Dialektyka celów i środków

 


W obiegowym rozumieniu, dialektyka celów i środków nieubłaganie, a zatem obiektywnie, prowadzi do ośmieszenia każdego, kto stawia sobie zbyt ambitne cele nie mając do dyspozycji adekwatnych środków. Zrozumienie tej "dialektyki" powinno prowadzić do uznania autorytetu organizacji (i osób z nią związanych) dysponującej takimi środkami, a co za tym idzie, do akceptacji rozpisanej przez nią ścieżki dojścia do wyznaczonego celu czy celów.
Rzecz w tym, że do miana "jedynie słusznej" pretenduje wiele organizacji zakładających zbliżone cele. Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, najbardziej wiarygodna jest organizacja największa i najmobilniejsza. O ile do miana największej pretendentów jest zaledwie kilku, o tyle nie brakuje ich w kategorii mobilności. Zdrowy rozsądek gubi się w tej gamie ofert. Odpowiedzią są sojusze, bloki i partia pluralistyczna.
Jednak dialektyki celów i środków nie należy rozumieć wyłącznie w najprostszy sposób, ani zbyt jednowymiarowo traktować zarówno celów, jak i środków. Dialektyka ma to do siebie, że w zależności od sytuacji cele mogą stawać się środkami, a środki - celem, np. w zależności od etapu rozpatrywanego procesu.
Weźmy choćby przykład partii. Otóż, partia robotnicza nie jest celem samym w sobie, ani wyłącznie narzędziem mającym pomóc w zwycięskiej walce klasy robotniczej. Rewolucyjna partia robotnicza okazuje się zarówno celem, jak i środkiem wyzwolenia klasy robotniczej - jest bowiem kluczowym elementem rewolucyjnego ruchu robotniczego, elementem konstytuującym ów ruch.
Zastosowana do tej kwestii dialektyka celów i środków nie jest już zdroworozsądkowym nadużyciem terminu "dialektyka" do opisania pospolitej sprzeczności, ale staje się krytycznym opisem procesu odbudowy ruchu robotniczego i kształtowania się rewolucyjnej partii robotniczej na drodze powstawania, dojrzewania i przezwyciężania sprzeczności wewnętrznych tego ruchu.
Partia nie jest, rzecz jasna, celem samym w sobie, ani zwykłym narzędziem. Jest to narzędzie wyróżnione, albowiem, wśród wielu innych cech ją charakteryzujących, partia rewolucyjna ma zasadniczy wpływ na świadomość klasy robotniczej. Bez rewolucyjnej partii robotniczej nie ma rewolucyjnego ruchu robotniczego. Stąd wynika jednoznaczny postulat uznania przez tę partię nadrzędnej roli klasy robotniczej i jej interesów klasowych.
Choć wydawałby się oczywisty, ten postulat współcześnie bynajmniej takim nie jest wśród członków tzw. radykalnej lewicy. Ze względu na tragiczne losy ruchu robotniczego i jego dezintegrację, przetrwanie stało się celem samoistnym dla wielu odłamów tego ruchu - choćby i w oderwaniu od klasy robotniczej, skoro takie oderwanie faktycznie nastąpiło i nie potrafiono go najczęściej skutecznie przełamać.
Przetrwanie stało się w owej dialektyce celem, środkiem zaś wszystko, co realizacji owego celu służyło. W oderwaniu od konkretnych problemów bieżącej walki i strategii sojuszy zawieranych świadomie ze względu na cel, jakim było wyzwolenie klasy robotniczej, rewolucyjny ruch robotniczy doznał losu Kościoła rozrywanego schizmami i herezjami głoszącymi się ortodoksją. Przetrwanie w rywalizacji stało się tak absorbujące, że przysłoniło cel ostateczny. Z dysput scholastycznych ich uczestnicy i uczniowie z następnych pokoleń wysnuli wniosek, że poruszane kwestie można badać tak głęboko, iż stają się one samodzielnym elementem rzeczywistości, równie jak inne godnym poznania. Tak więc, owa sytuacja nabierała cech trwałości, ba, parafrazując słowa Bernsteina: cel stał się niczym, ruch idei stał się wszystkim.
Stawia to kwestię dialektyki celów i środków w całkowicie nowym świetle. Zamiast traktować ruch robotniczy jako jedną całość, jeden proces mający swoje meandry, fazy postępu i regresu, radykalna lewica ma tendencję do absolutyzowania pewnych faz, zamykania innych, mechanicznego odcinania się od zwyrodnień pod hasłem, że danej części tego ruchu owo zwyrodnienie nie dotyczy, nie należy do jej historii. Tym samym, taki nurt staje się niezdolny do przyswojenia sobie całości doświadczeń ruchu robotniczego, ponieważ mechanicznie odrzuca je jako nie należące do jego tradycji. Nie jest więc zdolny krytycznie, ale i obiektywnie, ocenić ewolucji, np. stalinowskiego odłamu ruchu robotniczego. Odrzucając klasyczną postać stalinizmu, jest bezradny wobec jego "uwspółcześnionej" mutacji, jednocześnie obdarzając epitetem stalinizmu tendencje, które analizują stalinizm jako rzeczywistość całego ruchu i jego określoną chorobę (rak).
Jednym z przejawów odwrócenia ról w procesie dialektyki celów i środków jest tzw. partyjniactwo. Uznanie własnej partii za nosiciela jedynie słusznej koncepcji ruchu i walki, przy szczerym i autentycznym z reguły zaangażowaniu działaczy, sprawia, że nie ma mowy o jakiejkolwiek, a już szczególnie rzetelnej, dyskusji z "konkurencją".
