Jerzy Łazarz

POLSKA KLASA ROBOTNICZA NA PROGU XXI WIEKU
(DWA POZIOMY SPOŁECZEŃSTWA POLSKIEGO)

 



Zgodnie z tradycją marksowskiej dialektyki, sięgającej swoimi korzeniami starożytnej Grecji: "Prawda to rzeczywisty stan rzeczy, stąd nauka odwrotnie niż religia nie twierdzi prawd ostatecznych, lecz nieustannie uczestnicząc w pełnym sprzeczności procesie poznania, poprzez nieskończony ciąg pytań uparcie dąży do prawdy". I po drugie, wychodząc również z marksowskiego przekonania, że "wigoru poznaniu dodają spory"1 oczekuję uargumentowanego sporu zarówno z każdą sformułowaną przeze mnie tezą, jak i z całością zarysowanej koncepcji stanowiącej propozycję dalszych dociekań teoretycznych i badań empirycznych.
I jeszcze jedno wyjaśnienie wstępne. Przyjmuję - uzasadnienie tej tezy wymagałoby oddzielnego artykułu - że, my w Polsce, obecnie znajdujemy się nie w okresie zbudowanego w pełni systemu kapitalistycznego, lecz ciągle w procesie jego stawania się nie w drodze procesów żywiołowych, ale świadomego budowania go przez określone siły społeczne i polityczne. A więc procesu odwrotnego niż miało to miejsce w innych częściach Europy.
Gdybyśmy chcieli zrobić wykres struktury społecznej w Polsce pod względem władzy i dochodów, to wykres ten nie miałby kształtu piramidy typowej dla społeczeństw "starego" kapitalizmu, ale czegoś w rodzaju stempla. Mianowicie, na samej górze mamy okrągłą rączkę, gdzie mieści się nieliczna grupa bardzo bogatych, następnie dość długi wąski "trzon" średnio lub znośnie zamożnego społeczeństwa i, na samym dole, szeroka, rozległa, spłaszczona dochodowo podstawa biedy społecznej; jak mówi socjologia, rozległa sfera społeczeństwa ciągle zagrożonego socjalnie. Mówimy, że ukształtował się nie tyle układ dwubiegunowy, ile wyraźnie dwupoziomowy.
Poziom pierwszy
Do poziomu pierwszego należą ludzie zamożni, tj. właściciele i współwłaściciele dużych przedsiębiorstw oraz dyrektorzy wielkich przedsiębiorstw, kadra menedżerska, szczególnie przedsiębiorstw z udziałem kapitału obcego. Być może, nie wszyscy o tym wiedzą, że kadra menedżerska kapitału obcego jest w wielu wypadkach znacznie lepiej sytuowana aniżeli przedsiębiorcy polscy - właściciele przedsiębiorstw. Wchodzą do tej pierwszej grupy również parlamentarzyści, członkowie szeroko rozumianego rządu, wojewodowie, prezydenci dużych miast, czołowi działacze partii prokapitalistycznych oraz elity kwalifikacji, tj. popularni artyści, doradcy prawni i finansowi, eksperci rządowi i międzynarodowi, przedsiębiorcy gospodarczy tzw. szarej i czarnej strefy. (Podkreślam - nie pracownicy, lecz działacze gospodarczy, a więc szefowie "czarnych" i "szarych" przedsiębiorstw, prowadzących nielegalną w stosunku do przepisów działalność). Jest to grupa o dochodach rocznych - w przypadku przedsiębiorstw - liczonych w zyskach netto na jedno przedsiębiorstwo rocznie, średnio biorąc, powyżej 200 mln złotych. W wymiarze indywidualnym i rodzinnym zróżnicowanie dochodowe jest tutaj znaczne. Dochody minimalne wahają się od 200 tys. do 2 mln złotych w skali rocznej, maksymalne do 200 mln i więcej, w skali rocznej2. Faktyczne dochody poszczególnych osób i rodzin są często znacznie większe od oficjalnych, gdyż ciągle odnotowywane są fakty matactwa zmierzającego do ukrywania rzeczywistych dochodów.
Warto w ramach poziomu pierwszego wyodrębnić jeszcze jedną grupę, chodzi o kształtującą się w Polsce elitę zamożności, którą od przeciętnego Polaka dzieli dystans liczony w dziesiątkach milionów złotych. Mam na myśli takich przedsiębiorców, jak: Kulczyk, Krauze, Gudzowaty, Zasada, Solarz3 i inni, jak również, przypominam jeszcze raz, kadrę menagerską wielkich firm zagranicznych, których dochody roczne przewyższają roczne zyski dużych firm polskich. Według szacunków sporządzonych przez kluby biznesu kategoria ta obejmowała w 2002 r. niecałe 1000 osób łącznie, tj. w granicach 0,003 proc. ogółu ludności. Świadczy to o tym, że w porównaniu ze Stanami Zjednoczonymi i krajami Zachodniej Europy kapitalizm w Polsce jest jeszcze nie w pełni rozwinięty. Żaden z czołowych miliarderów Polski nie znalazłby się w rankingu pierwszej 50-tki najbogatszych przedsiębiorców żadnego kraju zachodnioeuropejskiego.
