Tekst pochodzi z Forum dyskusyjnego LBC http://www.lbc.any.pl/
Dziewczynka Czupurna
Militantowcy i mandelowcy, czyli jak nie zbudować partii
robotniczej
Gdy w marcu 2003 r. rozpadała się Ofensywa Antykapitalistyczna, spartakusowcy
przewidywali na łamach ?Platformy Proletariackiej?, że zapowiedź odrodzenia tego
środowiska w nowym kształcie - jest to zapowiedź tego samego (reformistycznego)
programu. Bo też rozłam o charakterze personalnym, klikowym, zamiast
programowego zerwania z centryzmem, reformizmem i dziedzictwem solidarnościowej
kapitalistycznej kontr-rewolucji nie mógł i nie może dać żadnego innego wyniku ?
podobnie jak poprzedni, tak samo klikowy rozłam w Nurcie Lewicy Rewolucyjnej, w
wyniku którego sama OA powstała. Toteż obie grupy, mimo dzielących je animozji,
oddzielnymi drogami, ale maszerowały w tym samym kierunku ? ku samolikwidacji.
OA dotknął ten los wcześniej, NLR jeszcze egzystuje, ale pomysł samolikwidacji i
tam był (a może i nadal jest) na serio rozważany, o czym świadczy choćby
opublikowany niedawno na stronie http://www.republika.pl/socjalizm/ artykuł ?Co
dalej z polską lewicą??
Ale do tego jeszcze wrócimy. Tu natomiast pragniemy zauważyć, że sprawdziło się
to, co ?Platforma Proletariacka? przepowiadała. Oto z rozbitych resztek OA
powstała właśnie grupa o niezbyt szczęśliwie dobranej, długiej nazwie Grupa na
rzecz Partii Robotniczej, skracanej zresztą na GPR, i ogłosiła na stronie
http://www.gpr.webpark.pl/ swoją Deklarację programową.
Oczywiście, na pełniejszą ocenę GPR przyjdzie czas później, kiedy podejmie ona
próbę realizacji tego, co w swej Deklaracji zapisała. Ale spróbować ocenić
program możemy już teraz.
Otóż sądząc po tym programie - niestety, nie tylko ?nie jest to grupa idealna?,
ale też nieprawdą jest, że ?zapowiada się całkiem interesująco? (cytaty z tekstu
Michała Nowickiego ?Pożegnanie z WGR?), ani że stwarza ?nadzieję na
stabilizację?, że ?jest dość dobrze? osadzona ?w rzeczywistości społecznej? i że
?nieźle prorokuje podwieszenie Grupy pod tendencję? militantowców (cytaty z
tekstu GSR ?Grupa na rzecz...?).
Otóż to właśnie prorokuje jej jak najgorszą przyszłość. Deklaracja programowa
GPR jest od początku do końca przeniknięta duchem najgorszego reformizmu ?
inaczej zresztą być nie może, skoro GPR powstaje pod patronatem Militantu, jako
próba odbudowy po paru latach jego polskiej sekcji.
Czegóż bowiem dowiadujemy się z programu GPR? Z krótkiego wstępu ? tego, że
klasa robotnicza
?...jest w stanie w każdej chwili nie tylko sparaliżować istniejący system
gospodarczy, ale i zaproponować alternatywny (wobec kapitalistycznego) sposób
kierowania gospodarką i całym życiem społecznym?.
Cóż za bzdura! Żeby tylko zaproponować alternatywny sposób, nie potrzeba w ogóle
klasy robotniczej. Wystarczy jeden socjalista utopijny o odpowiednio szerokich
horyzontach myślowych. Ot, choćby Tomasz Morus... Klasa robotnicza nie ma tylko
?sparaliżować? systemu kapitalistycznego (strajkiem generalnym?), lecz ma go po
prostu obalić, nie zostawiając z niego kamienia na kamieniu ? za pomocą swego
czynu rewolucyjnego. W bełkotliwej militantowsko-gprowskiej nowomowie takie
słowa są jednak w ogóle nieobecne, a być może w ogóle nieznane.
