Tekst pochodzi ze strony Wielkiej Loży Narodowej Polski http://www.wlnp.pl/ . Biografia Hassa znalazła się na tej stronie ponieważ zajmował się on historią masonerii. Hass jest ojcem duchowym polskich trockistów i jego nazwisko dość często pojawia się na LBC. Jest więc zarówno mentorem NLR jak i przyczynił się do powstania spartakusowców, którzy zresztą zamierzają niedługo wydać przeciwko niemu broszurę. Także była OA początkowo współpracowała z Hassem. Można było z nim porozmawiać o historii ruchu robotniczego, niestety jego analiza teraźniejszej rzeczywistości nam nie odpowiadała. Wiele razy krytykowaliśmy (będąc w OA lub jeszcze wcześniej w ramach NLR) w dyskusjach jego idiotyczne stanowiska. Przykładowo Hass uważał, że rewolucyjna lewica powinna głosować w 2000 na Kwaśniewskiego a rok później na SLD. W końcu nasze kontakty były coraz rzadsze, aż w końcu Hass zdemaskował OA na łamach Rzeczpospolitej jako polską sekcję Al Kaidy.
Janusz Maciejewski
LUDWIK HASS
Ludwika Hassa poznałem w Klubie Krzywego Koła. Pojawił się w nim jesienią 1957
roku, w kilka miesięcy po swoim powrocie do Polski z siedemnastoletniego pobytu
w sowieckim łagrze, a następnie na „osiedleniu” pod kołem podbiegunowym. Nie
pamiętam pierwszego z nim zetknięcia, ale przypominam sobie dokładnie scenę z
grudniowego zebrania w 1958 roku, poświęconego 20 rocznicy rozwiązania KPP przez
Komintern i likwidacji wszystkich przebywających w ZSRR bądź ściągniętych tam
jej przywódców i działaczy. Kilku kolejnych mówców wyrażało zdziwienie, że żaden
komunista, że nikt w ogóle przeciw temu wówczas nie zaprotestował. Wtedy
poprosił o głos Ludwik Hass, wyciągnął z teczki jakiś ulotny druczek i odczytał
nam tekst „odezwy” ostro protestującej przeciw rozwiązaniu KPP a przede
wszystkim represjom, które dotknęły jej przywódców, podpisaną przez grupę „Bolszewików-leninistów”
(bo tak się nazywała ich organizacja). Organizacja ta nie należała już do KPP,
odłączyła się od partii, a co więcej, była ostro przez nią atakowana za
trockizm. Niemniej – ponieważ z jej pnia wyrosła – poczuwała się do solidarności
za swymi dawnymi, teraz mordowanymi przez NKWD towarzyszami i wystąpiła w ich
obronie.
Zaintrygowała mnie postać mówcy. Spytałem Janka Lipskiego, kto to jest.
Opowiedział mi jego niebanalną biografię. Odtąd zwracałem uwagę na tego bywalca
klubu.
Zresztą trudno byłoby nie zwrócić na niego uwagi. Przemawiał często. Zawsze
ciekawie, ostro, czasem wręcz napastliwie. Łatwo wchodził w polemiki, czy to
dyskutował ze swym dawnym kolegą z uniwersytetu lwowskiego, czołowym wówczas
marksistą – reprezentującym oficjalną linię partii – Adamem Schaffem, czy
profesorem Kotarbińskim z okazji dyskusji o karze śmierci (protestował przeciwko
rozróżnianiu „humanitarnej” kary śmierci jako lepszej od „niehumanitarnej”) z
okazji dyskusji o „akcji Wisła” i przesiedlaniu Ukraińców (atakował obłudne,
jego zdaniem, stanowisko hierarchii Kościoła rzymsko-katolickiego w tej
sprawie). Wielokrotnie potępiał władze komunistyczne za zdradę ideałów
socjalistycznych i personalnie Gomułkę za coraz bardziej widoczne odchodzenie od
października.
