KORESPONDENCJA
W SPRAWIE KONFERENCJI PROGRAMOWEJ
Zważywszy przebieg "zjazdu programowego" Nowej Lewicy wraz z przyległościami i
biorąc pod uwagę dyskusję pokonferencyjną, uważamy za celowe zaproponować
ponowienie działań na rzecz konsolidacji środowiska (takie głosy pojawiały się w
trakcie owej dyskusji).
Jak pokazało spotkanie Nowej Lewicy debata programowa jest nie do uniknięcia.
Dotychczasowa taktyka faktów dokonanych odsuwa jedynie zasadniczą dyskusję nad
postulatami cząstkowymi, programem minimum, postulatami pomostowymi czy
programem przejściowym oraz nad zasadniczymi kwestiami ideologicznymi.
Dla uniknięcia wszelkich niedomówień (ewentualnych pomówień) i prób zdominowania
środowiska przez poszczególne podmioty polityczne proponujemy zorganizowanie
Konferencji Programowej, celem spotkań której byłoby wypracowanie programu i
zasad działania sojuszu czy bloku na rzecz obrony podstawowych interesów
robotniczych i, szerzej, pracowniczych.
Zgadzamy się z twierdzeniem Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, że organizację można
budować poprzez "syntezę przemyśleń i doświadczeń różnych, dziś rozproszonych,
środowisk lewicy, przez zjednoczenie lewicy" ("Nie powtarzać scenariusza PPS").
Jednocześnie uważamy, że konieczne jest odrzucenie wszelkich działań o
charakterze manipulacyjnym i taktyki mimikry - w rezultacie "nie ukrywanie
swojej tożsamości", co również podkreśla Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Wykluczone
jest jednak wazeliniarstwo, poklepywanie po ramieniu i, co najważniejsze,
paternalistyczny stosunek do pozostałych ugrupowań i podmiotów, a przede
wszystkim do robotników.
Zgadzamy się z Nurtem Lewicy Rewolucyjnej, że przy obecnym stanie świadomości
środowisk pracowniczych możliwe jest wysunięcie konkretnych postulatów
reagujących na "konkretne bolączki" i problemy (drożyzna, bezrobocie, ucisk
kobiet czy brak perspektyw mieszkańców wsi, ale również w tak zasadniczych
sprawach, jak: kryzys gospodarczy, deindustrializacja kraju, sprowadzenie kraju
do roli półkolonii, upadek przemysłu, żałosna kondycja przedsiębiorstw i
zakładów pracy, ekspansja kapitału zagranicznego, penetracja importu, a w
rezultacie import bezrobocia, grożące katastrofą społeczną i gospodarczą, której
nieuchronność w tej sytuacji jest wręcz oczywista.
Uważamy, że niekorzystne trendy i efekty transformacji ustrojowej zmienić może
tylko walka szerokich mas ludowych. Nie pomogą żadne apele do władz. Walka ta
musi uwzględniać jednolitofrontowe dążenia robotników i udział w ich walce
codziennej, który możliwy jest tylko poprzez ruchy społeczne lub partie
względnie masowe, czyli zdolne prowadzić działalność wśród szerokich grup
pracowników najemnych, w tym również wśród bezrobotnych.
Żeby wypracować taki program i osiągnąć taki stan i stopień zorganizowania
ruchu, niezbędny jest etap i trud otwartych i nieskrępowanych dyskusji - "debata
programowa równająca w górę". Nie widzimy jednak powodu "z góry" wyznaczać jej
celu, zamykając dyskusję w ramach "programu przejściowego" czy "koncepcji
Konferencji Europejskiej Lewicy Antykapitalistycznej". Jedynym celem może być
obrona i realizacja dobrze pojętego interesu ludzi pracy (klasy robotniczej),
który w konkretnie historycznych warunkach, w Polsce na progu XXI wieku, musi
wiązać się z wypracowaniem alternatywy programowej wobec katastrofy społecznej i
gospodarczej, potęgującego się wyzysku i postępującej pauperyzacji szerokich
grup społecznych.
Konferencja programowa Nowej Lewicy potwierdziła, że istnieje potrzeba działań
na rzecz zbliżenia środowisk lewicy, co było zresztą wiadome od dawna. Nową
rzeczą, jaką ta konferencja pokazała był fakt, że nie uda się uniknąć dyskusji
programowej. Przez ponad rok, jaki upłynął od próby powołania Frontu Lewicy
wyczerpały swoje możliwości różnorodne manipulatorskie próby zdominowania
środowiska lewicy i narzucenia mu - metodą faktów dokonanych (inicjatywy typu
ATTAC, PFS czy "Stop wojnie!", czy obecnie inicjatywa NL) - swojego stylu
działania.