Wniosek pierwszy, klasę polskich kapitalistów cechuje ciągle głęboka frustracja. Poziom dochodów sytuuje klasę polskich kapitalistów poniżej dochodów zachodnich standardów. Z tych powodów, według prof. Domańskiego, nie ma klasy wyższej.4
Poziom pierwszy wynosi 12 proc. całej populacji, natomiast właściciele przedsiębiorstw - 6,6 proc. całej populacji.
Poziom drugi, tj. poziom ubóstwa społecznego
Są to robotnicy wykwalifikowani i niewykwalifikowani przedsiębiorstw prywatnych i państwowych, posiadacze małych i średnich gospodarstw rolnych, robotnicy rolni, duża część tzw. przedsiębiorców pracujących na własny rachunek, pokaźna część pracowników sfery budżetowej, renciści, emeryci, bezrobotni, bezdomni i inni zepchnięci na różne sposoby na margines życia społecznego, tzw. podklasa. Poziom drugi stanowi około 76 proc. całej populacji. Górna granica dochodów wynosi około 500 złotych brutto na jednego członka rodziny miesięcznie.5
Proszę porównać pierwszą i drugą grupę pod względem zamożności - są to wielkości nieporównywalne, ani statystycznie, ani realnie, ani materialnie.
Między jednym a drugim poziomem znajduje się wydłużona dochodowo sfera pośrednia obejmująca średnich i drobnych przedsiębiorców, znaczną część inteligencji z wyższym wykształceniem, dobrze uposażonych najemnych pracowników umysłowych, rzemieślników, właścicieli punktów handlowych i usługowych, właścicieli wydajnych gospodarstw rolnych, jednym słowem rodząca się klasa średnia. Jest to warstwa bardzo zróżnicowana pod względem dochodu, mieszcząca się między pierwszym a drugim poziomem, stanowi ona około 12 proc. populacji.
Między poziomem pierwszym a drugim nie ma bezpośredniego styku, są to dwa różne światy. Styk bezpośredni każdego poziomu ma miejsce z klasą średnią i na tym, mimo jej ciągłego niedorozwoju, polega jej wielka rola otuliny kapitalizmu.
Poziom drugi, tj. niski, wszelkie pretensje kieruje po adresem rożnych przedstawicieli klasy średniej. Na tym polega rola tej klasy jako amortyzatora kapitalizmu.
Ogólnie, oczywiście w obu układach zróżnicowanie dochodowe jest znaczne, ale różnice między układami mają znaczenie zasadnicze. Są to dwa różne światy. Warto w tym miejscu zauważyć stałą tendencję do oddalania się tych poziomów od siebie. Oba te układy cechują dwa różne wektory rozwojowe. Układ pierwszy - od 1990 r. następuje tutaj stały wzrost władzy i dochodów. Układ drugi, w tym samym czasie: stały postęp pauperyzacji i utraty wpływów na bieg spraw publicznych. A więc, ma miejsce wyraźne, trwałe i dynamiczne zwiększanie się nierówności społecznych.
Społeczeństwo ma coraz wyraźniejszą świadomość tego stanu rzeczy, jednak bardziej intuicyjną niż opartą na rzeczywistej wiedzy. Na pytanie o podstawowy podział społeczeństwa polskiego, aż 90 proc. badanych dokonało podziału na bogatych i biednych. Jeśli chodzi o kryterium władzy, zaledwie 19 proc. Polaków twierdzi, że ma poczucie wpływu na bieg spraw publicznych, z tego jednak 3/4 twierdzi, że wpływ ten jest bardzo ograniczony6.
Podział partii politycznych na lewicę/prawicę ma charakter śladowy w świadomości ludzi. Zdaniem respondentów, trudno określić różnicę wśród polityków. Nie można odróżnić ich ani na podstawie programu, ani praktyki. Zaledwie 0,6 proc. ankietowanych opowiedziało się wyraźnie jako zwolennicy lewicy i 0,5 proc. jako zwolennicy prawicy.
Jak przyznają to sami politycy, w tym również politycy SLD, następuje zbliżenie między tradycyjną prawicą a lewicą. Dzisiaj, każdy z nas to widzi, prawica głosi hasła populistyczne, lewica głosi hasła liberalne, zarówno zatem lewica, jak i prawica przesuwają się do centrum i tam znakomicie się ze sobą spotykają.
