Jerzy Łazarz
POLSKA KLASA ROBOTNICZA NA PROGU XXI WIEKU
(DWA POZIOMY SPOŁECZEŃSTWA POLSKIEGO)
Zgodnie z tradycją marksowskiej dialektyki, sięgającej swoimi korzeniami
starożytnej Grecji: "Prawda to rzeczywisty stan rzeczy, stąd nauka odwrotnie niż
religia nie twierdzi prawd ostatecznych, lecz nieustannie uczestnicząc w pełnym
sprzeczności procesie poznania, poprzez nieskończony ciąg pytań uparcie dąży do
prawdy". I po drugie, wychodząc również z marksowskiego przekonania, że "wigoru
poznaniu dodają spory"1 oczekuję uargumentowanego sporu zarówno z każdą
sformułowaną przeze mnie tezą, jak i z całością zarysowanej koncepcji
stanowiącej propozycję dalszych dociekań teoretycznych i badań empirycznych.
I jeszcze jedno wyjaśnienie wstępne. Przyjmuję - uzasadnienie tej tezy
wymagałoby oddzielnego artykułu - że, my w Polsce, obecnie znajdujemy się nie w
okresie zbudowanego w pełni systemu kapitalistycznego, lecz ciągle w procesie
jego stawania się nie w drodze procesów żywiołowych, ale świadomego budowania go
przez określone siły społeczne i polityczne. A więc procesu odwrotnego niż miało
to miejsce w innych częściach Europy.
Gdybyśmy chcieli zrobić wykres struktury społecznej w Polsce pod względem władzy
i dochodów, to wykres ten nie miałby kształtu piramidy typowej dla społeczeństw
"starego" kapitalizmu, ale czegoś w rodzaju stempla. Mianowicie, na samej górze
mamy okrągłą rączkę, gdzie mieści się nieliczna grupa bardzo bogatych, następnie
dość długi wąski "trzon" średnio lub znośnie zamożnego społeczeństwa i, na samym
dole, szeroka, rozległa, spłaszczona dochodowo podstawa biedy społecznej; jak
mówi socjologia, rozległa sfera społeczeństwa ciągle zagrożonego socjalnie.
Mówimy, że ukształtował się nie tyle układ dwubiegunowy, ile wyraźnie
dwupoziomowy.
Poziom pierwszy
Do poziomu pierwszego należą ludzie zamożni, tj. właściciele i współwłaściciele
dużych przedsiębiorstw oraz dyrektorzy wielkich przedsiębiorstw, kadra
menedżerska, szczególnie przedsiębiorstw z udziałem kapitału obcego. Być może,
nie wszyscy o tym wiedzą, że kadra menedżerska kapitału obcego jest w wielu
wypadkach znacznie lepiej sytuowana aniżeli przedsiębiorcy polscy - właściciele
przedsiębiorstw. Wchodzą do tej pierwszej grupy również parlamentarzyści,
członkowie szeroko rozumianego rządu, wojewodowie, prezydenci dużych miast,
czołowi działacze partii prokapitalistycznych oraz elity kwalifikacji, tj.
popularni artyści, doradcy prawni i finansowi, eksperci rządowi i
międzynarodowi, przedsiębiorcy gospodarczy tzw. szarej i czarnej strefy.
(Podkreślam - nie pracownicy, lecz działacze gospodarczy, a więc szefowie
"czarnych" i "szarych" przedsiębiorstw, prowadzących nielegalną w stosunku do
przepisów działalność). Jest to grupa o dochodach rocznych - w przypadku
przedsiębiorstw - liczonych w zyskach netto na jedno przedsiębiorstwo rocznie,
średnio biorąc, powyżej 200 mln złotych. W wymiarze indywidualnym i rodzinnym
zróżnicowanie dochodowe jest tutaj znaczne. Dochody minimalne wahają się od 200
tys. do 2 mln złotych w skali rocznej, maksymalne do 200 mln i więcej, w skali
rocznej2. Faktyczne dochody poszczególnych osób i rodzin są często znacznie
większe od oficjalnych, gdyż ciągle odnotowywane są fakty matactwa zmierzającego
do ukrywania rzeczywistych dochodów.
Warto w ramach poziomu pierwszego wyodrębnić jeszcze jedną grupę, chodzi o
kształtującą się w Polsce elitę zamożności, którą od przeciętnego Polaka dzieli
dystans liczony w dziesiątkach milionów złotych. Mam na myśli takich
przedsiębiorców, jak: Kulczyk, Krauze, Gudzowaty, Zasada, Solarz3 i inni, jak
również, przypominam jeszcze raz, kadrę menagerską wielkich firm zagranicznych,
których dochody roczne przewyższają roczne zyski dużych firm polskich. Według
szacunków sporządzonych przez kluby biznesu kategoria ta obejmowała w 2002 r.
niecałe 1000 osób łącznie, tj. w granicach 0,003 proc. ogółu ludności. Świadczy
to o tym, że w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi i krajami Zachodniej Europy
kapitalizm w Polsce jest jeszcze nie w pełni rozwinięty. Żaden z czołowych
miliarderów Polski nie znalazłby się w rankingu pierwszej 50-tki najbogatszych
przedsiębiorców żadnego kraju zachodnioeuropejskiego.