Tematy dyskutowane na konferencji programowej NL pokazują, że nie można w Polsce
mechanicznie przenosić wzorców działania organizacji zagranicznych i
międzynarodowych, jak to było regułą do tej pory. Udawanie, że istnieją świadomi
działacze zakorzenieni w strukturach międzynarodowych i "ciemna masa", z którą
nie należy się liczyć, nie ma dłużej racji bytu.
Lewica jest dziś bardzo zróżnicowana. Do naturalnych podziałów na reformistów i
rewolucjonistów dochodzą podziały sztuczne, narzucone przez ponad 20-letnią
tradycję kalkomanii uprawianej przez grupki wyznawców którejś z zachodnich
tendencji w ruchu lewicy, przenoszących wzajemne animozje na grunt Polski i
uniemożliwiające wykrystalizowanie się rodzimego ruchu. Nie oznacza to, że nie
należy tworzyć struktur międzynarodowych, jednak należy zachować zdrową kolej
rzeczy. Podziały przenoszone z rynku zagranicznego są w kraju potęgowane przez
ambicje karierowiczowskie rodzimych działaczy, którzy liczą na awans w
strukturach wybranej przez siebie organizacji międzynarodowej, stąd ich
pogardliwy i manipulatorski stosunek do szeregowych działaczy krajowych
(nastawienie to istnieje również w gremiach kierowniczych Nowej Lewicy).
Proponowany przez nas sojusz czy blok organizacji lewicowych byłby forum
ścierania się opinii i koordynacji działań, które miałyby na celu walkę o prawa
ludzi pracy. Szeroki charakter takiego bloku nie miałby nic wspólnego z
"najszerszym pluralizmem" lansowanym przez Nurt Lewicy Rewolucyjnej za byłym
Zjednoczonym Sekretariatem IV Międzynarodówki (obecnie Międzynarodowy Komitet).
Rzeczywista treść owego "najszerszego pluralizmu" wyszła na jaw podczas
warszawskiej konferencji programowej Nowej Lewicy (28 czerwca b.r.) - jest on
tak bardzo szeroki, że nie toleruje niczego, co nie mieściłoby się w jego
interpretacji "programu przejściowego", zadań i charakteru lewicy (eliminując
pozostałe nurty przy pomocy epitetów, np. "pro-life", "Ciemnogród",
"piłsudczycy", "sekciarze" itd.).
Mało prawdopodobne wydaje się, w tej sytuacji, by proces jednoczenia i
krystalizacji nowej formacji na polskiej scenie politycznej mógł mieć charakter
bezkonfliktowy. Zbyt dużo partykularnych interesów ma w tym swój udział.
Nie ma jednak innej drogi do przezwyciężenia jałowości wysiłków i niemocy
organizacyjnej niż otwarte i nieskrępowane dyskusje, które sprzyjają "równaniu w
górę".
7 lipca 2003 r
Korespondencja między GSR a Z.M. Kowalewskim w sprawie konferencji:
From: [Zbigniew M. Kowalewski]
To: GSR
Subject: Przepraszam
Date sent: Sun, 24 Aug 2003 23:23:23 +0100
Włodku,
Po przygotowaniu do druku trzeciego nru "Rewolucji" w przewidzianym terminie,
musiałem wziąć na siebie nieprzewidziane zadania w związku z przygotowaniem do
druku "Lewej Nogi". Z tego powodu nie mogłem dotrzymać terminu udzielenia
odpowiedzi na Twoją propozycję. Zrobię to w najbliższych dniach.
Przepraszam za tę zwłokę. Dla ekipy Książki i Prasy prace końcowe nad
"Rewolucją" i "Lewą Nogą" zawsze są bardzo absorbujące i zmuszają nas do
odkładania na później niemal wszelkich innych zajęć. Tak było również i tym
razem.
Pozdrawiam.
Zbyszek
From: ZMK
To: GSR
Subject: Nie mam tego
Date sent: Thu, 7 Aug 2003 19:34:15 +0100
Dzień dobry.
Dokładnie sprawdziłem. Nie dostałem od Was tekstu ws. konferencji, którą
proponujecie. No, chyba że przez pomyłkę go wyrzuciłem, co jest b. mało
prawdopodobne, ale jednak możliwe. Ale mniejsza o to.
Zechciejcie przysłać mi go ponownie, ponieważ nie ma do czego się ustosunkować.
Kowalewski.
From: GSR
To: ZMK
Subject: tekst
Date sent: Fri, 8 Aug 2003 09:03:39 +0200
Attachments:
C:\Moje dokumenty\prywatne\Teksty\Teksty 2003\W SPRAWIE KONFERENCJI
PROGRAMOWEJ.doc
From: ZMK
To: GSR
Subject: Odpowiedź
Date sent: Tue, 26 Aug 2003 23:02:18 +0100
Włodku,
W załączeniu moja odpowiedź na Twoją czy Waszą propozycję.
Zbyszek.
Do Ewy i Włodka.