Układ pierwszy staje się coraz bardziej hermetyczny, następuje zamykanie się przed resztą społeczeństwa posiadaczy oraz elit politycznych i gospodarczych, łącznie z przekazem rodzinnym dzieciom wykształcenia i pozycji społecznej. Następuje wyraźne usztywnienie ruchliwości między grupami klasowymi. Ostatnio, przechodzenie z klasy robotniczej lub biedoty chłopskiej do grupy społecznej poziomu wyższego, do klasy średniej, tj. w ciągu ostatnich dwóch-trzech lat, ma miejsce w granicach jednej tysięcznej promila. Plebs, generalnie, pozostaje we własnej grupie. Przy czym ma tu miejsce stała tendencja usztywniająca, zamrażająca ten stan. Według prof. Domańskiego "z badań socjologicznych wynika, że istnieje ścisły związek między zawodem, wykształceniem, zamożnością ojca a pozycją społeczną jego dzieci" oraz "istnieje stała tendencja o nieubłaganej logice, w Polsce z klas niższych coraz trudniej jest i będzie przebić się wyżej. Awans w hierarchii będzie udziałem nielicznych jednostek, nigdy dużych grup społecznych".7
W kapitalizmie, najkrótsza definicja człowieka brzmi: jest to istota, która robi pieniądze, im więcej pieniędzy potrafi zdobyć, tym więcej ma w sobie człowieczeństwa, im mniej - tym więcej prymitywizmu i dzikości. Towarzyszy temu propaganda środków masowego przekazu (i to najbardziej "masowego", między innymi prasy kobiecej i bulwarowej), że "uczciwymi mogą być tylko ludzie bogaci", że pieniądz nie tylko nie deprawuje, ale kształtuje postawy prospołeczne i filantropijne.
Klasa robotnicza
Stajemy przed niebagatelnym pytaniem: jakie ma miejsce i jaką rolę spełnia w drugim układzie klasa robotnicza? Przypominam, że od czasu do czasu pojawia się teza o zaniku klasy robotniczej w dobie rewolucji informatycznej. Tezie tej towarzyszy zresztą parę innych, które spróbuję poddać pewnej analizie.
Jaka jest więc rzeczywistość? Po pierwsze, jest nie kwestionowanym faktem, że w wyniku kapitalistycznej transformacji nastąpiła znacząca zmiana struktury klasy robotniczej. O około 2,2 mln osób zmalała w tym czasie liczba robotników tzw. wielkoprzemysłowych, pokaźna ich część przeszła do średnich i małych przedsiębiorstw i sektora usług, znaczna część przeszła na emeryturę, część zasiliła szeregi bezrobotnych, powiększając zarówno bezrobocie ukryte, jak i jawne. Jednak wbrew wszelkim twierdzeniom opartym na medialnych ocenach charakterystyczną cechą w strukturze zawodowej pozostaje duży odsetek robotników wykwalifikowanych. Na przełomie wieków, tj. w latach 2000-2002, kategoria ta stanowiła 25 proc. ogółu zatrudnionych (!), zdecydowanie wśród nich dominując. W stosunku do 1987 r. oznacza to spadek w strukturze zawodowej zaledwie o 1,3 punktu procentowego. Jednocześnie, wbrew codziennym twierdzeniom prasy, polityków i przedsiębiorców o ciągłym spadku zapotrzebowania na niewykwalifikowaną siłę roboczą i wzroście zapotrzebowania na coraz wyższe kwalifikacje, odsetek robotników niewykwalifikowanych w produkcji wzrósł w wyżej wymienionych latach z 5,7 proc. ogółu zatrudnionych do 7,2 proc. ogółu zatrudnionych.
W tym miejscu chcę zwrócić uwagę na fakt, że obecnie pojęcie robotnik niewykwalifikowany nie oznacza, że zatrudnione są na tych stanowiskach faktycznie osoby o niskich kwalifikacjach. Oznacza to natomiast, że są to stanowiska kwalifikacji nie wymagające lub za takie uznane przez pracodawcę, np. ze względów płacowych. Sytuacja na rynku pracy powoduje, że na stanowiskach nie wymagających wysokich kwalifikacji pracują często dużej klasy fachowcy, w tym również z wykształceniem wyższym, w tym także inżynierowie oraz wczorajsi absolwenci wyższych uczelni.
Wzrasta również liczba pracowników fizycznych sfery usług z 3,9 proc. do 6,4 proc. Wzrosła także liczba robotników rolnych, odpowiednio z 1,5 proc. do 2,1 proc. przy jednoczesnym gwałtownym spadku liczebności właścicieli gospodarstw rolnych z 23,5 proc. do 12,2 proc. Pragnę zauważyć, że niemało było różnego rodzaju publikacji twierdzących, że upadek PGR-ów oznacza zupełny zanik klasy robotniczej na polskiej wsi. Przeoczono fakt gwałtownego upadku tysięcy gospodarstw o powierzchni od 1 do 20 hektarów i powstania oraz umocnienia się ponad 16 tysięcy kapitalistycznych gospodarstw rolnych powyżej 100 hektarów.
W sumie, jeśli w 1987 r. robotnicy ogółem stanowili 37,4 proc. struktury zawodowej Polski, to w latach 2000-2002 odsetek ten wynosił 40,7 proc. A więc, był nie tylko nie niższy, ale wyższy o 3,3 proc. Pryska więc mit o zaniku klasy robotniczej w Polsce. Jest to ciągle znacząca wielkość, wynosząca około 6,5 mln osób.8 Ale to nie wszystko.