Należał wraz z Janem Wolskim i Janem Wyką do trójki „ekstremistów”, których
wykluczenia z Klubu domagały się władze jako warunku dalszego jego istnienia w
końcu 1961 roku. Ale polemizował nie tylko z oficjalnym komunizmem. Jako
marksista-trockista (a pozostał nim do dziś) miał także bardzo krytyczny
stosunek do liberalizmu. Szczególnie nie lubił tych dzisiejszych liberałów,
którzy mieli stalinowską przeszłość i potrafił im to czasem niezbyt grzecznie
wypominać. Nie cierpiał także tak zwanych liberałów wewnątrzpartyjnych, których
przedstawicielem był Jan Strzelecki – przewodniczący KKK z 1956 roku, dalej
cieszący się w tym gronie dużym autorytetem. Hass traktował ich praktykę
kokietowania opozycji i pozostawania w PZPR jako obłudę i dawał temu wyraz. W
tej roli został uwieczniony w operze Janusza Szpotańskiego Cisi i gęgacze, w
której wystąpił pod kryptonimem Gęgacza-trockisty. Był więc postacią
kontrowersyjną. Przez jednych lubiany, przez innych (zwłaszcza tych
zaatakowanych) niecierpiany. Ale zawsze aktywną, zawsze fascynującą. Ważnym
elementem tej fascynacji było nie tylko to, co czynił aktualnie, ale i legenda
jego przeszłości, jego niebanalna biografia.
* * *
Urodził się Ludwik Hass w Stanisławowie w dawnej Galicji Wschodniej, a wówczas
Republice Zachodniej Ukrainy, 18 listopada 1918 roku. Syn miejscowego urzędnika
pocztowego ukończył gimnazjum klasyczne w Stanisławowie: Od 1936 roku studiował
historię pod kierunkiem profesora Franciszka Bujaka na Uniwersytecie Jana
Kazimierza we Lwowie. Od późnej jesieni tegoż 1936 roku należał do Związku
Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej. Formalnie była to organizacja związana z
PPS-em, ale wówczas mocno penetrowana przez komunistów. Tak było i we Lwowie,
gdzie ZNMS podkreślał swoją „jednolitofrontowość” i w praktyce był prowadzony
przez komunistów, wśród których był m, in. Adam Schaff. Hass dość szybko
rozczarował się do komunizmu w wersji stalinowskiej (był to okres procesów
moskiewskich). Już w końcu 1937 roku występował przeciw WKP(b) i. Kominternowi,
a na początku 1938 roku wraz z grupą kolegów z ZNMS-u założył koło
„Akademików-marksistów” wchodzących w skład trockistowskiej organizacji „Bolszewików-leninistów”.
Przypłacił to boleśnie wkrótce po wkroczeniu Armii Czerwonej na tereny Polski. W
listopadzie 1939 roku został aresztowany w swym rodzinnym Stanisławowie i
skazany na 8 lat obozu pracy, a potem dożywotnie zesłanie. Jako trockista był
wyjątkowo okrutnie traktowany. Nie pozwolono mu na skorzystanie z formalnie
obejmującej go amnestii po umowie Sikorski-Majski w 1941 roku, nie udało mu się
też wyrwać do armii Berlinga. Przebywał w łagrze do końca 1947 roku, a potem na
zesłaniu pod kołem podbiegunowym w Komi - SRR. Zwolniony został po upadku Berii
w 1953 roku, ale bez prawa wyjazdu do Polski. Mieszkał jako człowiek wolny w tej
samej republice Komi do 1956 roku. Dopiero w tymże roku sąd we Lwowie unieważnił
wyrok i Ludwik Hass mógł pomyśleć o powrocie. Do Warszawy przyjechał 15 stycznia
1957 roku, podjął pracę w Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych oraz...
rozpoczął przerwane w 1939 roku studia historyczne, tym razem na Uniwersytecie
Warszawskim.
Znam tylko dwa jeszcze przypadki podobnej wytrwałości. W tym samym mniej więcej
czasie wróciła z łagrów Barbara Skarga wywieziona w 1944 roku z Wilna jako
żołnierz AK i podjęła natychmiast przerwane w 1939 roku studia na Wydziale
Filozoficznym Uniwersytetu Warszawskiego, aby stać się po latach jednym z
najwybitniejszych polskich historyków filozofii. Podobnie wywieziony w 1945 roku
(tym samym transportem, który opisuje Ścibor Rylski w Pierścionku z końskiego
włosia) Jerzy Krzyżanowski po powrocie podjął zaczęte w okresie okupacji na
podziemnym uniwersytecie studia i dziś jest profesorem historii literatury
polskiej na uniwersytecie Harvarda w USA. Hass studiował – równocześnie pracując
(od 1959 roku w Biurze Historycznym CRZZ) – trochę eksternistycznie, ale zrobił
w 1962 roku magisterium o „PPS-lewicy 1926-1929.” na seminarium profesora
Henryka Jabłońskiego i w latach 1963-65 był uczestnikiem studium doktoranckiego
w Instytucie Historii PAN. Zaczął w tym czasie publikować w periodykach
historycznych swe pierwsze prace o ruchu zawodowym i organizacjach lewicowych w
Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym.
