POSTAWY ODMIENNE
Po raz pierwszy, przy okazji strajku w Ostrowiu Wielkopolskim z załogą spotkali
się liderzy największych central związkowych: Janusz Śniadek z NSZZ
"Solidarność" i Maciej Manicki z OPZZ. Efekt - symboliczna "minuta
solidarności", w skali kraju, z 2,5 tys. załogą "Wagonu". Poparcie dla
strajkujących wyrazili również robotnicy i związkowcy z warmińsko-mazurskich
zakładów remontowych taboru kolejowego, którzy rozpoczęli m.in. zbiórkę żywości
i pieniędzy. O podobnych akcjach i wyrazach solidarności, zwłaszcza wśród
robotników i społeczności lokalnych informowały nawet mass-media.
Najwyraźniej mamy do czynienia ze zmianą jakościową. O ile mówi się, że na co
dzień "dominują indywidualne postawy dostosowawcze" i przeważają "rozproszone
interesy osobników konkurujących między sobą o utrzymanie się za wszelką cenę w
pracy" (Jerzy Łazarz, "Polska klasa robotnicza na progu XXI wieku. Dwa poziomy
społeczeństwa polskiego"), o tyle na fali protestów ujawniają się ze
zwielokrotnioną siłą postawy odmienne. W sposób skokowy odradza się świadomość
klasowa. Ta spontaniczna forma świadomości klasowej musi być wzmocniona,
utrwalona i ukierunkowana przez zorganizowane oddziaływanie formacji programowo
klasowych. Inaczej okazuje się formą nietrwałą, łatwą do zmanipulowania przez
ugrupowania posługujące się argumentacją o charakterze populistycznym. I z tym
właśnie jest problem!
Postępujący rozkład ruchu robotniczego jest wprost zależny zatem od wypadnięcia
z gry rewolucyjnego ruchu robotniczego, co ma miejsce nie tylko w Polsce. Za
taki stan rzeczy winy nie ponoszą jednak "tzw. polscy <<antykapitalistyczni
rewolucjoniści>>, którzy nie potrafili wyjść poza stadium konstatacji
współczesnej rzeczywistości" (J. Łazarz, tamże). Są to bowiem formacje śladowe,
niewidoczne na scenie politycznej. Jednocześnie grupy te ze względu na swoje
zróżnicowanie (partyjniactwo), a często wręcz niechęć do klasy robotniczej,
opierają się na bazach zastępczych (młodzież, sfrustrowane warstwy średnie i
grupy marginalne). Jeśli już kogoś należy winić za taki stan rzeczy, to przede
wszystkim zbiurokratyzowany i upaństwowiony ruch robotniczy oscylujący do
niedawna wokół Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, na gruncie polskim -
PZPR.
Głębokość szkód wyrządzonych przez tę formację należy porównać ze skutkami
choroby, jakie dla organizmu ludzkiego niesie rak. Próba zrzucenia
odpowiedzialności za obecny stan rzeczy na niedoświadczonych, nie mających
często nic wspólnego z ruchem robotniczym nowolewicowych działaczy i aktywistów
jest w tym kontekście kuriozalna.
Zarzucanie tym ludziom "braku woli walki" (choć i takie postawy się zdarzają)
mija się z prawdą. Protesty tzw. alterglobalistów czy antykapitalistów mieszczą
się przeważnie w nowych ruchach społecznych - ruchach klas średnich, podobnie
jak działalność wszelkich "organizacji pozarządowych" i niewiele mają wspólnego
z ruchem robotniczym, raczej są one częścią mozaiki "społeczeństwa
obywatelskiego". Również współczesne związki zawodowe pod nieobecność
rewolucyjnego ruchu robotniczego stają się elementem nie tyle ruchu
robotniczego, co tegoż społeczeństwa.
W tym sensie zanik związków zawodowych, nie spełniających przecież swoich
podstawowych zadań, tradycyjnych dla ruchu robotniczego - obrony interesów
doraźnych robotników - nie jest przypadkowy (patrz nasz artykuł:
"Dekompozycja... i co dalej?" z 23 czerwca b.r.). W Polsce główne centrale
związkowe nie mają nic wspólnego z klasowym ruchem robotniczym, co więcej
powiązane są z partiami politycznymi o prokapitalistycznym charakterze. A zatem
są agenturą tzw. klasy politycznej, pośrednio zaś agenturą kapitału, przede
wszystkim o charakterze kompradorskim.
Niewątpliwie pogłębienia wymagają konstatacje poczynione w artykule Jerzego
Łazarza. Trudno bowiem nie zauważyć, że opierają się one zbyt często na
zdroworozsądkowym rozumieniu zachodzących procesów i wynikających z nich
zagrożeń, np. groźba faszyzmu czy zagrożenie populistyczne.