I klasa robotnicza nie ma ?zaproponować? alternatywnego sposobu produkcji, lecz
ma go przyoblec w ciało i krew. Zaraz zaraz, ale ten alternatywny sposób
produkcji to właściwie jaki? W Deklaracji programowej GPR czytamy o nim:
?Robotniczą alternatywą dla kapitalizmu jest gospodarka uspołeczniona, łącząca
planowanie ogólnego rozwoju gospodarczego przez delegatów wszystkich
pracujących, z robotniczym zarządzaniem na szczeblu zakładów?.
Nie pada tu jednak nazwa ?komunizm? ani nawet ?socjalizm? i na pewno nie jest to
przypadek. Nie ma tu też słowa o tym, że w socjalizmie do delegatów wszystkich
pracujących będzie należeć oprócz planowania ogólnego rozwoju gospodarczego
także pełnia władzy państwowej. I to też nie jest przypadek. Dyktaturę
proletariatu zastąpił jakiś wulgarny ekonomizm najgorszego gatunku.
Po tym krótkim (ale jakże smakowitym!) wstępie pozostała część Deklaracji dzieli
się na 9 punktów: 1. Sytuacja polityczna III RP 2. Siła klasy robotniczej 3.
Klasa robotnicza w Polsce 4. Kryzys w polskim ruchu robotniczym 5.
Ponadzwiązkowe porozumienie na rzecz ratowania zakładów. 6. Klasowe związki
zawodowe. 7. Partia robotnicza 8. Długofalowe cele klasy robotniczej 9. Kierunki
walki.
I tyle. Ani jednego punktu nie poświęcono natomiast wyjaśnieniu istoty
kapitalistycznego wyzysku; wykazaniu historycznego, przemijającego charakteru
wszystkich formacji społeczno-ekonomicznych, a więc i kapitalizmu;
marksistowskiej nauce o państwie; odwołaniu się do rewolucyjnych tradycji
historycznych polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego; teorii rewolucji
? permanentnej ani jakkolwiek inaczej rozumianej; ani też sprawom budownictwa po
rewolucji nowego ustroju. To wszystko również słowa, których nie ma w
militantowsko-gprowskim słowniku.
Punkt pierwszy poświęcony jest pobieżnemu wyliczeniu plag, jakie spadły na
polską klasę robotniczą wraz z restauracją kapitalizmu. Uwagi o tym, że
wszystkie główne partie polityczne w III RP reprezentują interesy polskiego i
międzynarodowego kapitału ? są oczywiście słuszne. Szkoda jednak, że nie
wspomniano ani słowem, w wyniku czego doszło w ogóle do powstania III RP ? w
wyniku kapitulacji poststalinowskiej biurokracji przed solidarnościową
kontr-rewolucją, które zniszczyła PRL ? zdeformowane państwo robotnicze. I to
znów nie jest przypadek, że Deklaracja nic o tym nie mówi. Tylko w ten sposób
może przemilczeć haniebny współudział Militantu w dziele tejże kontr-rewolucji.
Drugi punkt ma objaśniać, na czym polega siła klasy robotniczej. Czytamy w nim
np.:
?Wszędzie na świecie właśnie klasa robotnicza - w odróżnieniu od wszelkich
innych klas i warstw społecznych, tłamszonych przez światowy kapitalizm - jest w
stanie zapanować nad kluczowymi, dla funkcjonowania współczesnych społeczeństw,
środkami produkcji. A tym samym: gruntownie przeobrazić cały system ekonomiczny
- tak, by gospodarka zaczęła wreszcie służyć ludziom. (...)To, czy robotnicy
wykorzystają siłę, którą dysponują, w celu gruntownej zmiany stosunków
społecznych, zależeć będzie przede wszystkim od ich świadomości politycznej oraz
stanu ich organizacji. (...) Jedyną siłą, która może przełamać tę destrukcyjną
logikę, przejmując kontrolę nad kluczowymi działami gospodarki światowej, jest -
światowa klasa robotnicza. Klasa robotnicza może produkować bez kapitalistów
(którzy w procesie produkcji są absolutnie zbędni). Tylko ona może odebrać
środki produkcji kapitalistom, by uruchomić je na nowych zasadach - korzystnych
dla zdecydowanej większość ludzi na świecie?.