Towarzysze,
Z opóźnieniem, którego powody wyjaśniłem w poprzednim liście, ustosunkowuje się
niniejszym do Waszej propozycji wspólnego wystąpienia z inicjatywą ponowienia
próby tworzenia frontu, sojuszu lub bloku lewicy i zwołania w tym celu
konferencji programowej.
W "Rewolucji" nr 3, który właśnie idzie do druku, Magda Ostrowska potwierdza -
znane Wam - stanowisko naszej redakcji. Pisze mianowicie, że "dziś, gdy w
Europie czas budować nowe lewicowo-radykalne partie robotnicze i socjalistyczne,
[redakcja "Rewolucji"] opowiada się za tworzeniem w Polsce, na gruncie wspólnych
kampanii politycznych, prowadzonych w obronie interesów pracowniczych przez
organizacje i środowiska lewicowo-radykalne, frontu lewicy czy przymierza
socjalistycznego i za budową na jego gruncie takiej partii. W naszym kraju
największym dramatem klasy pracującej jest to, że nie działa w nim żadna partia
robotnicza - tzn. nie samozwańcza, lecz postrzegana jako taka przez choćby
początkowo mniejszościowe, lecz znaczące środowiska pracownicze i wyposażona w
legitymację do ich reprezentowania. Nie są to jednak "klasowo pryncypialne"
grupy polityczne, o których sami pracownicy nigdy nie słyszeli, ani tak
"stuprocentowo rewolucyjne", że nikt z tych grup nigdy nie brał udziału w
strajku."
Ponieważ zwróciliście się do mnie osobiście, a nie do naszej redakcji, więc
dalej wypowiadam się w swoim własnym imieniu. Uważam, że obecnie nie ma i w
najbliższej przyszłości nie będzie warunków ani do tworzenia takiego frontu,
przymierza czy bloku, ani tym bardziej do zwołania "konferencji programowej",
która miałaby służyć "ponowieniu działań na rzecz konsolidacji środowiska", a w
szczególności "wypracowaniu programu i zasad działania sojuszu czy bloku na
rzecz obrony podstawowych interesów robotniczych i, szerzej, pracowniczych".
Takich warunków nie ma z czterech powodów.
1. Od czasu niepowodzenia inicjatywy na rzecz utworzenia frontu lewicy nie
zaszły żadne pozytywne zmiany, które pozwalałyby zakładać, że w chwili obecnej
można ponowić (w podobnej czy mniej lub bardziej, a nawet istotnie
zmodyfikowanej formie) inicjatywę utworzenia frontu, sojuszu czy bloku lewicy.
Są nawet przesłanki pozwalające mniemać, że nie tylko nie ma żadnych pozytywnych
zmian na tym polu, ale że wręcz nastąpiła seria zmian negatywnych, które
sprawiają, że dziś warunki do tego są gorsze niż wówczas. Obserwuję regres, a
nie postępy lewicy. To jednak, czy te warunki są teraz gorsze, czy nie, nie jest
najważniejsze - najważniejsze jest to, że nie są one wyraźnie lepsze i że stan
lewicy w Polsce, jak był, tak pozostaje do tego stopnia opłakany, iż nie jest
ona w stanie zrealizować żadnej takiej inicjatywy. Pod taką czy inną nazwą
zawsze można starać się o zwołanie jakiegoś zgromadzenia, na którym tego rodzaju
inicjatywa miałaby być przedyskutowana i podjęta. Z góry jednak wiadomo, że
nawet gdyby do tego doszło, skończyłoby się na biciu piany lub słomianym ogniu,
więc szkoda tym sobie zawracać głowę. Tak będzie, dopóki lewica nie dojrzeje
politycznie. Fiasko pierwszego podejścia na polu tworzenia frontu lewicy
świadczy o tym, jak bardzo jest niedojrzała.
2. Nawet gdyby były warunki do ponownego wystąpienia z inicjatywą utworzenia
frontu, sojuszu czy bloku lewicy, zaczynanie od konferencji programowej byłoby
przysłowiowym stawianiem wozu przed zaprzęgiem. Program może posiadać tylko
(choćby względnie) zwarta politycznie organizacja, a nie front, sojusz czy blok,
które z natury rzeczy są formacjami bezprogramowymi (co nie znaczy, że
organizacje czy grupy wchodzące w skład takiej formacji nie posiadają własnych
programów). Front, sojusz czy blok może i powinien posiadać platformę działania,
której nie należy mylić z programem. Gdyby więc obecnie były warunki do zwołania
konferencji lewicy, to nie powinna to być konferencja programowa, bo z góry
wiadomo, że w rzeczywistości programowa nie byłaby, lecz konferencja poświęcona
wypracowaniu platformy działania i przygotowaniu planu kampanii politycznych, w
których miałaby zmaterializować się ta platforma. Gdyby powstała taka platforma
i plan kampanii politycznych i gdyby plan ten udało się wdrożyć, to byłaby
realna szansa, że po paru ( a może dopiero kilku) latach wspólnych, prowadzonych
w ramach frontu, sojuszu czy bloku, kampaniach dojdzie do homogenizacji
politycznej i na porządku dnia stanie sprawa zwołania konferencji programowej.