Uwagi dotyczące "rodzącej się klasy średniej - otuliny kapitalizmu", braku klasy
wyższej (poczynione za prof. H. Domańskim) zamazują tak naprawdę rzeczywisty
stan rzeczy, dynamizm i specyfikę współczesnego procesu polaryzacji
społeczeństwa (na dwa bieguny, a nie dwa poziomy). W rzeczywistości bowiem
wymywany jest poziom pośredni - stare warstwy średnie. Nie powstała natomiast
tzw. nowa klasa średnia, postępuje proces proletaryzacji społeczeństwa, zanika
"otulina kapitalizmu", kształtuje się klasa panująca, która mimo swoich
"frustracji" względem klas wyższych z rozwiniętych społeczeństw
kapitalistycznych, tu i teraz, pełni rolę klasy panującej o charakterze
kompradorskim, zależnym od kapitału monopolistycznego. I taką pozostanie (!),
gdyż brak jest przesłanek by domniemywać, że nastąpi usamodzielnienie "polskiego
kapitalizmu", narodowego kapitału (którego interesy są sprzeczne z kapitałem
europejskim czy międzynarodowym), czy też rozwój nowej klasy średniej, a w
rezultacie ukształtowanie się w Polsce struktury kapitalistycznej na kształt
stożka czy piramidy, z obowiązkową "otuliną".
Podobnie rzecz dzieje się we wszystkich krajach kapitalizmu zależnego i
peryferyjnego, w których następuje rozerwanie "otuliny kapitalizmu" ("ład i
porządek" można utrzymać tylko dzięki nagiej przemocy, wstawiennictwu i pomocy
wojskowej wysokorozwiniętych krajów kapitalistycznych, które pełnią rolę
żandarmów, np. USA).
Proces polaryzacji pogłębia się wraz z tzw. globalizacją gospodarki światowej, z
załamaniem się koniunktury gospodarczej, z kolejnymi cyklami kryzysów, wraz z
którymi coraz to nowe obszary, kraje, grupy społeczne wypadają poza orbitę
wzrostu i rozwoju, a po części i zainteresowania kapitału monopolistycznego. W
efekcie, w schyłkowym okresie kapitalizmu nasilają się sprzeczności
antagonistyczne nie skrywane już szczelną "otuliną".
Prowadzi to wprost do bezwzględnej walki klasowej, której efekty już są
dostrzegalne. Trwa ofensywa kapitału na wszelkie zdobycze świata pracy, uzyskane
w dobie rywalizacji dwóch systemów i względnej stabilizacji kapitalizmu.
Pogłębia się już nie tyle wyzysk względny, ale przede wszystkim bezwzględny
(wydłużenie czasu pracy, nieprzestrzeganie wszelkich norm, obniżenie płac lub
nawet nie opłacanie pracy najemnej, strukturalne bezrobocie, "zbędni ludzie").
Transformacja ustrojowa powoduje jednak znaczące przemieszczenia w strukturze
społecznej, zamieszanie i niejasność ról społecznych poszczególnych grup, warstw
i klas. Przemieszczenia i zamieszanie dotyczy również klasy robotniczej. Zasługą
Jerzego Łazarza jest ukazanie tych procesów w obrębie klasy robotniczej i,
szerzej, proletariatu.
Nie podzielamy jednak pesymistycznych wniosków, sugestii i obaw płynących z tej
analizy. Ważne naszym zdaniem jest, że w tych czasach "aż 20 proc. robotników
dostrzega potrzebę istnienia partii reprezentującej ich interesy i deklaruje
gotowość wstąpienia do takiej partii" (!), że aż "16 proc. badanych robotników
twierdzi, że w stosunku do obecnej, antyspołecznej polityki kolejnych rządów
nawet niedemokratyczne rządy mogą być lepsze, jeśli będą w praktyce realizować
potrzeby większości społeczeństwa", a zatem już na wstępie gotowa jest uznać
dyktaturę proletariatu (stosunek do formalnej demokracji przedstawicielskiej
robotników nie powinien być kryterium rozstrzygającym, skoro robotnicy
gremialnie opowiadają się za demokracją bezpośrednią!). Ważna jest "rosnąca
świadomość, że istniejący układ polityczny nie reprezentuje robotniczych
interesów i jest im obcy", "przekonanie, że bogacić się w Polsce obecnie, w
okresie budowy kapitalizmu, nie można własną pracą, lecz jedynie kosztem innych,
z reguły biednych" oraz świadomość 50,4 proc. badanych robotników, że
"najważniejszą przyczyną biedy jest rosnąca niesprawiedliwość, wyzysk społeczny
i brak instytucji, do których od przejawów niesprawiedliwości biedny,
pokrzywdzony człowiek mógłby się odwołać" (wszystkie cytaty za J. Łazarzem).
Uważamy, że zjawiska negatywne towarzyszące transformacji kapitalistycznej (brak
odpowiednich mechanizmów obronnych, strach przed bezrobociem, indywidualne
postawy dostosowawcze, rozproszenie i zamieszanie) mogą być stosunkowo szybko
przezwyciężone przy skokowym wzroście walki i zarazem świadomości klasowej.
Wręcz szkodliwe jest jednak powtarzanie "prawd obiegowych" ("faszyzm jest ruchem
ludzi, którzy stracili nadzieję" - J. Łazarz) i sianie histerii (przypominanie
"bolesnej lekcji historii"), straszenie faszyzmem czy populizmem (autorytaryzmem
robotników).
Nieprzemyślane są raczej niedookreślone "przemyślane działania prowadzące do ich
zahamowania" (tamże), zapewne niewiele mające wspólnego z odrodzeniem
rewolucyjnego ruchu robotniczego.
Ten ostatni odrodzić się może tylko w walce - ramy której nie zawsze mają czysto
klasowy charakter. Może to być nawet "wariant populistyczny". Przy jednym
wszakże warunku - odrodzeniu się rewolucyjnego ruchu robotniczego i przy
samodzielnej jego polityce.
25 sierpnia 2003 r.