?Zapanować nad środkami produkcji?, ?gruntownie przeobrazić cały system
ekonomiczny?, ?gruntowna zmiana stosunków społecznych? - cóż za ezopowy język!
Dlaczego nie postawić kropki nad ?i? i nie nazwać tego rewolucją socjalistyczną?
Ach prawda, przecież to ma być Deklaracja programowa sekcji Militantu, a
Militant nie zna takich słów. W jednym miejscu Deklaracja nawet zbliża się do
sedna sprawy, gdy pisze: ?odebrać środki produkcji kapitalistom?, ale zamiast
uzupełnić zdanie o odebranie im także władzy politycznej i ustanowienie
dyktatury proletariatu ? kończy je nijako: ?uruchomieniem? środków produkcji ?na
nowych zasadach?, tak jakby to chodziło o uruchomienie produkcji pod kontrolą
robotniczą w jakiejś jednej strajkującej fabryce.
Punkt trzeci obszernie, szczegółowo i w zasadzie poprawnie analizuje, co, ile i
dlaczego straciła klasa robotnicza konkretnie w Polsce na restauracji
kapitalizmu. Szkoda jednak, że nic nie pisze o tym, iż kapitalistyczna
kontr-rewolucja z lat 1989-1991 miała charakter międzynarodowy i objęła
wszystkie zdegenerowane/zdeformowane państwa robotnicze Europy Wschodniej z ZSRR
włącznie. Na zakończenie tego punktu Deklaracja znów zbliża się do kluczowych
kwestii ? i znowu podchodzi do nich jak pies do jeża, pisząc tak:
?Klasa robotnicza - tak w Polsce, jak i na całym świecie - jest jedyną siłą
zdolną do zastąpienia kapitalistycznych stosunków produkcji, alternatywnymi
stosunkami, w ramach których kolektywnie zorganizowani pracownicy mogą w sposób
demokratyczny planować rozwój społeczno-gospodarczy - kierując się nie dążeniem
do indywidualnych zysków, ale interesem ogólnospołecznym. (...) Jednak jedynie
klasa robotnicza, ze względu na swoje strategiczne usytuowanie, przykucie do
podstawowych sił wytwórczych społeczeństwa, może stać się nowym gospodarzem
kraju - podmiotem nowej władzy politycznej?.
Aha, a więc jednak! ?Zastąpienie kapitalistycznych stosunków produkcji,
alternatywnymi stosunkami? nie polega jedynie na tym, żeby ?planować rozwój
społeczno-gospodarczy?, ale jeszcze ma coś wspólnego z ?nową władzą polityczną?.
Ale co konkretnie? Tego, że chodzi tu o rewolucję socjalistyczną, dyktaturę
proletariatu i budowę nowego państwa socjalistycznego ? znowu się z Deklaracji
nie dowiemy.
Punkt 4 zatytułowany ?Kryzys w polskim ruchu robotniczym? właściwie ma charakter
przejściowy ? po krótkim omówieniu dwóch aspektów tego kryzysu, organizacyjnego
(tu znów ezopowym językiem Deklaracja pisze o tym, że ?niektóre siły związkowe
odegrały wręcz rolę parasola ochronnego antyrobotniczych przemian
społeczno-ekonomicznych, celowo wygaszając ogniska robotniczego oporu wobec
prywatyzacji i towarzyszących jej zmian? ? nie wspominając jednak, że chodzi tu
o ?Solidarność?, tak miłą sercu Militantu, która właśnie sama się porównywała do
parasola) i świadomościowego, służy przejściu do następnego punktu za pomocą
pytania: ?Czy z tego błędnego koła jest jakieś wyjście?? I zaraz potem następuje
tytuł punktu 5, mający być chyba odpowiedzią na to pytanie: ?Ponadzwiązkowe
porozumienie na rzecz ratowania zakładów?. A więc typowo trade-unionistyczna
organizacja, z trade-unionistycznym programem i celem, ma być wyjściem z kryzysu
w ruchu robotniczym?! Wolne żarty. Zresztą przyjrzyjmy się temu punktowi bliżej.
