KŁAMSTWA, LĘKI I IDIOTYZMY IMPERIUM

Artykuł wstępny dziennika „Granma”

organu Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Kuby

z 10 stycznia 2004 r.

 

 

Zachowanie niektórych funkcjonariuszy rządu Stanów Zjednoczonych budzi litość. W wysokich sferach władzy można podziwiać chmarę kłamców, którzy rzadko mówią coś poważnego lub są bliscy prawdy.

 

Jak o tym zaledwie 48 godzin temu poinformowano w depeszach rozmaitych agencji prasowych z Waszyngtonu, „podsekretarz stanu Stanów Zjednoczonych do spraw międzyamerykańskich, pan Roger Noriega, skrytykował Kubę za wspieranie elementów destabilizatorskich w różnych krajach demokratycznych Ameryki”. „Zapewnił, że jego kraj i inni sąsiedzi uważnie śledzą postępowanie kubańskiego przywódcy Fidela Castro w «jego ostatnich awanturach».” „Wskazał, że Stany Zjednoczone posiadają własne informacje, «na przykład na temat kubańskiego zaangażowania w poparcie dla elementów dążących w różnych krajach do destabilizacji rządów demokratycznych».”

 

„«Jest jasne, że działania Fidela Castro zwróciły na siebie uwagę przywódców latynoamerykańskich», stwierdził Noriega, który określił je jako «coraz bardziej prowokacyjne» dla społeczności międzyamerykańskiej, na co Stany Zjednoczone odpowiedziały wyraźnym poparciem dla takich rzekomo poszkodowanych tymi działaniami krajów, jak Boliwia.”

 

„Według Noriegi, Castro «łowi ryby w mętnej wodzie», czytamy dalej w jednej z depesz, w której dodaje się, że «świadomie i w sposób destrukcyjny podsyca niezgodę i niezadowolenie» i godzi w demokratycznie wybrane rządy.”

 

Ten pan Noriega, osobnik cyniczny i mierny, był jednym z głównych redaktorów, jak również był głównym promotorem ustawy Helsma-Burtona przeciwko Kubie. Jest serdecznym przyjacielem kubańsko-amerykańskiej mafii terrorystycznej z Miami. Zajął swoje obecne stanowisko podsekretarza stanu, gdy Senat sprzeciwił się przyznaniu go bandycie Otto Reichowi, którego działalność terrorystyczna związana z brudną wojną w Nikaragui jest dobrze znana.

 

Ta deklaracja Noriegi, sformułowana prawie natychmiast po zapowiedzi rzecznika Departamentu Stanu, że zawiesza się rozmowy migracyjne, z powołaniem się na to, że Kuba nie akceptuje absurdalnych i niemożliwych do przyjęcia żądań, dowodzi, że chodzi o uzgodnione i prowokacyjne działanie, wynikające z niejasnych zamiarów związanych z listopadowymi wyborami, w których zwolennicy obecnej administracji starają się zapewnić sobie sukces nawet kosztem sprowokowania jakiegokolwiek konfliktu.

 

Można dowieść, że – jak zwykle – deklaracje Noriegi są bezwstydnie kłamliwe.

 

Skąd wyciąga on oskarżenie, że Kuba zajmuje prowokacyjną postawę dążącą do destabilizacji Ameryki Łacińskiej? Z wyjątkiem godnego pogardy płaczliwego osobnika, który rządzi w Urugwaju, nikczemnego lokaja Stanów Zjednoczonych, i „powiewu świeżego powietrza”, jak to poetycko pan Bush określa osobnika rządzącego Salwadorem, w którym Posada Carriles, wykonując rozkazy z Miami, zorganizował akty terrorystyczne wymierzone w hotele na Kubie i uknuł zabójstwo przewodniczącego Rady Państwa Kuby, rząd naszego kraju utrzymuje stosunki dyplomatyczne i stosunki wzajemnego szacunku z pozostałymi państwami naszego regionu. Żadne z nich nie wyraziło pretensji ani nie powiedziało ani słowa na temat planów destabilizacyjnych Kuby w stosunku do ich rządów.

