Zafajdany wizerunek
Gdy w październiku ub. roku na prezydenta Brazylii został wybrany Lula, wśród
anty- czy alterglobalistów zapanował nieopisany entuzjazm. Po roku nic z niego
nie pozostało. Również zwolennicy (jawni i ukryci) "frontów ludowych" obudzili
się z ręką w nocniku. Co charakterystyczne, wśród "umoczonych" nie zabrakło
trockistów, ma się rozumieć, tych ze wszech miar "demokratycznych",
odrzucających centralizm demokratyczny i dyktaturę proletariatu, a którzy w
ramach współpracy z Partią Pracowników, Lulą i burżuazją uczynili wiele, by
wywindować swego faworyta na prezydenta kraju w sytuacji, gdy wiarygodność
innych sił politycznych spadła nieomal do zera.
Ta "pokojowa droga mobilizacji mas" podobno nie miała nic wspólnego z
reformizmem, do tego stopnia była wyjątkowa, że trockiści (tendencja "Demokracja
Socjalistyczna") jako lewe skrzydło w Partii Pracowników zdecydowali się nawet
wprowadzić swoich ministrów do rządu, który, ich zdaniem, miał sprostać
nadziejom milionów. Teraz, gdy nastąpiła katastrofa, Czwarta Międzynarodówka
szuka winnych.
Podobnie jak to było w przypadku Cejlonu, winną będzie zapewne partia krajowa,
która pogubiła się w kalkulacjach. Tymczasem kierownictwo Czwórki nie ma sobie
nic do zarzucenia, więcej, nie mogło przecież ingerować w sprawy krajowe -
centralizm demokratyczny wszak w Czwórce nie obowiązuje, ale demokracja - i
owszem.
Ciekawe jednak, że po fakcie mówi się zarówno o konieczności "tworzenia
antysytemowej alternatywy wobec reformistycznych guru ruchu antyglobalistycznego",
o "kryzysie lewicowego skrzydła PT", o "skromnych" i "już nieaktualnych"
obietnicach wyborczych Luli, jak i o zastosowaniu "przez władze Czwartej
Międzynarodówki najsurowszych środków dyscyplinarnych wobec tych działaczy,
którzy dopuścili do przedłużania się sytuacji (...) dwuznacznej" i "niezwykle
szkodliwej dla wizerunku naszego ruchu" (M.R., "Rozczarowanie rządami PT",
portal internetowy NLR).
Mniejsza jednak o zafajdany wizerunek Czwartej Międzynarodówki. Znacznie
istotniejszą sprawą jest nadciągająca katastrofa, jaką mogą spowodować błędy
oportunizmu trockistów. Wystarczy wspomnieć to, co się stało na Cejlonie, by
uświadomić sobie skalę zagrożeń. A pamiętajmy, że Czwórka wtenczas nie
zaakceptowała wejścia Socjalistycznej Partii Cejlonu do lewicowego podobno
rządu. Cejlońscy trockiści jednak weszli...
Tym razem było inaczej. Wystarczy wspomnieć artykuł François Sabado w "Rouge" z
23 stycznia 2003 r., w którym to autor podkreśla, że "nie uzurpujemy sobie prawa
do prawienia morałów" i więcej - skorzystamy z nadarzającej się okazji do
zebrania doświadczeń, "jaki by nie był końcowy efekt [doświadczenie] przyniesie
nam bogactwo nauk wartościowych dla lewicy radykalnej i rewolucyjnej na
świecie". Należy bowiem poszukiwać tego, "co jest nowe i mogłoby, z tego tytułu,
wzbogacić refleksję strategiczną" ("Pielgrzymka do Porto Alegre", tłumaczenie
ex-GSR za: "Lutte de classe" nr 73/2003).
Rzecz w tym, że kwestionując własną politykę "frontów ludowych" (bynajmniej
zresztą nie wprost) mandelowcy rozmydlają pojęcie jednolitego frontu
robotniczego w niedookreślonych "jednolitych frontach". Rozmydlają zatem i topią
generalną kategorię marksowską - klasę robotniczą w socjologiczno-prawnym
określeniu "pracownik" i w utworzonych na jego bazie pojęciach "klasa
pracownicza" czy "klasa pracująca". W wydaniu mandelowców (i nie tylko!),
"jednolity front robotniczy" zostaje zastąpiony pojęciem znacznie szerszym -
"jednolity front pracowniczy". Tym samym front ten obejmuje cały elektorat, bazę
i aparat typowy dla Partii Pracowników. W rzeczywistości bowiem Partia
Pracowników, sama w sobie, stanowi namiastkę frontu ludowego, zaś jej udział w
rządach burżuazyjnych jest wyrazem "frontu jedności narodu", czyli tzw. frontów
narodowych.
Możemy zatem domniemywać, że wnioski wyciągnięte przez kierownictwo Czwórki w
ramach "refleksji strategicznej" będą miały charakter połowiczny. O tym świadczy
nie kwestionowanie przez XV Kongres IV Międzynarodówki (i M.R.) udziału
brazylijskich trockistów w Partii Pracowników, w partii rządzącej i realizującej
skądinąd burżuazyjną politykę! A gdzie samodzielność rewolucyjnego ruchu
robotniczego - niezbędny element jednolitego frontu robotniczego?
XV Kongres nie zażądał również odwołania trockistowskich ministrów, zostawił to
do uznania organizacji krajowej. Nie uczynił zatem nic, co mogłoby zapobiec
kompromitacji. Uchwała przytaczana przez M.R. świadczy jedynie o tym, że wiedząc
o oczywistym zagrożeniu, zbagatelizowano je. Tym samym Czwórka po raz kolejny
dała dowód swojej nieprzydatności w momentach węzłowych. Jak ewoluował Lula i PT?
Czym była "partia Luli" już przed jego wyborem na prezydenta - nie było żadną
tajemnicą. Wystarczy przytoczyć klasyczną i ostrożną zarazem definicję
sformułowaną przez LO - "partia robotnicza od dołu, ale mieszczańska u góry" - i
wiele podobnych, znacznie surowszych i bardziej konkretnych ocen dostępnych
również na polskich portalach internetowych. Sprawę jednak zlekceważono. Efekt
wkrótce poznamy.
Łudzimy się jednak nadzieją, że polscy trockiści wyciągną z tego wnioski o
znaczeniu strategicznym.
27 października 2003 r.