Rośnie w ciągu ostatnich 4 lat liczba "przedsiębiorców" prowadzących działalność gospodarczą na własny rachunek. Kategoria ta powstaje w dużej mierze w następujący sposób - właściciel dużego lub średniego zakładu zwalnia zatrudnionych pracowników, następnie wymusza na nich zarejestrowanie się jako samodzielnych "przedsiębiorców", podpisuje następnie z nimi umowę jako z wykonawcami lub podwykonawcami zamówień wytwórczych jego zakładu. Ci nowi "przedsiębiorcy" pracują na tych samych stanowiskach co poprzednio, ale podatek dochodowy płacą sami, ubezpieczają się sami. A są nawet tacy właściciele przedsiębiorstw, którzy potrącają im z umówionych dochodów środki za amortyzację maszyn i urządzeń, na których pracują. Mają oni więc tytuł "przedsiębiorców", a rzeczywisty status - najgorzej opłaconego i najbardziej wyzyskiwanego pracownika. Stanowią oni, obok legalnie, półlegalnie i nielegalnie zatrudnionych obcokrajowców oraz zatrudnianych "na czarno", najtańszą siłę roboczą. Ilu ich jest? Niektórzy szacują, że spośród około 2,5 mln zarejestrowanych pracujących na własny rachunek (poza rolnictwem), około 75 do 80 proc. stanowi właśnie ta grupa. Są to więc w istocie również członkowie klasy robotniczej. Właściwy nie tylko polskiemu kapitalizmowi zamęt prawny, wywołuje zamęt pojęciowy, a ten z kolei - zamęt statystyczny. Mimo więc faktu, że trudno jest dokładnie określić wielkość klasy robotniczej, jest to ciągle siła potężna, zdolna do istotnego wpływu na bieg społecznych wydarzeń w kraju.
Należy w tym miejscu zauważyć również, że według różnych szacunków liczba robotników zatrudnionych w tzw. szarej strefie gospodarki waha się od ok. 800 tys. do 1,2 mln osób.
Robotnicy stanowią, niestety, siłę jedynie potencjalną, nie potrafiącą wykorzystać tkwiących w niej możliwości, a nawet tracącą, w miarę umacniania się sektora kapitalistycznego w Polsce, świadomość swoich celów, interesów, możliwości i narzędzi walki. Klasa robotnicza jest aktualnie najgorzej - w porównaniu z innymi klasami społecznymi - zorganizowana.
Krótka analiza stanu zorganizowania klasy robotniczej na tle zorganizowania ogólnospołecznego
A. Partie polityczne
W 2002 r., w działalności partii politycznych brało udział 0,64 proc. Polaków; dwa lata temu - 1,54 proc. A więc, spada nawet procent uczestnictwa ogółu społeczeństwa. Jest to jeden z najniższych wskaźników w Europie. Udział robotników jest statystycznie nieuchwytny, jest to wielkość śladowa. Faktycznie nie ma partii reprezentującej interesy robotników. Wszystkie liczące się partie polityczne mają charakter prokapitalistyczny. Są, co prawda niewielkie partie "narzekające na system kapitalistyczny", przeważnie jednak we własnym gronie, nie zdolne do nawiązania kontaktu z robotnikami. Jednak, a to jest najważniejsze, nie ma politycznej, antykapitalistycznej samoorganizacji klasy robotniczej, nie ma dostatecznie rewolucyjnej i odważnej grupy inteligencji, która miałaby wolę i pomysł, jak pomóc klasie robotniczej w politycznym samoorganizowaniu się. W rezultacie, brak narzędzia politycznego i ideologicznego kształtującego samoświadomość robotniczych interesów oraz strategiczny styl myślenia i działania tej klasy.
B. Organizacje pozarządowe
W 2002 r. działało 36.500 stowarzyszeń i 5.000 fundacji, tj. łącznie 41.500 organizacji pozarządowych, skupiających łącznie powyżej 3,7 mln członków.9 Udział robotników w tych organizacjach jest również nieuchwytny statystycznie - śladowy. Są to głównie organizacje polskiej klasy średniej, powiązane wieloma nićmi ze strukturami władzy, przy czym jedna osoba należy przeciętnie do 4-5 organizacji. Faktyczna liczba Polaków zaangażowanych w działalność organizacji pozarządowych waha się więc między 925 tys. a 740 tys. osób.
