Jak odrodzić ruch robotniczy ?
Ruch robotniczy w Polsce właściwie nie istnieje. Kryzys przeżywają zarówno związki zawodowe jak i wszelkie grupki dążące do budowy partii robotniczej. Brak kontaktów z klasą robotniczą, rodzi demoralizację, przygnębienie i ciągłe klęski. Wszystkie środowiska lewackie zamknięte są w małych sektach i nie mają żadnego pomysłu jak przełamać obecny zastój. Jaka jest polska antykapitalistyczna lewica każdy widzi. Oderwanie od klasy robotniczej rodzi różne patologie. Pierwszą patologią jest zwrot ku nowolewicowym formom działania. Drugą zaś wszechobecne sekciarstwo i walki personalne. Taka jest smutna polska rzeczywistość. Coraz więcej lewaków głośno mówi o kryzysie, co widać w tekstach. Artykuły i artykuliki poświęcone radykalnej lewicy, można przeczytać nie tylko w niskonakładowej prasie, czy rzadko aktualizowanych stronach internetowych, ale także w wielkiej prasie burżuazyjnej. Przykładem może być artykuł Macieja Stańczykowskiego z tygodnika „NIE”. Wszyscy wiedzą, że jest kryzys, niestety brak jest spójnej wizji jak ten kryzy przezwyciężyć.
Naszym zdaniem kryzys można przezwyciężyć tylko w jeden sposób –budową ruchu robotniczego od podstaw.
Odbudować związki zawodowe
Związki zawodowe z Polsce, na papierze są potężnymi organizacjami. Dwie największe centrale związkowe: Solidarność i OPZZ zrzeszają około miliona członków a nie są to wszystkie związki zawodowe w kraju. Teoretycznie wygląda więc to całkiem nieźle a dawni komuniści mogli tylko pomarzyć o tak wielkim stopniu uzwiązkowienia. Niestety jednak związki zawodowe w Polsce są pasywne i skazane na defensywę. Związki zawodowe istnieją właściwie tylko w zakładach, które były budowane w PRL. Związki zawodowe działają więc w kopalniach, stoczniach, hutach na kolei i wielu innych gałęziach wielkiego przemysłu.
Wszystkie rządy po 1989 r. prowadzą neoliberalną politykę likwidacji przemysłu. W tej sytuacji podstawowym zadaniem związków zawodowych jest walka o obronę miejsc pracy. Związki zawodowe są przyparte do muru i właściwie nic nie mogą zrobić. Propaganda burżuazyjna wmawia nam, że pracodawcy (lub państwo) robią łaskę robotnikom i zatrudniają ich tylko z litości. Jeśli gdzieś robotnicy domagają się podwyżki – to burżuje mówią mniej więcej coś takiego: „bezczelność robotników nie zna granic. My pozwalamy im pracować, a oni jeszcze chcą walczyć o pieniądze”. Robotnicy postawieni pod groźbą zamknięcia zakładu, potulnie rezygnują ze swoich roszczeń. Oddzielną sprawą jest wszechogarniająca korupcja i degrengolada wśród biurokracji związkowej.
Związki zawodowe są właściwie nie obecne w zakładach budowanych po 1989 r. Przykładem mogą być ciągle powstające nowe supermarkety. Ogromne centra handlowe, zatrudniają w jednym miejscu setki a może nawet i tysiące ludzi. Po jednym dachem znajduje się nie tylko supermarket, ale także różne punkty usługowe, centra rozrywkowe, restauracje itd. Pensja pracowników jest bardzo niska, a ponieważ nigdzie nie istnieje związek zawodowy – to nie mają żadnej możliwości zmienić tej sytuacji. Centra handlowe, w odróżnieniu od fabryk z PRL, to twory bardzo dochodowe. Jednym z czynników, który świadczy o sile strajku jest dochodowość zakładu, który strajkuje. Dlatego też wielomiesięczna okupacja zamkniętej fabryki (jak na przykład protest w Ożarowie) jest znacznie mniej skuteczna niż strajk w zakładzie, który przynosi wielkie zyski. Dlatego też tak ważne jest założenie związków zawodowych w zakładach prywatnych należących do wielkich korporacji.