Przypominając działalność Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego, Deklaracja
przyznaje, że była ona bardziej symboliczna niż rzeczywista, jednak na
płaszczyźnie symbolicznej ukazała słuszny kierunek - ?wzajemną solidarność
robotników różnych branż, związków (i spoza związków) w obronie miejsc pracy w
przemyśle - ideę ogólnokrajowej koordynacji walki robotniczej w obronie zakładów
pracy?. Dobrze. Ale idźmy dalej.
?Ten kierunek musi być kontynuowany - a baza tej wspólnej walki musi ulec
znacznemu poszerzeniu. W przeciwnym wypadku klasa robotnicza poniesie kolejną
klęskę?.
Kolejną ? czyli w domyśle: działalność Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjnego
też zakończyła się klęską. Z pewnością tak jest ? Komitet nie przetrwał więc
jednego roku. Strajkowe lato 2003 r. było nie mniej gorące, niż w roku ubiegłym,
a jesień mu nie ustępuje: Uniontex, Zamtex, Wagon, Huta Ostrowiec, górnicy,
pielęgniarki... Każdy walczył i walczy niestety w osamotnieniu, a o
Ogólnopolskim Komitecie Protestacyjnym jakoś nie słychać. Doprawdy, rację miał
Trocki, kiedy pisał, że wszelki kryzys sprowadza się do kryzysu rewolucyjnego
kierownictwa. Ale w Deklaracji znów nie znajdziemy ani słowa o tym, że klęski
działalności Komitetu są winne siły prawicowo-nacjonalistyczne, a nawet
antysemickie, które przejęły nad nim polityczny patronat. Ta klęska niestety nie
jest dobrze przerobioną lekcją i niewykluczone, że ruch robotniczy będzie
skazany na jej powtórzenie.
Deklaracja wprawdzie chce znaleźć na to jakiś środek zaradczy:
?...Aby jej zapobiec proponujemy ponadzwiązkowe porozumienie załóg pod hasłem
ratowania wszystkich zakładów pracy - niezależnie od ich sytuacji finansowej i
wbrew rządowo-unijnym planom ich likwidacyjnej restrukturyzacji. Każdy zakład
skazany w realiach gospodarki rynkowej na bankructwo powinien zostać w pierwszym
rzędzie zrenacjonalizowany. Ale renacjonalizacja nie wystarczy - rządy
państwowej elity kierowniczej nie gwarantują ani przetrwania zakładu, ani
zachowania przyzwoitych warunków pracy i płacy. Kolejnym krokiem powinno być
uspołecznienie (objęcie zakładu kontrolą robotniczą). Z kolei perspektywa
uspołecznienia przedsiębiorstw zakłada konieczność szerokich więzi solidarności
i współpracy gospodarczej między nimi (między możliwie jak największą ilością
zakładów - pojedyncze uspołecznione zakłady nie będą w stanie przetrwać w
realiach gospodarki rynkowej). Tym samym ważne jest, aby w tym ruchu
uczestniczyły także załogi tych zakładów, które obecnie znajdują się we
względnie dobrej sytuacji, i które mogłyby udzielić bankrutującym zakładom
koniecznego wsparcia. Walka w obronie zakładów musi jednoczyć wszystkie zakłady
- nie tylko te bankrutujące i zadłużone. Jeżeli bowiem zakłady przystępować będą
do walki w pojedynkę - w miarę, jak kolejno stawać będą przed perspektywą
bankructwa czy likwidacji - wszystkie po kolei, jeden po drugim, poniosą klęskę.