Wniosek pierwszy, klasę polskich kapitalistów cechuje ciągle głęboka frustracja.
Poziom dochodów sytuuje klasę polskich kapitalistów poniżej dochodów zachodnich
standardów. Z tych powodów, według prof. Domańskiego, nie ma klasy wyższej.4
Poziom pierwszy wynosi 12 proc. całej populacji, natomiast właściciele
przedsiębiorstw - 6,6 proc. całej populacji.
Poziom drugi, tj. poziom ubóstwa społecznego
Są to robotnicy wykwalifikowani i niewykwalifikowani przedsiębiorstw prywatnych
i państwowych, posiadacze małych i średnich gospodarstw rolnych, robotnicy
rolni, duża część tzw. przedsiębiorców pracujących na własny rachunek, pokaźna
część pracowników sfery budżetowej, renciści, emeryci, bezrobotni, bezdomni i
inni zepchnięci na różne sposoby na margines życia społecznego, tzw. podklasa.
Poziom drugi stanowi około 76 proc. całej populacji. Górna granica dochodów
wynosi około 500 złotych brutto na jednego członka rodziny miesięcznie.5
Proszę porównać pierwszą i drugą grupę pod względem zamożności - są to wielkości
nieporównywalne, ani statystycznie, ani realnie, ani materialnie.
Między jednym a drugim poziomem znajduje się wydłużona dochodowo sfera pośrednia
obejmująca średnich i drobnych przedsiębiorców, znaczną część inteligencji z
wyższym wykształceniem, dobrze uposażonych najemnych pracowników umysłowych,
rzemieślników, właścicieli punktów handlowych i usługowych, właścicieli
wydajnych gospodarstw rolnych, jednym słowem rodząca się klasa średnia. Jest to
warstwa bardzo zróżnicowana pod względem dochodu, mieszcząca się między
pierwszym a drugim poziomem, stanowi ona około 12 proc. populacji.
Między poziomem pierwszym a drugim nie ma bezpośredniego styku, są to dwa różne
światy. Styk bezpośredni każdego poziomu ma miejsce z klasą średnią i na tym,
mimo jej ciągłego niedorozwoju, polega jej wielka rola otuliny kapitalizmu.
Poziom drugi, tj. niski, wszelkie pretensje kieruje po adresem rożnych
przedstawicieli klasy średniej. Na tym polega rola tej klasy jako amortyzatora
kapitalizmu.
Ogólnie, oczywiście w obu układach zróżnicowanie dochodowe jest znaczne, ale
różnice między układami mają znaczenie zasadnicze. Są to dwa różne światy. Warto
w tym miejscu zauważyć stałą tendencję do oddalania się tych poziomów od siebie.
Oba te układy cechują dwa różne wektory rozwojowe. Układ pierwszy - od 1990 r.
następuje tutaj stały wzrost władzy i dochodów. Układ drugi, w tym samym czasie:
stały postęp pauperyzacji i utraty wpływów na bieg spraw publicznych. A więc, ma
miejsce wyraźne, trwałe i dynamiczne zwiększanie się nierówności społecznych.
Społeczeństwo ma coraz wyraźniejszą świadomość tego stanu rzeczy, jednak
bardziej intuicyjną niż opartą na rzeczywistej wiedzy. Na pytanie o podstawowy
podział społeczeństwa polskiego, aż 90 proc. badanych dokonało podziału na
bogatych i biednych. Jeśli chodzi o kryterium władzy, zaledwie 19 proc. Polaków
twierdzi, że ma poczucie wpływu na bieg spraw publicznych, z tego jednak 3/4
twierdzi, że wpływ ten jest bardzo ograniczony6.
Podział partii politycznych na lewicę/prawicę ma charakter śladowy w świadomości
ludzi. Zdaniem respondentów, trudno określić różnicę wśród polityków. Nie można
odróżnić ich ani na podstawie programu, ani praktyki. Zaledwie 0,6 proc.
ankietowanych opowiedziało się wyraźnie jako zwolennicy lewicy i 0,5 proc. jako
zwolennicy prawicy.
Jak przyznają to sami politycy, w tym również politycy SLD, następuje zbliżenie
między tradycyjną prawicą a lewicą. Dzisiaj, każdy z nas to widzi, prawica głosi
hasła populistyczne, lewica głosi hasła liberalne, zarówno zatem lewica, jak i
prawica przesuwają się do centrum i tam znakomicie się ze sobą spotykają.
Układ pierwszy staje się coraz bardziej hermetyczny, następuje zamykanie się
przed resztą społeczeństwa posiadaczy oraz elit politycznych i gospodarczych,
łącznie z przekazem rodzinnym dzieciom wykształcenia i pozycji społecznej.
Następuje wyraźne usztywnienie ruchliwości między grupami klasowymi. Ostatnio,
przechodzenie z klasy robotniczej lub biedoty chłopskiej do grupy społecznej
poziomu wyższego, do klasy średniej, tj. w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat, ma
miejsce w granicach jednej tysięcznej promila. Plebs, generalnie, pozostaje we
własnej grupie. Przy czym ma tu miejsce stała tendencja usztywniająca,
zamrażająca ten stan. Według prof. Domańskiego "z badań socjologicznych wynika,
że istnieje ścisły związek między zawodem, wykształceniem, zamożnością ojca a
pozycją społeczną jego dzieci" oraz "istnieje stała tendencja o nieubłaganej
logice, w Polsce z klas niższych coraz trudniej jest i będzie przebić się wyżej.
