Poniżej trzy antyklerykalne teksty. Pierwszy z nich to list Leona Boda Bielskiego do LBC, który jest odpowiedzią, na nasz poprzedni list, w którym napisaliśmy, że najważniejsza jest dla nas walka klas, a walka z kościołem jest sprawą drugorzędną. Choć tekst ten był wysłany w formie listu - to treści poruszone w nim -czyli wizja współpracy komunistów i antyklerykałów - jest dla nas najważniejsza (tzn. ważniejsza od następnych dwóch artykułów). Choć w wielu sprawach się z panem Leonem nie zgadzamy - to podoba nam się jego bezkompromisowy język. Liczymy na więcej tekstów.
Leon Bod Bielski
List do LBC
Niestety nie jestem z W-wy, to dla mnie kilkaset km i wiza do
kupienia...
Nie nazywałbym farsą tego, co robią inni zwalczający czarną zarazę która jest
totalnym, faszystowskim wręcz zagrożeniem dla mas, nie mających perspektyw,
pracy i chleba. Na zdrowy rozum "rewolucjoniści i komuniści" powinni w pierwszej
kolejności zwalczać kler, klerykalizm, ciemnotę religijną wraz z jej kościelną
bazą, szukać sojuszników w tej walce, szermować argumentami naukowego
materializmu. Z waszej strony niczego takiego nie widać!! Czyżbyście i wy,
biorąc haniebny przykład z Sojuszu Lizania Dupy i Uniżonych Pokłonów też "dali
dupy" i zaakceptowali polską groteskę gdzie niby demokracja, niby wolne wybory,
niby samorządy, niby sądy niezawisłe, niby prokuratorzy odważni(z wyłączeniem,
gdy mówią o pewnym sutannowym kretynie z Torunia, wtedy każą sobie wymiksowywać
swoje odważne gęby) a rządzą biskupkowie i ich "czarna sotnie" zaś wszelakie
istniejące w kraju fundusze płyną szeroką rzeką pod sutannę?? Antyklerykalna
robota "FiM" czy choćby Urbana to też forma obrony tych samych mas, na które
chyba i wy stawiacie a nawet chcecie je pociągnąć "na barykady"?? Rozproszkowani
i zantagonizowani ze swoimi naturalnymi sojusznikami- antyklerykałami nigdy do
niczego nie dojdziecie, ale to już chyba taka nasza wada narodowa że nie widzimy
sojuszników pod nosem a szukamy wrogów pod lasem by potem toczyć z nimi samotną,
często długoletnią oraz beznadziejną walkę...Donkisziteria jakaś czy co???
Co rozumiecie pod pojęciem "walki klas"- czyżby to samo, co już przerabialiśmy a
co skutkowało tym, co znamy z niedalekiej przeszłości??A rewolucje- jakie mają
być? Krwawe czy bezkrwawe? Należy pamiętać, że od Historii otrzymuje się szansę
tylko raz- potem, jeśli wydaje się nam, ona wraca z podobnymi szansami to po raz
drugi ich realizacja odciska się w życiu tragifarsą lub tragikomedią. Tę szansę
międzynarodowy i krajowy "komunizm" już miał daną i bez-po-wrot-nie zmarnował.
Mentalność ludzi się zmieniła- czy w dzisiejszej dobie wyobrażacie sobie np.
ruchy partyzanckie, krwawe rozprawy, anarchię i rewolucyjne zawieruchy? Gdzie "rewolucja"ma
mieć swoją bazę? W Lasku Arkońskim czy Kabackim? A może na Pustyni Błędowskiej?
W dodatku w kraju, który przećwiczył wraz z innymi nie tyle "dobrodziejstwa"
rewolucji i tego niby-komunizmu co wszystkie jego możliwe farsy i aberracje?
Przecież to, czego byliśmy uczestnikami od '45 roku to nie był ani socjalizm ani
komunizm tylko jakieś zdegenerowane, skrzywione, zdeformowane ich nędzne
parodie!!Chcecie pociągnąć do rewolucyjnego zrywu i walki masy? O co? O to samo,
o takie same degeneracyjne mechanizmy, które deprawują każdą bez wyjątku władzę?
