Podwójna perspektywa
 


Historia ruchu robotniczego przeżyła swe tragiczne załamanie, zresztą nie ostatnie, wraz ze zdradą socjaldemokracji, która obrała kurs na instytucjonalizację w ramach państwa burżuazyjnego i na przyjęcie na siebie roli skuteczniejszego zarządcy interesami kapitalistów - skuteczniejszego, albowiem dysponującego kredytem zaufania klasy robotniczej, dzięki czemu mogła zapewnić kapitalistom pokój społeczny. Również stalinizm przyczynił się do zmarnotrawienia siły robotniczego oporu i walki o socjalizm i, na swój sposób, nawet bardziej niż socjaldemokracja, doprowadził do kompromitacji idei komunizmu na świecie.
Jednak opór przeciwko kapitalizmowi, który coraz ściślej oplatał cały świat nie słabł i co jakiś czas znajdował ujście w jakimś wybuchu społecznym gdzieś, w jakimś zakątku globu.
Mieliśmy więc w tym okresie do czynienia z podwójną perspektywą postrzegania okresu schyłkowego kapitalizmu. Z jednej strony zanikająca walka klasowa w Europie na skutek powojennego boomu gospodarczego i niewykształcony proces formowania się ruchu robotniczego w USA; z drugiej - narastające sprzeczności społeczne w krajach nieuprzemysłowionych stanowiących brutalnie eksploatowane i wyniszczane "otoczenie niekapitalistyczne". Cały ruch rewolucyjny wydawał się ogniskować w krajach owego "otoczenia" nie znajdując oparcia ani odpowiednika w rozwiniętych krajach kapitalistycznych.
Z punktu widzenia krajów "otoczenia", szczególne znaczenie miał prężny i globalizujący się po II wojnie światowej imperializm amerykański. Poczucie sprawiedliwości lewicy europejskiej było tym faktem mocno zbulwersowane. Kontestacja środowisk lewicującej młodzieży w latach 60. i 70. narodziła się właśnie na tego typu odczuciach. Sprzeciw wobec brutalnej, militarnej siły imperializmu amerykańskiego połączony z importowaną poniekąd ze Stanów Zjednoczonych (znienawidzonych zresztą) modą na antykonsumpcjonizm, spowodował rewoltę młodzieży końca lat 60. i początku lat 70.
Niemożność oparcia się na ruchu robotniczym w krajach Trzeciego Świata została przezwyciężona na polu ideologicznym przez oparcie się na ruchach chłopskich stanowiących bazę maoizmu, a przez to następowało łagodne przejście do całkowicie już dowolnych ruchów zrodzonych na lokalnym podłożu, przy zachowaniu pozorów jakiejś styczności z marksizmem.
Schematyzm nie tylko przecież twórców polskiego wydania "Inprekora" i "Rewolucji" w odniesieniu do ruchu "Solidarności" i Polski lat 80. wynika z interpretowania dziejów walk w latach 60. i 70. jako ciągu walk na fali wznoszącej, poprzez wojnę w Wietnamie, walki Che Guevary itd. "Solidarność" i "polska rewolucja" były rozumiane jako przejaw walki antyimperialistycznej, jako jedno z zarzewi rewolucji, jako kolejny "Wietnam" uderzający w imperializm amerykański.
Wraz z restauracją kapitalizmu w byłym "obozie socjalistycznym", perspektywa urwała się. Dopiero sprzeciw wobec globalizacji i ofensywy neoliberalizmu przywrócił nadzieję na "powracającą falę". Odżyła również "Czwórka".
I może właśnie dlatego na sprzeciwie wobec globalizacji budują swoje zalążki organizacyjne i opierają zarysy programów wszyscy przedstawiciele "radykalnej lewicy". Sprzeciw wobec globalizacji stał się najmniejszym wspólnym mianownikiem ludzi niezadowolonych, stanowiących większość społeczeństwa.
Zebranie zwolenników, które było wręcz niemożliwe pod skompromitowanymi przez "socjalizm realny" hasłami socjalizmu i komunizmu, stało się możliwe dzięki procesom globalizacji, gdyż ta uderza również w słabsze elementy kapitalistyczne, np. w kapitał krajowy, nie mający możności ekspansji na rynki międzynarodowe. Walka ta opiera się na hasłach obronnych i ogólnodemokratycznych i, jak zawsze w wydaniu demokratów, wymaga wspomożenia jej hasłami narodowymi lub obyczajowymi.
Z pozycji odradzającego się ruchu robotniczego walki obronne z otuliną haseł ogólnodemokratycznych, narodowych i obyczajowych poprzedzają jedynie kolejne przegrupowanie.


6 listopada 2003 r.