 

Nasze stosunki z rozmaitymi latynoamerykańskimi i karaibskimi nurtami politycznymi są absolutnie legalne, normalne i publiczne. Corocznie, na oczach prasy krajowej i międzynarodowej, odbywają się liczne imprezy pod auspicjami ośrodków i instytucji o charakterze politycznym, społecznym, edukacyjnym, kulturalnym, naukowym, gospodarczym i innym.

 

Na czym polega destabilizacja? Na wysyłce tysięcy lekarzy, którzy współpracują z rządami zapewniając opiekę osobom najuboższym i najbardziej potrzebującym? Czyż zdestabilizowaliśmy Gwatemalę, Honduras, Haiti, Belize, Paragwaj i kilka innych krajów na Karaibach czy w Ameryce Środkowej lub Południowej? Czyż destabilizacją jest wysłanie z Kuby 15 tysięcy lekarzy do 64 krajów świata, w których zapewniają opiekę lekarską milionom osób i ratują życie dziesiątków tysięcy osób? Odkąd to promocja kampanii likwidacji analfabetyzmu przy pomocy nowych, nowoczesnych i bardzo skutecznych metod oznacza destabilizację reżimów demokratycznych w jakimkolwiek miejscu na Ziemi? Jak można określić mianem akcji wywrotowej przyznanie stypendiów na studia na naszych uniwersytetach ponad 12 tysiącom młodych ludzi z Trzeciego Świata? Czyż nie jest idiotyzmem określanie mianem wywrotowej akcji tysięcy instruktorów sportowych, którzy promują jak najzdrowsze zajęcia przyczyniające się do ograniczenia przestępczości i spożycia narkotyków i pozytywnie wpływają na stan zdrowia milionów młodych ludzi? Odkąd to promowanie edukacji i kultury jest destabilizowaniem państw? Czy po tym, jak cyklon Mitch zdewastował Amerykę Środkową, nie zaoferowaliśmy trzech tysięcy lekarzy po to, aby co roku ratować życie tylu samo osobom, które zginęły podczas huraganu, a jednocześnie wszystkie stypendia potrzebne do wykształcenia młodych ludzi z tych krajów po to, aby w przyszłości wykonywali zadania, jakie przypadły do wykonania tym lekarzom? Czy ktoś przy zdrowym umyśle mógłby stwierdzić, że chodziło o wysiłek destabilizujący demokrację w Ameryce Środkowej, choć z niektórymi tamtejszymi krajami nawet nie mieliśmy stosunków dyplomatycznych? Dlaczego ignorować to, że Kuba udzielała pilnej pomocy, ilekroć dochodziło do katastrof, i to bez żadnego wyjątku, przy czym niektóre z nich miały miejsce w pewnych krajach Ameryki Łacińskiej, a inne w innych częściach świata? Dlaczegóż by nie przypomnieć, że do Peru, gdzie w 1970 roku doszło do wielkiego trzęsienia ziemi, które spowodowało śmierć 50 tysięcy osób, naród kubański posłał sto tysięcy porcji krwi oraz zbudował tam szpitale i dostarczył lekarzy? Dlaczegóż by nie zaznaczyć również, że gdy naród urugwajski padł ofiarą ciężkiej epidemii dwoinki zapalenia opon mózgowych, Kuba, jedyny kraj, który dysponował odpowiednią szczepionką, wysłał miliony dawek po to, aby chronić życie dzieci urugwajskich, chociaż tamtejszy rząd, wiedząc o ich istnieniu, nie chciał ich zakupić – właśnie dlatego że były kubańskie?

 

To nie jedyne przypadki. Gdy Salwador pustoszyła ciężka epidemia denge, to choć jego rząd był zaciekłym wrogiem Kuby, gościł terrorystów i czynił z tego kraju ośrodek operacji, z którego popełniano przeciwko naszemu krajowi brutalne zbrodnie, władze kubańskie nie zawahały się wysłać zasoby ludzkie i materialne, które stały się decydującym czynnikiem w wykorzenieniu epidemii. Podobnego ducha współpracy okazały wtedy, gdy – nieco później – bratni naród tego kraju padł ofiarą niszczycielskiego trzęsienia ziemi.

 

Skąd bierze się teraz ta haniebna nikczemność?

 

W swoim cynicznym oskarżeniu z 6 stycznia pan Noriega wspomniał w szczególności o Wenezueli, wskazując na nią jako na wspólnika Kuby w zamiarach destabilizacyjnych z powodu naszego wsparcia dla programów w dziedzinie służby zdrowia, edukacji, kultury, sportu, pracy socjalnej i innych dziedzinach, rozwijanych w procesie boliwariańskim z korzyścią dla ludności wenezuelskiej – programów, w których nasz kraj posiada określone doświadczenie i oddał je na usługi krajów Trzeciego Świata. Przyznaliśmy młodym Wenezuelczykom tysiące stypendiów po to, aby mogli studiować medycynę, sport, pracę socjalną, przechodzić przeszkolenie techniczne i kształcić się we wszystkich formach współpracy technicznej czy społecznej, o które prosi się Kubę.

 

Dla narodu kubańskiego prezydent Chávez uosabia idei boliwariańskie i boliwariańskiego ducha niepodległości, jedności i patriotyzmu narodów Ameryki Łacińskiej, których pochodzenie etniczne, kultura, religia i język są dużo bardziej wspólne niż takie same cechy jakiejkolwiek innej grupy krajów na świecie. Mają one prawo i obowiązek połączyć się nie tylko z powodów gospodarczych, ale również dla swojego własnego przetrwania. Kuba z całej siły popiera to prawo.

 

Bezczelne i nasycone groźbami perorowanie pana Noriegi w dniu 6 stycznia br. ma swoje precedensy w deklaracjach, jakie dwa tygodnie wcześniej złożył pan Otto Reich, ambasador nadzwyczajny Stanów Zjednoczonych do spraw Ameryki Łacińskiej. 19 grudnia ub.r. czytaliśmy w depeszy agencyjnej: „Otto Reich przyznał dzisiaj, że kontynent «nie jest w dobrej sytuacji» i wskazał na Wenezuelę jako na państwo, które przeżywa «najpoważniejszy» kryzys”, a następnie stwierdził: „«Jeśli obie strony się nie uspokoją, będzie mógł być problem», i powiedział, że Stany Zjednoczone «niepokoją ogromnie nieustanne raporty o obecności agentów Kuby w Wenezueli».”

 

„Stwierdził – czytamy dalej w depeszy – że «zdaniem wielu osób w Wenezueli», otrzymano raporty, że «w Wenezueli są setki, jeśli nie tysiące osób z Kuby w wieku wojskowym i o wyglądzie wojskowych»”.

 

„«Chávez dysponuje siłą oręża, a także jest konstytucyjnym prezydentem», ale «wszystkie sondaże, które widzieliśmy, wskazują, że dwie trzecie ludności są przeciwne Chavezowi i też dysponują siłą konstytucji i referendum».”

 

„Dodał, że zgodnie z jego źródłami, «jest trzy miliony, a możliwe, że nawet cztery miliony, ważnych podpisów» pozwalających przeprowadzić referendum przeciwko Hugo Chavezowi.”

 

„«Cała społeczność międzyamerykańska jest odpowiedzialna za towarzyszenie narodowi Wenezueli w tym wyzwaniu na rzecz demokracji i przeciwko ewentualnej pułapce zastawionej przez kogokolwiek, kto będzie próbował przeszkodzić stosowaniu prawa w Wenezueli», dodał.”

 

„Reich powiedział, że Stany Zjednoczone «wraz ze wszystkim przyjaciółmi na półkuli czujnie śledzą z bliska to, co się dzieje w Wenezueli».” Osoby w wieku wojskowym i o wyglądzie wojskowych to lekarze kubańscy, w 52,4 procentach kobiety.

 

Jest absolutnie oczywiste, że najbardziej ekstremistyczna grupa w łonie rządu Stanów Zjednoczonych zdaje sobie sprawę, iż bezlitosny reżim wyzysku i grabieży, narzucony narodom Ameryki Łacińskiej, jest już nieznośny i nie do utrzymania.

 

Jeśli Stany Zjednoczone mają własne informacje o zaangażowaniu kubańskim we wspieranie elementów, które w różnych krajach zamierzają zdestabilizować rządy demokratyczne, to dlaczego nie mówią tego konkretnie? Dlaczego nie wskazują gdzie, kiedy i jak doszło do takich działań, jakie to kraje, co takiego Kuba zrobiła w Boliwii, co spowodowało wybuch społeczny, do którego tam doszło? Kto łowi ryby w mętnej wodzie? Kto jest winien wód, w które, jeden za drugim, zamienia się większość narodów tego regionu, na skutek ogromnego i niespłacalnego długu zagranicznego, nieustającej grabieży, ubóstwa, bezrobocia, głodu, katastrofy sanitarnej i edukacyjnej oraz dyktatów Międzynarodowego Funduszu Walutowego? Dlaczego ten głupek Noriega nie mówi ani słowa o ALCA [Porozumieniu Obu ameryk o Wolnym Handlu], to znaczy o aneksji, którą starają się narzucić narodom latynoamerykańskim i karaibskim? Kto narzucił globalizację neoliberalną? Kto zmusił do forsownej prywatyzacji zasobów i dóbr bezbronnych narodów tego kontynentu? Kto sprzedaje broń zamiast materiałów oświatowych? Kto posyła młodych Latynoamerykanów jako mięso armatnie na śmierć w piaskach Iraku? Jaką potrzebę łowienia ryb w mętnej wodzie ma Kuba, jeśli bardziej niż mętne wody już wezbrały i grożą, że porwą ze sobą całą zgniliznę i wszystkie niesprawiedliwości popełnione wobec nich w ciągu stuleci?

 

Oto nowe i grubiańskie kłamstwa:

 

„...«Niektóre źródła» zdają sprawę z «zaburzeń w udziałem kubańskim»... «To zupełnie jasne, że [Castro] jest coraz aktywniejszy w regionie.»”

 

To jasne, panie Noriega, że sytuacja się zmienia. Coraz mniej osób wierzy w wasze tradycyjne bujdy, a narody coraz bardziej tracą wytrzymałość. Kubańskiego prezydenta zaprasza się na uroczystości obejmowania władzy przez nowe rządy i na inne imprezy. Wziął udział w uroczystościach zaprzysiężenia prezydentów w Brazylii, Ekwadorze, Argentynie, Paragwaju. Z bólem musiał zrezygnować z udziału w innych uroczystościach zmiany rządów i ważnych wydarzeniach, ponieważ na Kubie jesteśmy zmuszeni ciężko pracować, a ponadto podróże są kosztowne i złożone z powodu planów, które pan, pański rząd i jego mafia terrorystyczna sporządzają po to, aby go zamordować. Rozumiemy, że u was wszystkich tyle próżnych wysiłków musi wywoływać poczucie frustracji.

 

„To zupełnie jasne, że [Castro] jest coraz aktywniejszy w regionie”, stwierdził pan, i że „wśród przywódców latynoamerykańskich wywołało to wielki niepokój”.

 

Dlaczego pan nie mówi, co to za przywódcy, dlaczego pan sobie pozwala mówić za nich, dlaczego stara się pan przedstawić ich jako zazdrośników i tchórzy? Ze strony prawie wszystkich, z którymi nasz prezydent spotyka się, gdy uczestniczy we wspomnianych uroczystościach, z tymi wyjątkami, które wymieniliśmy i którym okazuje on obojętność, nigdy nie było wrogich spojrzeń ani ponurych min. Traktuje się go z szacunkiem, choć istnieją głębokie różnice ideologiczne – w niektórych przypadkach coraz mniejsze. Jak wiadomo, narody krajów, które odwiedza, entuzjastycznie okazują przewodniczącemu Rady Państwa Kuby sympatię i podziw. Nie na próżno naród kubański i jego przywódcy sprostali bardzo trudnym próbom i nigdy nie ugięli się przed samowolą, agresjami i groźbami najpotężniejszego mocarstwa, jakie kiedykolwiek istniało.