C. Związki zawodowe
Jak wykazują liczne badania, zaledwie 5,3 proc. robotników darzy obecnie (2002 r.) zaufaniem związki zawodowe, a jest ich członkami 6,8 proc. robotników. Należy zwrócić uwagę na parę faktów. Fakt pierwszy - następuje zanik, i to totalny, związków zawodowych w zakładach prywatnych. (aby otrzymać zatrudnienie w 90 proc. prywatnych przedsiębiorstw trzeba zrezygnować z przynależności do związków zawodowych) oraz następuje zmniejszanie się liczby członków związków zawodowych w zakładach Skarbu Państwa. Fakt drugi - robotnicy postrzegają uzależnianie się władz związkowych w dużych zakładach od kierownictw przedsiębiorstw, dostrzegają gry manipulacyjne polegające na eliminowaniu robotników z funkcji kierowniczych. W istocie jest to ukryta walka o ustawową ochronę przed zwalnianiem z pracy, co powoduje, że kierownicze funkcje w związkach zawodowych obejmuje prawie powszechnie średni szczebel zarządzania przedsiębiorstwem. Można postawić tezę, iż zanika ważne narzędzie obrony interesów doraźnych robotników. Widać to szczególnie wyraźnie z perspektywy sądów pracy. O ile kilka lat temu każdy pracownik, bez względu na przynależność do określonego związku zawodowego lub jej brak, mógł zwrócić się do dowolnego związku zawodowego z prośbą o obronę przed niesłusznymi decyzjami dyrekcji zakładu, to obecnie pracownikom nie zrzeszonym w związkach zawodowych lub zrzeszonych w innych związkach zawodowych władze zakładowe oddzielnych związków zawodowych takiej ochrony i pomocy bardzo często odmawiają. Ograniczenie obrony praw pracowniczych wyłącznie do zrzeszonych w określonym związku zawodowym i odmawianie jej wszystkim pracującym, a więc rezygnacja przez wiele organizacji związkowych z reprezentacji całych załóg staje się wielką słabością związków zawodowych.
O poczuciu bezbronności klasy robotniczej na co dzień świadczą następujące fakty. Posłużę się tutaj licznymi materiałami Państwowej Inspekcji Pracy.10 Po pierwsze, w ponad połowie przedsiębiorstw za krytykę warunków pracy, czas pracy, bezpieczeństwo itp. "wylatuje się" lub można wylecieć z zakładu. Po drugie, w co dziesiątym przedsiębiorstwie pensje wypłaca się nieregularnie, często z trzymiesięcznym opóźnieniem lub w ratach pół-, a nawet rocznych. Zjawisko to nasila się. Aż wierzyć się nie chce, że w latach 2000-2002 firmy w ogóle nie wypłaciły pracownikom ponad 433 miliony złotych. Po trzecie, w 75 proc. przedsiębiorstw zmusza się pracowników do pracy w nieprzepisowych warunkach. Po czwarte, w 70 proc. przedsiębiorstw przedłuża się czas pracy robotników bez dodatkowego wynagrodzenia. Po piąte, w sektorze rodzinnych firm prywatnych, tu jest najgorzej, w relacjach pracodawca-pracownik dominuje XIX-wieczny kapitalizm - zwalnia się w nich za wszystko, natychmiast, nawet jedynych żywicieli rodzin. Zainteresowanie tym, ile zarabia kolega jest przestępstwem, gdyż jest "pchaniem nosa w nie swoje sprawy". Polityka uposażeń jest wyłącznie domeną przedsiębiorców, a wysokość uposażenia może być znana jedynie w relacjach dwustronnych, bez udziału osób trzecich do tego niepowołanych.
Kilka zdań na temat bezrobocia
W lutym 2003 r. oficjalny wskaźnik bezrobocia według GUS wynosił 18,8 proc., w marcu spadł do 18,7 proc., w kwietniu do 18,4 proc. - prasa, rząd, minister podjęli tryumfalny krzyk, jak to nagle zaczęło się poprawiać na rynku pracy. Czy to oznacza, że dziś łatwiej o pracę? Nic podobnego. W tym samym okresie nastąpił wzrost poszukujących pracę, według wojewódzkich urzędów pracy, średnio biorąc w kraju o 19,4 proc. przy jednoczesnym spadku ofert pracy o 4 proc.
Wielkość bezrobocia - oficjalnie 3 mln osób, faktycznie, według wielu badaczy problemu, ponad 5 mln osób. Obok bezrobocia jawnego istnieje poważne bezrobocie utajone.11 Według badań CBOS-u rośnie również liczba osób pesymistycznie oceniających lokalny rynek pracy. W marcu 2003 r. aż 42 proc. badanych stwierdziło, że trudno jest znaleźć jakąkolwiek pracę.
Wbrew różnorodnym doniesieniom prasy, że kluczem do otrzymania pracy jest wykształcenie, wśród bezrobotnych zaczynają dominować ludzie młodzi - 40 proc. ogółu poszukujących pracy - nieźle przygotowani do nowoczesnych zawodów. Wśród ubiegających się o pracę w wieku 18-24 lata aż 68,6 proc. to bezrobotni z wykształceniem od średniego wzwyż, w tym 18,8 proc. to absolwenci szkół wyższych. O ile według badań społecznych (socjologicznych) w latach 1997-1998 jedynie 7 proc. studentów miało wątpliwości czy wyższe studia ułatwiają zdobycie pracy zgodnej z ich kwalifikacjami, to w lutym 2003 r. aż 84 proc. badanych studentów nie miało żadnych wątpliwości, że wyższe studia nie są wystarczającą przepustką do zdobycia jakiegokolwiek zawodu i osiągnięcia jakiegokolwiek zatrudnienia natychmiast po ukończeniu studiów.
Kilka danych na temat świadomości klasy robotniczej
Ograniczę się jedynie do niektórych elementów dominujących obecnie w świadomości klasy robotniczej, tych najbardziej charakterystycznych, według mnie o doniosłym znaczeniu społecznym.
