza w latach 70-tych, kiedy podstawowym zadaniem było wykorzystanie każdego hektara ziemi, aby poprzez wzrost towarowej produkcji rolnej, głównie zwierzęcej, złagodzić dysproporcje między popytem i podażą na rynku rolno-spożywczym (PGR-y - zmuszone do radykalnego wzrostu produkcji zwierzęcej - w istotnym stopniu łagodziły permanentne niedobory mięsa na rynku). PGR-y podtrzymywały także na wysokim poziomie produkcję zwierzęcą w gospodarstwach indywidualnych, poprzez wykup nadwyżek cieląt, prosiąt oraz warchlaków. PGR-y rozwijały także usługi budowlano-remontowe oraz produkcję pasz przemysłowych - z czego korzystała spora część mieszkańców wsi[10].  

Wskutek reformy z roku 1981 PGR-y stały się jednostkami w znacznej mierze samorządnymi, co sprzyjało utożsamianiu się załóg i kadry kierowniczej z własnymi przedsiębiorstwami. Jak wskazuje Bałtowski, najprawdopodobniej w żadnym kraju na świecie nie występował wówczas taki zakres niezależności przedsiębiorstwa państwowego (dyrekcji oraz reprezentacji załogi) od państwa. Rada Pracownicza - wybierana przez wszystkich pracowników - otrzymała szereg bardzo istotnych uprawnień (zatrudnianie dyrektora, podejmowanie uchwał obowiązujących dyrekcję, zatwierdzanie bilansu, ograniczony podział zysku). Niektórzy przeciwnicy PGR twierdzą, że wybujała samorządność tych przedsiębiorstw pozbawiała właściciela (czyli państwo) prawa decydowania o podziale zysku, w efekcie czego rady pracownicze dobrowolnie decydowały o podziale zysku, przyznając olbrzymie premie pracownikom (a straty musiało wyrównywać państwo). W istocie jednak, rada pracownicza miała ograniczone prawo do podziału zysku - musiała się liczyć z różnymi istotnymi uregulowaniami w tym zakresie (część zysku musiała być przeznaczona na określone fundusze). Chociaż niewątpliwie miały miejsce przypadki wymuszania przez załogi wypłaty sporych premii[11].

Począwszy od roku 1990, państwo podejmuje politykę restrykcji wobec PGR[12], osłabiającą zdecydowanie kondycję ekonomiczną tych gospodarstw; PGR-y zmuszone są ograniczać działalność (równolegle prowadzona jest polityka restrykcji wobec przedsiębiorstw państwowych w przemyśle i innych działach gospodarki). PGR-y zmuszone są likwidować swoją infrastrukturę socjalną, kulturalną itd. Nowa kapitalistyczna władza robi wszystko, by uniemożliwić PGR-om dalsze funkcjonowanie. Zaczynają się zwolnienia w PGR-ach (w roku 1990 zatrudnienie w PGR-ach spadło z 435 tys. do 395 tys. osób). Spadają płace realne pracowników PGR. Na mocy nowowprowadzonych ustaw prywatyzacyjnych nie następuje jednak na razie prywatyzacja PGR (jedynie w marginalnym stopniu).

PGR-y usiłują się zaadaptować do warunków gospodarki rynkowej - z pewnymi sukcesami. Pamiętajmy jednak, że wraz z transformacją systemową pogarszają się ekonomiczne warunki funkcjonowania całego rolnictwa - w największym stopniu dotyczy to właśnie PGR-ów, jako najbardziej powiązanych z gospodarką narodową.

Silniejsze zakłady w ramach poszczególnych PGR dążą do usamodzielnienia, aby ratować swój byt w pojedynkę - liczba PGR wzrasta w 1991 o 16% w porównaniu do sytuacji sprzed roku.

Załogi PGR-ów są przeciwne prywatyzacji, jednak w końcu uświadamiają sobie, że prywatyzacja jest nieuchronna ze względu na niszczycielską wobec państwowych przedsiębiorstw politykę państwa. PGR-owcy zabiegają więc o korzystniejszy dla siebie, łagodniejszy wariant prywatyzacji, tzw. prywatyzację dwustadialną (najpierw przekształcenie prawne przedsiębiorstwa w tzw. jednoosobową spółkę Skarbu Państwa, czyli tzw. komercjalizacja, a dopiero potem prywatyzacja kapitałowa - przygotowywany jest nawet specjalny projekt ustawy w tej sprawie, odzwierciedlający interesy środowisk PGR-owskich). Ale nowa władza chce rozbić PGR-owskie struktury, zetrzeć PGR-y w pył. W końcu przyjęta zostaje (w 1991 roku) ustawa, przewidująca najbardziej brutalny dla PGR i ich pracowników wariant prywatyzacji. Nowa ustawa nie daje pracownikom PGR żadnych uprawnień w procesie prywatyzacji. Przewiduje ona (w ciągu 2 lat) likwidację prawną PGR-ów oraz ich przejęcie przez Skarb Państwa (uznany za ich właściciela), a konkretnie, przez jego reprezentację w postaci Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, która ma efektywnie zagospodarować ich majątek. Docelowo poprzez dzierżawę i sprzedaż, a w jednostkach oczekujących na prywatyzację, bądź jednostkach, których prywatyzacja musi być z różnych względów odroczona (bądź w ogóle się jej nie przewiduje): tymczasowy zarząd, bądź administrowanie. Tymczasowych zarządców powoływano z reguły w gospodarstwach przewidzianych do szybkiej restrukturyzacji, a administratorów dla zlikwidowanych PGR, które z różnych przyczyn nie musiały, lub nie mogły być szybko sprywatyzowane. Te formy zarządzania wygasały oczywiście wraz z zagospodarowaniem gospodarstw poprzez dzierżawę, sprzedaż, bądź tzw. "wniesienie do spółki". W związku z różnymi opóźnieniami (w powołaniu prezesa AWRSP) proces przejmowania PGR-ów przez AWRSP zostaje zakończony dopiero w roku 1995 (choć i w latach następnych przejmowane są niewielkie areały gruntów po PGR). Do zakończenia procesu przejmowania PGR-ów przez AWRSP funkcjonują obok siebie gospodarstwa państwowe w różnych formach prawnych (PGR-y w starym kształcie, gospodarstwa administrowane przez SP, bądź poddane tymczasowemu zarządowi SP, gospodarstwa państwowych osób prawnych). W sumie do końca 2000 r. przejęto ogółem 3 759 tys. ha gruntów po-PGR-owskich. W związku z likwidacją PGR-ów jako podmiotów prawnych AWRSP (zakończoną właściwie w 1995 r.) przejęła także 193 tys. pracowników (proces przejmowania PGR-ów i ich pracowników był rozłożony w czasie, a więc podana liczba 193 tys. nie odnosi się do konkretnego momentu). Dla porównania, w 1992, kiedy to powołano AWRSP, zatrudnienie w PGR wynosiło 327 tys. osób, a więc i tak znacząco mniej niż w 1990. Natomiast już na koniec 1995 roku, zatrudnienie w przekształcanych - podległych AWRSP - gospodarstwach (w tymczasowym zarządzie, w administrowaniu i jednosobowych spółkach Skarbu Państwa) wynosiło 123 tys. osób.  Po likwidacji PGR zwolnienia są oczywiście kontynuowane. W trakcie przejmowania PGR dochodzi do znacznej dewastacji majątku i pauperyzacji pracowników.