O podobnych Millerów, Oleksych, Szmajdzińskich, Kwaśniewskich? O podobnych,
padłych na kolana SLD-ackich niedowiarkow? Przecież nie trzeba było nawet
jednego pokolenia od Wielkiej Rewolucji aby komunizm stał się zaprzeczeniem
zarówno swego prawa jak i litery a swoich bojowników i bohaterów wymordował jako
pierwszych w kolejności, wszedł w alianse z religią, swoim śmiertelnym,
nieprzejednanym wrogiem!!! Chcecie kontynuacji tych aberracji?! Dziwni z was
rewoplucjoniści i komuniści...A kto Waszym zdaniem pójdzie dziś do "lasu"? Do
jakiego? Chyba "do zielonego", na grzybki, albo na gałąź...To nie Kolumbia czy
inna republika równikowa, gdzie cały rok ciepło, zielono a puszcza pełna kapibar
i innego zwierza...To se ne wrati!! Aby te masy doprowadzić do ostateczności, by
"nie miały nic do stracenia" trzeba by było najpierw pozbawić je wszystkiego, co
trzyma przy jakiej takiej nadziei, ograbić ze wszystkiego, nawet z ziemianek,
podnieść z kolan czyli zdeklerykalizować, nauczyć buntu i negacji autorytetów
"moralnych", jakie postrzegają w swoich duchowych i politycznych ciemiężcach a
przed którymi klękają i czapkują jak chłopstwo przed prawosławnym duchowieństwem
przedrewolucyjnej Rosji...Trzeba by odebrać ludziom literalnie wszystko oprócz
nadziei, że swój byt mogą odmienić rżnąc wszystkich na prawo i lewo, pobudzić w
nich najniższe instynkty( o co najłatwiej), uzbroić masy w nowoczesną broń, dać
im jeść i pić, cieplo odziać na zimę(jeśli by tej zimy doczekały pod dywanowymi
nalotami B-52), zapewnić logistykę itp. Jak to zrobić w obecnym, najeżonym
elektroniką świecie, gdzie nawet owady mogą się okazać sztucznymi, wyposażonymi
w kamery tworami a byle grzybiarz i TIR-ówka ma komórkę? Gdzie chcecie się
schować z waszym "rewolucjonizmem? Każdy dziś ma jakąś tam małą stabilizację,
uwiązany jest do czegoś tam, wnuki i dzieci jeszcze mu z głodu nie wymarły,
służba wojskowa nie trwa 25 lat jak za cara a 1 rok zaś na nowe,
internacjonalistyczne wojenki made in USA chadzają ochotnicy- najemnicy...Dużo
by pisać o różnicach w mentalności narodów jaka dokonała się w ciągu wieku ale
chyba na tym poprzestanę. Dodam jedynie, że i mnie czasem, z dnia na dzień coraz
częściej nachodzi konstatacja, że w tym popierdolonym kraju krew powinna polać
się rynsztokami bo różnym kurwom ssawki w miejscu bezczelnych gąb porosły i
niczego oprócz ssania i srania skradzionymi pieniędzmi już nie
potrafią...Przydałyby się dobrze zakamuflowane "Szwadrony", które robiłyby
porządek z malwersantami i cwaniakami, drwiącymi sobie z przyzwoitości, bo o
prawie w polskim burdelu przecież nie godzi się wspominać gdyż ono nie istnieje,
chyba że dla biedaków kradnących batonika za 0,60 groszy..."Polskie prawo jest
jak pajęczyna- bąk się przebije a na muchę wina"...Trzeba być może wziąć
przykład z Korsyki, gdzie żaden Urząd Skarbowy nie zna swojego dnia ani godziny,
z Arabii Saudyjskiej, gdzie po staranowaniu bramy osiedla np. "Czerwonych Świń"
czy innych miliardowych spuchlaków detonuje się ciężarówkę i żadna "ochrana" na
nic się nie przydaje... Pan sobie wyobraża Gudzowatego mieszkającego ze strachu
w swojej piramidzie, zesranego ze strachu Millera(to dla niego codzienna,
swojska norma, robi to przed każdą sutanną), Kwasa nie wyłażącego z podziemi
swojego Pałacu?? Znajdziecie takich desperatów, gotowych na śmierć dla posiewu
idei nowego "komunistycznego rewolucjonizmu"??
Nie istnieją już klasy, na jakie kiedyś nas dzielono- są albo cwaniacy(bogaci)
biorący po 300 000 tysięcy ze składek emerytalnych czy w innych radach
nadzorczych li tylko "za zasiadanie" albo naiwniacy(biedni)którzy te składki
składają by obudzić się z ręką w nocniku gdy przyjdzie jechać na "wyspy
szczęśliwe", niecierpliwie czekające na polskich emerytów... Składkodawcy żadnej
ideologii na pewno nie są złaknieni bo już klęczą i to im pod przewodem
SLD-owskich degeneratów i rzymskokat.kolaborantów wystarcza, tylko pracy,
godnych warunków życia i bycia im potrzeba...Wraz z nimi klęczą dziś przed byle
sutannowym szmaciarzem zasrani, nikczemni przywódcy i prominenci Sojuszu Lizania
Dupy z samozeszmaconym Leszkiem Upadliną- Millerem na czele, mieniący się być
zarówno obrońcami biednych jak i spadkobiercami tradycji walki i zdobyczy
socjalnych Światowego Proletariatu, Socjalistów i całej szeroko pojętej Lewicy.
Oczy Was nie mylą- to ten sam Leszek Miller, który z zadowoleniem, wyraźną ulgą
i satysfakcją stwierdza w Trójce, że ustawa łagodząca prawo a- aborcyjne na
pewno nie przejdzie bo za mało jest głosów "za", poza tym to nie jest inicjatywa
ustawodawcza Rządu tylko grupki posłów SLD. Jak się szybko nasz upadlina-
premierek wyalienował ze środowiska, które go do władzy wyniosło, dalo pelną
michę pod ryja, ciepły stołek pod dupę i ochroniarzy tej dupy kupę- i wlazł w
dupę dla czarnych politruków by zajadle walczyć na udeptanej ziemi UE o zapisy i
preambuły, honorujące ich fanaberie oraz durackie stęchłe dogmaty!!!
Niestety, w miejsce zdobyczy, osiągniętych przez Wielki Proletariat- wyrosły
przecież z klerykalno-pańszczyźniano- magnackiego ucisku(kłania się mrówcza,
antyklerykalna, sojusznicza robota "Faktów i Mitów", panowie rewolucjoniści!!!)
zaflansowano nam na powrót chwasta- czarny kąkol, z którym socjaliści i
proletariusze krwawo walczyli- i znów światowa scena porosła dawnymi
klerykalnymi chwastami. Albo je wyrwiemy albo inteligentnie "podlejemy", by
zdechły na naszych oczach. Trzeba rewolucji mentalnej w ludzkich umysłach,
takiej, co to zamyka kieszenie, portfele a otwiera rozum, pobudza logikę,
pozwala śmiać się z bajek i triumfującego dziś na nowo zabobonu. Trzeba odwrócić
ludzką sympatię od lewicowych zdrajców i klerykalnych kolaborantów jak Miller,
Oleksy, Kwaśniewski i cała zafajdana lewicowa wierchuszka, ciągnąca wraz z sobą
naród na klerykalne dno. Otoczeni oddziałami ochroniarzy "kapłani" nowoczesnego
niewolnictwa są dziś nie do wyrwania- trzeba imać się innych sposobów, by
zneutralizować ich system korzeniowy, wzajemne "podziemne przeploty" interesów.
Można tego dokonać metodami demokratycznymi, nie w rozproszeniu i wzajemnej
animozji ale w sojuszniczym działaniu. Pozostaje otwartą kwestia wspólnej
platformy programowej pelzającego antyklerykalizmu stawiającego na ewolucję
świadomości mas i raptusów-rewolucjonistów, a tu perspektywy nie wyglądają
różowo, diametralnie różni ich podejście zarówno co do metod jak i dynamiki
potrzebnych zmian...Wszak pomiędzy rewolucja a ewolucją jest biegunowa rożnica...
