Druzgocący raport z Afganistanu

 

 

Amerykańska organizacja obrońców praw człowieka Human Rights Watch (HRW) przypomniała niedawno, że „gdy w listopadzie 2001 r. kierowana przez Stany Zjednoczone koalicja obaliła reżim talibów, Afgańczykom obiecano nową erę demokracji i poszanowania praw człowieka”. Z tych obietnic wyszły nici.

 

Zbigniew Marcin KOWALEWSKI

 

„W większości kraju bezpieczeństwo i władzę lokalną powierzono regionalnym komendantom-militarystom, z których wielu ma na swoim koncie wyczyny w dziedzinie praw człowieka rywalizujące z wyczynami najgorszych komendantów pod rządami talibów”. HRW wskazała na kolejnego po gen. Raszidzie Dostomie zbrodniarza – Izmaela Chana, który z finansowym i wojskowym poparciem USA odzyskał w listopadzie 2001 r. władzę w mieście Herat. To położona nie opodal granicy z Iranem kolebka historii i cywilizacji afgańskiej.

W 1978 r. Izmael Chan, oficer armii afgańskiej, przewodził powstaniu przeciwko sprzymierzonemu z ZSRR rządowi w Kabulu. Był komendantem mudżahidinów walczących w regionie Heratu z rządem proradzieckim i radzieckim korpusem ekspedycyjnym. Potem rządził tam w latach 1992-1995. Struktura władzy szybko skorumpowała się doszczętnie, stracił poparcie ludności, wojsko miał zdemoralizowane, toteż talibowie pokonali go i przepędzili bez trudu.

Amerykański sekretarz obrony Donald Rumsfeld odwiedził go w kwietniu ub.r. i określił jako „sympatyczną osobę” i „rozsądnego, wyważonego” człowieka. Słowa Rumsfelda posłużyły HRW za motto przerażającego raportu pt. „Wszelkie nasze nadzieje zostały pogrzebane: Przemoc i represje w zachodnim Afganistanie”. Drugie motto tego raportu to słowa mieszkańca Heratu: „Ręce Izmaela Chana i jego zwolenników są unurzane we krwi. Dla nich zabić człowieka to jak zabić ptaka.”

W raporcie tym ujawniono, że po upadku talibów i przejęciu władzy w mieście i okolicy przez Izmaela Chana, „Herat w dużej mierze pozostał tym, czym był za talibów – społeczeństwem zamkniętym, w którym nie ma odmiennych poglądów, żadnej krytyki władzy, żadnych niezależnych gazet, nie wolno odbywać jawnych zebrań i w ogóle nie przestrzega się praworządności”.

Bush ogłosił triumfalnie, że w Afganistanie obalono drakoński ucisk kobiet, zaprowadzony przez talibów, i że uzyskały one wolność. HRW stwierdza: „W Heracie kobiety i dziewczęta nadal cierpią ekstremalne formy dyskryminacji, w tym wiele praktyk z czasów talibów, które obecnie przywrócono.” Muszą nosić burki i czadory. Obowiązuje szariat, czyli islamskie prawo religijne. Znów, jak za talibów, działa policja karząca za „grzechy” i stojąca na straży „cnót”.

W raporcie dokumentuje się „model zastraszania politycznego, aresztowań, bicia i tortur na wielką skalę przez policję i siły bezpieczeństwa pod dowództwem miejscowego władcy i militarysty, Izmaela Chana”.

HRW ustalił, że na komisariacie policji i w siedzibie wywiadu w Heracie stosuje się bicie kolczastymi gałęziami, kijami drewnianymi, kablami, kolbami karabinowymi i stosuje się takie techniki tortur, jak wieszanie za nogi, biczowanie i aplikowanie prądu elektrycznego. Tortury stosuje się szczególnie wobec Pusztunów, którzy w tym regionie stanowią mniejszość. „Uchodząc przed prześladowaniami, w ciągu minionych 9 miesięcy z zachodniego Afganistanu uciekły do Kandaharu, Iranu i Pakistanu dziesiątki tysięcy Pusztunów.”

Jakoś nie widać, by polskie media zauważyły ten exodus i terror w regionie, podobnie jak w innych regionach Afganistanu. Trudno się dziwić – Waszyngton nie kazał. Dziś demokratą może być każdy zbir i rzeźnik, jeśli znajdzie się na odpowiedniej liście w Białym Domu.

Po to, aby nie było co do tego najmniejszej wątpliwości, wyjaśnijmy, że w raporcie HRW stwierdza się wyraźnie, iż to nie są żadne wybryki funkcjonariuszy. „Regularność bicia i tortur dowodzi, że ani nie są to przypadki spontanicznych zachowań, ani nie są to czyny «chuligańskich» oficerów czy agentów. Wydaje się raczej, że są one częścią polityki Izmaela Chana zmierzającej to zastraszenia ludności po to, aby zapewnić sobie jej posłuszeństwo i przychylność. Obecnie w Heracie panuje atmosfera strachu.”

O barbarzyńskich wyczynach aparatu władzy w Heracie i okolicach świadczą m.in. relacje mieszkańców prowincji Gor zebrane przez HRW. Oto w sierpniu ub.r. jeden z podległych Izmaelowi Chanowi komendantów zaatakował innego komendanta, swojego rywala we wsi Bara Chana, zabił go, aresztował wielu jego żołnierzy, poddał torturom i kazał zabić. „Gdy rodzinom zwrócono ciała, ujrzały one, że mieli odcięte ręce, wyłupione oczy, odcięte uszy, a wówczas ludzie zrozumieli, że w więzieniu strasznie ich torturowano.”

Podobnie jak Jamie Doran, HRW domaga się ochrony świadków zbrodni. Bezskutecznie.

Co zmieniło się w Afganistanie? To, że władzę sprawują sojusznicy USA. Nic więcej.