Nieufność do istniejących partii politycznych deklaruje 75,5 proc. badanych robotników. Aktualnie nie czuje się związanymi z żadną partią polityczną, pod żadnym względem - 90 proc. Boi się manipulacji ze strony partii 45,4 proc. Prawie 100 proc. badanych robotników boi się uwikłania przez istniejące partie polityczne w ideologię i politykę, które, jak wskazuje ich doświadczenie, mogą okazać się antyrobotnicze. Ale jednocześnie aż 20 proc. robotników dostrzega potrzebę istnienia partii reprezentującej ich interesy i deklaruje gotowość wstąpienia do takiej partii. Wszyscy jednak widzą pod tym względem jedynie zupełną pustkę polityczną.
Po drugie, odpowiedzialność za państwo, problemy demokracji. Pogląd, że każdy dobry obywatel powinien czuć się odpowiedzialny za państwo wyraża 80 proc. badanych robotników. Jednocześnie przekonanie, że funkcje służenia państwu spełniają dobrze takie instytucje, jak parlament, rząd, samorząd wyraża zaledwie 6 proc. Jest to klasa dezaprobaty, co prawda biernej, jeśli się weźmie pod uwagę fakt, iż w 2002 r. udział robotników w protestach publicznych wynosił zaledwie ok. 1 proc., ale jednak dezaprobaty.
81,9 proc. badanych wyraża pogardę i dezaprobatę dla korupcji, przy jednoczesnym przekonaniu 79,3 proc., że korupcja zagraża interesom wszystkich, nie tylko tych bezpośrednio korumpowanych. Istnieje silna tęsknota za praworządnością - wyraża ją 89,9 proc. badanych. Zdaniem robotników najlepiej praworządności służy ład i demokracja uczestnicząca, ale blisko 100 proc. badanych twierdzi, że nie ma żadnego wpływu na bieg spraw publicznych.
Czy w tej sytuacji może dziwić następujący, zaskakujący wynik badań: 16 proc. badanych robotników twierdzi, że w stosunku do obecnej, antyspołecznej polityki kolejnych rządów nawet niedemokratyczne rządy mogą być lepsze, jeśli będą w praktyce realizować potrzeby większości społeczeństwa, a aż 54 proc. badanych manifestuje społeczną apatię, uznając że wszystko jedno czy będą to rządy demokratyczne czy też niedemokratyczne, bo dla nich nie ma to większego znaczenia. Są to postawy szczególnie niebezpieczne, wymagające przemyślanych działań prowadzących do ich zahamowania. Nie wolno zapominać o bolesnej lekcji historii, że "faszyzm jest ruchem ludzi, którzy stracili nadzieję".
Krótka analiza niektórych czynników świadomościowych klasy robotniczej
A. Czynniki pozytywne. Po pierwsze, rosnąca świadomość, że istniejący układ polityczny nie reprezentuje robotniczych interesów i jest im obcy. Stąd m.in. bardzo niski wskaźnik frekwencji wyborczej robotników. Po drugie, przekonanie, że bogacić się w Polsce obecnie, w okresie budowy kapitalizmu, nie można własną pracą, lecz jedynie kosztem innych, z reguły biednych. Takie jest przekonanie 82 proc. badanych robotników. Po trzecie, ponad połowa (50,4 proc.) badanych robotników uważa, że najważniejszą przyczyną biedy jest rosnąca niesprawiedliwość, wyzysk społeczny i brak instytucji, do których od przejawów niesprawiedliwości biedny pokrzywdzony człowiek mógłby się odwołać.
B. Zjawiska negatywne. Brak odpowiednich mechanizmów obronnych i nikła świadomość interesów zbiorowych klasy robotniczej powoduje, iż powoli załogi fabryczne stają się zbiorowiskiem indywidualnych, rozproszonych interesów osobników konkurujących między sobą o utrzymanie się za wszelką cenę w pracy. Jest to zjawisko bardzo groźne. W okresie tzw. kapitalistycznej transformacji wśród obecnie pracujących robotników wykwalifikowanych 52 proc. i 50 proc. robotników niewykwalifikowanych było już w swoim życiu bezrobotnymi. A więc, ponad połowa klasy robotniczej poznała smak bezrobocia, strach przed jutrem, groźbę nędzy rodzin. Jeśli do tego dodać stały spadek dochodów realnych rodzin robotniczych, to nie może dziwić, że przy braku zespołowych form obrony zaczynają dominować indywidualne postawy dostosowawcze.
W tym miejscu smutna refleksja. Nie jest winą klasy robotniczej, że tak wielka liczba robotników zamienia "walkę o wszystko" na "walkę o ochłap". Winni są, przede wszystkim, rodzimi tzw. antykapitalistyczni rewolucjoniści, którzy nie potrafili wyjść poza stadium konstatacji współczesnej rzeczywistości, a za swój własny brak woli walki i próby nawiązania trwałych kontaktów z klasą robotniczą obarczali ją winą za niespełnienie ich nadziei na szybki, spontaniczny wybuch społeczny tej klasy. A oni wówczas "gotowi byli stanąć na czele".