Jeżeli dziś, zakłady znajdujące się w lepszej sytuacji odmówią wsparcia zakładom
upadającym - jutro może nie być komu udzielić im pomocy w ich walce. Dlatego też
cała nadzieja we wspólnym, jednoczesnym wystąpieniu?.
Plan niczego sobie, nawet dobrze brzmi. Ale tu powstają kolejne pytania. Kto
miałby dokonać tej renacjonalizacji? Zapewne państwo? Dobrze, ale które państwo?
To obecne, kapitalistyczne? Występować na serio wobec niego z taką prośbą, z
takim postulatem i liczyć na to, że może go spełni ? toż to nieprawdopodobna
naiwność. Więc może chodzi jednak o przyszłe państwo socjalistyczne po
zwycięstwie rewolucji? Ale cały ten punkt znów o rewolucji ani państwie
socjalistycznym nic nie mówi. Chyba że... może jednak mówi? Może GPR właśnie tak
wyobraża sobie rewolucję, jak opisuje w tym punkcie? Nawet gdyby tak było, to
natychmiast powstaje kolejne, i to kluczowe pytanie: Kto miałby być kierowniczą
siłą polityczną w tej rewolucji?
Partia robotnicza ? powinna na to logicznie odpowiedzieć Grupa na rzecz Partii
Robotniczej. I nawet tak odpowiada, ale jeszcze nie teraz, lecz dopiero w
punkcie następnym. Na razie punkt 6 jest poświęcony klasowym związkom zawodowym.
Przedstawiwszy krótko mizerne, a często wręcz opłakane dla klasy robotniczej
skutki działania obecnych zbiurokratyzowanych i skorumpowanych central
związkowych, Deklaracja stwierdza:
?Głównym punktem odniesienia wszelkich działań związkowych musi się wreszcie
stać interes klasy robotniczej jako całości. Związki zawodowe muszą stać się
organizacjami obrony interesów klasowych robotników. Nie ma żadnego interesu
ogólnonarodowego - obejmującego pracujących i posiadaczy. Pracodawcy bronią
tylko i wyłącznie własnych interesów klasowych - to samo powinni robić
zorganizowani robotnicy. (Obrona interesów klasowych - to jedyna rzecz, której
robotnicy powinni się uczyć od kapitalistów.) Czas wreszcie nawiązać do chlubnej
tradycji przedwojennych klasowych związków zawodowych i odrodzić taki klasowy
ruch związkowy w III RP?.
To jest niestety pomieszanie z poplątaniem. Przedwojenne klasowe związki
zawodowe nie wzięły się znikąd ani nie powstały na bazie związków prawicowych,
solidarystycznych, nie kwestionujących panowania kapitału (bo i takie związki
też w ówczesnej Polsce już były ? endeckie lub chadeckie). Klasowe związki
zawodowe były tworzone przez działające w ruchu robotniczym partie ? rewolucyjne
lub reformistyczne, cały czas pozostawały pod ich wpływami i przez nie były
praktycznie kierowane (na forum tych związków toczyła się zresztą cały czas
zacięta walka ideowo-polityczna między rewolucjonistami a reformistami ? ale to
już temat na oddzielne opowiadanie). Dość że przedwojenne klasowe związki
zawodowe powstawały pod wpływem partii, a nie odwrotnie ? jak zdaje się
chciałaby GPR, skoro pisze na początku punktu 7 ?Partia robotnicza?:
?Kolejnym krokiem w kierunku przezwyciężenia kryzysu ruchu robotniczego,
umożliwiającym przejście tego ruchu do rzeczywistej ofensywy, prowadzącej do
pełnego upodmiotowienia klasy robotniczej, powinno być powołanie konsekwentnej
partii robotniczej?.
