Siła partyzantki

 

 

LBC już w marcu wiedziało, jak potoczy się sytuacja w Iraku. W artykule 115 „Faszystowskie skurwysyny” napisaliśmy: „Nie jesteście bezpieczni w swoich bazach. Jeśli nie zginiecie na froncie - zdechniecie podczas snu - tak jak wasi kumple w Kuwejcie. Dlatego nie możecie zasnąć - bo wszyscy was nienawidzą - i tylko czekają by was dorwać. Przetrwaliście bez snu 5 dni - zobaczymy czy przetrwacie 5 miesięcy. I co myślicie, że zajmiecie Bagdad i po wojnie będzie ? Może i wejdziecie do stolicy - ale walka partyzancka będzie trwać cały czas. Wasze marionetki będą mordowane jedna za drugą. Czy chcecie tego czy nie Irakijczycy walczą z imperializmem i będą walczyć aż do zwycięstwa. Oczywiście możecie zabić wszystkich - w końcu jesteście do tego zdolni. Macie przecież broń masowej zagłady i bomby atomowe. Przygotujcie się na wiele, wiele lat walki z niewidzialnym wrogiem - iracką guerillą, która was pokona - tak jak pokonała w Wietnamie”

Gdy inni po zajęciu Bagdadu płakali mówiąc „Nic nie jest w stanie pokonać USA” my cały czas spokojnie mówiliśmy „prawdziwa wojna dopiero się zaczyna”. Nie ma dnia by okupacyjne skurwysyny nie były atakowane przez irackich partyzantów. Choć jeszcze nie każdy strzał trafia w ryj okupanta a nie każdy granat trafia w okupacyjny samochód – to szybko się to zmienia. Irakijczycy się dopiero uczą i z każdym dniem są coraz skuteczniejsi.

To co się dzieje w Iraku jeszcze raz pokazało bankructwo burżuazyjnego pacyfizmu. 10 milionów, które pokojowo demonstrowały nie osiągnęły nic. Nikt nie traktował ich poważnie. A kilka tysięcy partyzantów, które podjęły walkę powodują, że wszyscy politycy okupacyjnej koalicji srają w gacie ze strachu. Kwaśniewski powiedział wczoraj „to jest najsmutniejszy dzień w moim życiu”. Wystarczyła jedna celna kulka w polskiego okupanta i już Kwasior stracił swój mocarstwowy uśmieszek. Jeszcze w maju gdy gościł Busha w Krakowie Kwaśniewski dumnie mówił „Coraz więcej krajów się z Polską liczy…” a wczoraj jego ton był zupełnie inny. A to dopiero początek. Tych „najsmutniejszych dni” w życiu Kwacha będzie więcej – bo polskich okupantów jest aż 2, 5 tysiąca. Wystarczył jeden celny strzał a już pojawiły się głosy znanych polityków „powinniśmy wracać”. Jedna partyzancka akcja osiągnęła więcej niż liczne pokojowe demonstracje. Jeśli śmierć jednego wywołała dyskusje – to co zrobią gdy zginie 100.

 Zapewne w Iraku nie wszyscy podjęli walkę. Na pewno iraccy partyzanci muszą na co dzień słuchać różnych radykałów „terroryzm jest zły”, „musimy legalnie demonstrować”, a iraccy trockiści pewnie mówią „zamiast strzelać lepiej sprzedawajcie gazetki”. Ale każdego dnia dla wszystkich jest coraz bardziej widoczne, że tylko walka zbrojna jest w stanie pokonać wroga. Bo zabijanie okupantów spowoduje, że prędzej czy później wycofają swoje wojska. To jest jedyna droga. I coraz więcej ludzi ich rozumie, dlatego szeregi partyzantów cały czas rosną. I będą rosnąć.

Fuehrer Miller zapowiedział, że odwiedzi teraz polskich okupantów w Iraku. Ciekawe czy „twardy mężczyzna” Miller będzie zwiedzał tylko wojskowe bazy – czy też będzie oglądał cały Irak. Miejmy nadzieje, że Miller będzie tak odważny jak arcyksiążę Ferdynand i pokaże się swoim nowym poddanym. A gdy zwiedzi Bagdad, i irackie drogi to na pewno znajdzie się ktoś kto podziękuje za „wyzwolenie”.