Warto pamiętać, że według marksowskiej tradycji niezbędne minimum lewicowości partii politycznej stanowią nierozdzielnie trzy czynniki: pierwszy czynnik - idea sprawiedliwości społecznej; drugi czynnik - podporządkowanie wszelkich działań obronie interesów klasy robotniczej i trzeci czynnik - ciągła działalność rozwijająca, wspomagająca i utrwalająca samoorganizację klasy robotniczej. A więc podmiot, cel i narzędzie działań politycznych. W ujęciu Karola Marksa i jego kontynuatorów, np. György Lukacsa, klasa społeczna jest w pełni skrystalizowana dopiero wówczas, gdy posiada świadomość klasową. Jest to poczucie wspólnej sytuacji w społeczeństwie, wspólnego losu, wspólnej niedoli, wspólnych perspektyw.
Jest to także identyfikacja sprawców czy też winnych sytuacji klasy, a także strategii walki o swoje prawa.12
Parę słów na temat intelektualistów
Społeczeństwo ciągle sądzi (60-70 proc.) badanych, że inteligencja powinna brać na siebie rolę duchowego przywódcy. Winna ona: wychowywać, kierować moralnie, uczyć, podnosić świadomość narodową. Natomiast sama inteligencja ma to coraz bardziej w nosie. Zależy jej, przede wszystkim, na wysokich dochodach, wysokim prestiżu i pewnej pozycji materialnej. Na marginesie, nieco inaczej zachowuje się inteligencja twórcza, w tym naukowa i artystyczna, a przynajmniej jej część. Zachodzące procesy, zwłaszcza w płaszczyźnie moralnej, budzą u wielu z nich sprzeciw. Jednak generalnie rzecz biorąc "nowy ład" wyraźnie przynosi korzyści części inteligencji. Dąży ona do zespolenia się z prywatną przedsiębiorczością, często aktywnie torując jej drogę (zarówno w urzędach państwowych, jak i w nauce, doradztwie i temu podobnych).

Przy obecnym zróżnicowaniu wsi trudno mówić o klasie chłopskiej, temat wymaga oddzielnej analizy i dyskusji. Nie jestem w stanie podjąć go obecnie, zwłaszcza że sprawa nie jest prosta i wymaga oderwania się od myślowych schematów, których więźniami jesteśmy w dużej mierze. Na przykład, 2-hektarowe hodowlane gospodarstwo rolne w województwie zachodnio-pomorskim hodujące nutrie, posiadające zapewnione zagraniczne rynki zbytu i dysponujące kapitałem (w tym zagranicznym) jest silnym kapitalistycznym przedsiębiorstwem w odróżnieniu od 12-hektarowego, rodzinnego gospodarstwa rolnego w południowo-wschodniej lubelszczyźnie, uprawiającego zboża, zapewniającego swoim gospodarzom wegetację na poziomie nędzy materialnej.

I jeszcze jedna uwaga. Warto zauważyć, że podział społeczeństwa na dwa poziomy ma swoje odbicie również w polskim systemie penitencjarnym. Na 83 tys. więźniów przedstawicielami poziomu pierwszego są zaledwie tysiączne części promila. Jeśli odejmie się również 3 tys. członków różnorodnych gangów oraz około 1,5 tys. skazanych za gwałty, wówczas cała reszta są to przedstawiciele drugiego poziomu. Nie chcę tutaj niczego usprawiedliwiać, jednak znaczna część przestępstw jest rezultatem społecznej degradacji, marginalizacji, nędzy i beznadziejnych warunków bytowania. Wraz ze zmianami politycznymi, gospodarczymi i społecznymi, będącymi wynikiem zmiany ustroju, nastąpił gwałtowny wzrost przestępczości - przemoc stała się naszą codziennością. Drugi układ powinien się do niej dostosować pokornie, a nie protestować.
Uwagi końcowe
W tym systemie partie są reprezentantami różnych grup interesów pierwszego poziomu oraz szukają narzędzi do osłabienia oporu poziomu drugiego. W związku z tym należy wyciągnąć bardzo ważny wniosek: oświadczenia polityków, hasła, deklaracje powinno się traktować z ogromną ostrożnością. W istocie rzeczy prowadzona jest ciągła, bezustanna gra - walka o to by świadomość i samoświadomość własnych interesów klas i warstw społecznych 2-go poziomu, a zwłaszcza klasy robotniczej, bez ustanku malała i w związku z tym słabła siła ich oporu. Należy także pamiętać, że polska klasa polityczna jest pod silnym wpływem nurtów ideologicznych zachodniego, rozwiniętego kapitalizmu.