Po prawnej likwidacji i przejęciu PGR-ów przez AWRSP rozpoczyna się proces rozdysponowania ich mienia. Oprócz sprzedaży i dzierżawy (form dominujących), w wyjątkowych przypadkach Agencja, zgodnie z ustawą i późniejszymi wytycznymi, uzyskała możliwość tworzenia jednoosobowych spółek Skarbu Państwa (lub wnoszenia nieruchomości do spółek). Do grupy JSSP należą głównie gospodarstwa specjalistyczne prowadzące działalność w zakresie hodowli roślin i zwierząt, które minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej uznał za szczególnie ważne dla postępu biologicznego w całym rolnictwie oraz te gospodarstwa, które charakteryzowały się dużym, niepodzielnym, silnie skooperowanym majątkiem, posiadające z reguły zakłady przemysłu rolno-spożywczego, zakłady usługowe itd. Spółki te są dalej restrukturyzowane i prywatyzowane (głównie drogą kapitałową), a prywatyzacja części z nich jest odroczona do roku 2010 ze względu na resortowy program rozwoju hodowli. Ogólnie zaś zakładano, że państwowy sektor w rolnictwie utraci charakter produkcyjny i zachowa pozycje strategiczne jedynie w jednostkach naukowo-technicznych (1,6% użytków rolnych).

Liczba gospodarstw publicznych zmalała w okresie 1996-2000 z 2016 do 1600. Z kolei udział państwowych gospodarstw rolnych w użytkowaniu ziemi rolniczej zmalał w okresie 1990-2001 z 18,6% do 5,2%.

Pod koniec 2000 r. w gospodarstwach produkcyjnych AWRSP (w jednoosobowych spółkach Skarbu Państwa, w gospodarstwach administrowanych i in.) zatrudnionych było 16 tys. osób. W 2002 roku prof. Dzun szacował, że we wszystkich państwowych jednostkach rolnych zatrudnionych w produkcji rolnej jest ok. 48 tys. osób.

Przyjrzyjmy się ekonomicznemu bilansowi procesu restrukturyzacji PGR-ów. Otóż w związku z niskim popytem na ziemię PGR-owską ze strony rolników indywidualnych i pragmatycznym dążeniem AWRSP do ograniczenia skali marnotrawstwa majątku po-PGR-owskiego, znaczna część tego mienia została rozdysponowana w formie zorganizowanej o areale 100 ha i więcej. W rezultacie powstał cały sektor gospodarstw wielkoobszarowych (zróżnicowany ze względu na formy organizacyjno-prawne). Aktualnie - tj. w roku 2003 - gospodarstw tego typu jest ok. 5,2 tys., a ich średni areał wynosi 440 ha. Większość z nich (ok. 3,8 tys.) to gospodarstwa dzierżawione (ich średni areał wynosi 425 ha). 1,3 tys. gospodarstw opartych jest na nieruchomościach pochodzących z zakupu (ich średni areał wynosi: 340 ha).

Także w ramach sektora gospodarstw indywidualnych – pisze prof. Dzun[13] – ukształtowała się grupa gospodarstw ponad 100 ha (w większości drogą zakupu lub dzierżawy ziemi po-PGR-owskiej). Liczba tych gospodarstw jest jednak niewielka – 3,3 tys., co stanowi 0,18% ogółu gospodarstw indywidualnych. Wpływ procesu rozdysponowywania ziemi po PGR-ach na strukturę obszarową gospodarstw indywidualnych jedynie na obszarach widoczny jest jedynie w wybranych regionach kraju (tam, gdzie było najwięcej PGR).

Wysokotowarowe gospodarstwa powstałe na gruzach PGR-ów cechują się wysoką wydajnością pracy, czego przejawem jest niewielki poziom zatrudnienia (4,1 osoby na 100 ha).