Zwykłemu śmiertelnikowi nie trzeba do szczęścia zbyt wiele- jemu nie trzeba
"władzy ludu pracującego miast i wsi", bo to dawni piewcy marksizmu sami przed
'89 rokiem i po przemianach skutecznie wraz ze sobą ośmieszyli i sobą przy
sterze władzy zdegenerowali- ludziom trzeba stabilizacji i godziwego poziomu
życia. Degeneraci stanęli dziś na straży wartości z ktorymi wczoraj wiedli
śmiertelny, ideologiczny bój, zdrada ich jest jawna i zaprzaństwo wielkie a mimo
to brylują przed kamerami i na salonach choć już dawno powinni gnić w
politycznych i nie tylko mogiłach...Że tak się dzieje źle świadczy jedynie o
kondycji narodu, patrzącego z nadzieja na politycznych błaznów, dającego im co 4
lata imprimatur dla sprawowania władzy, o nihiliźmie mas i krótkiej pamięci
niewolników- fornali "komunizmu". Z nimi chcecie ruszać "na barykady"?? Dziś
masy nie pójdą na barykady- bo z czym?? Przeciw komu?Kto je zorganizuje? Trzy
miliony bezrobotnych, kilkaset tysięcy bezdomnych to z dnia na dzień rosnąca
armia- ale bez przywództwa, morale, logistyki, zaplecza to jest motłoch,
chodzący bezradnie we wszystkich kierunkach po śmietnikach, zdychający
tysiącami, wznoszący ręce ku niebu w momencie, kiedy mógłby w najgorszym razie
wziąć w nie bejsbola lub trzonek od kilofa, jak chcieliby to widzieć
rewolucjoniści...Uprawianie rewolucjonizmu na stronach www to chyba znak czasu,
który nigdy nie ma szans wyjścia poza metaforykę owego znaku.
Ps. Proszę wybaczyć to, co napiszę , ale zachowujecie się identycznie jak
dzisiejsi postkomuniści- niedowiarki, ostatnio odzyskujący w tempie expressowym
wiarę zachowywali się 14 lat temu- w ścisłym gronie redakcyjnym, niczym w dawnym
KC sami najlepiej "wicie- rozumicie", czego trzeba waszym czytelnikom, jakie są
ich oczekiwania i wewnętrzne, skrywane gusty, nadzieje i nawet nie próbujecie
zamieścić na próbę a-klerykalnych artykułów. A może by tak spróbować, niczym
osiołkowi w znanym wierszu- zadać w żłoby do wyboru i niech "oślina" sama
demokratycznie decyduje-owsa ma skubnąć z wieczora czy wiecheć siana z rana??
Niech napiszą swoje opinie- jak(przepraszam-póki!) demokracja- to niech będzie
demokracja!! Pozory godzi się zachować- później, po udanej rewolucji zrobicie z
nią co tam KC zgodnie z dotychczasową dobrze przećwiczoną pragmatyką
uchwali...Gdyby byly jakieś wahania czy wątpliwości towarzysz Miller, Kwas bez
zasad, Wazelina- Oleksy i inni nie wymienieni tu z nazwiska towarzysze z
obecnego sfajdanego przed sutanną SLD doradzą, mają przecież wieloletnie
doświadczenie w zakładaniu knebli, kantarów, wędzideł, pęt, kajdan materialnych
i mentalnych, w bezczelnym pchaniu brudnych łap po łokcie do cudzych kieszeni.
Póki żyją trzeba czerpać z doświadczenia Towarzyszy z Rozbrat czy Pa(ja)ca z
Pałaca... Pyskopat, od dawno te metody doskonalący szlifuje je teraz właśnie
przy pomocy idącego z nim pod rękę zesranego w konfesjonale za dawne grzechy
SLDupy, zapominającego, co obiecał przed wyborami swojemu naiwnemu elektoratowi
choćby w sprawie legalizacji aborcji czy otoczenia szczególną troską
najbiedniejszych. Obergrupenfurer partaigenose Mueller i ten jego Polak Hausner
pokazują, co potrafią!! Z poważaniem- Leon Bod Bielski
Panie Glemp- kundelki larum grają!! A pan się nie zrywasz?