Awans w hierarchii będzie udziałem nielicznych jednostek, nigdy dużych grup
społecznych".7
W kapitalizmie, najkrótsza definicja człowieka brzmi: jest to istota, która robi
pieniądze, im więcej pieniędzy potrafi zdobyć, tym więcej ma w sobie
człowieczeństwa, im mniej - tym więcej prymitywizmu i dzikości. Towarzyszy temu
propaganda środków masowego przekazu (i to najbardziej "masowego", między innymi
prasy kobiecej i bulwarowej), że "uczciwymi mogą być tylko ludzie bogaci", że
pieniądz nie tylko nie deprawuje, ale kształtuje postawy prospołeczne i
filantropijne.
Klasa robotnicza
Stajemy przed niebagatelnym pytaniem: jakie ma miejsce i jaką rolę spełnia w
drugim układzie klasa robotnicza? Przypominam, że od czasu do czasu pojawia się
teza o zaniku klasy robotniczej w dobie rewolucji informatycznej. Tezie tej
towarzyszy zresztą parę innych, które spróbuję poddać pewnej analizie.
Jaka jest więc rzeczywistość? Po pierwsze, jest nie kwestionowanym faktem, że w
wyniku kapitalistycznej transformacji nastąpiła znacząca zmiana struktury klasy
robotniczej. O około 2,2 mln osób zmalała w tym czasie liczba robotników tzw.
wielkoprzemysłowych, pokaźna ich część przeszła do średnich i małych
przedsiębiorstw i sektora usług, znaczna część przeszła na emeryturę, część
zasiliła szeregi bezrobotnych, powiększając zarówno bezrobocie ukryte, jak i
jawne. Jednak wbrew wszelkim twierdzeniom opartym na medialnych ocenach
charakterystyczną cechą w strukturze zawodowej pozostaje duży odsetek robotników
wykwalifikowanych. Na przełomie wieków, tj. w latach 2000-2002, kategoria ta
stanowiła 25 proc. ogółu zatrudnionych (!), zdecydowanie wśród nich dominując. W
stosunku do 1987 r. oznacza to spadek w strukturze zawodowej zaledwie o 1,3
punktu procentowego. Jednocześnie, wbrew codziennym twierdzeniom prasy,
polityków i przedsiębiorców o ciągłym spadku zapotrzebowania na
niewykwalifikowaną siłę roboczą i wzroście zapotrzebowania na coraz wyższe
kwalifikacje, odsetek robotników niewykwalifikowanych w produkcji wzrósł w wyżej
wymienionych latach z 5,7 proc. ogółu zatrudnionych do 7,2 proc. ogółu
zatrudnionych.
W tym miejscu chcę zwrócić uwagę na fakt, że obecnie pojęcie robotnik
niewykwalifikowany nie oznacza, że zatrudnione są na tych stanowiskach
faktycznie osoby o niskich kwalifikacjach. Oznacza to natomiast, że są to
stanowiska kwalifikacji nie wymagające lub za takie uznane przez pracodawcę, np.
ze względów płacowych. Sytuacja na rynku pracy powoduje, że na stanowiskach nie
wymagających wysokich kwalifikacji pracują często dużej klasy fachowcy, w tym
również z wykształceniem wyższym, w tym także inżynierowie oraz wczorajsi
absolwenci wyższych uczelni.
Wzrasta również liczba pracowników fizycznych sfery usług z 3,9 proc. do 6,4
proc. Wzrosła także liczba robotników rolnych, odpowiednio z 1,5 proc. do 2,1
proc. przy jednoczesnym gwałtownym spadku liczebności właścicieli gospodarstw
rolnych z 23,5 proc. do 12,2 proc. Pragnę zauważyć, że niemało było różnego
rodzaju publikacji twierdzących, że upadek PGR-ów oznacza zupełny zanik klasy
robotniczej na polskiej wsi. Przeoczono fakt gwałtownego upadku tysięcy
gospodarstw o powierzchni od 1 do 20 hektarów i powstania oraz umocnienia się
ponad 16 tysięcy kapitalistycznych gospodarstw rolnych powyżej 100 hektarów.
W sumie, jeśli w 1987 r. robotnicy ogółem stanowili 37,4 proc. struktury
zawodowej Polski, to w latach 2000-2002 odsetek ten wynosił 40,7 proc. A więc,
był nie tylko nie niższy, ale wyższy o 3,3 proc. Pryska więc mit o zaniku klasy
robotniczej w Polsce. Jest to ciągle znacząca wielkość, wynosząca około 6,5 mln
osób.8 Ale to nie wszystko.