Środowiska naukowe zajmujące się rolnictwem są podzielone w kwestii oceny procesu restrukturyzacji PGR. Ta część tego środowiska, która sama była zaangażowana w ten proces (jako doradcy itd.), twierdzi, że takie brutalne rozdysponowanie ziemi po-PGR-owskiej (prawna likwidacja, a następnie wyprzedaż lub dzierżawa - bez uwzględnienia opinii samych pracowników PGR i bez żadnych profitów dla nich - a przede wszystkim: błyskawiczne - znacznie szybsze niż w innych działach gospodarki - ograniczanie zatrudnienia) podyktowane było ekonomiczną zapaścią PGR-ów, ich zadłużeniem, nieracjonalnością tej formy gospodarowania itd. Ponadto ta część środowiska opowiadała się za jak najszybszym umocnieniem własności prywatnej w rolnictwie, w szczególności - prywatnego rolnictwa indywidualnego, rodzinnego - kosztem „archaicznego” sektora państwowego. Z kolei inna część tego środowiska - z prof. Dzunem na czele - jest bardzo krytyczna wobec obranych metod prywatyzacji PGR. Prof. Dzun zadaje zwolennikom przyjętej koncepcji likwidacji PGR następujące pytanie: co jest właściwie celem prywatyzacji?, czy poprawa efektywności gospodarowania majątkiem produkcyjnym, czy też poszerzenie sektora prywatnego? Dzun oskarża część środowiska naukowego związanego z rolnictwem, zwłaszcza prof. Leopolda i prof. Ziętarę, o to, że kierowali się doktrynalnymi przesłankami o konieczności zniszczenia sektora państwowego, nie licząc się z podstawowym celem prywatyzacji (poprawa efektywności). Prywatyzacja PGR była aktem odgórnym, administracyjnym, wyjętym spod logiki wolnego rynku. Dzun opowiadał się za przyjęciem łagodniejszego wariantu prywatyzacji PGR-ów (prywatyzacja dwusyadialna, przez komercjalizację), uwzględniającego opinię środowisk PGR-owskich. Projekt taki był nawet przygotowywany, ale sejm pozostał głuchy na głosy PGR-owców i zatwierdził brutalną ustawę likwidacyjną - którą przygotowywał m.in. prof. Leopold.

Tymczasem - proklamowane przez likwidatorów PGR - cele, takie jak wzmocnienie rolnictwa indywidualnego, nie zostały zrealizowane. Rolnicy indywidualni nie byli w ogóle zainteresowani ziemią po-PGR-owską, a program osadnictwa na ziemiach po-PGR-owskich okazał się totalną klapą. Ostatecznie, prywatyzacja PGR nie przyczyniła się do poprawy rozdrobnionej struktury rolnej - utrzymała się bowiem dotychczasowa struktura obszarowa rolnictwa: dominacja gospodarstw drobnochłobskich + niewielki stosunkowo sektor gospodarstw wielkoobszarowych (taka sama struktura jak w PRL).

Prof. Dzun podważa również rozmaite przesłanki likwidacji PGR-ów, takich jak ich rzekome zadłużenie, czy znaczny poziom ich dotowania. Przeciwnicy PGR twierdzą, że PGR-y upadły w sensie ekonomicznym w związku z likwidacją dotacji i subwencji. Tymczasem "podnoszenie likwidacji dotacji i subwencji jako czynnika upadku PGR w 1991 r. w warunkach, gdy już w 1989 r., a w jeszcze większym stopniu w 1990 r. i 1991 r., dotacje do rolnictwa były wręcz symboliczne"[14] jest bezsasadne. "...w latach 1989-1991 nie tylko nie było subsydiowania rolnictwa, lecz działo się wręcz przeciwnie: rolnictwo subsydiowało pozostałe działy naszej gospodarki"[15]. Prof. Ziętara uważa za główną przesłankę upadku PGR jakoby ogromne ich zadłużenie i utratę płynności i zdolności kredytowej. Tymczasem na koniec I kwartału 1991 roku - kiedy trwały prace nad ustawą likwidującą PGR-y - banki kredytujące uznały, że zdolność kredytową utraciło jedynie 2% PGR. Natomiast rozpowszechniane od początku 1991 roku doniesienia o likwidacji PGR wpływały na postawę banków, które w atmosferze anty-PGR-owskiej nagonki niechętnie udzielały PGR-om kredytów.

Faktycznie w latach 1989-1991 zadłużenie rolnictwa w ujęciu nominalnym szybko wzrastało, ale dotyczy to przede wszystkim rolnictwa indywidualnego. W ujęciu realnym, zadłużenie rolnictwa uspołecznionego nawet spadło o 4,5%, podczas gdy zadłużenie rolnictwa indywidualnego wzrosło o 74,5%[16]. W każdym bądź razie - nie wchodząc w szczegóły - należy stwierdzić, że zadłużenie PGR w momencie podjemowania decyzji o ich likwidacji nie było zbyt duże (nie było to zadłużenie grożące bankructwem). Taki poziom zadłużenia przedsiębiorstw nie jest w warunkach gospodarki rynkowej niczym szczególnym. Poza tym nie wspomina się o tym, że PGR-y także miały dłużników (zadłużenie różnych podmiotów wobec PGR było stosunkowo wysokie). Nie można również nie uwzględnić faktu, że pogarszająca się kondycja finansowa PGR była w znacznej mierze wynikiem restrykcyjnej wobec nich polityki państwa, które nie dość, że odbierało (i tak już minimalne) dotacje, to jeszcze obciążyło PGR różnymi wydatkami parapodatkowymi, którymi nie były obciążone podmioty prywatne. Dlatego też nie można tarapatów finansowych PGR tłumaczyć ich mikroekonomiczną naturą. Kluczowe znaczenie mają określone uwarunkowania makroekonomiczne - niekorzystne dla rolnictwa jako takiego - oraz konkretne decyzje władz państwowych wymierzone konkretnie w PGR-y. Nie można też przemilczać faktu stosunkowo dobrej sytuacji finansowej PGR u progu transformacji.

Wracając do kontrowersji w środowisku naukowym, zaznaczę jeszcze, że prof. Dzun - powołując się na prof. Bałtowskiego - jest zdania, że prywatyzacja dwustadialna byłaby korzystniejsza pod względem efektywności gospodarowania, od przyjętego wariantu.