Przejście od platformy działania do prac nad programem oznaczałoby, że powstają
warunki do przekształcenia frontu, sojuszu czy bloku w organizację polityczną -
partię.
3. Toczące się tu i ówdzie dyskusje nie wskazują na żaden postęp ani pod
względem dojrzewania programowego, ani pod względem zbliżenia programowego
środowisk lewicowych, a przynajmniej środowisk, których dojrzewanie i zbliżenie
programowe mogłoby zaważyć na sytuacji lewicy. Rozbieżności, które dochodzą do
głosu, są tak ogromne, że dyskusje nie wychodzą poza poziom elementarnego,
czysto ideologicznego afirmowania takich czy innych opcji i preferencji, czego
nie należy mylić z dyskusją programową, bo taka faktycznie nigdzie się nie
toczy. Od elementarnych, ideologicznych afirmacji takich czy innych opcji i
preferencji do przełożenia ich na programy, a już tym bardziej na to, w czym
programy materializują się i bez czego pozostają świstkami papieru, czyli na
organizację polityczną i walkę polityczną z rzeczywistymi wrogami klasowymi (a
nie inną grupą lewicową), jest kawał drogi do przebycia. Kto tylko zechce, może
uważać, że tę drogę przebył (ba! że przebył ją już bardzo dawno). Są tacy,
którzy głoszą, że ją przebyli. Nawet gdybyśmy założyli, że tak jest (uważam, że
to bzdura lub mrzonka, ale mniejsza o to), powinni rozejrzeć się wokół, aby
stwierdzić, ilu ich jest po przebyciu tej drogi - i przyjść po rozum do głowy.
4. Pominę tych uczestników dyskusji (zakładając, że tak można nazwać wymiany
poglądów często przypominające pyskówki), którzy czy to negują rewolucyjną rolę
klasy robotniczej, czy równie jałowo medytują nad tym, jak grupkowym "czynem"
obejść "zbyt powolny" proces kształtowania się jej organizacji, świadomości i
bojowości. Tym bardziej pozostawię na boku tych, którzy działają na lewicy tylko
dlatego, że dziś to tak mętna woda, iż można w niej łowić ryby w zupełnie
nielewicowych interesach (żeby nie było żadnych wątpliwości, bo rok temu, gdy
wspomniałem o czynnikach rozbijackich, wzięliście to do siebie, oświadczam, że
to nie odnosi się do Was). Rozbieżności wśród pozostałych pozostają na zupełnie
elementarnym poziomie w tak zasadniczych sprawach, jak: 1) zrozumienie co to
jest klasa robotnicza (dziś, ale nie tylko, bo pod tym względem wychodzą na jaw
rozbieżności odnoszące się do całej historii tej klasy); 2) zrozumienie związków
między walką z wyzyskiem klasy robotniczej a wszelkim dzielącym tę klasę (i
służącym reprodukcji kapitalizmu) uciskiem (płciowym, narodowym itd.); 3)
zrozumienie związków między odbudową ruchu robotniczego na całym świecie a
budową masowego ruchu oporu wobec globalizacji kapitalizmu.
Przy okazji, aby wszystko było jasne, chcę wyraźnie powiedzieć, że odnoszę się
nieufnie do tej Waszej inicjatywy, a to z następujących względów. Po pierwsze,
dotychczas byliście przeciwnikami tworzenia frontu, sojuszu czy bloku lewicy,
czemu przy wielu okazjach daliście wyraz na piśmie, przeciwstawiając takiej,
aktywnie przez Was zwalczanej i dezawuowanej idei pomysł tworzenia od razu
partii rewolucyjnej (wg Waszej - bliżej nieokreślonej, przynajmniej dla mnie -
koncepcji, ale mniejsza o to). Po drugie, proponujecie zwołanie kolejnej
konferencji nie przedstawiając żadnego bilansu poprzedniej (tej na temat klasy
robotniczej), którą zwołaliście - a konkretnie, nie wyjaśniając, dlaczego
poniosła ona fiasko (jeśli Waszym zdaniem nie poniosła fiaska, lecz była np.
uwieńczona sukcesem, to chętnie bym się o tym dowiedział, nawet jeśli mam już w
tej sprawie wyrobione zdanie). Nie spodziewam się tego, bo znam Was jako
bezlitosnych recenzentów cudzych - rzeczywistych albo urojonych czy po prostu
wymyślonych przez Was - porażek, którzy skrzętnie tuszują własne, a tych, którzy
na nie wskazują, opluwają. Po trzecie, mam powody poważnie wątpić w zbieżność
między Waszymi deklarowanymi a faktycznie zakładanymi przez Was celami, gdy
składacie taką propozycję.
