Hydraulika przemian społecznych
W spetryfikowanych strukturach społecznych możliwości awansu grup, warstw czy
klas społecznych, a nawet poszczególnych jednostek spoza dominującego układu
władzy i interesów są czymś odświętnym, niecodziennym - karierą pucybuta,
wzorcem propagandowym dla maluczkich.
Tymczasem, aspirujących do zmiany miejsca na drabinie społecznej nie ubywa. Gdy
awans ten odbywa się wraz z przemieszczaniem się całej grupy, warstwy czy klasy,
nabiera charakteru procesu społecznego, w którym można dopatrywać się podstaw
nowego typu społeczeństwa, np. społeczeństwa obywatelskiego.
Wyodrębnienie się tzw. nowej klasy średniej miało, poza szerokim awansem
społecznym, zapewnić otulinę dla kształtującego się na naszych oczach systemu,
stworzyć trwałe podstawy pod nowe, lepsze społeczeństwo.
Wkrótce okazało się jednak, że na awans załapała się jedynie wąska elita władzy
i pieniądza, spryciarze, cwaniacy oraz tzw. klasa polityczna, której
kompradorski charakter stanowił gwarancję sukcesu. Tylko nieliczni, którym udało
się przebić przez gorset układów i zależności, zapełnili lukę powstałą po upadku
dotychczasowej konstrukcji.
Okres "burzy i naporu", który wraz ze schyłkowością kapitalizmu uległ skróceniu,
właśnie się zakończył. Zastał wielu w biegu po równi pochyłej, która w
międzyczasie zmieniła kąt nachylenia, zwiększając tym samym stopień trudności w
osiągnięciu upragnionego awansu do poziomu wręcz niewyobrażalnego (ułamek
promila!)
Gdy jedni widząc, co się dzieje, zrezygnowali z "wyścigu szczurów", inni
przegrupowali się w nowe konfiguracje zdolne przemieszczać się po arenie dziejów
w tym lub innym celu. Wśród tych, którzy znaleźli się na marginesie, znalazł się
też nieoczekiwanie sam dla siebie zasłużony parlamentarzysta i kandydat na
prezydenta, Piotr Ikonowicz, który wraz z podobną mu świtą "nieudaczników", nie
myśli jednak składać broni, lecz stara się dostosować do nowych warunków, w tym
celu przestawiając socjaldemokrację na ożywcze wiatry "antyglobalizmu" i "antykapitalizmu".
Licząc na środowiska przepływowe, które dość mają ruchomych piasków, braku
stałego gruntu i oparcia w klasie robotniczej, wypatrujących jak zmiłowania
zarysu stałego lądu, proponuje on oparcie ruchu na elementach wciąż jeszcze
aspirujących do zmiany miejsca na drabinie społecznej, bez różnicy, na którym
szczeblu drabiny się one znajdują. Stąd ponadklasowy, ponadwarstwowy i
ponadgrupowy charakter owej propozycji skierowanej do wszystkich, którym nie
przeszkadza mgławicowy i niedookreślony charakter Nowej Lewicy.
Tak szerokie podstawy mają gwarantować dynamiczny charakter ugrupowania, tworzyć
fronton i zarzewie nieustającego konfliktu, zapewniając tym samym podtrzymanie i
przedłużenie okresu "burzy i naporu", który zakończył się zbyt szybko, by można
było zapewnić drożność systemu.
Niedoszli prywaciarze, akcjonariusze i demokraci z Bożej łaski, cały ten
pluralistyczny konglomerat składający się na mityczną nową klasę średnią, ci
wszyscy, co to "żabie dupy dali" dziś szukają swego wodza i mocodawcy, kreując
go (i jemu podobnych) na swego spowiednika i przedstawiciela w parlamencie
europejskim i w krajowych ciałach kolegialnych, których wybór odbywa się z
reguły co cztery lata.
Licząc na środowiska przepływowe, którym nie w smak praca u podstaw, w drodze na
skróty stara się on utrwalić i uwiecznić niedoskonałe dzieło kapitalizmu w
udoskonalony antywzorzec, ogniskujący to, co najlepsze, to, co postępowe, drożne
i przepływowe.
Jak przystało na politycznego pucybuta, przywraca blask dawno schodzonym i
sprostytuowanym wyznacznikom ogólnikowości. Eklektyzm, niedookreśloność i "całokształtność"
propozycji stanowią gwarancję utrzymania się na fali entuzjazmu budowniczych
nowego, "innego ładu" - hydraulików przemian społecznych.
Bo w tym wydaniu "kret historii" przemienia się w hydraulika. Hydraulik
udrażnia, a zarazem uszczelnia system, gwarantuje drożność, odpowiednią jego
przepustowość, co wabi środowiska przepływowe i budzi określone, często nie
wyartykułowane wprost nadzieje burżuazji.
Do środowisk przepływowych tradycyjnie należy młodzież akademicka i
inteligencja, które to grupy usilnie poszukują swojego miejsca w systemie, nie
godząc się zarazem na przynależny im status grup marginalnych w kapitalizmie. W
okresie "burzy i naporu" środowiska te los swój wiążą z radykalnymi
organizacjami, aby następnie ewoluować w kierunku zapewniającym odpowiedni
status społeczny.
Taki los, po 1968 r., spotkał, m.in., trockistowską OCI, kiedy to z górą
8-tysięczna organizacja komunistów-internacjonalistów, z dziesiątki razy większą
mocą mobilizacyjną, z alternatywy rewolucyjnej przekształciła się w rezerwę i
szkołę kadr Partii Socjalistycznej i prawicowej centrali związkowej, Force
Ouvriere. Wystarczy wspomnieć życiorys polityczny Lionela Jospina i setek, jeśli
nie tysięcy podobnych towarzyszy, którzy zasilili śmietankę
towarzysko-polityczną Paryża, by zrozumieć podstawy przepływowości i dynamiki
zastępczej bazy partii rewolucyjnych i radykalnych.
13 października 2003 r.