Rośnie w ciągu ostatnich 4 lat liczba "przedsiębiorców" prowadzących działalność
gospodarczą na własny rachunek. Kategoria ta powstaje w dużej mierze w
następujący sposób - właściciel dużego lub średniego zakładu zwalnia
zatrudnionych pracowników, następnie wymusza na nich zarejestrowanie się jako
samodzielnych "przedsiębiorców", podpisuje następnie z nimi umowę jako z
wykonawcami lub podwykonawcami zamówień wytwórczych jego zakładu. Ci nowi
"przedsiębiorcy" pracują na tych samych stanowiskach co poprzednio, ale podatek
dochodowy płacą sami, ubezpieczają się sami. A są nawet tacy właściciele
przedsiębiorstw, którzy potrącają im z umówionych dochodów środki za amortyzację
maszyn i urządzeń, na których pracują. Mają oni więc tytuł "przedsiębiorców", a
rzeczywisty status - najgorzej opłaconego i najbardziej wyzyskiwanego
pracownika. Stanowią oni, obok legalnie, półlegalnie i nielegalnie zatrudnionych
obcokrajowców oraz zatrudnianych "na czarno", najtańszą siłę roboczą. Ilu ich
jest? Niektórzy szacują, że spośród około 2,5 mln zarejestrowanych pracujących
na własny rachunek (poza rolnictwem), około 75 do 80 proc. stanowi właśnie ta
grupa. Są to więc w istocie również członkowie klasy robotniczej. Właściwy nie
tylko polskiemu kapitalizmowi zamęt prawny, wywołuje zamęt pojęciowy, a ten z
kolei - zamęt statystyczny. Mimo więc faktu, że trudno jest dokładnie określić
wielkość klasy robotniczej, jest to ciągle siła potężna, zdolna do istotnego
wpływu na bieg społecznych wydarzeń w kraju.
Należy w tym miejscu zauważyć również, że według różnych szacunków liczba
robotników zatrudnionych w tzw. szarej strefie gospodarki waha się od ok. 800
tys. do 1,2 mln osób.
Robotnicy stanowią, niestety, siłę jedynie potencjalną, nie potrafiącą
wykorzystać tkwiących w niej możliwości, a nawet tracącą, w miarę umacniania się
sektora kapitalistycznego w Polsce, świadomość swoich celów, interesów,
możliwości i narzędzi walki. Klasa robotnicza jest aktualnie najgorzej - w
porównaniu z innymi klasami społecznymi - zorganizowana.
Krótka analiza stanu zorganizowania klasy robotniczej na tle zorganizowania
ogólnospołecznego
A. Partie polityczne
W 2002 r., w działalności partii politycznych brało udział 0,64 proc. Polaków;
dwa lata temu - 1,54 proc. A więc, spada nawet procent uczestnictwa ogółu
społeczeństwa. Jest to jeden z najniższych wskaźników w Europie. Udział
robotników jest statystycznie nieuchwytny, jest to wielkość śladowa. Faktycznie
nie ma partii reprezentującej interesy robotników. Wszystkie liczące się partie
polityczne mają charakter prokapitalistyczny. Są, co prawda niewielkie partie
"narzekające na system kapitalistyczny", przeważnie jednak we własnym gronie,
nie zdolne do nawiązania kontaktu z robotnikami. Jednak, a to jest
najważniejsze, nie ma politycznej, antykapitalistycznej samoorganizacji klasy
robotniczej, nie ma dostatecznie rewolucyjnej i odważnej grupy inteligencji,
która miałaby wolę i pomysł, jak pomóc klasie robotniczej w politycznym
samoorganizowaniu się. W rezultacie, brak narzędzia politycznego i
ideologicznego kształtującego samoświadomość robotniczych interesów oraz
strategiczny styl myślenia i działania tej klasy.
B. Organizacje pozarządowe
W 2002 r. działało 36.500 stowarzyszeń i 5.000 fundacji, tj. łącznie 41.500
organizacji pozarządowych, skupiających łącznie powyżej 3,7 mln członków.9
Udział robotników w tych organizacjach jest również nieuchwytny statystycznie -
śladowy. Są to głównie organizacje polskiej klasy średniej, powiązane wieloma
nićmi ze strukturami władzy, przy czym jedna osoba należy przeciętnie do 4-5
organizacji. Faktyczna liczba Polaków zaangażowanych w działalność organizacji
pozarządowych waha się więc między 925 tys. a 740 tys. osób.
C. Związki zawodowe
Jak wykazują liczne badania, zaledwie 5,3 proc. robotników darzy obecnie (2002
r.) zaufaniem związki zawodowe, a jest ich członkami 6,8 proc. robotników.
