Artykuł pochodzi z drugiego numeru pisma Nowej Lewicy -Lewizna http://www.lewizna.finn.pl . Pojednawczy ton artykuły, trochę nie pasuje do dotychczasowej działalności NL. To członkowie NL grożą innym lewakom sądem. To członkowie NL wymyślają brednie a ataku hakerskim pod adresem LBC. Sekciarskie zagrywki NL wymieniać można dłużej. Pozytywne jest to, że nie wszyscy członkowie NL są zaślepieni sekciarstwem jak kierownictwo NL. Miejmy nadzieje, że kierownictwo weźmie sobie do serca słowa pani Groszewskiej i zweryfikuje swoje metody działania. A jeśli chodzi o sam artykuł to jest on strasznie naiwny. Pierwszy błąd pani Groszewskiej polega na tym, że nie zdefiniowała ona pojęcia "Lewica". Dochodzi więc do absurdu, w którym liberalne skurwysyny z SLD-UP, mające na rękach krew Irakijczyków mają być sojusznikiem komunistów. Za takich sojuszników dziękujemy, bo pseudolewicowy rząd - jest dziś naszym GŁÓWNYM WROGIEM.


Ewa Groszewska

Nie ma wrogów na lewicy!

 

Mówi się, że podróże kształcą. Doświadczyłam tego podczas wyprawy na Bliski Wschód. Przez dwa tygodnie podróżowałam trampingowo po Syrii i Jordanii. Bardzo to przyjemny sposób podróżowania- oszczędny, można zwiedzać to, na co ma się ochotę. A przede wszystkim można poznawać ludzi. Spotkałam tam osoby daleko odbiegające od stereotypu przeciętnego uczestnika tamtejszej kultury. Był więc marksista, feministka ale nie liberalna- nastawiona na karierę , sukces ekonomiczny, lecz podkreślająca swą podmiotowość jako obywatelka oraz jako żona i matka. Spotkałam osoby, dla których religia pełniła drugorzędną rolę przy definiowaniu ich stosunku do świata, jak i tych, którzy zdziwili się, że można „ nie mieć w sercu i umyśle Boga" To co łączyło tych wszystkich ludzi był pewien specyficzny stosunek do „bliźnich" . Specyficzny z mojego punktu widzenia, gdyż tak odmienny od zachodniej wersji stosunków społecznych. Istotą doświadczenia tego spotkania z ludźmi innej kultury było spostrzeżenie, że można być nawet zamkniętym na nowe idee- dotyczyło to zwłaszcza mieszkańców wiosek, małych miasteczek żyjących tradycyjnie- jednakże nie wyklucza to otwartości na drugiego człowieka. W ich stosunku do mnie była pewna ambiwalencja- jestem kobietą z niezbyt przyjaznego im świata Zachodu, lecz z drugiej strony okazywali mi niezwykłą uprzejmość i pomoc, nie taką konwencjonalną wynikająca z dobrych manier, a prawdziwie wypływającą z głębi serca . Niesamowite było w tych ludziach to, że budują tak bezpośrednie relacje nawet podczas ulotnych kontaktów, że kierują się wobec siebie nawzajem empatią. Czułam się z nimi jakbyśmy należeli do jednej rodziny ludzkiej, bo jesteśmy ludźmi po prostu. Niezwykle kształcąca w tym doświadczeniu, wynikająca z zetknięcia się kultur, okazała się dla mnie umiejętność zdobycia dystansu wobec świata, w którym wyrosłam. U nas tyle mówi się o tolerancji wobec inności, o uprzejmym traktowaniu się nawzajem, a w rzeczywistości "człowiek człowiekowi wilkiem". Postrzegamy świat społeczny jako ścieranie się interesów, widzimy w innych rywali, rzadko sprzymierzeńców, przedkładamy własne ambicje konsumpcyjne oraz te związane z karierą nad relacje z innymi ludźmi. My lewicowcy wiemy , że w dużej mierze jest tak obecnie za sprawą kapitalistycznych stosunków społecznych, które sprawiają, że niejednokrotnie nie mamy wpływu na to, iż stajemy się egoistami, inni chcą nas zewsząd wygryźć, a w najlepszym wypadku nie mają dla nas czasu. Jednakże pójdźmy dalej w tej perspektywie dystansu. Zdystansujmy się my działacze lewicowi wszelkich maści do...samych siebie. Wszak potrafimy, skoro umiemy wyobrazić sobie inny , nierynkowy świat. Dla wielu ludzi to nie lada wyczyn, zwłaszcza tych młodszych, którzy sądzą, że albo „Mc'Donaldsy" albo „ocet na półkach". Zdystansujmy się i pomyślmy ile w nas zawiści wobec alternatywnych organizacji lewicowych, a może bardziej wobec ich członków, ile chorych partykularnych ambicji, by przeforsować „swoje" racje. Komuniści nie zrobią jednej akcji z reformistami, zwolennicy demokracji oddolnej z tymi, którzy jeszcze wierzą w lewicową skuteczność państwa. Miast umówić się i podyskutować o tych różnicach, wychodzą one na światło dzienne jak upiory wtedy, gdy można zorganizować 1 .maja wspólnymi siłami bądź ostatnimi czasy również demonstracje antyokupacyjne . Zapytam patetycznie- gdzie nasza odpowiedzialność za los klasy pracowników najemnych w tym kraju, którzy zostali sprowadzeni do roli biedoty lub w najlepszym wypadku roli biernych konsumentów? Gdzie nasza empatia z nimi?! Gdzie chęć otwarcia na ludzi z odmiennej od naszej, aczkolwiek również lewicowej organizacji?! Spróbujmy dostrzegać w sobie nawzajem- my lewicowcy- to co pozytywne- humanistyczne przekonania, prawdziwą troskę o losy świata Nie przez pryzmat konwencjonalnej przyzwoitości, ale tak „po ludzku" Proponuję- zjednoczmy się zatem na rzecz przełamania atomizacji społecznej w naszym kraju, na rzecz pracy u podstaw polegającej na uświadamianiu ludziom nie czerpiącym zysków z kapitału na czym polega ich interes ekonomiczny i polityczny. Bądźmy razem tam gdzie strajkują, gdzie dyskryminują, wyrzucają z mieszkań. Równolegle dyskutujmy o przyszłości, o programach, lecz trzymajmy się zasady, że nie ma wrogów na lewicy.
Ewa Groszewska