 

Ale dla nas szczególnie interesujące powinny być społeczne konsekwencje likwidacji PGR i losy ich byłych pracowników. Maria Halamska wymienia pięć typowych trajektorii losów byłych zatrudnionych w PGR:

- niewielka część byłych pracowników PGR (ok 3 tys.) stała się "nowymi gospodarzami" powstałych gospodarstw;

- znacznie liczniejszą grupę tworzą ci, którzy nadal pracują w wielkoobszarowych gospodarstwach rolnych; ich liczba jest jednak trudna do oszacowania; ich obecne warunki pracy są znacznie gorsze w porównaniu z okresem, gdy pracowali w PGR;

- część osób znalazła zatrudnienie w innych instytucjach i zakładach pracy;

- spora część przeszła na tzw. wcześniejszą emeryturę lub rentę;

- wreszcie ostatnią grupę tworzą ci, którzy nie znaleźli zatrudnienia i są bezrobotnymi[17].

Szacunki A. Lutyka dotyczące skali bezrobocia po-PGR-owskiego na które powołują się różni badacze, wydają się zaniżone. Związek Zawodowy Pracowników Rolnych RP szacuje, że są one zaniżone ponaddwukrotnie. Dlatego też nie będę ich przytaczał. Z całą pewnością bezrobotni PGR-owcy stanowią w skali kraju niewielką część bezrobotnych (według jednych 2,5%, według innych, np. Wilkina, 10%). Ale w poszczególnych regionach czy wręcz województwach stanowią oni bardzo pokaźną grupę, przy czym jest to grupa skoncentrowana - często w osiedlach po-PGR-owskich.

Z kolei w 1998 roku Elżbieta Psyk-Piotrowska szacowała, że w gospodarstwach rolnych podległych AWRSP pozostała co najwyżej 1/3 dawnych załóg, a u dzierżawców i właścicieli od kilku do kilkunastu procent[18].

Obecne rodziny po-PGR-owskie (mieszkające w wybranych osiedlach PGR-owskich) można podzielić na następujące kategorie ze względu na stosunek do pracy (aktywność zawodową lub jej brak) głów rodzin:

- rodziny pracujące - 38%

- rodziny emerytów i rencistów - 36,6%

- 18% - rodziny bezrobotnych.

Powyższe dane[19] są niekoniecznie reprezentatywne, ale także słabo oddają faktyczne rozkład rodzin pod względem stosunku do pracy. Lepsze wydaje się chyba poniższe zestawienie, uwzględniające nie tylko głowę rodzinę, ale i jego współmałżonka:

- rodziny z pełną "sytuacją pracy" - 20%

- rodziny z częściową "sytuacją pracy" i częściową "sytuacją bez pracy" - 33%

- rodziny z pełną sytuacją "bez pracy" - 47%[20].

W skład rodzin z pełną "sytuacją bez pracy" wchodzą oczywiście także rodziny emerytów i rencistów, przy czym pamiętajmy, że po-PGR-owscy emeryci są bardzo młodymi emerytami, podobnie jak i renciści. (Dane liczbowe z powyższych zestawień publikowane były w 1999 r.)

Blisko połowa badanych rodzin - pisze Halamska - (pochodzących z badanych osiedli po-PGR-owskich) dysponuje miesięcznie kwotą od 500 do 1000 zł (na rodzinę), a więc poniżej minimum socjalnego. Ale są jeszcze rodziny w gorszej sytuacji - deklarujące posiadanie sum nie wyższych od 500 zł - 19% oraz rodziny nie posiadające żadnych środków do życia - 2%. Tylko 29,5% badanych rodzin dysponują miesięcznie kwotą powyżej 1000zł. 40% respondentów określa swoją sytuację materialną sformułowaniem: "żyjemy bardzo skromnie, ale i tak nie starcza nam na żywność i podstawowe produkty codziennego użytku". Przy czym ciężka sytuacja materialna wiąże się tu nie tylko z bezrobociem, ale i z niskopłatną pracą, skoro 31% zatrudnionych w różnych nierolniczych zakładach pracy zarabia mniej niż 500 zł., a w przypadku pracujących w gospodarstwach rolnych udział ten sięga 42,5% (dane publikowane w 1999 r.)[21].

Spadek poziomu życia rodzin PGR-owskich jest tendencją stałą. Zdecydowana większość żyje obecnie na znacznie niższym poziomie niż w roku 1990. Niezależnie od statusu zatrudnionego czy bezrobotnego. "Obecne osiedla popegeerowskie - pisze Psyk-Piotrowska - stały się konglomeratem grup o różnym statusie zatrudnienia, ale łączy je ta sama cecha - sytuacja materialna, która obecnie się pogarsza. Są to, po pierwsze, kontynuatorzy pracy w gospodarstwie rolnym, ale niekoniecznie "tradycji pegeerowskiej", tj. zatrudnieni u "nowego właściciela" gospodarstwa rolnego; po drugie, są to outsiderzy wobec gospodarstwa, zrywający z pracą w gospodarstwie rolnym, tj. zatrudnieni w innych instytucjach bądź pracujący na własny rachunek; po trzecie, jest to kategoria "odsunięta" od pracy w gospodarstwie rolnym, "weterani pracy", tj.emeryci i renciści; po czwarte, są to bezrobotni (na zasiłku lub bez prawa do niego)"[22]. W osiedlach PGR-owskich tworzy się jeszcze piąta grupa - rodziny spoza dotychczasowych pracowników PGR (zasiedlające pustostany, lub, znacznie rzadziej, odkupujące mieszkania od innych rodzin), których członkowie są zatrudnieni przez nowego gospodarza.