Jednocześnie, kształtując się w oderwaniu od klasy robotniczej, organizacje te siłą rzeczy widzą kwestię wyzwolenia klasy robotniczej jako coś szerszego. Tak więc, środek uznany za cel sprawia, że zmienia się (rozszerza) cel ostateczny, tak aby był on adekwatny do środków zaangażowanych do jego osiągnięcia.
Dialektyka celów i środków działa i tutaj.
Rozszerzenie celu, aby nie był mrzonką lub totalitarnym koszmarem, wymaga rozszerzenia bazy społecznej oraz wachlarza ideologów twórczo poszerzających koncepcję interesu klasowego o ideały ogólnohumanistyczne. Koncepcja domaga się bowiem szerszego uzasadnienia, by mogło ją zaakceptować społeczeństwo, które ma zostać wszak wyzwolone.
Nie postrzega się swojej roli jako jednego z ogniw ruchu emancypacyjnego, gdyż to byłoby celem zbyt mało ambitnym. Do takiej roli chcą wszak sprowadzić organizacje trockistowskie uczestnicy ruchu antyglobalizacyjnego czy innych, nowych ruchów masowych. A przecież marksista wie, że wszystkie inne ruchy mogą być co najwyżej niekonsekwentnie i mocno umownie antysystemowe. W państwie ślepców jednooki jest królem i taką rolę do odegrania widzą w tych ruchach trockiści. Ponieważ jednak ruch robotniczy jest w defensywie, nie mogą w sposób jawny i otwarty utożsamiać się z interesem klasowym, przez całą resztę uważanym za interes partykularny, w przeciwieństwie do, np. ekologii czy choćby prawa do aborcji. "Król" staje się zakładnikiem własnej pozycji.
W ten sposób, nie rezygnując werbalnie ani deklaratywnie z odbudowy rewolucyjnego ruchu robotniczego, odsuwają po bernsteinowsku ten etap na czasy, kiedy dynamizm swój wyczerpią ruchy obywatelskie (nowe ruchy masowe), lewica dojrzeje, zaś odbudowywany ruch robotniczy twórczo przyswoi sobie cele i dążenia ruchów obywatelskich zyskując przez to nową legitymizację utraconą z winy zdrady socjaldemokracji i stalinizmu.
Reasumując: w tej dialektyce przetrwanie stało się środkiem, zaś celem wszystko, co owemu celowi służyło. Jeszcze w okresie, kiedy działał Lew Trocki, punktem odniesienia były rewolucyjne nastroje klasy robotniczej. Jednak po II wojnie światowej, sytuacja zmieniała się o tyle, że klasa robotnicza utraciła swą rewolucyjną świadomość ze względu na zdradę stalinizmu, a z drugiej strony - sukcesy powojennej koniunktury napędzanej odbudową zniszczonej gospodarki. Jednocześnie, wraz z odpływem rewolucyjnej fali, nasiliły się radykalne ruchy drobnomieszczańskie, które w obliczu starcia "gigantów" pozostawały w cieniu.
Nasilające się ruchy narodowo-wyzwoleńcze i związane z tym nadzieje na odrodzenie światowego ruchu robotniczego, sprzyjały podziałom w łonie ruchu trockistowskiego w zależności od stopnia nadziei pokładanej w danej sytuacji kryzysowej i głębokości zawodu stąd płynącego.
Niemniej, zasadniczym punktem odniesienia był stosunek do bloku państw "realnego socjalizmu" i do ewolucji ZSRR oraz nadzieje z tym związane.
Przetrwanie w rywalizacji z innymi grupami stało się tak absorbujące, że przysłoniło cel ostateczny. To, co dla pierwszego pokolenia było kompromisem wymuszonym faktem izolacji od klasy robotniczej, dla następnych pokoleń było już zastanym i trwałym elementem programu, kryterium zobowiązującym na równi z kryterium klasowości.
Upadek "realnego socjalizmu", z jednej strony, pobudził gospodarkę kapitalistyczną, z drugiej jednak, zlikwidował ostatni "pokojowy" bufor amortyzujący kryzys owej gospodarki. Jednocześnie, na scenę wróciła klasa robotnicza ponosząca koszty restrukturyzacji światowego ładu ekonomicznego i politycznego.
Tymczasem, partia, która powstaje na takich doświadczeniach i na bazie takich ruchów masowych, jest owocem owych czynników. Szuka ona legitymizacji swoich działań szerzej niż tylko w klasie robotniczej. Poszerza ową legitymizację do ideałów ogólnoludzkich i demokratycznych. W sumie, przyjmuje, poprzez redefiniowanie pojęcia klasy robotniczej, za dobrą monetę powszechne twierdzenie, że interes klasowy robotników jest przejawem ich partykularyzmu. W rezultacie, nie rezygnując deklaratywnie z odbudowy rewolucyjnego ruchu robotniczego (a raczej pracowniczego!), odsuwa się, po bernsteinowsku, ten etap na czasy wyczerpania swej dynamiki przez ruchy obywatelskie. Mając świadomość niekonsekwencji wszelkich obywatelskich ruchów antysystemowych, rzecz tylko w tym, aby pozostać na polu i przejąć ów ruch dla swoich własnych celów.
Ile z tych celów pozostaje jeszcze w kręgu marksizmu i walki o wyzwolenie klasy robotniczej - trudno powiedzieć. Pewne jest jedno - wzajemne, nieubłagane oddziaływanie celów i środków. Rzecz wymaga zatem krytycznego zweryfikowania, co też czynimy.


8 września 2003 r.