I jeszcze jedna uwaga, czy też pytanie. Czy w Polsce budujemy ustrój oparty na woli, dążeniach i mądrości polskiego kapitału? Otóż, wydaje się, że nie. Głównym architektem przeobrażeń jest ciągle polska klasa polityczna osadzona okrakiem między interesem polskiego kapitału a kapitału europejskiego. Przy czym kapitał europejski artykułuje swoje postulaty znacznie czytelniej i mocniej. Według jego zamiarów transformacja w Polsce ma łagodzić sprzeczności ekonomiczne przede wszystkim na Zachodzie. Zauważmy, że interesy polskiego kapitału i kapitału europejskiego są w wielu dziedzinach sprzeczne. Jednak, jak dotąd, przede wszystkim interesy kapitału europejskiego są szczególnie silnie brane pod uwagę w całym procesie transformacji. Jak wykazują badania socjologiczne u przedsiębiorców rośnie poczucie frustracji, ponieważ umacnianiu się ekonomicznej pozycji tej grupy nie towarzyszy odpowiedni wzrost wpływów politycznych. A wszyscy już dzisiaj chcieliby być Kulczykami. Według 87 proc. badanych przedsiębiorców ich interesy i poglądy ciągle jeszcze nie są właściwie reprezentowane.
Nie ulega wątpliwości, że w miarę rozwoju kapitalizmu w Polsce rola klasy politycznej będzie ulegała zmianie. Przy pełnej prywatyzacji tzw. klasa polityczna w obecnej formie przestanie istnieć - funkcje swoje zmieni w sposób istotny. Obecnie manewruje ona między korzyściami płynącymi z przemysłu państwowego a gospodarki prywatnej. Jest w tym sensie klasą przejściową. Kapitalistom w miarę rozwoju kapitalizmu bardziej będzie potrzebny nie kreator, twórca systemu, ale wykonawca jego woli. W tym nowym układzie decydujące znaczenie w rozwoju społeczno-gospodarczym kraju będą miały nie programy partii politycznych, ale programy wielkich korporacji kapitalistycznych. Tak jak to ma miejsce obecnie w wielu krajach kapitalistycznego świata.
*
Na marginesie, jeszcze jedna ważna końcowa uwaga w związku z dyskusjami dnia dzisiejszego. Jedną z cech rządzenia w III Rzeczypospolitej stało się przechodzenie osobistości życia politycznego do prywatnego biznesu. Byli ministrowie, wysocy urzędnicy państwowi, posłowie obsadzają stanowiska prezesów firm, są wybierani do rad nadzorczych i zarządów spółek, stają się udziałowcami i zakładają własne przedsiębiorstwa. Jak dotąd, nie dokonuje się przepływ w drugą stronę, do rządu. Najpowszechniejszą formą korumpowania klasy politycznej obecnie przez klasę kapitalistów jest kształtowanie przekonania, że przy spełnieniu pewnych warunków w toku pełnienia urzędu można liczyć na intratną, prestiżową funkcję kierowniczą w gospodarce, nawet jeśli przegra się kolejne wybory lub nie powiedzie się w ramach pełnionego dotąd urzędu państwowego. I to stwarza korupcję powszechną, totalną i nie do pokonania.

Przy opracowaniu niniejszego materiału w dużej mierze korzystano z następujących źródeł:
1.Badania Instytutu Filozofii i Socjologii PAN;
Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN;
Instytutu Nauk Ekonomicznych UW;
Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych.
2.Ekspertyzy, raporty z badań, rekomendacje - Instytutu Spraw Publicznych
Badania, syntezy, prognozy - Komitetu Badań Naukowych
Badania, prognozy, materiały konferencyjne - Komitetu Prognoz "Polska 2000 Plus" PAN.
3.Raporty - Państwowej Inspekcji Pracy.
Dane - GUS
Wyniki badań opinii społecznej (głównie) - CBOS, Pentor, OBOP.

Za wnioski i oceny sformułowane na podstawie zgromadzonych materiałów - pełną odpowiedzialność ponosi autor.


PRZYPISY:

1 K. Marks, F. Engels, Dzieła wybrane, Książka i Wiedza, 1949.
2 Lista 500 największych firm - "Parkiet" Gazeta Giełdy, maj 2003.
3 Lista 100 najbogatszych Polaków - "Wprost".
4 Henryk Domański, Główne kierunki zmian w strukturze społecznej, Scholar, 2002.
5 tamże.
6 Źródło CBOS.
7 Zobacz również: Piotr Sztompka, Socjologia, "Znak" 2003; Polska bieda II, pod redakcją Stanisławy Galinowskiej, IPiSS 1997 r.; Hanna Palska, Bieda i dostatek, IFiS PAN 2002 r.; Jan Główczyk, Społeczno-ekonomiczne skutki transformacji ustrojowej w Polsce, WSS-E 2002 r.
8 Wymiary życia społecznego. Polska na przełomie XX i XXI wieku. Pod redakcją Mirosławy Marody. Scholar 2002.
9 Stowarzyszenie Klon/Jawor "Podstawowe fakty o organizacjach pozarządowych" - Raport z badania 2002.
10 Materiały Pokontrolne Państwowej Inspekcji Pracy - stan na lata 2000, 2001, 2002.
11 Badanie bezrobocia długotrwałego, pod red. M. Kabaja, Instytut Pracy i Spraw Socjalnych oraz Jan Rutkowski, Rynek pracy w Polsce: percepcja i rzeczywistość, MSAP, 2001.
12 György Lukacs, Historia i świadomość klasowa, PWN 1988.



4