Niezależnie zaś od tych różnych sytuacji życiowych, zdecydowana większość rodzin po-PGR-owskich żyje w ubóstwie i nie zanosi się, aby sytuacja ta miała ulec zmianie, a jeżeli, to jeszcze na gorszą. Miarą tego ubóstwa jest dekapitalizacja gospodarstw domowych oraz zmiana struktury spożycia. Z badań J. Berndt-Kostyrzewskiej wynika, że rodziny po-PGR-owskie zaniechały zakupów sprzętu gospodarstwa domowego i inwestycji w mieszkaniach, ograniczyły spożycie artykułów żywnościowych do najtańszych energetycznych (znaczne niedobory w spożyciu warzyw, owoców, mięsa, mleka i jego przetworów). "Dzieci tych rodzin - pisze Berndt-Kostyrzewska - nie są głodne, ale są długotrwale niedożywione"[23].

Rodziny po-PGR-owskie, zamieszkujące w osiedlach po-PGR-owskich stanowią bardzo specyficzną zbiorowość. Tak jak dawniej PGR-owcy byli grupą kolektywnie uprzywilejowaną, tak teraz stali się grupą kolektywnie zdegradowaną. Niezależnie od tego, czy będąc członkiem tej zbiorowości ma się pracę, czy nie - wszystkich łączy pewna bardzo ważna cecha socjologiczna: mieszkanie w osiedlu po-PGR-owskim. Mieszkańcy tych osiedli są faktycznie odcięci od świata - w sensie przestrzennym i społecznym. Także w czasach PRL - byli oni odcięci od reszty społeczności wiejskiej, i raczej negatywnie postrzegani przez tę społeczność, jako "obcy". Obecnie nabiera znaczenia ich separacja przestrzenna. W toku transformacji spadła ilość połączeń autobusowych, łączących ich z innymi miejscowościami (w których ewentualnie mogliby znaleźć pracę). Zlikwidowana została oczywiście instytucja dowozów pracowniczych. Trzeba pamiętać, że osiedla PGR-owskie budowane były z dala od miast i z dala od tradycyjnych skupisk wiejskich. Dopóki była praca, nie był to żaden problem. PGR-owcy nie musieli szukać zatrudnienia gdzie indziej. Wszystko mieli na miejscu - a do pracy byli dowożeni bezpłatnie. Obecnie, kiedy praca się skończyła, bądź jej warunki uległy drastycznej zmianie - zamieszkiwanie w osiedlu PGR-owskim stało się przekleństwem. W osiedlach tych nie powstają właściwie żadne nowe miejsca pracy. Autorka artykułu o przedsiębiorczości na osiedlach po-PGR-owskich wskazuje, że w osiedlach tych nie ma żadnego popytu na jakiekolwiek usługi (wszyscy są biedni) - trudno więc, aby powstawały tam jakieś, nawet drobne, punkty usługowe[24]. Inicjatywy tego typu mają oczywiście miejsce, ale udane przypadki tego typu można policzyć na palcach jednej ręki. Z kolei znalezienie pracy poza osiedlem - tj. w innej miejscowości - jest utrudnione ze względu na barierę komunikacyjną. Sam fakt, że ktoś jest byłym PGR-owcem, sprawia, że potencjalny pracodawca traktuje kogoś takiego jako pracownika, któremu można zapłacić śmiesznie mało - bo i tak nie ma wyjścia. Tak więc mieszkańcy osiedli PGR-owskich - niezależnie od cech różnicujących tę zbiorowość - w znacznej mierze dzielą wspólny los - tzn. kolektywnie biednieją. Uciec z takich osiedli udaje się nielicznym. Zostali oni po upadku PGR jeszcze bardziej przywiązani do tych osiedli, kiedy wymuszono na nich wykup na własność - dotychczas bezpłatnych - mieszkań. Niektórzy badacze mówią o społecznościach byłych PGR-owców jako o nowej underclass. Na koniec warto jeszcze dodać, że pracownicy PGR byli - w sensie mentalnym - bardzo mocno związani ze swoimi przedsiębiorstwami. Przejawem silnej więzi był częsty fakt honorowej odmowy pracy u prywatnego właściciela gospodarstwa.

 

Polityczne podsumowanie

 

W tym ostatnim rozdziale spróbuję sformułować polityczne wnioski dla prorobotniczych sił rewolucyjnych, dotyczące tego, jak – moim zdaniem – siły te powinny ustosunkować się do kwestii agrarnej w Polsce.

Po pierwsze, trzeba określić charakter istniejących organizacji ruchu ludowego w Polsce. Po drugie, zdefiniować obiektywne interesy ludności wiejskiej i stosunek tych interesów do interesów klasy robotniczej i programu rewolucyjnej lewicy.

