Pluralizm koncesjonowany



Obecność na rynku wydawniczym drugiego już "kolorowego" miesięcznika "radykalnej lewicy antykapitalistycznej" nie pozwala jeszcze wyrobić sobie zdania o możliwościach środowiska, skądinąd zresztą znacznie szerszego niż reprezentowane w obu tytułach. Daje jednak pewną namiastkę możliwości i namiastkę pluralizmu.
Wydawałoby się, że niepartyjny "Nowy Robotnik" wachlarzem prezentacji i tematami pobije raczkującą na rynku, mocno upartyjnioną "Lewiznę". Tymczasem pluralizm "Nowego Robotnika" pod hasłem "na lewo od SLD" obejmuje oficjalną stronę współrządzącej Unii Pracy, prezentującą wypowiedzi wicepremiera Marka Pola i szefa śląskiej rady UP, Andrzeja Łężaka; stronę dofinansowaną ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach; stronę OPZZ-owskiej Konfederacji Pracy; kolumnę "Le Monde Diplomatique" oraz działy antyglobalistów i Stowarzyszenia ATTAC. Koncesjonowaną przez redakcję "Nowego Robotnika" lewicę uzupełniają anarchiści spod znaku Inicjatywy Pracowniczej Federacji Anarchistycznej i frondujące koterie SLD-owskie oraz, co się samo przez się rozumie, środowisko dawnego Ruchu Postępowo-Radykalnego tworzące rdzeń zespołu redakcyjnego "Nowego Robotnika", współpracującego ze Zjednoczonym Sekretariatem IV Międzynarodówki. Reszta może liczyć na publikacje okazjonalne, wybiórcze i często tendencyjne.
Obecność w dwóch ostatnich numerach rozważań o klasie robotniczej Jerzego Łazarza świadczy nie tyle o otwartości "Nowego Robotnika" na środowisko byłej Grupy Samorządności Robotniczej, co o nieskrywanej potrzebie zawłaszczania pracy innych. Po raz kolejny "Nowy Robotnik" zapomina odnotować pochodzenia artykułu i afiliacji autora, mimo wcześniejszych zapewnień o dążeniu do rzetelności. Przy czym lekceważy swoje własne, pisemne (e-mailowe) zobowiązania.
Tematycznie pismo nie odbiega od dokonań swego poprzednika, "Robotnika Śląskiego", czym zapewne rozczarowuje tych, którzy oczekiwali po nim wyjścia na szerokie wody. Co znamienne, zmiana tytułu i zapowiedziana reorientacja na "nową klasę robotniczą" została jak na razie zaniechana. Publikacja artykułu Jerzego Łazarza, będąca dorobkiem naszej majowej konferencji, świadczy o wysoko rozwiniętym instynkcie samozachowawczym.
Negatywną niespodzianką jest trwanie redakcji przy koncesjonowanej lewicy z Unią Pracy na czele, co dziwi na tle czerwonej szaty graficznej pisma. Nie dziwi natomiast brak materiałów sygnowanych przez Nową Lewicę, skoro "partia Piotra Ikonowicza" zdecydowała się na promowanie własnego tytułu. Zastanawia wszakże równoległa publikacja artykułu Mario Galdameza "Boliwijskie powstanie ludowe" w obu miesięcznikach.
Atutami "Nowego Robotnika" pozostaje w miarę sprawny kolportaż oraz tacyż stali współpracownicy, z których znów na szczególne wyróżnienie zasługuje Jarosław Urbański.
*
Drugi już numer "Lewizny" zaskoczył nas swoją otwartością, którą symbolizuje nie tylko chybiony artykuł Ewy Groszkowskiej "Nie ma wrogów na lewicy", retoryką wykraczający poza dotychczas dominującą wykładnię sojuszy, ale i kolejną sentencją wybraną przez redaktora naczelnego, Jarosława Augustyniaka, promującego tym razem Kena Livingstone'a, czerwonego mera Londynu z lewicy Partii Pracy: "Gdyby wybory mogły coś zmienić, już dawno by ich zakazano". Zdanie polemiczne z zapisami statutu Nowej Lewicy - to dopiero pluralizm!
Skromny, szczególnie w stosunku do debiutanckiego numeru, udział w "Lewiźnie" Piotra Ikonowicza porównywalny jest ze skromnością sekretarza generalnego, Zbigniewa Partyki, którego obecność w piśmie, podobnie jak Piotra Ciszewskiego, goszczącego również w "Nowym Robotniku", świadczy o przepływowości środowisk i wzajemnym uzupełnianiu się.
Największą jednak sensacją jest przypomnienie "Manifestu Równych" Filipa Buonarrotiego, który nokautuje "Manifest Antykapitalistyczny" Piotra Ikonowicza pod każdym względem.
"Lewiznę" uzupełniają napisane ze swadą artykuły Jarosława Augustyniaka "Nie lubię Microsoftu" i "Wyjść z kanału", Piotra Ikonowicza "Hausner musi boleć" oraz wzruszający "Zielony Śląsk" Elżbiety Szubert. Kolejną niespodziankę stanowi antyunijny wykład Winfrieda Wolfa z Geraer Dialog w PDS, całkowicie sprzeczny z oficjalnymi enuncjacjami kierownictwa Nowej Lewicy, a szczególnie Piotra Ikonowicza. Czyżby załamał się wodzowski model partii?

24 listopada 2003 r.