Należy zwrócić uwagę na parę faktów. Fakt pierwszy - następuje zanik, i to
totalny, związków zawodowych w zakładach prywatnych. (aby otrzymać zatrudnienie
w 90 proc. prywatnych przedsiębiorstw trzeba zrezygnować z przynależności do
związków zawodowych) oraz następuje zmniejszanie się liczby członków związków
zawodowych w zakładach Skarbu Państwa. Fakt drugi - robotnicy postrzegają
uzależnianie się władz związkowych w dużych zakładach od kierownictw
przedsiębiorstw, dostrzegają gry manipulacyjne polegające na eliminowaniu
robotników z funkcji kierowniczych. W istocie jest to ukryta walka o ustawową
ochronę przed zwalnianiem z pracy, co powoduje, że kierownicze funkcje w
związkach zawodowych obejmuje prawie powszechnie średni szczebel zarządzania
przedsiębiorstwem. Można postawić tezę, iż zanika ważne narzędzie obrony
interesów doraźnych robotników. Widać to szczególnie wyraźnie z perspektywy
sądów pracy. O ile kilka lat temu każdy pracownik, bez względu na przynależność
do określonego związku zawodowego lub jej brak, mógł zwrócić się do dowolnego
związku zawodowego z prośbą o obronę przed niesłusznymi decyzjami dyrekcji
zakładu, to obecnie pracownikom nie zrzeszonym w związkach zawodowych lub
zrzeszonych w innych związkach zawodowych władze zakładowe oddzielnych związków
zawodowych takiej ochrony i pomocy bardzo często odmawiają. Ograniczenie obrony
praw pracowniczych wyłącznie do zrzeszonych w określonym związku zawodowym i
odmawianie jej wszystkim pracującym, a więc rezygnacja przez wiele organizacji
związkowych z reprezentacji całych załóg staje się wielką słabością związków
zawodowych.
O poczuciu bezbronności klasy robotniczej na co dzień świadczą następujące
fakty. Posłużę się tutaj licznymi materiałami Państwowej Inspekcji Pracy.10 Po
pierwsze, w ponad połowie przedsiębiorstw za krytykę warunków pracy, czas pracy,
bezpieczeństwo itp. "wylatuje się" lub można wylecieć z zakładu. Po drugie, w co
dziesiątym przedsiębiorstwie pensje wypłaca się nieregularnie, często z
trzymiesięcznym opóźnieniem lub w ratach pół-, a nawet rocznych. Zjawisko to
nasila się. Aż wierzyć się nie chce, że w latach 2000-2002 firmy w ogóle nie
wypłaciły pracownikom ponad 433 miliony złotych. Po trzecie, w 75 proc.
przedsiębiorstw zmusza się pracowników do pracy w nieprzepisowych warunkach. Po
czwarte, w 70 proc. przedsiębiorstw przedłuża się czas pracy robotników bez
dodatkowego wynagrodzenia. Po piąte, w sektorze rodzinnych firm prywatnych, tu
jest najgorzej, w relacjach pracodawca-pracownik dominuje XIX-wieczny kapitalizm
- zwalnia się w nich za wszystko, natychmiast, nawet jedynych żywicieli rodzin.
Zainteresowanie tym, ile zarabia kolega jest przestępstwem, gdyż jest "pchaniem
nosa w nie swoje sprawy". Polityka uposażeń jest wyłącznie domeną
przedsiębiorców, a wysokość uposażenia może być znana jedynie w relacjach
dwustronnych, bez udziału osób trzecich do tego niepowołanych.
Kilka zdań na temat bezrobocia
W lutym 2003 r. oficjalny wskaźnik bezrobocia według GUS wynosił 18,8 proc., w
marcu spadł do 18,7 proc., w kwietniu do 18,4 proc. - prasa, rząd, minister
podjęli tryumfalny krzyk, jak to nagle zaczęło się poprawiać na rynku pracy. Czy
to oznacza, że dziś łatwiej o pracę? Nic podobnego. W tym samym okresie nastąpił
wzrost poszukujących pracę, według wojewódzkich urzędów pracy, średnio biorąc w
kraju o 19,4 proc. przy jednoczesnym spadku ofert pracy o 4 proc.
Wielkość bezrobocia - oficjalnie 3 mln osób, faktycznie, według wielu badaczy
problemu, ponad 5 mln osób. Obok bezrobocia jawnego istnieje poważne bezrobocie
utajone.11 Według badań CBOS-u rośnie również liczba osób pesymistycznie
oceniających lokalny rynek pracy. W marcu 2003 r. aż 42 proc. badanych
stwierdziło, że trudno jest znaleźć jakąkolwiek pracę.
Wbrew różnorodnym doniesieniom prasy, że kluczem do otrzymania pracy jest
wykształcenie, wśród bezrobotnych zaczynają dominować ludzie młodzi - 40 proc.
ogółu poszukujących pracy - nieźle przygotowani do nowoczesnych zawodów. Wśród
ubiegających się o pracę w wieku 18-24 lata aż 68,6 proc. to bezrobotni z
wykształceniem od średniego wzwyż, w tym 18,8 proc. to absolwenci szkół
wyższych. O ile według badań społecznych (socjologicznych) w latach 1997-1998
jedynie 7 proc. studentów miało wątpliwości czy wyższe studia ułatwiają zdobycie
pracy zgodnej z ich kwalifikacjami, to w lutym 2003 r. aż 84 proc. badanych
studentów nie miało żadnych wątpliwości, że wyższe studia nie są wystarczającą
przepustką do zdobycia jakiegokolwiek zawodu i osiągnięcia jakiegokolwiek
zatrudnienia natychmiast po ukończeniu studiów.
Kilka danych na temat świadomości klasy robotniczej
Ograniczę się jedynie do niektórych elementów dominujących obecnie w świadomości
klasy robotniczej, tych najbardziej charakterystycznych, według mnie o doniosłym
znaczeniu społecznym.