Kolejnym krokiem ? czyli w rozumieniu GPR po utworzeniu klasowych związków
zawodowych, a nie przed. Kolejne zdania jednak w tym akapicie rysują dość
osobliwy wizerunek takiej partii:
?Partia taka byłaby głównym ośrodkiem organizacyjnym walki klasowej robotników -
walki rozgrywającej się na różnych poziomach: ekonomicznym, politycznym,
ideologicznym. Partia robotnicza łączyłaby wszystkie poziomy walki, wiązałaby je
ze sobą w optymalny sposób - by zapewnić maksymalną efektywność działań ruchu
robotniczego. Za pośrednictwem partii klasa robotnicza mogłaby koordynować swoją
walkę z walkami innych upośledzonych w kapitalizmie grup, takimi jak chłopi,
bezrobotni itd. Partia robotnicza zabiegałaby o zespolenie najrozmaitszych
strumieni antykapitalistycznego oporu w jeden silny, zwarty nurt. (...) Partia
robotnicza mogłaby tymczasem wnieść do tych różnorodnych i często odizolowanych
od siebie walk całościowy, ogólnorobotniczy i długofalowy punkt widzenia. Partia
robotnicza mogłaby z jednej strony przyciągnąć do ruchu robotniczego środowiska
młodzieży solidaryzującej się z klasą robotniczą i innych ludzi gotowych
poświęcić swój czas sprawie robotniczej, a z drugiej strony - wychować oddaną
swojej klasie kadrę działaczy, zapewniającą łączność i koordynację wszelkich
walk toczących na arenie krajowej i w ścisłej łączności z walką zagranicznych
organizacji ruchu robotniczego?.
Byłaby, łączyłaby, zabiegałaby, mogłaby... Ten powtarzający się tryb warunkowy
świadczy o niepewności autorów Deklaracji ? albo o niepewności co do tak
naszkicowanych celów działania partii, albo co do możliwości jej utworzenia.
Albo co do jednego i drugiego.
Punkt 8 zatytułowany jest: ?Długofalowe cele klasy robotniczej?. No, może tutaj
wreszcie dowiemy się czegoś więcej o rewolucji, dyktaturze proletariatu i
socjalizmie? Nie, nic z tego. To wciąż dla militantowców słowa zakazane. Zamiast
tego piszą tylko (a może aż?) o przejęciu władzy politycznej przez klasę
robotniczą. W jaki sposób ? o tym znów nic nie piszą, sugerując milcząco, że być
może po prostu w drodze wygrania wyborów?
Ostatni, 9 punkt to nowa wersja ? czego? ?Programu przejściowego? Trockiego czy
może raczej postulatów ?Solidarności? z roku 1980, których tak samo jak u
militantowców było 21? Gdyby to miały być prawdziwe postulaty przejściowe w
duchu trockistowskim, to powinny być sformułowane tak, by były sprzeczne z
istotą systemu kapitalistycznego, by realizacja tych postulatów tych ustrój
rozsadziła. Tymczasem w katalogu militantowców taki charakter mają tylko
postulaty 1, 2, 4, 5, 7, 8, 10, od 13 do 16 oraz 19 i 20. Pozostałe postulaty:
3, 6, 9, 11, 12, 17, 18 i 21, jakkolwiek są słuszne, jednak takiego charakteru
nie mają ? ich realizacja jest zupełnie możliwa w ramach ustroju
kapitalistycznego, o czym świadczy to, że są to rozwiązania już znane i
stosowane w wielu krajach kapitalistycznych.
Tyle na razie o militantowcach ? zajmijmy się jeszcze krótko polskimi
mandelowcami z NLR. Krótko, bo i ich ostatni materiał do analizy (?Co dalej z
polską lewicą?) jest znacznie mniej obszerny od Deklaracji programowej GPR.