Ponoć władze Poznania sprzedały zbyt tanio Kulczykowi teren w centrum miasta, co szczególnie zirytowało naczelnego Neandertalczyka IIIRP, niejakiego Marcina Libickiego de domo ZCHN, de suterena LPR. Tego samego, który ani razu nie zaprotestował, gdy od 14 lat niemal dzień w dzień na jego oczach protektor obydwu kanap, Krk, dostaje setki i tysiące takich placów albo za złotówkę albo zgoła darmo od uniżonych, klęczących przed konfesjonałem władz różnych miast, rzecz jasna po pełnym uzbrojeniu w media i infrastrukturę. A potem sprzedaje z wielomilionowym zyskiem albo wczorajszym darczyńcom albo pod supermarkety, którym później pisze plan handlu z wyłączeniem niedziel i dni według Krk świątecznych... Podejrzewać należy, że Kulczyk musiał komuś wejść w paragon albo zgoła na odcisk. Komu, jeśli odezwały się nożyce ostro tnące, wyostrzone na poselskich dietach i kościelnym żołdzie? Nietrudno się domyślić, że jeśli zajadle szczekają kundelki na prymasowskim podwórku i rwą łańcuchy to ten ktoś- w tym przypadku Kulczyk- ani chybi na panaprymasowe podwórko wlazł i pokrzyżował ekscelencji szyki albo zgoła przytrzasnął mu paluszki majdrujące w kufrze pełnym złota, zaoszczędzonego dzięki kościelnym beneficjom dartym od włazidupczo spolegliwych władz świeckich....Kościół zawsze pierwszy stał, stoi i stać będzie do wszelkich wziątek, podarków, datków, testamentów, nadań, ulg, zwolnień i darowizn. Ktoś, kto o tym zapomina i wybiega „przed orkiestrę” musi się liczyć ze zmasowanym acz dyskretnym atakiem świętych mężów i ich poselskich absztyfikantów, wniebogłosy drących koparę w obronie ziemskich interesów tych panów.
Zawsze czyjś zysk, jakimś cudem pozyskany przed chwilowo zagapionym kościelnym wielmożą postrzegany był, jest i będzie jako kościelna strata...A to boli!! Tego Ojciec nasz i Matka nasza, Kościół nasz Powszechny jak (grzybica stóp) dzieciom swoim nigdy nie wybaczał!! Jak nie uznaje i nie wybacza żądania wypłaty sądownie orzeczonego odszkodowania za utratę zdrowia na katolickim cmentarzu...Jednak nic to- na swoich usługach Krk ma posłusznych posłów, senatorów, spolegliwych prokuratorów, adwokatów, sędziów, policję, żandarmerię- i całą armię IIIRParafialnej, gotową na rozkaz feldkurata bronić Krk jak Iraku przed Irakijczykami! Współczuję Panu, Panie Kulczyk!! Radzę po dobroci- zapisz Pan te tereny Kościołowi kat. w spadku i dołóż porządną lafę na dodatek. Albo zrzeknij się Pan tych terenów od ręki, najlepiej na rzecz Krk. Libicki będzie syty sprawiedliwości, nie będzie szczekających kundli pod płotem glempowych włości i pan Glemp sen będzie miał spokojny. Książęta lubią, gdy magnaci składają należne im hołdy i daniny...najlepiej od razu na kolanach, żeby później nie było, że należnych hołdów wraz z daniną nie oddano.... Z poważaniem- Leon Bod Bielski 17.11.03r.
„Życie po religii”
Wyjście z religijnego „ciągu” co do dolegliwości i symptomów musi chyba objawiać się identycznie do „syndromu odstawienia”, czyli alkoholowej bądź narkotykowej abstynencji- kac, rozbicie, wewnętrzny, głęboki ból, zagubienie, obezwładniająca bezsilność, apatia i jednocześnie refleksja, że oto na poszukiwania „swoich krasnoludków” zmarnowaliśmy szmat życia, fortunę oraz furę środków materialnego zaangażowania. Przewróciliśmy naturalną „ściółkę”- przestrzeń w głowach naszych dzieci naturalnie przeznaczoną do wzrostu rozumu, zatrzasnęliśmy ich kiełkujący rozum i zaczątki sumienia w sejfie miejscowego szamana- plebana, mułły, rabina czy jak tam kto jeszcze tych hosztaplerów zwał...Pali nas kac, że dokonaliśmy spustoszeń w umysłowej biocenozie naszych religijnych uczniów, świeżo nawróconych sąsiadów czy znajomych, którym teraz szczerze współczujemy ale wyciągnąć ich z bagna, w które ich wepchnęliśmy nie możemy, gdyż oni są akurat w neofickim „ciągu głównym” i bez religijnych „opatów”, jak my jeszcze wczoraj, dostają delirium...