Istniejące w Polsce organizacje ruchu ludowego – Polskie Stronnictwo Ludowe, Samoobrona, Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, „Solidarność” Rolników Indywidualnych – są organizacjami, wyrażającymi bezpośrednio interesy wysokotowarowych producentów rolnych, a więc – elity rolniczej. Chodzi tu w szczególności o wszelkie postulaty organizowania przez państwo skupów interwencyjnych (w tym postulaty podwyższenia cen w ramach tych skupów), postulaty antyimportowe, a ostatnio, specyficzne postulaty związane z biokomponentami w paliwach. Przy czym trzeba wyraźnie zaznaczyć, że większość postulatów wyrażających interesy wysokotowarowych producentów rolnych pokrywa się z interesami drobnych rolników – zwłaszcza w tej mierze, w jakiej produkują oni na rynek. Organizacje te w niewielkim stopniu oddają interesy biedoty wiejskiej, chłoporobotników, chłopów z gospodarstw „socjalnych”, przy czym trzeba zaznaczyć, że istnieje szereg postulatów spajających politycznie prawie całą wieś. Chodzi tu w szczególności o postulat obrony systemu KRUS (Kasa Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych). Wymienione organizacje rolnicze opowiadały się dotychczas ogólnie za podtrzymywaniem cen artykułów rolnych drogą określonej polityki celnej oraz za wzrostem wsparcia finansowego dla rolnictwa i wsi – tzn. sum transferowanych na wieś z innych działów gospodarki (m.in. poprzez KRUS i inne wydatki budżetowe), mierzonych wskaźnikiem PSE. Przy czym, jak pokazuje praktyka III RP, nawet znaczne podwyższenie tych sum (po roku 1991) nie było w stanie powstrzymać takich obiektywnych tendencji uruchomionych przez transformację systemową, jak spadek dochodów rolniczych, którego efektem jest zasadnicza nieopłacalność produkcji rolnej. Na charakter postulatów organizacji ruchu ludowego modyfikująco wpłynął proces integracji polski z Unią – w ramach którego jako jedną z głównych kwestii stawiano tzw. „dopłaty bezpośrednie”[25]. Ale tu będziemy abstrahować od meandrów polityki poszczególnych organizacji rolniczych w perspektywie integracji Polski z Unią, i skupimy się na sprawie ogólnej – społeczno-politycznym charakterze tych organizacji. Otóż są to wszystko organizacje elity rolniczej, uwzględniające interesy innych grup wiejskich o tyle, o ile interesy tych grup pokrywają się z interesami tejże elity. A że istnieje szereg zbieżności między różnymi grupami wsi – w tym także postulaty spajające całą wieś – organizacje te są postrzegane często jako organizacje reprezentujące ludność wiejską jako taką. Zasadniczo jednak istniejące organizacje ruchu ludowego – jako organizacje, które bezpośrednio wyrażają interesy producentów rolnych – są organizacjami drobnoburżuazyjnymi, i cała logika ich politycznego funkcjonowania jest logiką funkcjonowania organizacji drobnoburżuazyjnych, która polega zawsze na postulowaniu określonych form protekcjonizmu państwowego (w interesie konkretnych grup drobnoburżuazyjnych), i przedstawianiu tych konkretnych form protekcjonizmu jako postulatów ogólnonarodowych (w tym: ogólnowiejskich). Cała ta drobnoburżuazyjna strategia polityczna opiera się ideologicznym przeciwstawieniu „narodu” neoliberalnym, bogatym elitom, powiązanych z kapitałem zagranicznym. Organizacje drobnoburżuazyjne występują jako reprezentantki „narodu” i jego strategicznych interesów, a konkretne postulaty protekcjonistyczne wyrażające bardzo konkretne interesy bardzo konkretnych grup przedstawiają jako postulaty obrony ogólnych, strategicznych interesów narodowych.

Odnosi się to do wszystkich wymienionych organizacji ruchu ludowego, przy czym należy zaznaczyć, że:

-         rolnicze organizacje drobnoburżuazyjne w istotnym stopniu różnią się od innych organizacji drobnoburżuazyjnych;

-         wymienione organizacje ruchu ludowego istotnie różnią się od siebie pod względem politycznej retoryki, co faktycznie rzutuje na ich rolę w walce klas.

A więc, po pierwsze, organizacje drobnej burżuazji rolnej mają ten atut – wobec innych organizacji drobno-burżuazyjnych – że (dość wąska) grupa społeczna, której interesy bezpośrednio reprezentują, zespolona jest silną więzią obiektywnych interesów społeczno-ekonomicznych ze znacznie szerszymi grupami ludności drobno-rolniczej, a częściowo nawet – grupami wiejskiej ludności bezrolnej. Rolnicze postulaty interwencjonistyczne czy proetatystyczne wyrażają interesy większości mieszkańców wsi. Realizacja tych postulatów z jednej strony zwiększyła by dochodowość gospodarstw największych producentów rolnych, ale z drugiej strony, umożliwiłaby także rzeszy ludności drobno-rolniczej ponowne nawiązanie trwałych więzi z rynkiem. Dla jednych i drugich główną bolączką jest niepewność zbytu, na którą receptą może być jedynie silny interwencjonizm państwowy. Z kolei sam fakt istnienia pewnych przywilejów podatkowych czy ubezpieczeniowych dla ludności wiejskiej obiektywnie zespala bogatego producenta rolnego z najbiedniejszym emerytem z gospodarstwa 2-hektarowego. I jeden i drugi jest zainteresowany obroną tych przywilejów (np. relatywnie małej składki na KRUS). Przy czym dla jednego jest to kwestia „być albo nie być”, a dla drugiego jest to kwestia „oszczędzić czy nie oszczędzić”. Natomiast jeżeli chodzi o organizacje miejskiej drobnej burżuazji, to faktycznie wyrażają one interesy tylko tej grupy, i więź tych organizacji z „ludem” jest wyłącznie kwestią politycznej socjotechniki (kolektywistyczna retoryka narodowa).

Po drugie, nawet jeżeli wszystkie wymienione organizacje ruchu ludowego głoszą faktycznie sojusz warstw ludowych z wielkimi producentami rolnymi, to same różnice w retoryce politycznej (akcentowaniu poszczególnych postulatów) i w zawieranych sojuszach klasowych,  mogą sprawiać, że poszczególne organizacje odgrywają odmienną rolę w walce klas. Jest to niewątpliwie casus Samoobrony. Samoobrona uchodzi za najbardziej radykalną siłę ruchu ludowego. Bazą tego politycznego radykalizmu są wielkoobszarowi producenci rolni. To oni – a nie biedota wiejska – są organizatorami głośnych akcji rolniczych blokad dróg czy akcji wysypywania importowanego zboża. Ale zarazem retoryka Samoobrony w określonych przypadkach może aktywizować także inne grupy społeczne, bezrobotnych czy nawet klasę robotniczą. Przywódca Samoobrony, Andrzej Lepper, wysunął swego czasu hasło odrodzenia sojuszu robotniczo-chłopskiego, angażował się w różne walki klasowe, popierał walki górników, hutników, pielęgniarek i nauczycieli. Tym samym działania Samoobrony obiektywnie sprzyjały nasileniu, wzmocnieniu określonych walk klasowych. Nie zmienia to drobnoburżuazyjnej natury tej organizacji, ale pokazuje, że w pewnych sytuacjach radykalne organizacje tego typu mogą w swych działaniach nieco wykroczyć poza standardową logikę działania organizacji drobnoburżuazyjnych. Oczywiście pozytywny wpływ organizacji drobnoburżuazyjnych na walkę klasową ma swoje granice – organizacje drobnoburżuazyjne nie mogą przewodzić walkom robotniczym. Ale na określonych etapach walki klasowej, organizacje tego typu mogą okazać się iskrą zapalną społecznego radykalizmu, czy przejściowym sojusznikiem.