 

Gniew i nienawiść, którymi parują intencjonalnie kłamliwe słowa pana Noriegi, są zrozumiałe, ponieważ wie on, że czy będzie żywy, czy martwy, pamięć o nim będzie ścigała go jak widmo w ślad za jego grubiańskimi kłamstwami, których mierność zdumiewa, i zwyczajowych gróźb ze strony zbirów, których zwerbował przeciwko niemu: „Dla Fidela Castro powinno być bardzo jasne, że jego działania zwróciły na siebie uwagę przywódców Ameryki Łacińskiej i że jego działania nastawione na destabilizację Ameryki Łacińskiej są coraz bardziej prowokacyjne dla społeczności międzyamerykańskiej, ze Stanami Zjednoczonymi włącznie.” „Ci, którzy nadal destabilizują demokratycznie wybrane rządy ingerując w sprawy wewnętrzne innych rządów, igrają z ogniem.” Co to znaczy igrać z ogniem?

 

Brak panu hartu na to, aby zastraszyć jakiegokolwiek patriotę kubańskiego. Pan tak przemawia nie narażając ani grama swojej własnej krwi, lecz narażając młodych żołnierzy i oficerów północnoamerykańskich sił zbrojnych.

 

Zapewnił pan, że „jego kraj i inni sąsiedzi uważnie śledzą postępowanie kubańskiego przywódcy w jego ostatnich awanturach”, który to przywódca „jest u kresu życia i odczuwa pewną nostalgię za dniami, w których odgrywał w obu Amerykach ważną rolę”. Pan kłamie. Gdyby w to wierzył, nie wszczynałby takiego alarmu wokół rzekomego planu destabilizacji.

 

Poza tym wypada pana zapytać: czy chodzi o to, że pan Bush wydał już rozkaz pozaprawnej eliminacji prezydenta kubańskiego?

 

Pan Noriega, opracowując swoja deklaracje, nie tylko zaatakował Kubę i wystąpił z pogróżkami pod jej adresem, ale również usiłował zganić argentyńskiego prezydenta Nestora Kirchnera, człowieka, z którego niewątpliwie emanuje godność, i chciał skłonić go, aby natychmiast wziął na siebie spłatę 24 miliardów dolarów długu argentyńskiego; wściekły na argentyńskiego ministra spraw zagranicznych Bielsę, oświadczył, że jest skonsternowany, iż ten podczas pobytu w Hawanie nie spotkał się z płatnymi agentami Stanów Zjednoczonych. Oto do czego dochodzi imperialna arogancja!

 

Nie powstrzymał się również od ingerencji w sprawy wewnętrzne Wenezueli. Oskarżył prezydenta Chaveza, że jest wspólnikiem Kuby w próbach destabilizacji Ameryki Łacińskiej. Wezwał go do respektowania obowiązujących reguł gry w sprawie ewentualnego referendum na rzecz pozbawienia go sprawowanego mandatu. Nie tylko wziął na siebie rolę Krajowej Komisji Wyborczej, poświadczył liczbę podpisów zebranych przeciwko prezydentowi, ale ponadto mocno poklepał po ramieniu sprawców wojskowego zamachu stanu z 11 kwietnia 2002 roku, a następnie zamachu naftowego z grudnia 2002 i stycznia 2003 roku.

 

Doskonale znamy pomysły pana Noriegi i innych osobników jego pokroju, polegające na mordowaniu przy udziale kolumbijskich formacji paramilitarnych lekarzy kubańskich w Wenezueli po to, aby dać im nauczkę i zmusić do rezygnacji ze współpracy przy realizacji wspaniałych planów ochrony zdrowia, które w ramach programu W Głąb Dzielnicy Podmiejskiej wdraża rząd boliwariański i za pośrednictwem którego służbą lekarską objął 12,5 miliona ubogich Wenezuelczyków.

 

Ostrzegliśmy, że wiele osób jest gotowych zająć miejsce każdego lekarza lub współpracownika dydaktycznego czy sportowego, który zginie. Cała odpowiedzialność spadnie zaś na rząd Stanów Zjednoczonych.

 

Ci, którzy uwierzą, że naród kubański kiedykolwiek będzie można zastraszyć, będą z góry przegrani!