Po wielu miesiącach nieprzerwanego cmokania z zachwytu nad socjaldemokratami z
Nowej Lewicy, co nasuwało podejrzenia o bliskiej samolikwidacji NLR przez
rozpłynięcie się w NL ? ukazał się wreszcie krytyczny artykuł NLR o Nowej
Lewicy, podpisany inicjałami M. R. Krytyczny ? ale z jakich pozycji? Czy
mandelowcy krytykują NL za jej reformizm? Ależ skąd ? on im zupełnie nie
przeszkadza. Przeszkadza im za to w realizacji ich planów centralistyczna
struktura organizacyjna Nowej Lewicy. NLR wolałby ją widzieć jako
?antykapitalistyczną? partię federalistyczną, jako luźny zlepek znacznie
różniących się politycznie frakcji. Tymczasem przecież sfederalizowana
organizacja, przy braku porozumienia programowego i jasnych ciał kierowniczych,
ze swej natury powoduje wzrost amorficznych klik rządzących nie
podporządkowanych żadnej określonej politycznej odpowiedzialności przed masami
członkowskimi.
A jakież to frakcje chętnie by widział NLR w takiej ?antykapitalistycznej?
partii? Cytujemy: ?ekologiczna, gejowska, trockistowska, feministyczna,
ekologiczna, związkowa, anarchistyczna - słowem wszystkie takie, jakich potrzebę
powstania widzieliby członkowie?. Aż dwie ekologiczne? Czy to tylko błąd w
druku, czy jakaś obsesja na punkcie jednego z modnych słów w kapitalistycznej
nowomowie? Zresztą cokolwiek by to było ? i tak jesteśmy w domu. Tak
skonstruowana partia nie byłaby przecież wcale antykapitalistyczna, skoro
miałaby zawierać w sobie aż 5-6 (a może i więcej) frakcji, których statutowe
cele i obszary zainteresowań (ochrona przyrody, ochrona praw kobiet i
mniejszości seksualnych itp.) są jak najbardziej możliwe do pogodzenia z
ustrojem kapitalistycznym. Antykapitalistyczną mogłaby co najwyżej się stać w
sprzyjających okolicznościach. To znaczy gdyby frakcja komunistyczna potrafiła
tego dokonać ? a NLR o takie zdolności nie posądzamy. Poza tym potrzebna jest do
tego sytuacja rewolucyjna. Dopóki ona nie nastąpi, cała taka wielonurtowa partia
będzie dryfować nie w kierunku antykapitalizmu, lecz przeciwnie ? w kierunku
reformizmu coraz gorszego gatunku i coraz bardziej bezwstydnego godzenia się z
kapitalizmem. O tym, że NLR-owska koncepcja partii ?antykapitalistycznej? ma
bardzo mało wspólnego już nie tylko z rewolucyjnym, ale nawet z reformistycznym
ruchem robotniczym ? nawet nie ma potrzeby wspominać. Zresztą sam NLR też zdaje
sobie z tego sprawę, skoro postulowanej ?partii antykapitalistycznej? nawet nie
próbuje określać jako partii robotniczej.
Tak więc mamy dwa pomysły na partie: Jeden autorstwa militantowców z GPR ?
pomysł na robotniczą partię reformistyczną, odżegnującą się od marksizmu,
rewolucji, dyktatury proletariatu, socjalizmu i komunizmu. I drugi autorstwa
mandelowców z NLR ? pomysł na wielonurtową partię o przewadze żywiołu
drobnomieszczańsko-inteligenckiego, partię w najlepszym razie reformistyczną i w
warunkach kapitalizmu nieuchronnie skazaną na nieustanne dryfowanie na prawo. To
nie są dobre pomysły na historyczne zwycięstwo klasy robotniczej nad burżuazją ?
raczej na wyprowadzenie jej na manowce i bezdroża. Wręcz symboliczny może być tu
rysunek, jakim swą stronę internetową przyozdobiła GPR. Na rysunku tym burżuj w
kapeluszu wymachuje kijem nad grzbietem robotnika przy taczkach. Rysunek taki
może co najwyżej wzbudzić współczucie dla ciężkiej doli robotnika - i nic poza
tym. Czyż nie byłoby lepiej narysować, jak ten robotnik tego burżuja wywozi na
taczkach na śmietnik historii? Taczki już nieraz były w robocie - i nieraz
jeszcze będą. A reformiści z GPR/Militantu i NLR/ZS będą wtedy mieli bardzo
głupie miny...