Przejdźmy teraz do drugiej kwestii – zdefiniowania obiektywnych interesów ludności wiejskiej i stosunku tych interesów do interesów klasy robotniczej.

Ludność wiejska w Polsce jest bardzo zróżnicowana pod względem społecznym. Każda z grup społecznych na wsi posiada swoje specyficzne interesy – interesy różnych grup wiejskich mogą wchodzić ze sobą w kolizję, ale na obecnym etapie walki klasowej w Polsce – istnieje olbrzymie pole interesów wspólnych, a w każdym razie – niesprzecznych.

Rolnicy. Wszyscy rolnicy, którzy chcą produkować na rynek (tj. i wysokotowarowi i drobni), są obiektywnie zainteresowani w odrodzeniu systemu kontraktacji rolnictwa – gwarantującego pewność zbytu. A więc radykalnym wzmocnieniem roli państwa w wymianie ekonomicznej między miastem i wsią – kosztem rynku i prywatnych podmiotów pośredniczących obecnie w tej wymianie. System kontraktacji produkcji rolnej jest zasadniczo sprzeczny z logiką gospodarki rynkowej. Jest to w obecnych warunkach jedyny sposób na przywrócenie opłacalności produkcji rolnej w szerszej skali i zagwarantowanie rolnikom bezpiecznych i stabilnych dochodów. System kontraktacji produkcji rolnej – w ramach którego relacje cenowe kształtowane byłyby w sposób zasadniczo nierynkowy, sztuczny (tak, by zagwarantować opłacalność) – stanowiłby niewątpliwie obce ciało w ramach gospodarki rynkowej. Ale przecież interesy większości ludzi na świecie są sprzeczne z kapitalizmem, zaś jeżeli idzie o konkretne postulaty, wyrażające te interesy, to przecież siły rewolucyjne – w swych programach przejściowych – zmuszone są wysuwać postulaty jaskrawo sprzeczne z tą logiką, choć adresować je jeszcze do państwa burżuazyjnego. Dotyczy to zarówno miasta, jak i wsi. Wydaje się, że wprowadzenie takiego systemu w ramach gospodarki rynkowej – pod kuratelą państwa burżuazyjnego – byłoby realne jedynie w warunkach osłabienia kapitalizmu w miastach, na fali wzrastających walk klasowych robotników. Robotnicze postulaty ograniczenia wolnego rynku i wszechwładzy kapitału oraz rolnicze postulaty państwowej kontraktacji rolnictwa to postulaty biegnące w tym samym kierunku, wyrastające z obiektywnych interesów robotników i rolników. Te obiektywne interesy to maksymalne osłabienie logiki kapitalistycznej, niszczącej i jednych i drugich – jak daleko idące ograniczenie, to już sprawa odrębna.

Proletariat rolny. Określenie interesów pracowników najemnych z gospodarstw wielkoobszarowych jest wyjątkowo proste. Interesy tej grupy są identyczne z interesami proletariatu przemysłowego. Robotnicy rolni stanowią część klasy robotniczej. Dlatego też nie będziemy tu się rozwodzić nad ich interesami.

Chłopi z gospodarstw „socjalnych”. Kondycja tej grupy zależy obecnie raczej od skali finansowej pomocy państwa (renty, emerytury, zasiłki itd.), niż od makroekonomicznych uwarunkowań rolnictwa czy regulacji dotyczących obrotu płodami rolnymi. Interesy roszczeniowe tej grupy należy bezwzględnie popierać. Jeżeli chodzi o chłoporobotników, to ich „robotnicza kondycja” musi być uwzględniana tak czy inaczej w programach robotniczych. Ich robotnicze interesy są zbieżne z interesami innych robotników – dlatego tutaj także wyłączamy je z analizy. Ponieważ dla chłopów z gospodarstw „socjalnych” ziemia stanowi ważną bazę żywnościową – bez której mogliby oni nie przetrwać – w obecnych warunkach zachowanie ziemi stanowi obiektywny interes tej grupy. Znaczna część tej grupy niegdyś produkowała na rynek, co gwarantowało jej stabilne dochody. Postulat kontraktacji rolnictwa także wyraża jej interesy – system ten mógłby umożliwić części tej grupy powrót do rolnictwa towarowego.

Bezrolni, bezrobotni mieszkający na wsi. Interesy tej grupy są zasadniczo zbieżne z interesami grupy poprzedniej. Chodzi tu w szczególności o interesy roszczeniowe (finansowe) wobec państwa. Można by tu jeszcze wskazać na specyficzny interes bezrobotnych: praca. Otóż w interesie wszystkich bezrobotnych, tak wiejskich, jak miejskich, jest stwarzanie nowych miejsc pracy. Ważnym źródłem miejsc pracy dla wiejskich bezrobotnych może być państwowa, komunalna czy spółdzielcza infrastruktura okołorolnicza – której stworzenia wymagałby system kontraktacji produkcji rolnej. Z kolei nacjonalizacji zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego mogłaby stworzyć warunki dla zwiększenia zatrudnienia w tych przedsiębiorstwach[26].