W marcu 1965 roku został aresztowany pod zarzutem pomocy w pisaniu i
rozpowszechnianiu słynnego Listu otwartego do Partii Kuronia i Modzelewskiego
oraz powiązań z organizacjami trockistowskimi. Po kilkumiesięcznym śledztwie i
procesie został skazany w styczniu 1966 roku na 3 lata więzienia. Zwolniony
przedterminowo w końcu sierpnia 1966 roku nie mógł wrócić na studium
doktoranckie PAN i w ogóle nie pozwolono mu podjąć pracy naukowej, oferując
najwyżej zajęcia niezgodne z jego kwalifikacjami – które on z kolei odrzucał.
Tak było aż do 1979 roku. Żył w tym czasie z honorariów za artykuły pisane pod
pseudonimem do „Więzi”, za rozprawy ogłaszane już pod własnym nazwiskiem w
czasopismach historycznych („zapis” cenzuralny na nazwisko nie obejmował
periodyków naukowych), najczęściej w „Kwartalniku Historycznym”, z umów na prace
zlecone z Pracownią Dziejów Klasy Robotniczej Instytutu Historii PAN kierowaną
przez profesora Stanisława Kalabińskiego. W 1971 roku obronił pracę doktorską o
Wyborach warszawskich 1918-1926 (Warszawa 1972), której promotorem był profesor
Henryk Jabłoński. W tym czasie zaczął zajmować się historią masonerii. W latach
siedemdziesiątych kilkakrotnie przebywał po kilka miesięcy w Paryżu korzystając
ze stypendium „Loży Kopernik pracującej na Wschodzie Paryża” i prowadząc przy
jej pomocy badania masonologiczne.
Dopiero w 1979 roku uzyskał etat w Instytucie Historii PAN. W styczniu 1980 roku
habilitował się na podstawie książki o Sekcie farmazonii warszawskiej. Za pracę
tę uzyskał szereg nagród, między innymi polskiego Pen-Clubu, Ministra Kultury i
Sztuki oraz Towarzystwa Miłośników Historii W Warszawie. W 1986 roku uzyskał
tytuł profesora (choć nie bez oporów: sprawa toczyła się od 1983 roku).
Nie będę pisał o dorobku masonologicznym Ludwika Hassa. Omawiamy go w innych
materiałach „Ars Regii”. Chciałbym tylko podkreślić, że jest on pierwszym i jak
dotąd najwybitniejszym przedstawicielem tej dyscypliny badań w Polsce. Parę słów
natomiast pragnąłbym na koniec poświęcić całościowo tej postaci.
Jak widać z podanych faktów biograficznych miał on życie barwne ale wyjątkowo
trudne. Cechowała to życie konsekwencja i wytrwałość granicząca z heroizmem, ale
i właściwości, których nie można by jednoznacznie dodatnio wartościować. A więc
uparte stanie przy raz przyjętym punkcie widzenia, niezależnie od nadwątlających
go doświadczeń. Dalej mała umiejętność dostrzegania racji innych i – jak to bywa
często u osób, które nigdy się nie załamały – nietolerancja dla słabości
ludzkich (zwłaszcza zmiany przekonań). Głosząc swą prawdę nigdy nie starał się
czynić jakichkolwiek taktycznych manewrów. Doprowadzał do rozpaczy swoich
obrońców na procesie w 1965 roku, gdy dumnie przyznając się do swych czynów
potwierdzał zarazem poniekąd zarzuty prokuratora. Niewątpliwie o jego odwadze i
bezkompromisowości świadczy to, że nie ukrywał działań, których sam nie uważał
za przestępcze – choć mogły go przed sądem obciążać. Ale z drugiej strony
czyniąc to mógł obciążyć w jakiś sposób współoskarżonych.
Hass poświadczał życiem swoje poglądy. Uważał więc, że może je głosić z każdej
dostępnej mu trybuny. Miał do tego prawo. Ale mieli też prawo mieć mu niektóre
jego decyzje za złe ci, z którymi razem walczył z komunizmem (decyzje, takie jak
publikowanie na łamach pism przez nich samych bojkotowanych – na przykład w
„Rzeczywistości”).
Jest więc Hass postacią niewątpliwie nie przez wszystkich aprobowaną, budzącą
ciągle emocje. Ale zarazem postacią wyjątkowo barwną i nieszablonową. Przede
wszystkim zaś jest historykiem najwyższej miary, badaczem umiejącym dostrzegać
nowe obszary badań i wkraczać na nie z kompetencjami i talentem.