Kres i okres
Jak wszystko wskazuje, wchodzimy w nowy okres walk strajkowych. I tym razem na
czele walk stanęli pracownicy ożarowskich Kabli i Ogólnopolskiego Komitetu
Protestacyjnego, którzy, jak przystało na awangardę, zaostrzyli protest
przechodząc do symbolicznej okupacji opuszczonych budynków fabrycznych.
Symboliczny protest pracowników ożarowskich Kabli i OKP, choć ma znikome szanse
na zdynamizowanie sytuacji, zwiastuje zbliżający się nieuchronnie okres
konfrontacji i unaocznia kres złudzeń.
Zapowiedź strajku generalnego śląskich i zagłębiowskich kolejarzy świadczy o
poważnych przemieszczeniach i przegrupowaniach w środowisku wielkoprzemysłowej
klasy robotniczej. Referendum w sprawie strajku generalnego będzie w tej
sytuacji jedynie formalnością.
Istotne jest, że po raz kolejny kolejarze i górnicy gotowi są odwołać się do tej
formy protestu, mimo że poprzednia, wiosenno-letnia (czy w przypadku górnictwa -
zimowa) akcja zakończyła się zgniłym kompromisem. A może właśnie dlatego. Ważne,
że nie spowodowało to demobilizacji środowiska, pokazało również, że rząd i
elity sprawujące władzę nie są skłonne do ustępstw zasadniczych, że brak im
rezerw, a pożyczki z Banku Światowego nie rozwiążą problemu.
Wiodąca rola środowisk wielkoprzemysłowej klasy robotniczej rzuca się w oczy,
choć nie brak podczas tej fali protestów wystąpień pozostałych grup robotniczych
i pracowniczych, np. służby zdrowia.
Sprawom strajku generalnego poświęcone były kolejne obrady kierowniczych gremiów
"Solidarności". W przeciwieństwie do OPZZ, związek ten stara się nadążać za
biegiem wydarzeń, a nawet je wyprzedzać i nie tracić kontroli nad własną bazą
członkowską. W terenie najczęściej na czele protestów stają właśnie zakładowi
lub branżowi działacze "Solidarności", którzy nie licząc zbytnio na pomoc "z
góry" zakładają, że brak poparcia w niczym nie osłabi ich pozycji, co więcej,
uwiarygodni ich właśnie w oczach załogi niechętnej politykierskim zapędom
"kolesiów Krzaklewskiego".
O powadze sytuacji świadczy nie tylko wrzenie na dole, ale i konsternacja i buta
na górze, która rozpatruje wszelkie ewentualności strajku generalnego, z główną
na czele - utratą kontroli. A wówczas, gdy sytuacja wymknie się spod związkowej
kurateli - możliwe będą inne scenariusze, nie zawsze pożądane z punktu widzenia
biurokracji związkowej, również tej spod znaku "Solidarności".
Dla OPZZ-owskiej "wierchuszki" sprawa z góry nie jest warta zachodu - stąd gra
na przeczekanie i wiara w światełko w tunelu, a jednocześnie strach, by nie były
to światła pociągu historii pędzącego z naprzeciwka.
W terenie związek zachowuje się z reguły jednolitofrontowo, akceptując
przeważnie pomysły i przywództwo innych struktur związkowych, co zawdzięcza
kunktatorstwu własnej "góry" niezdolnej na dłuższą metę do utrzymania
samodzielnej i wyraźnej postawy krytycznej wobec sprawującej władzę lewicy spod
znaku SLD i Unii Pracy. Taka postawa mści się po stokroć, gdy nadciągająca
konfrontacja nieubłaganie dzieli i polaryzuje scenę polityczną, marginalizując
wpływy obozu rządzącego nie tylko w klasie robotniczej, gdzie wpływy te są
żadne, ale i w szerokich kręgach pracowniczych, popierających do niedawna
"programową alternatywę" socjaldemokratów zjednoczonych wokół Millera i Pola.
Co ciekawe, Czwarta Międzynarodówka i jej poplecznicy w rodzaju Zbigniewa M.
Kowalewskiego, Stefana Bekiera i Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, zamiast rozprawiać o
cieniach i blaskach "strategii ruchu oporu" ("Inprekor" nr 4/1982), "strategii
strajku powszechnego" i "strategii Solidarności" ("Inprekor" nr 5/1982), o
"manifestacjach ulicznych w strategii Solidarności" ("Inprekor" nr 6/1982),
zamiast dowodzić potrzeby "linii fabryk" i debatować o "powracającej fali walk
masowych" ("Inprekor" nr 8/9 z 1983 r.), zamiast "zrozumienia Śląska"
("Zrozumieć Śląsk", "Inprekor" nr 13 z przełomu 1983/1984), czemu w latach 80.
poświęcili niejeden artykuł, gdy opór środowisk robotniczych został złamany w
wyniku stanu wojennego, a brednie "Solidarności" o przygotowaniach do strajku
generalnego miały jedynie charakter propagandowy, dziś (i wczoraj - lata
1992-1993) zdają się nie zauważać realnej walki robotniczej.
Cóż, polska klasa robotnicza nie spełniła ich nadziei, nie dokonała w latach 80.
rewolucji politycznej. Stąd ich "re-orientacja" na kraje Trzeciego Świata, na
Lulę i Porto Alegre, nastawienie na ruch anty- czy alterglobalizacyjny. Gdy
tymczasem rozwój wypadków pokazuje, że robotnicy nie złożyli broni.
Ich koncepcje dziś podejmują natomiast anarchosyndykaliści czy
anarcho-rewolucjoniści z Inicjatywy Pracowniczej Federacji Anarchistycznej,
którzy wręcz instynktownie wyczuwają nadciągające przesilenie. W tym kontekście
pozytywnie wyróżnia się "Nowy Robotnik". Wyjątki jednak potwierdzają regułę.
Zważywszy na okres, kres iluzji w obu przypadkach jest wielce symptomatyczny.
13 października 2003 r.