Od zakładania związków zawodowych w fabryce Lilpopa na Woli datuje się początek polskiego ruchu robotniczego. Dziś wszyscy lewacy muszą podążać drogą Waryńskiego i budować oddolne komórki związków zawodowych. I tu właśnie przechodzimy do sedna. LBC stoi na stanowisku, że jedyną metodą odrodzenia ruchu robotniczego jest zakorzenienie się w klasie robotniczej. Trzeba zerwać ze studencko-burżuazyjnym gettem i tak jak działacze greckiej 17 listopada zatrudniać się w nowych zakładach. I tu pojawia się największy problem. Studenciki z bogatych domów są przesiąknięci awangardyzmem i pogardą dla pracy fizycznej. „Ja studiowałem, mam wyższe wykształcenie, ja jestem za mądry by pracować fizycznie – niech robią to inni – ja będę pracownikiem naukowym…” Każdy student jest za mądry by pracować fizycznie, a ponieważ ruch jest złożony z samych inteligencików – to pojawia się zamknięte koło. Dlatego też lewackie grupy działające na uniwersytetach, będą atrakcyjne tylko dla studentów i nigdy nie zakorzenią się w klasie robotniczej.
Przewaga klasy robotniczej nad inteligencką swołoczą polega na tym, że wygrywać mogą tylko jednocząc się. Robotnicy też mają swoje konflikty personalne i swoje podziały (na różne kliki związkowe), kiedy jednak problem dotyczy całej fabryki – to wszyscy solidarnie razem walczą. Tymczasem grupy inteligenckie, nie przywykłe do działania nigdy się nie zjednoczą bo brakuje do tego impulsu. W gronie przeintelektualizowanej swołoczy, każdy chce być najmądrzejszy i dlatego mamy rozłam za rozłamem.
LBC chce przełamać ten impas. Chcemy odrodzić ruch robotniczy poprzez oddolne zakładanie związkowych komórek. Jak pokazał przykład w supermarkecie OBI czy ostatnia próba założenia związku zawodowego w McDonaldzie w Świdnicy – akcja taka nie będzie łatwa i musi być dobrze przygotowana. Komórki związkowe same się nie założą. Robotnicy są zbyt zastraszeni i bez z inicjatywy z zewnątrz niestety nigdy się nie zorganizują. Inicjatywa musi wyjść od zdecydowanych na wszystko komunistów, i im będzie ich więcej –tym akcja ma większe szanse na sukces. Dlatego też w swoim działaniu nie zamierzamy się ograniczać do tej czy innej sekty. Z naszą inicjatywą zwracamy się do wszystkich lewaków – nie zależnie od organizacji. Działanie i prawdziwa klasowa walka z burżuazją przyczyni się do przegrupowań. Sekciarskie spory liderów nie będą miały znaczenia dla szeregowych członków, którzy poświęcili się walce.
Naszym celem jest powołać komitet, który koordynowałby akcje. Ze względu na charakter akcji, komitet będzie działał konspiracyjnie, dlatego też poniższy opis będzie bardzo ogólny. Do komitetu może wejść każdy, kto utożsamia się z celem akcji. Wszyscy chętni do działania muszą razem zdecydować, gdzie najlepiej uderzyć. LBC będzie namawiać, by był to jakiś duży supermarket w centrum Warszawy. Następnie wszyscy powinni się tam w krótkim czasie zatrudnić. Ci co jeszcze studiują mogą to robić na pół-etatu (wieczorami i w weekendy) a ci co pracują gdzie indziej powinni zwolnić się i zatrudnić tam gdzie wszyscy. Obsadzić trzeba wszystkie stanowiska (kasjerki, magazynierów, ochrona…) Konieczne minimum do rozpoczęcia akcji to 15-20 osób. Gdy już się zatrudnimy –to należy namawiać pracowników do założenia związku zawodowego. Należy to robić konspiracyjnie, ponieważ gdy dojdzie to do kierownictwa – to można od razu wylecieć z roboty. Gdy już ileś osób zostanie przekonanych to teraz trzeba zaplanować akcję.
Po pierwsze trzeba określić czas rozpoczęcia. Każdy zakład ma swoje cykle i trzeba zacząć działać gdy zyski są największe. Przykładowo – dla supermarketów najważniejsze są okresy przedświąteczne (przed gwiazdką, Wielkanocą itd.) Wtedy ruch jest znacznie większy niż zazwyczaj. Po drugie zaś należy zastanowić się z jakim związkiem zawodowym współpracować. Można więc tworzyć komórkę jakiegoś wielkiego zawodowego lub założyć własny. Jest to sprawa negocjacji i będzie się tym już zajmował komitet.