Krótko rozwinę ten ostatni watek. Poprzednia konferencja, którą zwołaliście,
była pod tym względem znamienna. Ponieważ od pewnego czasu - mniej więcej od
grudnia ub.r. - wszystko wskazywało na to, że się nie uda (wbrew Waszym
zapewnieniom, które zupełnie nie pokrywały się z informacjami z innych źródeł -
i ostatecznie zupełnie się nie pokryły, bo udział w Waszej konferencji miał
niewiele wspólnego z tym, co niemal do ostatniej chwili zapowiadaliście),
wahałem się, czy w niej uczestniczyć. Jednak o mojej rezygnacji z udziału w niej
przesądziło rozpowszechnienie przez Was oszczerczego tekstu wymierzonego we
mnie, w którym pozwoliliście sobie na takie łajdactwo, jak twierdzenie, że
kiedyś na łamach "Inprekoru" publikowałem z Cyrylem Smugą artykuły, które
"rehabilitowały "lewicę" Waffen SS", i umieszczenie w programie konferencji (w
tzw. "nocnych markach") dyskusji nad tym tekstem. Wtedy zrozumiałem, jak pod
szyldem konferencji np. na temat klasy robotniczej, realizujecie czemu
faktycznie miała służyć ta konferencja, rzekomo na temat klasy robotniczej. No i
odtąd trzymam się od Waszych inicjatyw i propozycji z daleka. Życie nauczyło
mnie, że od należy stronić od cwaniaków politycznych.
Rok temu dwukrotnie wypowiedziałem się polemicznie pod Waszym adresem w
"Czerwonym Salonie". Więcej nie zabierałem głosu na temat Waszych poglądów,
działań, pomysłów czy wypowiedzi, bo doszedłem do wniosku, że to nie ma
najmniejszego sensu. Nie reagowałem na Wasze niezliczone zaczepki, pomówienia,
oszczerstwa czy wreszcie zwykłe brednie wypisywane przez Was pod moim adresem,
jak również pod adresem organizacji międzynarodowej, do której należę, i jednej
z jej sekcji krajowych. Ciągle nie odróżniacie dyskusji czy polemiki politycznej
od pyskówki, pieniactwa itp. Przynajmniej z tymi osobami czy środowiskami lub
grupami, z którymi zamierza się współpracować lub w bliższej czy dalszej
przyszłości przewiduje się współpracę, należy lojalnie dyskutować, polemizować z
ich rzeczywistymi, a nie zmyślonymi czy karykaturalnie przekręconymi poglądami,
stronić od insynuacji i oszczerstw itd. Do współpracy konieczny jest pewien
stopień wzajemnego zaufania. Nagminnie stosowane przez Was wspomniane "metody
walki" sprawiają, że do Was nie mam żadnego zaufania. Doświadczenie środowiska
Książki i Prasy świadczy, że lewicowcy o bardzo różnych rodowodach,
doświadczeniach i poglądach mogą ze sobą z powodzeniem współpracować, o ile
tylko w stosunkach wzajemnych respektują pewne zasady, które stwarzają atmosferę
wzajemnego zaufania.
Dopóki nie zaczniecie trzymać się zasad, o których mowa, nie będzie warunków
sprzyjających występowaniu razem z Wami ze wspólnymi propozycjami czy
inicjatywami - nawet wtedy, gdyby (w przeciwieństwie do tej, o którą tu chodzi)
były one słuszne.
To tyle w sprawie Waszej propozycji.
Ten list nie jest przeznaczony do użytku publicznego, przynajmniej bez mojej
zgody.
Łączę pozdrowienia.
Zbyszek Kowalewski
26 sierpnia 2003 r.
From: GSR
To: ZMK
Subject: odpowiedź
Date sent: Fri, 29 Aug 2003 10:12:17 +0200
Dziękujemy za poważne ustosunkowanie się do naszej propozycji. W załączeniu
przesyłamy nasze stanowisko z prośbą o pilną odpowiedź.
Z poważaniem,
Ewa i Włodek
Dojrzała propozycja
W trzecim, nie opublikowanym jeszcze numerze pisma "Rewolucja", Magda Ostrowska
pisze: "dziś, gdy w Europie czas budować nowe lewicowo-radykalne partie
robotnicze i socjalistyczne [redakcja "Rewolucji"] opowiada się za tworzeniem w
Polsce, na gruncie wspólnych kampanii politycznych, prowadzonych w obronie
interesów pracowniczych przez organizacje i środowiska lewicowo-radykalne,
frontu lewicy czy przymierza socjalistycznego i za budową na jego gruncie takiej
partii".