Nieufność do istniejących partii politycznych deklaruje 75,5 proc. badanych
robotników. Aktualnie nie czuje się związanymi z żadną partią polityczną, pod
żadnym względem - 90 proc. Boi się manipulacji ze strony partii 45,4 proc.
Prawie 100 proc. badanych robotników boi się uwikłania przez istniejące partie
polityczne w ideologię i politykę, które, jak wskazuje ich doświadczenie, mogą
okazać się antyrobotnicze. Ale jednocześnie aż 20 proc. robotników dostrzega
potrzebę istnienia partii reprezentującej ich interesy i deklaruje gotowość
wstąpienia do takiej partii. Wszyscy jednak widzą pod tym względem jedynie
zupełną pustkę polityczną.
Po drugie, odpowiedzialność za państwo, problemy demokracji. Pogląd, że każdy
dobry obywatel powinien czuć się odpowiedzialny za państwo wyraża 80 proc.
badanych robotników. Jednocześnie przekonanie, że funkcje służenia państwu
spełniają dobrze takie instytucje, jak parlament, rząd, samorząd wyraża zaledwie
6 proc. Jest to klasa dezaprobaty, co prawda biernej, jeśli się weźmie pod uwagę
fakt, iż w 2002 r. udział robotników w protestach publicznych wynosił zaledwie
ok. 1 proc., ale jednak dezaprobaty.
81,9 proc. badanych wyraża pogardę i dezaprobatę dla korupcji, przy jednoczesnym
przekonaniu 79,3 proc., że korupcja zagraża interesom wszystkich, nie tylko tych
bezpośrednio korumpowanych. Istnieje silna tęsknota za praworządnością - wyraża
ją 89,9 proc. badanych. Zdaniem robotników najlepiej praworządności służy ład i
demokracja uczestnicząca, ale blisko 100 proc. badanych twierdzi, że nie ma
żadnego wpływu na bieg spraw publicznych.
Czy w tej sytuacji może dziwić następujący, zaskakujący wynik badań: 16 proc.
badanych robotników twierdzi, że w stosunku do obecnej, antyspołecznej polityki
kolejnych rządów nawet niedemokratyczne rządy mogą być lepsze, jeśli będą w
praktyce realizować potrzeby większości społeczeństwa, a aż 54 proc. badanych
manifestuje społeczną apatię, uznając że wszystko jedno czy będą to rządy
demokratyczne czy też niedemokratyczne, bo dla nich nie ma to większego
znaczenia. Są to postawy szczególnie niebezpieczne, wymagające przemyślanych
działań prowadzących do ich zahamowania. Nie wolno zapominać o bolesnej lekcji
historii, że "faszyzm jest ruchem ludzi, którzy stracili nadzieję".
Krótka analiza niektórych czynników świadomościowych klasy robotniczej
A. Czynniki pozytywne. Po pierwsze, rosnąca świadomość, że istniejący układ
polityczny nie reprezentuje robotniczych interesów i jest im obcy. Stąd m.in.
bardzo niski wskaźnik frekwencji wyborczej robotników. Po drugie, przekonanie,
że bogacić się w Polsce obecnie, w okresie budowy kapitalizmu, nie można własną
pracą, lecz jedynie kosztem innych, z reguły biednych. Takie jest przekonanie 82
proc. badanych robotników. Po trzecie, ponad połowa (50,4 proc.) badanych
robotników uważa, że najważniejszą przyczyną biedy jest rosnąca
niesprawiedliwość, wyzysk społeczny i brak instytucji, do których od przejawów
niesprawiedliwości biedny pokrzywdzony człowiek mógłby się odwołać.
B. Zjawiska negatywne. Brak odpowiednich mechanizmów obronnych i nikła
świadomość interesów zbiorowych klasy robotniczej powoduje, iż powoli załogi
fabryczne stają się zbiorowiskiem indywidualnych, rozproszonych interesów
osobników konkurujących między sobą o utrzymanie się za wszelką cenę w pracy.
Jest to zjawisko bardzo groźne. W okresie tzw. kapitalistycznej transformacji
wśród obecnie pracujących robotników wykwalifikowanych 52 proc. i 50 proc.
robotników niewykwalifikowanych było już w swoim życiu bezrobotnymi. A więc,
ponad połowa klasy robotniczej poznała smak bezrobocia, strach przed jutrem,
groźbę nędzy rodzin. Jeśli do tego dodać stały spadek dochodów realnych rodzin
robotniczych, to nie może dziwić, że przy braku zespołowych form obrony
zaczynają dominować indywidualne postawy dostosowawcze.
W tym miejscu smutna refleksja. Nie jest winą klasy robotniczej, że tak wielka
liczba robotników zamienia "walkę o wszystko" na "walkę o ochłap". Winni są,
przede wszystkim, rodzimi tzw. antykapitalistyczni rewolucjoniści, którzy nie
potrafili wyjść poza stadium konstatacji współczesnej rzeczywistości, a za swój
własny brak woli walki i próby nawiązania trwałych kontaktów z klasą robotniczą
obarczali ją winą za niespełnienie ich nadziei na szybki, spontaniczny wybuch
społeczny tej klasy. A oni wówczas "gotowi byli stanąć na czele".
