Jedność robotnicza
Jesienią 1995 r., Zbyszek Partyka, w imieniu Grupy Samorządności Robotniczej, pisał: "Jedność klasy robotniczej jest zarówno stałym postulatem programowym lewicy rewolucyjnej, jak też niezmiennym pragnieniem wszystkich zdrowych środowisk robotniczych. Fakt, że jedność robotnicza nie jest dziś ani rzeczywistością, ani sam postulat tej jedności nie jest traktowany i rozpatrywany z należytą uwagą jest jeszcze jednym świadectwem kryzysu ruchu robotniczego, który przeżywamy. Nie oznacza to, że przedyskutowanie problemu jest dziś rzeczą 'zbyteczną'" (GSR, "Przesłanki jedności robotniczej", "Samorządność Robotnicza" nr 14/1995, s. 2).
Ówczesne stanowisko GSR w tej kwestii było charakterystyczne: "Wobec tej rzeczywistości wszystkie rzetelne środowiska i organizacje lewicy robotniczej są zasadniczo w tej samej trudnej sytuacji. Stwarza to przesłanki do daleko idącej integracji, zarówno w wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym. Formacja nasza nie pretenduje do tego, by być jedynym ośrodkiem inicjującym takie działania, przeciwnie, powita z radością każdą konkretną, zbieżną inicjatywę.
W wymiarze międzynarodowym nie wydaje się nam właściwe powoływanie nowego ośrodka kierowniczego, nowej międzynarodówki. Internacjonalizm pojmujemy jako międzynarodową solidarność klasy robotniczej, jako walkę z wszystkimi przejawami nacjonalizmu, a nie jako konieczność powoływania w dowolnym momencie międzynarodowej struktury o niejasnych kompetencjach.
Doświadczenie polskie każe nam z dużą ostrożnością podchodzić do ewentualnych pożytków płynących z przynależności do międzynarodówek, by przypomnieć choćby los, jaki spotkał Komunistyczną Partię Polski. Ponadto zdecydowana większość znanych nam emisariuszy międzynarodówek sprawia tak negatywne wrażenie, że powierzanie kierowania czymkolwiek temu gatunkowi międzynarodowych dyletantów byłoby niezrozumiałą nieostrożnością.
Uznajemy niekwestionowany dorobek intelektualny i wydawniczy, mnogość inicjatyw i doświadczeń tak politycznych, jak i kulturalnych, wytrwałość w walce o rewolucyjny sens marksizmu, jaki był udziałem międzynarodowych struktur rewolucyjnych (głównie definiujących się jako trockistowskie), nie mogąc jednocześnie lekceważyć i przemilczać podatności znacznej części z nich na nierobotnicze, drobnomieszczańskie wpływy 'Nowej Lewicy', jak też nader często oportunistyczne interpretowanie kwestii narodowej.
Poważne zbliżenie nastąpić może przez wymianę myśli, dyskusję programową, z zachowaniem integralności i suwerenności organizacyjnej, bez manipulacji, bez prób kolonizacji organizacyjnej i konstruowania fałszywych kontekstów. Tylko w takich inicjatywach możemy uczestniczyć, tylko do takich się przyłączyć, ponosząc stosowne do naszych możliwości koszty. Zdajemy sobie sprawę, że taka współpraca jest i będzie trudna, gdyż wymaga ona przezwyciężenia skłonności do uniwersalizacji lokalnych organizacyjnych praktyk i schematów, odrzucenia pokusy łatwych, lecz złudnych i zasadniczo nienaukowych analogii.
