Nadciągające przegrupowanie
Lewica polska, jaka jest, każdy widzi. Jej radykalny odłam kształtował się pod
niekwestionowanym wpływem emisariuszy różnych nurtów trockizmu (i posttrockizmu)
i trudno dziś znaleźć grupę radykalnej lewicy, która nie byłaby w jakiś sposób
powiązana z najsilniejszymi nurtami trockizmu na Zachodzie, naśladując
niewolniczo wzorce aktywności tam wypracowane, według starego, polskiego
porzekadła: "Co Francuz wymyśli, to Polak polubi". Chociaż gama mód nie
wyczerpuje się na sympatycznych skądinąd Francuzach...
Bardziej niż przykładanie szablonów do rzeczywistości, co zawsze sprzyja
trywializowaniu i spłycaniu analizy, przekonuje nas obserwacja: procesy
zachodzące w polskiej, radykalnej lewicy mają charakter obiektywny i, w tym
sensie, zdeterminowany.
Poza niezdolnością do samodzielnego analizowania rzeczywistości, bez opierania
się na aksjomatach ponoć sprawdzonych gdzie indziej, na kształt dzisiejszej
lewicy oddziałuje, przede wszystkim, sytuacja bieżąca. Rzeczywistość wdziera się
bezceremonialnie do radykalnolewicowego światopoglądu burząc zastarzałe schematy
myślowe. Polska początku XXI wieku nie przystaje do modelu społeczeństwa
obywatelskiego, w którym radykalna lewica nie tylko poszukuje baz zastępczych,
ale i prowadzi działalność zastępczą, bezpośrednio wynikającą z modelu
społeczeństwa obywatelskiego, który stał się dla niej apriorycznym założeniem.
Tymczasem, model ten już rozpada się w krajach, w których się narodził. Tym
bardziej w Polsce, gdzie nigdy nie było podłoża do zastępowania walki klasowej w
interesie klasy robotniczej kampaniami czy akcjami obywatelskimi.
Obecny etap walk prowadzi do przewartościowań. Lewica będzie musiała się
opowiedzieć po stronie klasy robotniczej w starciu z państwem kapitalistycznym,
broniącym interesów kapitału zarówno rodzimego, jak i obcego.
W tej sytuacji pryskają wizje i miraże zinstytucjonalizowanej pozycji lewicy
radykalnej w owym systemie. Nie znaczy to, że większość łatwo zrezygnuje z wizji
owej instytucjonalizacji, której podstawą są nadzieje na przejściowość
kryzysowej sytuacji kapitalizmu i na rychły jego powrót na drogę modelu mniej
lub bardziej "socjaldemokratycznego", w ramach którego akcje obywatelskie mają
rację bytu.
Część radykalnej lewicy, z naciskiem na radykalizm i znacznie mniejszym na
lewicowość, ma szansę zasilenia ruchów odwołujących się do przemocy. Tradycyjnie
oderwana od klasy robotniczej, wychowana w duchu drobnomieszczańskiego
radykalizmu, jawnie odrywająca swój bunt od protestu robotniczego, bez busoli i
bez hierarchii ważności spraw, z góry skazana jest na odgrywanie roli błazna lub
chłopca do bicia.
Inna część, również optująca za tzw. akcją bezpośrednią - z nieco lepszą
podbudową teoretyczną w anarchosyndykalizmie - znajdzie wspólny język z państwem
burżuazyjnym na bazie antykomunizmu.
W ramach reformowania kapitalizmu zmieszczą się również grupy uprawiające
"umiarkowaną kontestację w ramach prawa". A zatem kolejne odpryski wzorowane na
zachodniej nowej lewicy, pojmujące walkę w sensie nie klasowym, ale w sensie
praw obywatelskich.
Dla wszystkich tych grup, protest klasy robotniczej nie jest zapowiedzią
odrodzenia rewolucyjnego ruchu robotniczego, ale cząstkowym przykładem, lekcją,
z której wyciąga się wnioski przydatne wyłącznie dla siebie. Bojowość klasy
robotniczej jest tylko wzorem dla skuteczności drobnomieszczańskich żądań.
Część radykalnej lewicy pragnie instytucjonalizacji w ramach państwa
burżuazyjnego z wyróżnioną rolą krytyka z lewa i kontestatora w ramach
legalizmu, z naciskiem na mieszczące się w ramach tego systemu społeczeństwo
obywatelskie.
Instytucjonalizacja może odbywać się poprzez utworzenie partii typu
socjalistycznego lub socjaldemokratycznego, albo poprzez działanie w
organizacjach obywatelskich i pozarządowych (np. ATTAC).