Gdy zbliża się godzina zero i wszystko jest dopięte na ostatni guzik – to informuje się kierownictwo, że powstaje związek zawodowy i zaczyna się strajk okupacyjny. Jeśli strajk będzie dobrze zorganizowany to zwycięstwo jest pewne. W dniach przedświątecznych obroty są tak wielkie i burżuje zrobią wszystko byle by tylko robotnicy wrócili do pracy.
Nie mniej wszyscy muszą być zdecydowani do walki. Jeśli burżuj powie „NIE” – to wtedy zaczyna się okupację od środka. Równocześnie pod bramą zakładu trzeba zorganizować wielkie demonstracje poparcia dla walczących robotników. Każda organizacja, której członek lub członkowie zaangażowali się w strajk – zrobi wszystko by demonstracja była jak największa –a dodatkowo można liczyć na związkową centralę. No i w końcu ważna też jest oprawka medialna. Pod bramą supermarketu muszą być dziennikarze a w Internecie na bieżąco trzeba informować o przebiegu walki. Wszyscy muszą być przygotowani do tego, że walka potrwa tydzień a nawet miesiąc, choć pewnie skończy się zwycięsko po godzinie. Po drugie wszyscy muszą być przygotowani psychicznie (i fizycznie) do walki z policją lub ochroniarzami. Najprawdopodobniej będą chcieli sprawę zakończyć po kilku minutach –stosując wobec protestujących przemoc…
Efektem akcji będzie przede wszystkim to, że prawie wszyscy pracownicy przystąpią do związku (w strajku pewnie weźmie udział 10-15 % - reszta będzie wyczekiwać). Zwycięstwo spowoduje, że wszyscy poczują się pewnie – i do związku się przyłączą. Po drugie akcja jeśli będzie odpowiednio nagłośniona, to może podziałać mobilizująco na innych. Wszyscy co zaangażują się w walkę mają wielkie szansę na rozwój swojej organizacji. Na strajku mogą kolportować swoją prasę a także przemawiać ile chcą. Grupy, które zaangażują się w akcję, mają szansę wreszcie dotrzeć do klasy robotniczej.
Zanim jednak będzie zwycięstwo, to czeka nas żmudna i cierpliwa praca. W samym supermarkecie będzie trzeba pracować pewnie kilka miesięcy, żeby wystarczająco poznać panujące w nim stosunki i przekonać ludzi do działania.
W czym lepszy jest supermarket od fabryki? Wielu pewnie zapyta, dlaczego nie postulujemy zatrudniania w przemysłowych fabrykach. Otóż struktura zatrudnienia w fabryce jest skostniała. Ludzie, którzy w nich pracują są w branży od wielu lat – i raczej fabryki nie potrzebują nowych pracowników – ba burżuje robią wszystko by jak najwięcej ludzi zwalniać.
„Ale ja nie mieszkam w Warszawie” – wielu radykałów w ten sposób się usprawiedliwia i dalej dzielnie wyżywa się w internetowych wojenkach. Zrobimy wszystko by ci co wycierają gębę na prawo i lewo klasą robotniczą – a nigdy nie pracowali fizycznie – i nie zaangażują się w naszą kampanię – by zdemaskować ich kawiarnianą działalność. Jeśli ktoś jest z poza Warszawy – to pomożemy wam wynająć mieszkanie w stolicy –a utrzymacie je z własnej pensji w supermarkecie.
Czas przełamać impas i „ruszyć w lud”. Apelujemy do wszystkich lewackich środowisk, by przyłączyły się do naszej kampanii. Wystarczy, że każda organizacja wydeleguje jednego lub kilku członków, którzy są w stanie poświęcić się dla sprawy a na pewno szybko osiągniemy cel.
Piszczcie mejla na ades raf_pl@o2.pl .Ze względu na charakter akcji, wszystko od początku będzie utrzymane w tajemnicy. O działaniu komitetu będą wiedzieć tylko ci, co będą przychodzić na zebrania i ich organizacje.