Jednocześnie, twórca tego pisma, Zbigniew Marcin Kowalewski, uważa, że "obecnie
nie ma i w najbliższej przyszłości nie będzie warunków ani do tworzenia takiego
frontu, przymierza czy bloku, ani tym bardziej do zwołania <<konferencji
programowej>>, która miałaby służyć <<ponowieniu działań na rzecz konsolidacji
środowiska>>, a w szczególności <<wypracowania programu i zasad działania
sojuszu czy bloku na rzecz obrony podstawowych interesów robotniczych i,
szerzej, pracowniczych>> (...) Stan lewicy w Polsce, jak był, tak i pozostaje do
tego stopnia opłakany, iż nie jest ona w stanie zrealizować żadnej takiej
inicjatywy. (...) Tak będzie, dopóki lewica nie dojrzeje politycznie. Fiasko
pierwszego podejścia na polu tworzenia frontu lewicy świadczy o tym, jak bardzo
jest niedojrzała."
Zdaniem Z.M. Kowalewskiego, "toczące się tu i ówdzie dyskusje nie wskazują na
żaden postęp ani pod względem dojrzewania programowego, ani pod względem
zbliżenia programowego środowisk lewicowych, a przynajmniej środowisk, których
dojrzewanie i zbliżenie programowe mogłoby zaważyć na sytuacji lewicy.
Rozbieżności, które dochodzą do głosu, są tak ogromne, że dyskusje nie wychodzą
poza poziom elementarnego, czysto ideologicznego afirmowania takich czy innych
opcji i preferencji, czego nie należy mylić z dyskusją programową, bo taka
faktycznie nigdzie się nie toczy. Od elementarnych, ideologicznych afirmacji
takich czy innych opcji i preferencji do przełożenia ich na programy, a już tym
bardziej na to, w czym programy materializują się i bez czego pozostają
świstkami papieru, czyli w organizację i walkę polityczną z rzeczywistymi
wrogami klasowymi (a nie inna grupą lewicową), jest kawał drogi do przebycia."
Przechodząc do konkretów, Z.M. Kowalewski zauważa, że konferencja powinna "być
poświęcona wypracowaniu platformy działania i przygotowaniu planu kampanii
politycznych, w których miałaby się zmaterializować platforma. Gdyby powstała
taka platforma i plan kampanii politycznych i gdyby plan ten udało się wdrożyć,
to byłaby realna szansa, że po paru latach (a może dopiero kilku) latach
wspólnych, prowadzonych w ramach frontu, sojuszu czy bloku kampanii dojdzie do
homogenizacji politycznej i na porządku dnia stanie sprawa zwołania konferencji
programowej. Przejście od platformy działania do prac nad programem oznaczałoby,
że powstaną warunki do przekształcenia frontu, sojuszu czy bloku w organizację
polityczną - partię".
Pozostają jednak rozbieżności na "zupełnie elementarnym poziomie w tak
zasadniczych sprawach, jak: 1) zrozumienie, co to jest klasa robotnicza (dziś,
ale nie tylko, bo pod tym względem wychodzą na jaw rozbieżności odnoszące się do
całej historii tej klasy); 2) zrozumienie związków między walką i wyzyskiem
klasy robotniczej a wszelkim dzielącym tę klasę (i służącym reprodukcji
kapitalizmu) uciskiem (płciowym, narodowym itd.); 3) zrozumienie związków między
odbudową ruchu robotniczego na całym świecie a budową masowego ruchu oporu wobec
globalizacji kapitalizmu."
Przy całym naszym krytycyzmie wobec Z.M. Kowalewskiego nie sposób odmówić mu
wychwycenia zasadniczych punktów sporu, jaki toczy się na łamach portali
internetowych od ponad roku ("bez jego udziału").
W miarę klarownie wyłożyliśmy swoje credo w tych trzech kwestiach, przy tym w
jednoznacznej opozycji wobec praktyki i dorobku IV Międzynarodówki i środowisk z
nią związanych. Ustosunkowaliśmy się również do wszelkich naleciałości
nowolewicowych negujących lub minimalizujących rolę klasy robotniczej.
Przy tak zaznaczonych rozbieżnościach uważamy jednak, że niezbędna jest dalsza
dyskusja krystalizująca stanowiska, sprzyjająca wzajemnemu zrozumieniu. Nie
widzimy powodu obrażać się na nikogo, ani darzyć kogokolwiek szczególnym
zaufaniem. Postulujemy jedynie rozszerzenie i konkretyzację dyskusji przede
wszystkim w tych trzech płaszczyznach oraz w kwestiach ekonomicznych. Temu
celowi miałaby służyć konferencja.
Nie proponujemy obecnie lewicy platformy działania, ani tym bardziej programu,
nasza propozycja idzie dalej - platforma opozycji robotniczej jest skierowana do
robotników.
Środowiskom lewicowym proponujemy jedynie włączenie się w działania klasy
robotniczej (patrz: "Poprzeć Ogólnopolski Komitet Protestacyjny" z 28.07.2003
r.), "podjąć wyzwanie i konkurencję z prawicą na tym terenie, i na tym terenie
zawierać ewentualne sojusze lub bloki, co również powinno być tematem
konferencji."
29 sierpnia 2003 r.
