Niemcy -Związki zawodowe grożą rządowi

 

 

Michael Sommer, przewodniczący Niemieckiej Konfederacji Związków Zawodowych (DGB) i członek Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), grozi swojemu towarzyszowi partyjnemu, kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi, zerwaniem tradycyjnych powiązań ruchu związkowego z socjaldemokracją.

 

Marc DORMOY

 

Federacja metalowców IG Metall przewiduje przeprowadzenie masowych strajków płacowych. Źródłem tych napięć jest prowadzona wszędzie w Europie ofensywa pracodawców i rządów – w Niemczech prowadzi się ją pod nazwą „planu 2010”, a przewiduje ona atak rządzącej koalicji „czerwono-zielonej” na podstawy państwa socjalnego (opiekuńczego).

Podczas swojego pierwszego mandatu Schröder trzymał się ściśle polityki neoliberalnej, ale ta godziła głównie w bezrobotnych i pracowników zatrudnionych na niepewnych warunkach. Dziś godzi ona w siłę nabywczą i płace najbardziej zorganizowanych i świadomych środowisk klasy robotniczej – tych, które tradycyjnie są masowo uzwiązkowione i głosują na socjaldemokratów. Nie ulega wątpliwości, że gdyby ataki te się udały, głęboko przeobraziłyby republikę federalną.

Wśród zapowiedzianych przez rząd posunięć największy gniew pracowników najemnych wywołuje obniżka zasiłków dla bezrobotnych. Rząd chce, aby zasiłki wypłacano tylko przez 12 miesięcy, a nie tak jak obecnie – 18. Powodem do poważnego zaniepokojenia środowisk pracowniczych i ruchu związkowego jest utrzymywanie się od dwóch dziesięcioleci masowego bezrobocia, które może stać się udziałem każdego pracownika, połączone z ponurą sytuacją gospodarczą. W 2003 r. bezrobotnych będzie 4,2 milionów, a Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) przewiduje, że będzie to kolejny rok niskiego wzrostu gospodarczego (0,3% PKB). Na widnokręgu widać prawdziwą recesję.

„Plan 2010” zakłada również uelastycznienie zasad zwolnień grupowych i redukcję zasiłków chorobowych. Ponadto Schröder zapowiedział, że zaraz po wakacjach zabierze się za emerytury. Chodzi o to, aby na emeryturę szło się w 67 roku życia, a nie – jak dotychczas – w 65, no i oczywiście o obniżenie emerytur.

Te wszystkie posunięcia antypracownicze cieszą się w parlamencie poparciem opozycji prawicowej, która żąda, by iść dalej. Nawet koalicyjny partner socjaldemokratów – Zieloni – wywiera na kanclerza presję, by jak najszybciej wprowadził je w życie.

Media prowadzą otwarcie kampanię antyzwiązkową – oskarżają związki zawodowe, że są archaiczne i niereprezentatywne, bo tylko one występują przeciwko „planowi 2010”. W zakładach pracy wśród załóg narasta gniew. Mimo ostrych nieraz deklaracji przywódców związkowych można mieć wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście związki zawodowe przygotowują się do wystąpienia. Sommer i jego koledzy związkowi bez przerwy podkreślają, że mają te same cele co kanclerz – że chodzi o redukcję wydatków publicznych – i że rozbieżności dotyczą jedynie środków, które pozwoliłyby je osiągnąć.

Tak czy inaczej, odkąd do władzy doszedł Schröder, nigdy nie było sytuacji równie sprzyjającej wznieceniu batalii pracowniczej przeciwko polityce rządu i pracodawców.

 

Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski