Po właściwej stronie
Ktoś, kto wczoraj, hołdując złudzeniom, demokrację stawiał ponad wszystko, dziś
uważa, że "demokracja to system wyłaniania tych, którzy najlepiej zrozumieli
potrzeby pracodawców, inwestorów, kapitalistów, a nie wybór między nimi a
rzecznikami interesów zwykłych ludzi" (Piotr Ikonowicz, "Po złej stronie mocy"),
nie uderza jeszcze w istotę kapitalizmu, choć staje po właściwej stronie
barykady. Nie liczy już na koncesje, lecz sięga po "radykalne, niekonwencjonalne
formy wdzierania się do debaty publicznej". Decyduje się na miano "awanturnika,
niedowarzonego marzyciela, marginesu"
Taka ewolucja Piotra Ikonowicza wskazuje, że pozycje socjaldemokratyczne, choćby
z "Manifestu Antykapitalistycznego", gotów jest on opuścić na rzecz lewicowego
populizmu, nie troszcząc się zbytnio o opinię mocodawców możnych tego świata.
Ta ewolucja zbliża go do pozycji klasowych. Nie trudno jednak głos wołającego na
puszczy pomylić z tą lub inną "szkołą myślenia o gospodarce i społeczeństwie".
W tekstach P. Ikonowicza nie jest dopowiedziane, o jaką "inną szkołę" chodzi.
Podobnie zresztą antyglobaliści nie dookreślają, jaki "inny świat jest możliwy".
Ten niedookreślony i niekonsekwentny antykapitalizm nie musi być tożsamy z
marksizmem, ani z klasowym opisem rzeczywistości. Piotr dzieli świat na biednych
i bogatych, sam deklarując się, nie po raz pierwszy, po stronie "najsłabszych,
chromych, chorych, bezdomnych, bezrobotnych, małorolnych, starych,
niewykwalifikowanych, zamieszkałych z daleka od wielkich metropolii" - po
stronie tych, których w Sparcie zrzucano ze skały. Jako "rzecznik interesów
zwykłych ludzi" - ich mocodawca - stara się zorganizować "potrzebujących"
obiecując im, że nie odprawi z kwitkiem żadnego. Ma przecież wolę mocy i jest po
właściwej stronie.
Czy to wystarczy?
13 października 2003 r.