P.S. Nie interesuje nas problem dojrzałości "radykalnej lewicy" - kierujemy się
interesem klasy robotniczej i jej stanem świadomości.
From: ZMK
To: GSR
Subject: Odp
Date sent: Fri, 29 Aug 2003 11:22:05 +0100
Zaznaczyłem, że "ten list nie jest przeznaczony do użytku publicznego,
przynajmniej bez mojej zgody".
Zbyszek.
From: GSR
To: ZMK
Subject: Re: Odp
Date sent: Fri, 29 Aug 2003 12:11:00 +0200
Nie drukujemy go. Jednak uważamy, że publiczne dyskusje sprzyjają klarownym
stanowiskom i nie traktowaniu problemów w kategoriach osobistych. Wolimy
publiczne wystąpienia, bo nie ma pokusy ewentualnego wykorzystywania
"niepublicznych" listów w
swoich środowiskach, kiedy druga strona nie może się bronić, bo nic o tym nie
wie. (Patrz korespondencja miedzy LO i LCR jest upubliczniana przez obie
strony). Zresztą sprawa nie ma charakteru prywatnego. Twoje stanowisko
zamierzamy uwzględniać w naszych
planach.
Pozdrawiam,
Ewa
From: GSR
To: ZMK
Subject: P.S.
Date sent: Fri, 29 Aug 2003 13:28:43 +0200
P.S. Naszego tekstu też jeszcze nie drukujemy, czekamy na Twoją opinię.
Ewa
From: ZMK
To: GSR
Subject: Re: P.S.
Date sent: Fri, 29 Aug 2003 14:20:37 +0100
Zastrzeżenie, które uczyniłem, oznacza, że ani w całości, ani w części, ani w
postaci cytatów mój list nie jest do użytku publicznego.
Nie mam nic przeciwko podaniu swojego stanowiska do wiadomości publicznej, ale
nie w tej formie, w jakiej napisałem ten list, który napisałem do osób
wiedzących o co chodzi, ani w formie cytatów z niego w Waszym tekście, a w
formie przystępniejszej dla osób, które niekoniecznie są zorientowane o co
chodzi.
Ponieważ właśnie wyjeżdżam, w niedziele lub najpóźniej w poniedziałek prześlę
Wam swoje stanowisko w formie wypowiedzi publicznej, do którego będziecie mogli
się ustosunkować. Zawiadomcie mnie, gdzie chcecie umieścić swoją reakcję na moje
stanowisko, a ja prześlę je na te adresy (jeśli nie będę miał nic przeciwko
umieszczaniu się tam).
Myślę, że ta propozycja wychodzi naprzeciw Waszej chęci upublicznienia naszych
stanowisk i mam nadzieje, że jest dla Was zadowalająca.
Pozdrawiam.
Zbyszek.
From: GSR
To: ZMK
Subject: Re: P.S.
Date sent: Fri, 29 Aug 2003 14:40:14 +0200
Nie obowiązują nas żadne umowy dżentelmeńskie, bowiem takowych z Tobą nie
zawieraliśmy. Nie uznajemy również tzw. tajnej dyplomacji. Ogólnie zresztą jest
przyjęte, że można cytować dowolne teksty, nawet jeśli jest na nie copyright,
pod warunkiem, ze
cytaty te spełniają pewne normy (podaje się źródło, autora i nie jest to
przedruk całości). Szczególnie, że tekst jest adresowany do nas.
Jednak, ze względu na szczerą chęć kontynuowania dyskusji, gotowi jesteśmy
przyjąć Twoje warunki i oczekujemy nowego tekstu. Ważne jest wszakże, by ten
tekst merytorycznie nie odbiegał od poprzedniego w kwestiach, na które
udzieliliśmy odpowiedzi. Jeśli ten nowy tekst nie spełni tych warunków,
rozważymy możliwość publikacji całości korespondencji, łącznie z fragmentami
niemerytorycznymi i nieżyczliwymi nam, czego chcieliśmy uniknąć.
Dyskusja wokół tych kwestii zamazuje bowiem istotę różnic i jest niewspółmierna
do wagi problemu. Chodzi nam bowiem o sprawę robotniczą, a nie o załatwianie
starych i nowych porachunków.
Nie jesteśmy nastawieni na "odstrzelenie" ZMK, ani na likwidacje IV
Międzynarodówki.
Z poważaniem,
Ewa i Włodek
From: ZMK
To: GSR
Subject: Re: P.S.
Date sent: Sun, 31 Aug 2003 14:19:40 +0100
"Umowa dżentelmeńska" to obce mi pojęcie z powodów klasowych, toteż takich
umów z nikim nie zawieram. Tajnej dyplomacji też nie uprawiam. To nie ja
dzwoniłem do Was i szeptałem Wam na ucho, bez świadków, informacje i opinie o
układach na krajowej lewicy, propozycje podjęcia wspólnych (tj. Waszych i moich)
działań i taktyki, jaką należy obrać, aby z takich czy innych rąk przejąć
inicjatywę itd. To Włodek dzwonił do mnie z takimi informacjami, opiniami i
propozycjami. Jeśli więc ktoś tu uprawiał tajną dyplomację, to na pewno nie ja.