Warto pamiętać, że według marksowskiej tradycji niezbędne minimum lewicowości
partii politycznej stanowią nierozdzielnie trzy czynniki: pierwszy czynnik -
idea sprawiedliwości społecznej; drugi czynnik - podporządkowanie wszelkich
działań obronie interesów klasy robotniczej i trzeci czynnik - ciągła
działalność rozwijająca, wspomagająca i utrwalająca samoorganizację klasy
robotniczej. A więc podmiot, cel i narzędzie działań politycznych. W ujęciu
Karola Marksa i jego kontynuatorów, np. György Lukacsa, klasa społeczna jest w
pełni skrystalizowana dopiero wówczas, gdy posiada świadomość klasową. Jest to
poczucie wspólnej sytuacji w społeczeństwie, wspólnego losu, wspólnej niedoli,
wspólnych perspektyw.
Jest to także identyfikacja sprawców czy też winnych sytuacji klasy, a także
strategii walki o swoje prawa.12
Parę słów na temat intelektualistów
Społeczeństwo ciągle sądzi (60-70 proc.) badanych, że inteligencja powinna brać
na siebie rolę duchowego przywódcy. Winna ona: wychowywać, kierować moralnie,
uczyć, podnosić świadomość narodową. Natomiast sama inteligencja ma to coraz
bardziej w nosie. Zależy jej, przede wszystkim, na wysokich dochodach, wysokim
prestiżu i pewnej pozycji materialnej. Na marginesie, nieco inaczej zachowuje
się inteligencja twórcza, w tym naukowa i artystyczna, a przynajmniej jej część.
Zachodzące procesy, zwłaszcza w płaszczyźnie moralnej, budzą u wielu z nich
sprzeciw. Jednak generalnie rzecz biorąc "nowy ład" wyraźnie przynosi korzyści
części inteligencji. Dąży ona do zespolenia się z prywatną przedsiębiorczością,
często aktywnie torując jej drogę (zarówno w urzędach państwowych, jak i w
nauce, doradztwie i temu podobnych).
Przy obecnym zróżnicowaniu wsi trudno mówić o klasie chłopskiej, temat wymaga
oddzielnej analizy i dyskusji. Nie jestem w stanie podjąć go obecnie, zwłaszcza
że sprawa nie jest prosta i wymaga oderwania się od myślowych schematów, których
więźniami jesteśmy w dużej mierze. Na przykład, 2-hektarowe hodowlane
gospodarstwo rolne w województwie zachodnio-pomorskim hodujące nutrie,
posiadające zapewnione zagraniczne rynki zbytu i dysponujące kapitałem (w tym
zagranicznym) jest silnym kapitalistycznym przedsiębiorstwem w odróżnieniu od
12-hektarowego, rodzinnego gospodarstwa rolnego w południowo-wschodniej
lubelszczyźnie, uprawiającego zboża, zapewniającego swoim gospodarzom wegetację
na poziomie nędzy materialnej.
I jeszcze jedna uwaga. Warto zauważyć, że podział społeczeństwa na dwa poziomy
ma swoje odbicie również w polskim systemie penitencjarnym. Na 83 tys. więźniów
przedstawicielami poziomu pierwszego są zaledwie tysiączne części promila. Jeśli
odejmie się również 3 tys. członków różnorodnych gangów oraz około 1,5 tys.
skazanych za gwałty, wówczas cała reszta są to przedstawiciele drugiego poziomu.
Nie chcę tutaj niczego usprawiedliwiać, jednak znaczna część przestępstw jest
rezultatem społecznej degradacji, marginalizacji, nędzy i beznadziejnych
warunków bytowania. Wraz ze zmianami politycznymi, gospodarczymi i społecznymi,
będącymi wynikiem zmiany ustroju, nastąpił gwałtowny wzrost przestępczości -
przemoc stała się naszą codziennością. Drugi układ powinien się do niej
dostosować pokornie, a nie protestować.
Uwagi końcowe
W tym systemie partie są reprezentantami różnych grup interesów pierwszego
poziomu oraz szukają narzędzi do osłabienia oporu poziomu drugiego. W związku z
tym należy wyciągnąć bardzo ważny wniosek: oświadczenia polityków, hasła,
deklaracje powinno się traktować z ogromną ostrożnością. W istocie rzeczy
prowadzona jest ciągła, bezustanna gra - walka o to by świadomość i
samoświadomość własnych interesów klas i warstw społecznych 2-go poziomu, a
zwłaszcza klasy robotniczej, bez ustanku malała i w związku z tym słabła siła
ich oporu. Należy także pamiętać, że polska klasa polityczna jest pod silnym
wpływem nurtów ideologicznych zachodniego, rozwiniętego kapitalizmu.