Świadomość, że „tych lat, straconych lat nie odda żaden cud”, że „wiara przenosi góry tylko raz” z jednej strony napawa goryczą, z drugiej daje szpilarem w tyłek, by choć trochę nadrobić większym zaangażowaniem w porządkowanie naszych wywróconych, umysłowych regałów, pełnych zakurzonych, wczorajszych jeszcze przekonań o wielkości wszechmocnych bóstw, nieomylności dogmatyków, Ojców Świętych i tego całego tałatajstwa, siwego i brodatego bo jakże szlachetnie postarzałego na ołtarzach najgorszego wydania systemu despotycznej „władzy człowieka nad człowiekiem na jego nieszczęście”. Z całą siłą miotająca nami teraz alergia na ten „kurz” nie pozwala przebaczyć im naszego wieloletniego zaszufladkowania, urobienia nas na posłusznych kaznodziei czy innych „głosicieli dobrej nowiny o....”, tragicznego w skutkach zniewolenia umysłowego, zaimpregnowania, uczynienia nieprzemakalnym naszego umysłu, latami opływanego zewsząd przez coraz potężniejszy nurt naukowego poznania samej istoty życia i materii zarówno w skali super mikro jak i w skali kosmologicznej. W naszym nowym „życiu po religii” nie możemy „ślepym wodzom ślepych” wybaczyć umysłowej kastracji, jakiej nas poddali owi świątobliwi kapłani miejscowej odmiany ogólnoświatowej religijnej cepeliady. Wierni nasi praszczurowie gorliwie sekundowali im w zbożnym dziele okaleczania z pokolenia na pokolenie całych narodów, pomimo pionowej postawy nie mających odwagi wyprostować się i spojrzeć w prawdziwą twarz życia, jadących przez jego twardą, wyboistą materię na substytutach- podróbach, wprost od wyświęconych szrociarzy spływających do religijnych „warsztatów” celem wmontowania do sumień kolejnym adeptom religijnej mniemanologii czy uczniom kolejnego nieomylnego czarownika...Pokryte świętą patyną tzw. tradycji-a wiadomo- „świętości nie szargać”- tradycje, by najgłupsze- dla miliardów stanowią mentalny mur nie do obalenia ani do przeskoczenia...
Produkcja podróbek trwa w najlepsze stając się powodem wielu życiowych katastrof na szerokich autostradach życia, jakimi od wieków ludzkość próbuje dojechać do swoich enklaw wiekuistej szczęśliwości. Nikt nie dba o niezbędne obliczenia wytrzymałościowe religijnych „części zamiennych rozumu”, logikę ich konstrukcyjnych rozwiązań, jakość materiałów- mimo iż coraz więcej pojazdów w ogóle nie powinna być dopuszczona do „ruchu” oczadziali decydenci mówią: nic to- miliardy „pojazdów” mkną coraz szybciej do swojej Nirwany, karambole są coraz większe, liczba ofiar z dnia na dzień rośnie, niekompatybilność „części” rodem z głębokich jaskiń epoki paleolitu do dzisiejszych potrzeb widoczna jest gołym okiem. Nie przeszkadza to jednak odpowiedzialnym za dopuszczanie do ruchu kolejnych religijnych stowarzyszeń w rejestracji coraz to nowych „pojazdów”, mających dowieźć swoich pasażerów do upragnionego Raju, Nieba, Nirwany czy Krainy Wiecznych Łowów...
