Co naprawdę grozi Amerykanom?
Z amerykańskim uczonym NOAMEM CHOMSKYM rozmawiają Jim Cason i David Brooks
Rząd George’a W. Busha stara się wykorzystać panującą w USA atmosferę strachu i braku poczucia bezpieczeństwa do forsowania swojego programu politycznego, stwierdził w wywiadzie dla meksykańskiego dziennika „La Jornada” Noam Chomsky z okazji rocznicy 11 września. Wskazał, że być może kluczową sprawą w zamachach sprzed roku jest to, iż bogaci i potężni stracili „monopol na środki przemocy na świecie”.
„Nie wierzę, by rząd pragnął, aby ludzie czuli się teraz bezpieczniejsi”, stwierdził Chomsky. „Jednym z głównych oręży jakiegokolwiek rządu jest zastraszona ludność, bo to pozwala prowadzić swoją politykę. Gdy ludzie są przerażeni i nie zadają za wiele pytań, można bezkarnie realizować swój własny program.”
Ten program obejmuje prowadzenie niepopularnej polityki, która przynosi korzyści najbogatszym kosztem większości społeczeństwa – m.in. chodzi o wielką obniżkę obciążeń podatkowych przedsiębiorstw i sfer o najwyższych dochodach oraz o cięcia w programach socjalnych, „co stanowi wielki szturm na pozycje ogółu ludności i godzi w przyszłe pokolenia”, oświadczył Chomsky. „Gdy chce się prowadzić taką politykę, najlepiej, aby ludzie byli zastraszeni i kontrolowani przez apele patriotyczne, które w praktyce oznaczają, że rząd mówi: cicho mi tu siedzieć, a ja zrobię co zechcę.”
Cieszący się wielkim prestiżem uczony-językoznawca i autor ponad dwóch tuzinów książek o sprawach politycznych uważa, że reakcje narodu amerykańskiego nie są zaskakujące i że ludzie mają powody, aby bać się z powodu „horrendalnych” zamachów z 11 września 2001 .r. Stwierdził, że było to niebywałe wydarzenie i wycisnęło głębokie piętno na społeczeństwie.
„Myślę, że po raz pierwszy od kilkuset lat władzę Zachodu (...) poddano tego rodzaju terrorowi, jaki, niestety, jest tak powszechny w innych częściach świata. Władza ta popełniła na całym świecie niezliczone okrucieństwa (...) lecz w wielkiej mierze była uodporniona na represje. To było niezwykłe i ludzie się przestraszyli (...) i mają powody, aby się bać.”
Chomsky dodał, że choć nikt nie mógł przewidzieć, w jaki sposób dokonane zostaną te zamachy, niespodzianką wcale nie było to, że może nastąpić tego rodzaju atak, bo faktycznie o takiej możliwości pisano przez co najmniej 10 lat, a poza tym był precedens – próba zniszczenia tego samego World Trade Center w 1993 r.
Chodzi jednak o to, że 11 września „bogaci i potężni stracili swój faktyczny monopol na środki przemocy” na świecie. „Pod tym względem zachowają swoją przewagę, ale to już nie będzie monopol”, podkreślił.
To jest pożywką dla atmosfery niepewności, a w rezultacie strachu, bo stanowi wydarzenie bez precedensu w dziejach tego kraju,. „A gdy ludzie są przerażeni, skłonni są skupiać się wokół flagi narodowej. To może nie być atrakcyjne, ale jest normalne”, wskazał.
- Dlaczego wydaje się, że naród amerykański popiera posunięcia wewnętrzne, które ograniczają prawa obywatelskie i rzekomą wolność, tak wychwalaną oficjalnie w tym kraju?
- Jeszcze wcale nie jest jasne, że istnieje dla tego tak duże poparcie społeczne – odpowiada Chomsky i przypomina, że w swojej historii Stany Zjednoczone uciekały się do represji wewnętrznych w czasach zagrożeń, nawet mniejszych niż te, wobec kraju. Przypomina, że tuż po pierwszej wojnie światowej Woodrow Wilson wydalił z kraju tysiące osób pod pretekstem zagrożenia ze strony „czerwonych” i za opozycję wobec tej wojny wtrącił do więzienia takich ludzi, jak działacz związkowy Eugene Debs; dziesiątki tysięcy osób uwięziono lub wydalono z kraju podczas drugiej wojny światowej i to samo wydarzyło się w tzw. erze McCarthy’ego – „to wzorzec historyczny”.