Czyżby czynił tak "kierując się interesem klasy robotniczej i jej stanem
świadomości"?
Właśnie dlatego, że nie chciałem prowadzić z Wami żadnych rozmów na ucho, bez
świadków, konsekwentnie nie odbierałem Waszych późniejszych telefonów i wszelkie
dalsze kontakty utrzymywałem tylko i wyłącznie na piśmie - tak, aby była z nich
kompletna dokumentacja pisemna.
Wasz poniższy list potwierdza to, że obok poważnych rozbieżności politycznych
istnieją między nami, mówiąc oględnie, głębokie różnice kulturowe (zapewne
stwierdzicie, ze wynikają one z tego, iż moja kultura jest drobnomieszczańska,
podczas gdy Wasza, jak wiadomo, jest robotnicza, ale mam to w nosie), które
bardzo negatywnie rzutują na wzajemne stosunki i stanowią dla mnie nauczkę na
przyszłość.
Treść poniższego listu sprawia, że nie mam zamiaru zawracać sobie tą sprawą
głowy. Rezygnuję z propozycji przesłania Wam swojego stanowiska w formie
wypowiedzi publicznej.
Nie mam Wam w tej sprawie nic więcej do powiedzenia.
Łączę pozdrowienia i życzę Wam powodzenia w - jak to określacie - kierowaniu do
robotników "platformy opozycji robotniczej" (sformułowanej poza środowiskami
robotniczymi i nie legitymowanej przez działaczy robotniczych!) i w ogóle w
Waszym "włączeniu się w działania klasy robotniczej", choć rezultaty tego
przedsięwzięcia są z góry znane - zapewne Wam też - bo przecież "dialektyka
celów i środków" jest nieubłagana.
Zbyszek
PS. Czy nie uważacie, że Wasze zapewnienie, iż nie jesteście nastawieni na
"odstrzelenie" ZMK ani na likwidacje IV Międzynarodówki, może być uznane za
świadectwo, iż brak Wam poczucia śmieszności?
Odpowiedź GSR:
Rozumiemy, że dotarło do Ciebie, że nie masz nic sensownego do powiedzenia w
odpowiedzi na naszą propozycję. A pensjonarskie fochy w celu ukrycia tego faktu
nie robią na nas żadnego wrażenia, ponieważ powtarzają się zbyt często, jak
wapory jakiejś Milady.
Co do "tajnej dyplomacji", to Twoje enuncjacje może trzymałyby się kupy, gdyby
nie fakt, który potwierdzą wszyscy, że to my usiłujemy nawiązać z Tobą (jako
przedstawicielem "Czwórki") sensowny, polityczny kontakt - nie po cichu, ale
poprzez Magdę Ostrowską, Marka Gańskiego, Floriana Nowickiego, Piotra
Strębskiego, Tomasza R. Wiśniewskiego czy Stefana Porteta. Natomiast Ty, poza
atakowaniem bez próby nawet rzetelnego ustosunkowania się do naszych tekstów (od
samego początku w Czerwonym Salonie), nie wysuwasz żadnych kontrpropozycji
(kierując się subiektywnymi ocenami moralnymi i kwestią dojrzałości lub
niedojrzałości ewentualnych partnerów na lewicy). Kiedy odpowiadamy merytoryczną
polemiką na Twój ślepy, wściekły atak, na próby kampanii nienawiści, wtedy się
obrażasz i wycofujesz.
Nie zauważyłeś, że tekst, jaki nam przysłałeś w odpowiedzi na propozycję JAWNĄ
("W sprawie konferencji" z 14 lipca b.r.) był dla nas obraźliwy i kompromitujący
Ciebie? Nie podjęliśmy jednak "pyskówki" - podtrzymaliśmy propozycję ("Dojrzała
propozycja" z 29 sierpnia b.r.).
Więcej zastanowienia nad swoimi postępkami i mniej zadufania bardzo by Ci się
przydało.
Pozdrawiamy, licząc na to, że nawet ZMK kiedyś wyrośnie z Piotrusia Pana.
Zawsze krytyczni,
Ewa i Włodek (GSR)
P.S. Całość korespondencji publikujemy na trzech portalach internetowych. Niech
się inni uczą na Twoich błędach. Opinie krytyczne dotyczące Ciebie i
Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki podtrzymujemy w całej
rozciągłości, choć nie ukrywamy, że nie uniknęliśmy polemicznego przegięcia w
kilku drobnych kwestiach, np. ukraińska lewica Waffen SS, co jednak nie zmienia
ogólnych ocen, w tym Twojej (Waszej) skandalicznej postawy w kwestii
ukraińskiej.
1 września 2003 r.