Grupa na rzecz...



W przeddzień wyjazdu do Genui (2001 r.), Florian Nowicki, wówczas członek Nurtu Lewicy Rewolucyjnej, rozesłał do 17 międzynarodowych tendencji trockistowskich ankietę z czterema pytaniami dotyczącymi różnic między nimi, strategii budowy rewolucyjnej organizacji, kwestii stalinizmu, restauracji kapitalizmu i kwestii narodowej.
Jak można się było spodziewać, na ankietę odpowiedzieli daleko nie wszyscy. Po takim rozpoznaniu, z nieco poszerzonymi horyzontami, trudno było podjąć świadome decyzje o "afiliacji w międzynarodowym ruchu trockistowskim". Można było wszakże wystąpić z NLR i rozluźnić więzy ze Zjednoczonym Sekretariatem IV Międzynarodówki, który podobno przekształcił się w "pozarządową organizację humanitarną".
Na początku 2002 r. powstała Ofensywa Antykapitalistyczna, która po roku rozpadła się, by obecnie odrodzić się pod szyldem Grupy na rzecz Partii Robotniczej, afiliowanej przy Komitecie na rzecz Międzynarodówki Robotniczej.
Tak w największym skrócie brzmi historia ostatniego rozłamu wśród polskich mandelowców. Tego, że ówczesne ankietowe rozpoznanie dalekie było od doskonałości dowodzi nie tylko opinia Cezarego Cholewińskiego, który wówczas wahał się między ITO a Militantem (w rezerwie pozostawiając IWC i CEMICOR), obecnie zaś sytuuje się w kręgach zbliżonych do ICL (MLK), ale i względnie trwałe trzymanie się braci Nowickich pola przyciągania przedstawiciela ex-ZS, mimo mniej lub bardziej owocnych poszukiwań (na którą pozwala również podkreślana otwartość IWC na współpracę).
Istotne jest to, że opinia C. Cholewińskiego o IWC: "postawa IWC według mnie jest dziwnym połączeniem sekciarstwa klasowego (partia z samych robotników) z daleko idącą otwartością na współpracę z innymi organizacjami (czyżby był to błąd trade-uninonizmu?)" - potwierdzony w dalszych wywodach, ale bez dodatkowych dowodów w sprawie - nie miała znaczenia rozstrzygającego. Niewątpliwie rzutowała jednak na linię Ofensywy Antykapitalistycznej, która robotników wykorzystywała li tylko w charakterze "ochroniarzy", opierając podstawowy skład na "detonatorze rewolucji", czyli młodzieży i studentach.
Przejście z "detonatorów rewolucji" na klasę robotniczą, w przypadku OA, ma swoją symptomatyczną i selektywną historię w postaci wyodrębnienia się Walczącej Grupy Rewolucyjnej i portalu Lewica Bez Cenzury, a nawet nowolewicowych antykomunistów, zwolenników pozarządowych organizacji humanitarnych i antywojennych partii. Nie wyodrębnili się jeszcze zwolennicy partii pracowników (klasy pracowniczej).
Niemniej, powołanie Grupy na rzecz Partii Robotniczej kończy etap poszukiwań i dojrzewania, stwarzając nadzieję na stabilizację.
Jak się wydaje, pomysł Grupy na rzecz... jest dość dobrze osadzony w rzeczywistości społecznej Polski na progu XXI wieku.
Nieźle prorokuje podwieszenie Grupy pod tendencję, która krytykuje wszystkie pozostałe "za zbyt słabe zakorzenienie w klasie robotniczej oraz za wzajemne podbieranie sobie zwolenników", stawia zatem na pracę u podstaw w klasie robotniczej, nie wykazuje tendencji partyjniackich ponad normę, czego dowodzi skłonność do współpracy.
Jednocześnie, trudno jest oskarżać IWC o "sekciarstwo klasowe", skoro klasę robotniczą traktuje w sposób rozwojowy i szeroki, nie zamykając jej tylko w ramach wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, robotników wykwalifikowanych czy niewykwalifikowanych.
To z pewnością są mocne strony IWC i tym samym (mamy nadzieję) Grupy na rzecz Partii Robotniczej.
Można, oczywiście, wytykać inicjatorom Grupy na rzecz... zbyt gładkie "przejścia międzysystemowe", pominięcie tematu rewolucji, dyktatury proletariatu i rzeczywistej walki systemów (dominującego i podporządkowanego). Te uproszczenia można również usprawiedliwić pragmatyzmem i przyjętą retoryką ułatwiającą instytucjonalizację. Zwroty, takie jak: "program uspołecznienia gospodarki może być realizowany jedynie przez państwo oparte na masowych organizacjach robotniczych - państwo robotnicze" (zamiast "dyktatura proletariatu") czy: "tym samym, z dnia na dzień, mogą oni [robotnicy] przejąć kontrolę nad głównymi dziedzinami światowej gospodarki i uruchomić produkcję bez kapitalistów - na społeczny rachunek", czy też: "konsekwentna partia robotnicza" ("Witamy!", portal internetowy Grupy na rzecz Partii Robotniczej), abstrahują od rodzących się w toku walki problemów i sprzeczności, nawet w łonie samej klasy robotniczej, a co dopiero zdecydowanej większości społeczeństwa. Mamy przecież zastany stan świadomości i bezwzględną dominację ideologii panującej, choćby w środkach masowego przekazu, szkołach itd., itp.