I jeszcze jedna uwaga, czy też pytanie. Czy w Polsce budujemy ustrój oparty na
woli, dążeniach i mądrości polskiego kapitału? Otóż, wydaje się, że nie. Głównym
architektem przeobrażeń jest ciągle polska klasa polityczna osadzona okrakiem
między interesem polskiego kapitału a kapitału europejskiego. Przy czym kapitał
europejski artykułuje swoje postulaty znacznie czytelniej i mocniej. Według jego
zamiarów transformacja w Polsce ma łagodzić sprzeczności ekonomiczne przede
wszystkim na Zachodzie. Zauważmy, że interesy polskiego kapitału i kapitału
europejskiego są w wielu dziedzinach sprzeczne. Jednak, jak dotąd, przede
wszystkim interesy kapitału europejskiego są szczególnie silnie brane pod uwagę
w całym procesie transformacji. Jak wykazują badania socjologiczne u
przedsiębiorców rośnie poczucie frustracji, ponieważ umacnianiu się ekonomicznej
pozycji tej grupy nie towarzyszy odpowiedni wzrost wpływów politycznych. A
wszyscy już dzisiaj chcieliby być Kulczykami. Według 87 proc. badanych
przedsiębiorców ich interesy i poglądy ciągle jeszcze nie są właściwie
reprezentowane.
Nie ulega wątpliwości, że w miarę rozwoju kapitalizmu w Polsce rola klasy
politycznej będzie ulegała zmianie. Przy pełnej prywatyzacji tzw. klasa
polityczna w obecnej formie przestanie istnieć - funkcje swoje zmieni w sposób
istotny. Obecnie manewruje ona między korzyściami płynącymi z przemysłu
państwowego a gospodarki prywatnej. Jest w tym sensie klasą przejściową.
Kapitalistom w miarę rozwoju kapitalizmu bardziej będzie potrzebny nie kreator,
twórca systemu, ale wykonawca jego woli. W tym nowym układzie decydujące
znaczenie w rozwoju społeczno-gospodarczym kraju będą miały nie programy partii
politycznych, ale programy wielkich korporacji kapitalistycznych. Tak jak to ma
miejsce obecnie w wielu krajach kapitalistycznego świata.
*
Na marginesie, jeszcze jedna ważna końcowa uwaga w związku z dyskusjami dnia
dzisiejszego. Jedną z cech rządzenia w III Rzeczypospolitej stało się
przechodzenie osobistości życia politycznego do prywatnego biznesu. Byli
ministrowie, wysocy urzędnicy państwowi, posłowie obsadzają stanowiska prezesów
firm, są wybierani do rad nadzorczych i zarządów spółek, stają się udziałowcami
i zakładają własne przedsiębiorstwa. Jak dotąd, nie dokonuje się przepływ w
drugą stronę, do rządu. Najpowszechniejszą formą korumpowania klasy politycznej
obecnie przez klasę kapitalistów jest kształtowanie przekonania, że przy
spełnieniu pewnych warunków w toku pełnienia urzędu można liczyć na intratną,
prestiżową funkcję kierowniczą w gospodarce, nawet jeśli przegra się kolejne
wybory lub nie powiedzie się w ramach pełnionego dotąd urzędu państwowego. I to
stwarza korupcję powszechną, totalną i nie do pokonania.
Przy opracowaniu niniejszego materiału w dużej mierze korzystano z następujących
źródeł:
1.Badania Instytutu Filozofii i Socjologii PAN;
Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN;
Instytutu Nauk Ekonomicznych UW;
Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
2.Ekspertyzy, raporty z badań, rekomendacje - Instytutu Spraw Publicznych
Badania, syntezy, prognozy - Komitetu Badań Naukowych
Badania, prognozy, materiały konferencyjne - Komitetu Prognoz "Polska 2000 Plus"
PAN.
3.Raporty - Państwowej Inspekcji Pracy.
Dane - GUS
Wyniki badań opinii społecznej (głównie) - CBOS, Pentor, OBOP.
Za wnioski i oceny sformułowane na podstawie zgromadzonych materiałów - pełną
odpowiedzialność ponosi autor.
PRZYPISY:
1 K. Marks, F. Engels, Dzieła wybrane, Książka i Wiedza, 1949.
2 Lista 500 największych firm - "Parkiet" Gazeta Giełdy, maj 2003.
3 Lista 100 najbogatszych Polaków - "Wprost".
4 Henryk Domański, Główne kierunki zmian w strukturze społecznej, Scholar, 2002.
5 tamże.
6 Źródło CBOS.
7 Zobacz również: Piotr Sztompka, Socjologia, "Znak" 2003; Polska bieda II, pod
redakcją Stanisławy Galinowskiej, IPiSS 1997 r.; Hanna Palska, Bieda i dostatek,
IFiS PAN 2002 r.; Jan Główczyk, Społeczno-ekonomiczne skutki transformacji
ustrojowej w Polsce, WSS-E 2002 r.
8 Wymiary życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku. Pod redakcją
Mirosławy Marody. Scholar 2002.
9 Stowarzyszenie Klon/Jawor "Podstawowe fakty o organizacjach pozarządowych" -
Raport z badania 2002.
10 Materiały Pokontrolne Państwowej Inspekcji Pracy - stan na lata 2000, 2001,
2002.
11 Badanie bezrobocia długotrwałego, pod red. M. Kabaja, Instytut Pracy i Spraw
Socjalnych oraz Jan Rutkowski, Rynek pracy w Polsce: percepcja i rzeczywistość,
MSAP, 2001.
12 György Lukacs, Historia i świadomość klasowa, PWN 1988.
4