Biedota po-PGR-owska. Obecna kondycja tej grupy – podobnie jak w przypadku grup poprzednich – zależna jest od skali finansowych świadczeń państwa. Ale w przypadku tej grupy możemy mówić o dodatkowym interesie – nacjonalizacji wielkoobszarowych gospodarstw rolnych powstałych na bazie PGR. Grupa byłych PGR-owców jest terytorialnie skoncentrowana w osiedlach po-PGR-owskich, co ułatwiałoby odrodzenie PGR.

 

Ogólnie rzecz biorąc, wskazane wyżej interesy ludności wiejskiej są interesami niesprzecznymi z interesami klasy robotniczej, a w znacznej mierze idą w tym samym kierunku, co interesy robotników. W szczególności system kontraktacji produkcji rolnej jest tym postulatem, który stwarza szeroką płaszczyznę współpracy politycznej między rolnikami i robotnikami. Obie te potężne siły społeczne mogą, wręcz powinny, razem zabiegać o maksymalne osłabienie kapitalistycznej logiki funkcjonowania gospodarki – tak w mieście, jak i na wsi. Ten wspólny zasadniczy kierunek przemian wiedzie ku zagwarantowaniu wszystkim ludziom podstawowych środków do życia, a w dalszej perspektywie ku obaleniu kapitalizmu. Oczywiście tak ukierunkowany sojusz robotniczo-chłopski wykluczałby kapitalistów wiejskich – tj. głównie właścicieli wielkoobszarowych gospodarstw rolnych powstałych na bazie byłych PGR, opierających się na regularnym najmie siły roboczej. Nie wykluczałby natomiast towarowych rolników indywidualnych. Obecna sytuacja społeczna-ekonomiczna sytuuje tę grupę w potencjalnym obozie antykapitalistycznym. Grupa ta ewidentnie ciąży ku rozwiązaniom etatystycznym i antyrynkowym, i ten potencjał mógłby być wykorzystany przez ruch robotniczy (obecnie znajdujący się w rozsypce) w jego przyszłych walkach z kapitalizmem. Oczywiście towarowi rolnicy stanowią grupę, która posiada własne partykularne interesy, i tym samym wysuwa postulaty, z którymi ruchowi robotniczemu nie koniecznie jest pod drodze (protekcjonizm celny, polityka antyimportowa – przy czym tego typu postulaty zanikają na rzecz postulatów dopłat bezpośrednich; postulaty dotyczące różnych form konsumpcji funduszy unijnych będą w najbliższych latach wypierać postulaty antyimportowe). Uważam, że prorobotnicze siły rewolucyjne powinny ignorować postulaty antyimportowe, i szczególnie mocno akcentować postulat kontraktacji – jako najpełniej oddający wspólną płaszczyznę współpracy politycznej robotników i rolników.

Integracja z UE może niebawem ukształtować nowy układ interesów społecznych na wsi – w zależności od tego, który wariant integracji polskiego rolnictwa z rolnictwem unijnym zostanie zrealizowany – na razie sprawa ta nie jest jeszcze przesądzona (wszystko rozstrzygnie się w najbliższych latach). Może się okazać, że w toku integracji z Unią towarowi rolnicy indywidualni (a raczej wyższe warstwy tej grupy) – w ramach rolnego protekcjonizmu unijnego – ustabilizują swoje dochody (co zniechęci ich do radykalnych postulatów etatystycznych). Ponadto część tej grupy może usytuować się w pewnych bezpiecznych niszach rynkowych, co oderwie ich politycznie od reszty rolników i chłopów. Możliwy jest jednak wariant marginalizacji i pauperyzacji całej grupy rolników towarowych, co wzmacniałoby więzi interesów między nimi a innymi upośledzonymi w kapitalizmie grupami społecznymi. Niewątpliwie perspektywy sojuszu robotniczo-chłopskiego będą ściśle uzależnione od meandrów sytuacji społeczno-ekonomicznej w warunkach integracji z UE.


KONIEC


[1] Proces transformacji PGR objął 3 758 tys. ha gruntów [XIX, 152].

[2] XXII, 22

[3] XVI, 37

[4] XVIII, 135

[5] XX, 130-131

[6] XVIII, 138-139

[7] XVIII, 139

[8] XXII, 29

[9] XX, 128-134

[10] XX, 129-130

[11] XXII, 27-28

[12] XXII, 20

[13] XXII, 42

[14] XXII, 32

[15] XXII, 32

[16] XXII, 33

[17] XVI, 39

[18] XVIII, 133

[19] XVI, 41-42

[20] XVI, 43

[21] XVI, 47

[22] XVIII, 139

[23] XXIX, 117

[24] XXI

[25] W obecnym czasie wdrażany jest w Polsce unijny system ewidencjonowania rolnictwa (IACS), którego stworzenie jest niezbędne dla wykorzystania przez Polskę funduszy unijnych na rolnictwo. Z kolei 16 lipca 2003 wchodzi w życie ustawa o kształtowaniu ustroju rolnego, która m.in. uwłaszcza (za darmo) użytkowników i współużytkowników wieczystych nieruchomości. Trwają gwałtowne dyskusje nad stanem sanitarnym polskich przedsiębiorstw przetwórstwa rolnego w związku z inspekcjami unijnymi. Powyższe kwestie znajdują się obecnie w centrum uwagi sił politycznych związanych z rolnictwem.

[26] Grupa ta częściowo przeplata się z grupą poprzednią; zarówno bezrobotni jak i chłoporobotnicy występują w obu tych grupach. Czynnikiem różnicującym obie grupy jest posiadanie ziemi rolnej, co w istotny sposób wpływa na interesy tych grup.