Grupa na rzecz Partii Robotniczej, jako jedna z nielicznych, w swym materiale programowym konsekwentnie posługuje się terminem klasa robotnicza nie zamieniając go na szersze, niosące inne konotacje pojęcia. Wypowiada się przeciw mitom o "schyłkowości" klasy robotniczej, nieuchronności dalszych ataków na tę klasę w imię "modernizacji" i za jej upodmiotowieniem. Sporo miejsca w swej "Deklaracji" poświęca polskiej klasie robotniczej, koncentrując uwagę na kryzysie ruchu związkowego, abstrahując całkowicie od sytuacji braku i jednoczesnej nadreprezentacji nadbudówek politycznych, których poziom jest wręcz zastraszający.
Koncentracja uwagi na aspekcie związkowym z konieczności spłyca analizę, wystawiając organizację na zarzut trade-unionizmu, podnoszony już przez C. Cholewińskiego.
W gruncie rzeczy, kreśląc słuszny i nieomal bezkolizyjny kierunek działań - "ponadzwiązkowe porozumienie na rzecz ratowania zakładów", na wzór Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego, "poszerzone o zakłady pracy niezależnie od ich sytuacji finansowej", klasowe związki zawodowe zwieńczone "konsekwentną partią robotniczą" realizującą długofalowe cele klasy robotniczej i koordynującą walkę bieżącą ("walkę rozgrywającą się na różnych poziomach: ekonomicznym, politycznym, ideologicznym"), partia ta wrasta w system kapitalistyczny i przerasta w socjalistyczny, instytucjonalizując się zapewne po drodze w "fundamenty" nowego ustroju - "masowe organizacje robotników. Tym masowym organizacjom podporządkowany byłby cały aparat nowego, robotniczego państwa".
Gładkość i bezkolizyjność sformułowań jest wręcz zastanawiająca. Czyżby zwolennicy IWC, abstrahując od rzeczywistych problemów, zakładali przesunięcie walki klasowej w odległe czasy, ewentualnie próbowali oszukać aparat państwa burżuazyjnego sugerując legalizm i troskę o demokrację (a może i samych robotników - że wszystko pójdzie jak po maśle)?
Trudno uwierzyć, aby "konsekwentna partia robotnicza" w konsekwencji ominęła wszelkie rafy i zagrożenia, zdołała wybić się ponad przeciętną i ponad grupę inicjatywną jedynie "łącząc i koordynując" czy "zabiegając o zespolenie najrozmaitszych strumieni antykapitalistycznego oporu w jeden silny, zwarty nurt". Nieprawdą jest bowiem, że inne nurty zgodne są co do zasadniczego celu - "upodmiotowienia robotników jako klasy, podniesienia politycznej aktywności tej klasy, wybicia się jej na dominującą siłę polityczną mogącą aspirować do sprawowania władzy państwowej", choćby i "w interesie większości społeczeństwa".
Ten obraz grzeszy naiwnością. Tak naprawdę nie ma i nie będzie powszechnej zgody na powołanie konsekwentnej partii robotniczej. Grupie inicjatywnej walka zostanie narzucona.
Kierunki walki są zawsze rezultatem wzajemnego oddziaływania wielu czynników.
Przedstawiany pod hasłem "kierunków walki" kolejny wariant 21 postulatów jest, naszym zdaniem, delikatnie mówiąc, pomysłem chybionym. Forma postulatów do władz ujawnia swoją nieprzydatność nawet propagandową. Przykładowo, pkt. 11: zwiększenie uprawnień Społecznej Inspekcji Pracy - jest na tyle niekonkretny, że aż bezprzedmiotowy. W tym brzmieniu jest nie tylko możliwy do pogodzenia z kapitalizmem, ale i z rosnącym wyzyskiem, czy też "sprywatyzowaniem" społecznej inspekcji przez bonzów związkowych i pracodawców. Trudno zresztą zwiększać uprawnienia Społecznej Inspekcji Pracy skoro w rzeczywistości ona nie funkcjonuje. Kryzys przeżywa nawet Państwowa Inspekcja Pracy, która ma pewne narzędzia prawne w swoim ręku, ale w tym stanie rzeczy z reguły bezskuteczne, czego dowodem jest powszechne łamanie prawa pracy, nieprzestrzeganie warunków BHP, nie wypłacanie wynagrodzeń.
Mimo wszystko, uformowanie się grupy politycznej tak jednoznacznie nastawionej na klasę robotniczą, na tle licznych ofert partii antykapitalistycznych o niesprecyzowanym obliczu klasowym, wydaje się krokiem we właściwym kierunku. Szkoda tylko, że nie towarzyszy temu otwarcie na inne środowiska, oferta dialogu, ani chęć wspólnej budowy organizacji, bloku czy sojuszu, np. porozumienia opozycji robotniczej.
Tymczasem, z ofertą dialogu środowisk i organizacji antykapitalistycznej lewicy wystąpił właśnie Nurt Lewicy Rewolucyjnej. Ciąg dalszy zapewne nastąpi...


19 listopada 2003 r.