Jak wskazuje Chomsky, kluczowe znaczenie ma to, że choć aresztowano i przesłuchano tysiące osób, te nadużycia i ograniczenia praw obywatelskich objęły tylko wrażliwe środowiska – imigrantów, Arabów, muzułmanów, osoby ciemnoskóre. „Przytłaczająca większość ludności niczego takiego nie odczuła i w rezultacie nie sądzę, aby była świadoma środków podejmowanych przez rząd i tego, jak wielką przyznał sobie władzę.”
Z nielicznymi wyjątkami media przyczyniły się do utrzymania społeczeństwa w niewiedzy, bo nie poinformowały szeroko i jasno o tym wszystkim, co działo się w kraju i za granicą – twierdzi Chomsky. „Nie ma sposobu na to, aby ludność USA miała naprawdę świadomość większości wydarzeń zachodzących na świecie. Słyszy tylko bęben retoryki patriotycznej”. Przytacza przykłady tego, jak informuje się o szerokim poparciu na całym świecie dla działań wojskowych USA – a przecież chodzi o coś, co łatwo ustalić: istnieją wskaźniki, które zadają kłam takim twierdzeniom mediów.
Chomsky przypomina, że jeden z najlepszych felietonistów „New York Timesa” napisał, iż cały świat poparł bombardowania Afganistanu, ale istnieje międzynarodowy sondaż postaw wobec tego, co Chomsky zawsze nazywa „okropnościami” z 11 września, przeprowadzony w końcu września 2001 r. przez instytut Gallupa. „W tym sondażu przytłaczająca większość badanych opowiedziała się za procesem sądowym [jako reakcją na zamachy], a nie działaniami wojennymi”, informuje Chomsky.
„W Europie to było 70%, w Ameryce Łacińskiej poparcie dla działań wojennych było minimalne, w Meksyku tylko 2-procentowe, a w takich krajach, jak Kolumbia i Wenezuela dochodziło do 10%.” Lecz tylko jedna gazeta amerykańska – mały dziennik w Nebrasce – poinformowała o tym sondażu, więc „jakże ludzie mają o tym wiedzieć?”
Chomsky mówi, że jest trochę dobrych dziennikarzy, ale ogólnie rzecz biorąc społeczeństwu przedstawia się „zupełnie zniekształcony” obraz wydarzeń i aby sprawdzić, co się naprawdę dzieje, potrzeba „niezależnego wysiłku badawczego”.
- Cały czas mówiono, że jesteśmy zagrożeni. Kto jest zagrożony i dlaczego?
- Zagrożone są moje wnuki – odpowiada. – W niezbyt odległej przyszłości polityka [administracji Busha] będzie niesłychanie szkodliwa dla ogółu ludności Stanów Zjednoczonych i świata.” Wskazuje, ze to zagrożenie wynika z wewnętrznej polityki gospodarczej prowadzonej przez obecny rząd, który dąży do zasadniczej obniżki obciążeń podatkowych najbogatszych i stworzenia w ten sposób deficytu budżetowego, a ten posłuży za „narzędzie do podkopania programów socjalnych”. Wyjaśnia: „Nie mając pieniędzy do dyspozycji, nie można realizować programów ochrony zdrowia, rozwoju infrastruktury, programów emerytalnych, ubezpieczeń społecznych itd. – oni chcieliby uwolnić się od tego wszystkiego.”
Chomsky podkreśla: „Oni nie chcą instytucji demokratycznych, w których uczestniczą ludzie. Chcą, aby władza prywatna sprawowała rozległą i niekwestionowaną kontrolę, która w istocie byłaby poza zasięgiem ogółu społeczeństwa.” I „to jest wielkie zagrożenie”.
Tłum. Zbigniew Marcin Kowalewski