Powrót cenzury, NL znowu zamknęła forum

 

 

Miłość własna i przerost ambicji poszczególnych działaczy jest jedną z wielu przeszkód na drodze budowy rewolucyjnej partii robotniczej. Megalomani, którzy pozjadali własne rozumy nie nadają się do pracy zespołowej, dlatego też zamykają się w kilkuosobowych sektach, w których mogą grać pierwsze skrzypce. Naprawdę trudno porozumieć się z działaczami GSR, których teksty są przesycone stwierdzeniami: „GSR zawsze ma racje i wszystkich pokonał w dyskusji”. Szkoda, że GSR nie ustosunkował się do poprzedniego tekstu zbywając wszystko zdaniem: „Tekst Michała ("Sprawa aborcji") jest oparty na fałszu i przeinaczeniach, których prostować nie musimy”.

„Jednocześnie uważamy, że nagonka na tzw. katolicki Ełk świadczy o pogardzie dla klasy robotniczej i ludzi pracy.” Napisał GSR (Zasady przyzwoitości).

Radna SLD, Barbara Radziewicz, która sprowokowała całą tą dyskusję zajmuje się przede wszystkim bluzganiem na LBC wykorzystując anonimowość Internetu. Na brak argumentów merytorycznych odpowiada obrażaniem mojej matki i pisaniem donosów do serwera „Republika.pl”, które w końcu spowodowały usunięcie LBC z tego serwera.  GSR próbuje nam wmówić, że walka z panią Radziewicz świadczy o pogardzie dla klasy robotniczej. W poprzednim tekście wykazałem, że walka o bezpłatną aborcję na żądanie jest jak najbardziej w interesie klasy robotniczej. To, że dążę do zbudowania rewolucyjnej partii robotniczej, nie znaczy, że mam się zgadzać we wszystkim z każdym robotnikiem a zwłaszcza w kwestiach, które są sprzeczne z interesem klasy robotniczej. Mieliśmy już „robotnicze” rządy Solidarności, które przyniosły restauracje kapitalizmu, prywatyzację i bezrobocie. Nie od dziś interesy związkowych aparatczyków są sprzeczne z interesami dołów związkowych. Jeśli atakuje szefową związku bezrobotnych, bo walczy z aborcją, to dlatego, że jej walka jest SPRZECZNA z interesami tych bezrobotnych jak i klasy robotniczej. Jeśli ktoś tu gardzi klasą robotniczą to chyba tylko GSR, który w poprzednim tekście ogłosił, że popiera aborcję, a równocześnie broni przeciwników aborcji.

GSR uważa, że problem niechcianej ciąży dotyczy tylko „młodzieniaszków, którzy traktują seks, jako rozrywkę”. Problem ten według GSR nie dotyczy milionów młodych robotników i bezrobotnych w wieku prokreacyjnym. Skąd się biorą martwe dzieci na śmietnikach? Patologiczne rodziny z kilkanaściorgiem dzieci? Na te pytania GSR nie raczy odpowiedzieć bo nie pasują mu do schematu. Na radykalnej lewicy toczy się spór pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami aborcji. GSR w imię swoich sekciarskich interesów poparł przeciwników aborcji, mimo, że sami tą aborcję popierają. Wolna dyskusja na lewicy, której szermierzem jest podobno GSR jest blokowana przez przeciwników aborcji, którzy dyskutować na ten temat po prostu nie zamierzają. Gdy podczas konferencji ponieśli klęskę to po prostu z sali wyszli. Praktyki cenzorskie u działaczy Nowej Lewicy są znane nie od dziś i jak dyskusja idzie nie po ich myśli to po prostu ją cenzurują, tak jak zamknęli dzisiaj swoje forum dyskusyjne, gdy pojawiły się tam przedruki z LBC. Ale skasowanie Forum i Księgi Gości nic wam nie da. Bo wszyscy członkowie Nowej Lewicy znają naszą stronę i często ją odwiedzają, bo wiedzą, że piszemy prawdę na temat ich partii. To radnej Radziewicz zabrakło argumentów i to ona skasowała forum, ale w ten sposób jeszcze bardziej się ośmieszyła. Radna Radziewicz przyznała się w ten sposób do klęski.. GSR broniąc inkwizycyjnych praktyk katolików z Ełku popada w absurd znanej z Gombrowicza miłości do parobka. Teraz już chyba wszyscy wiedzą kto w tym sporze ma rację.

Miejmy nadzieje, że działacze GSR wreszcie ockną się, że są tylko ludźmi i też popełniają błędy. W sporze komunistów z LBC i katolików z Ełku stanęliście wbrew swoim przekonaniom (w końcu jesteście zwolennikami aborcji, przeciwnikami anonimowych bluzgów w internecie, i przeciwnikami cenzury na lewicy) po stronie waszej rówieśniczki Basi R., która zdemaskowana podkuliła ogonek i skasowała Forum na stronie Nowej Lewicy. Drodzy działacze GSR pora przyznać się do błędu. Choć w cale nie oczekujemy pochlebstw, z resztą jeszcze nikt nas nie pochwalił. Wystarczy, że historia przyznaje nam rację.

 

24 08 2003