Wobec tego, że obecnie żaden ośrodek nie jest w stanie wykazać się doświadczeniem skutecznego działania w sytuacji rewolucyjnej nie może być, naszym zdaniem, nawet mowy o tym, by uznać czyjkolwiek autorytet za wystarczający w takiej postulowanej międzynarodowej konstelacji. Czeka nas ogromna praca nad odbudową struktur ruchu robotniczego, rewolucyjnych partii, klasowych związków zawodowych, samorządów robotniczych, inicjatyw kulturalnych i intelektualnych, realizujących wyzwolicielską misję klasy robotniczej. Wykonanie tego zadania otworzyć musi następny etap, okres bezpośredniej walki o władzę robotniczą, okres rewolucyjny. Okres obecny, w którym klasa robotnicza wobec kryzysu nie ma własnych instytucji ani nawet poczucia ich przydatności i woli ich tworzenia jest okresem barbarzyństwa. Istnieje oczywista sprzeczność między funkcjonowaniem organizacji o charakterze rewolucyjnym, klasowym, a charakterystyką okresu, którą przedstawiamy. Stąd winniśmy być szczególnie ostrożni, nie tylko wobec otwartych przeciwieństw, ale także sukcesów, które mogą zostać uzyskane w takim okresie, zawierającym w sobie zaczyn klęski i kompromitacji. Powtórzyć jednak należy, że zbudowanie zdrowych rewolucyjnych struktur organizacyjnych klasy robotniczej i podjęcie walki o ideową hegemonię klasy robotniczej zasadniczo zmienia charakterystykę okresu dziejowego. Jedność klasy robotniczej jest warunkiem realizacji rewolucyjnej misji, podziały są zawsze podstawą utrwalania niemożności i zniewolenia. Rewolucyjna jedność zakładać musi wolność dyskusji i poszukiwań, podmiotowość robotniczych kolektywów, ich nieskrępowany poziomy i pionowy i każdy inny rozwój.
W wymiarze krajowym współpraca lewicy rewolucyjnej nabiera oczywiście bardziej konkretnego, codziennego wymiaru, jest przez to i łatwiejsza, i trudniejsza. Warunki ideowe - walka z wpływami ideologicznymi i organizacyjnymi burżuazji, socjaldemokracji i stalinizmu - winna być prowadzona przede wszystkim na terenie robotniczym i z punktu widzenia klasowego, rewolucyjnego, robotniczego interesu. Wszelkie inne działania, bez względu na to, pod jakim szyldem są prowadzone, mogą współkształtować jedynie nieklasowy front ogólnodemokratyczny, którego formy i użyteczność muszą być stale weryfikowane i nie mogą pod żadnym pozorem prowadzić do zacierania swoistych wartości klasowego ruchu robotniczego, ani tym bardziej prowadzić do niegodnych kompromisów i kapitulacji kosztem zasadniczych interesów klasy, ruchu i samej demokracji w konsekwencji. (...)
Współpraca i zbliżenie winny się dokonywać przy otwartej kurtynie, przy wyeliminowaniu bezpodstawnych i zakulisowych zarzutów i zastąpieniu ich rzeczową, merytoryczną dyskusją opartą na faktach i dokumentach. Nasze propozycje celowo akcentują trudności i problemy powstające przy każdej pracy (w tym także współpracy), ponieważ jest to skuteczniejsze niż konstruowanie wspólnej platformy w oparciu o kilka banałów, co prowadzi do nieporozumień przy każdym konkretnym, uprzednio niezdefiniowanym działaniu lub problemie" (tamże, s. 3).
Stanowisko nasze podtrzymujemy, gdyż nie wykluczamy, że "mogą zajść pozytywne zmiany, uwarunkowane zrozumieniem rozmiaru kryzysu, w jakim jesteśmy i poczuciem odpowiedzialności, które wyklucza świętowanie zwycięstw nader podobnych do klęski", czego przykładów nie szczędzi nam najnowsza historia - wystarczyłoby wspomnieć "robotnicze" czy wręcz cywilizacyjne zwycięstwa Wałęsy czy Luli.
Łatwość nawiązywania nieklasowych frontów ogólnodemokratycznych i platform wyborczych w oparciu o kilka banałów i złudzeń charakterystycznych dla czasów współczesnych i "obiektywnej dynamiki walk masowych" (masowych mobilizacji) w ostatecznym rozrachunku zawsze prowadzi do klęski.
ex. GSR
29 października 2003 r.