Cechą charakterystyczną grup dążących do instytucjonalizacji jest to, że chcąc
nie chcąc odrzucają one stanowisko walki klasowej i przyjmują, iż ład społeczny
może być wynikiem negocjacji "równorzędnych partnerów" społecznych
uwzględniających "ponadpartykularny" interes tzw. ogółu społeczeństwa, a nie
tylko swojej klasy czy grupy społecznej. Odrzucają one dyktaturę proletariatu
jako wyraz totalitaryzmu (lub tendencji mogącej się przerodzić w totalitaryzm) i
w tym również sensie są one kierunkowo antykomunistyczne.
W miarę rozwijania się walki klasy robotniczej, będą się coraz wyraźniej
zaznaczały podziały wewnątrz grup lewicy radykalnej, prowadzące do krystalizacji
poglądów i postaw wobec tej walki. Już dziś okazuje się, że potęga protestu
robotniczego anuluje pytania o stosunek robotników do kwestii wniesionych do
ruchu robotniczego przez drobnomieszczańskich radykałów, jak stosunek do praw
mniejszości seksualnych. Nie oznacza to, że owe pytania nie powrócą, podobnie
jak żądania pod adresem klasy robotniczej, aby popierała listę postulatów
obywatelskich czy wyrzekała się "partykularyzmu" własnych interesów klasowych w
imię racjonalności gospodarczej czy racji politycznych. Kanalizowanie walki
robotniczej w ramach obywatelskiej kontestacji systemu jest nieuniknione w
przypadku owych nie-klasowych struktur lewicowych.
Tego typu pragmatyczne nurty są w stanie poprzeć chwilowo walkę robotników, aby
dopiero po jakimś czasie nadać jej charakter zgodny z własną koncepcją
kontestacji antysystemowej.
Pomijalne są w tym przegrupowaniu organizacje, których sekciarstwo jest tak
wszechobejmujące, że nie są w stanie zawiesić swej kontestacji walki robotniczej
z powodu szyldu, pod jakim się ona odbywa. Stosunek do przeszłości, do ruchu
społecznego "Solidarności" nie pozwala im dostrzegać w owej walce elementu
rzeczywistego ruchu robotniczego. Takie grupy eliminują się już na wstępie.
Ideologiczny chaos, spowodowany podniesieniem chwilowego odpływu świadomości
rewolucyjnej klasy robotniczej oraz redefinicją owej klasy w sensie uzgodnionym
z pojęciem społeczeństwa obywatelskiego do rangi obowiązującej teorii, sprawia,
że grupy radykalnej lewicy nie są przygotowane do działania na terenie klasy
robotniczej. Wykorzystywanie związków zawodowych jako jednego z elementów ruchu
obywatelskiego nie wystarcza do odbudowy rewolucyjnego ruchu robotniczego.
Brak przygotowania do działania na tym terenie powoduje, że trudno oczekiwać od
działaczy lewicy, aby mieli kwalifikacje do wnoszenia rewolucyjnej świadomości.
Przedyskutowanie kwestii, czym jest klasa robotnicza i ruch robotniczy ma tu
zasadnicze znaczenie. W tym sensie, jako pewien etap przygotowawczy do
odtworzenia rewolucyjnego ruchu robotniczego, konieczna jest budowa "partnera"
dla tego ruchu na lewicy, zanim będzie on mógł odegrać rolę elementu
intelektualnego wnoszącego rewolucyjną świadomość.
Nie - narzucić taktykę i świadomość wypracowane w okresie, kiedy na plan
pierwszy wysunęło się radykalne drobnomieszczaństwo, ale stworzyć grupę
intelektualistów ruchu robotniczego, zdolnych przyswoić i uogólnić zadania
wynikające z walki klasy robotniczej - taki jest program na dziś dla tych,
którzy chcą z lewicy radykalnej przekształcić się w lewicę rewolucyjną.
Ten etap nie jest możliwy bez dyskusji, która pozwoli odnaleźć ludzi zdolnych
zrozumieć zadanie, by podjąć je w praktyce, wewnątrz ruchu robotniczego.
Sama zaś budowa rewolucyjnej partii robotniczej przy zasadniczym udziale klasy
robotniczej nie będzie odbywać się w próżni, bez konkurencji, najczęściej
wrogiej. Działanie na klasę robotniczą jest i będzie stałym elementem programów
różnorodnych ugrupowań aktywnych już dziś w związkach zawodowych.
Walka o rewolucyjną świadomość nie może ignorować woli większości klasy
robotniczej i, jak uczy historia, dążenie do jedności panujące wśród robotników
będzie rozstrzygać o zwycięstwie w owej rywalizacji.
18 września 2003 r.