Stojący z boku, w nowym „życiu po religii” wyzbyci wczorajszych złudzeń, już nie pląsający ku chwale „Pana Kapitana” bo wytrzeźwiali po długich latach zażywania „opium dla ludu” zastanawiamy się nie czy ale kiedy nastąpi światowa katastrofa, pociągająca wszystkich na dno wraz z Titanikiem, którego każdy z wielu pokładów ma swojego sternika, kapitana, swoją maszynownię, ster, śruby są prawo i lewoskrętne i na dodatek ciągną jedne w przód drugie w tył, oficerowie wydają sprzeczne rozkazy dla swoich maszynowni a załoga chce realizować tylko swój, dawno, przed wiekami wykreślony kurs...Między pokładami brak łączności i porozumienia, choć wszyscy w swej nienawiści doskonale się rozumieją jednak nadają na różnych częstotliwościach, międzypokładowa nienawiść sięgnęła zenitu i dawno przekroczyła granice instynktu samozachowawczego oraz strachu przed samobójczą śmiercią... Każdy pokład ma inny zegar, kalendarz, inne mapy a na nich inne dane dotyczące głębokości akwenów, mielizn, raf, linii brzegowej lądów...Na domiar złego na każdym pokładzie zaczynają rządzić nieznający się na mapach i nawigacji dyletanci, natchnieni duchem ortodoksi i fundamentaliści, na wyścigi minujący wszystko pod sobą i nad sobą, by tych powyżej i poniżej jak najszybciej szlag trafił. Nikt nie myśli, że wybuch od stuleci minowanej dzień i noc jednostki przecież nikogo nie oszczędzi a przyciski zapalników ma coraz większa liczba tyleż ambitnych co w swoim fundamentalizmie zdesperowanych załogantów...Gdyby ich spytać o kwestię totalnej, wspólnej zagłady na pewno odpowiedzieliby: „im-tamtym- zagłada już dawno się należy- a nam za to Siódme Niebo. Same profity”!
Tak wygląda przebudzenie się z religijnego transu każdego, komu jawa była do dziś snem a sen –jawą. Kto dobrowolnie faszerował się halucynogenami, obficie podawanymi z ołtarzy, mających zastąpić katedry nauki i laboratoria doświadczalne ciężko znosi „odstawienie” od poświęconych produktów. Z ołtarzy, gdzie co prawda nie dokonuje się empirycznych badań nad materią bo to proces wymagający pokonania lenistwa umysłowego, wyjścia ze świętych jaskiń swoich przodków, pędu do wiedzy, poznania, wyzbycia się obskurantyzmu i zabobonu na rzecz umysłowego oświecenia oraz otwartości na pchające się drzwiami i oknami fakty. Wymaga wreszcie obudzenia się z letargu, by nie potłuc w somnambulicznym śnie drogiej, liczonej w miliardy dolarów aparatury skoro „aparatura umysłowa” całych pokoleń została bezpowrotnie stracona... Leniwi umysłowo ale wierzący prezentują postawę- po co wkładać wysiłek pokonywania zazdrośnie strzegącej swoich tajemnic materii skoro metodami „na wiarę”, z pomocą prymitywnego wpływu na niemniej prymitywne, najniższe instynkty, za pomocą sugestii prestidigitatorów- okupantów „świętych ołtarzy” i wytrenowanej tamże autosugestii, poddaniu motłochu praniu mózgów skutecznie się z owych ołtarzy tą materią- ciemną masą steruje...!!Zadawana z ołtarzy hipnoza wywodząca się z religijnego, perfidnego systemu przymusu podporządkowania sugestiom płynącym wprost od pozłacanego Absolutu ubezwłasnowolnia absolutnie...Metoda kija wiekuistego potępienia w ogniu piekielnym i marchewki Siódmego Nieba, Raju czy życia wiecznego jest metodą tyleż prostacką co niezawodną. O to wszystko, co powyżej, chodziło, chodzi i jeszcze długo będzie chodziło naszym „zegarmistrzom świat(ł)a purpurowym”- chyba, że jutro na pokładzie ktoś złakniony „siódmego nieba” wreszcie naciśnie jeden z wielu, ale decydujący o losach Titanica guzik... Leon Bod Bielski 18.11.03r.